Za pierwszym razem nie dotarłem do drugiego odcinka, a więc podejście drugie. Sam nie wiem, po jaką cholerę tym razem to oglądałem, chyba z rozpędu po ANDORze, bo się człowiek do marnowania czasu na seriale łatwo przyzwyczaja.
A więc! Ocena: mój Boże, co za nędza. Kupa niemożebna.
A nieco konkretniej: prawie wszystko tam ssie i zasysa. Są również mocne strony, ale ja je klasyfikuję albo jako "wypadki przy pracy", albo ciekawostki, a więc nie ratują całości.
Najpierw to co jest nędzne: j.w. czyli prawie wszystko. Cała ta intryga jest idiotyczna. Dałoby się to jeszcze zaakceptować, albo nawet mogło by to być mocną stroną (paradoksalnie), gdyby nie fakt, że rzecz jest tak strasznie niespójna stylistycznie. Mix wszystkiego: jakieś komentarze społeczne, technologiczne (wsadzili w to rozwój AI!!! o Matko Bosko), horror, techno-thriller, dramat sądowy, thriller psychologiczny, analiza patologii rodzinnych.
Jakość scenariusza jest momentami dramatycznie niska, szczególnie charakteryzacja dwojga głównych bohaterów w ostatnim odcinku, po prostu żenujące. Komentarz społeczny jedzie równo po wszystkich: multimiliarderach, biedakach, konserwie, lewakach, pedalstwu, hetero, ćpunach, alkoholikach i ludziach stroniących.
Generalnie , co oczywiste, dowiadujemy się że multimiliarderzy to debile i degeneraci, którzy po prostu znaleźli się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie (z czym akurat się zgadzam
). A na dodatek, żeby do bogactwa dojść, musieli podpisać kontrakt z jakąś demoniczną istotą, nie do końca wiadomo, czy ze Śmiercią, czy z Diabłem (z tą hipotezą akurat się nie zgadzam). Na dodatek okazuje się, że owa demoniczna istota również jest czyimś pracownikiem i czasami nie lubi swojej roboty, ale nie ma nic do gadania. LOL!!! Śmieszne są również wykręty tej postaci, że nie lubi się nad ofiarami znęcać, ale jednak to robi. I bądź tu mądry!
Nagromadzenie idiotyzmów i fatalnych dialogów jest tak spiętrzone, że szkoda o tym wspominać.
OK więc teraz tzw mocne strony: jest kilkoro fajnych bohaterów. Prokurator Auguste Dupin i Lenore, młoda dziedziczka Usherów to są postaci bardzo pozytywne i widać że to wokół nich próbowano zbudować tę historię, ale jakoś to olano. DLACZEGO. Gdzie tu sęs, gdzie logika.
Demoniczna istota grana przez bardzo charakterystyczną aktorkę jest też spoko, ale niestety pod koniec serialu za dużo gada i czasami nie ma to kompletnie sensu. Design jednakowoż jest super,a gra tej aktorki przyzwoita, więc zaliczamy do "plusów dodatnich".
Co jeszcze ... ach tak. Śmieszny, silnie starwarsowy motyw. A więc w serialu gra nasz Mark Hamill, i jest to postać tak bliska potencjalnemu "Dark Luke", jak to tylko możliwe. Czarny charakter z prawie ponadnaturalnymi zdolnościami. Wszystko się zgadza. Jego uzupełnieniem jest Madeline Usher (Mary McDonnel), która w niektórych scenach wprost wydaje się przeniesiona z jakiejś starwarsowej historii. Być może to wpływ charyzmy i samej obecności Hamilla, który z tej pani czyni 100% Sitha Manipulatora. Szacun.
W odcinku siódmym jest bardzo mocna sekwencja początkowa, gdzie bohaterka zaczyna cierpieć na halucynacje wywołane brakiem snu. Jest to przedstawione przerażająco realistycznie (znam to o zgrozo) i jest to materiał idealnie nadający się na wstęp do kolejnego odcinka z serii o Freddiem K. Poważnie, gdyby się to w serii Elm Street znalazło, to byłaby chyba najlepsza sekwencja otwierająca koszmar z całego cyklu. Również zakończenie jest w klasycznym stylu rodem z horrorów lat 80-tych, gdzie jeden z pozytywnych bohaterów zostaje odstrzelony (w tym wypadku jedyna dobra osoba z całego klanu Usherów, chodzące dobro. To był mocno smutny moment), a drugi cudem przeżywa, by wrócić do normalnego (do następnego filmu z cyklu) życia.
Technicznie: materiał wygląda dobrze, momentami bardzo. Kadry mają odpowiednie kolory i kontrast, wygląda to jak film a nie jakaś szarobura kaszana. Muzycznie OK. Reżyseria i aktorstwo OK.
Jedynym chyba prawdziwym osiągnięciem tego serialu jest przypomnienie (kolejne po Wednesday) światu o E.A.P. , kawałki jego twórczości rozsiane tu i ówdzie, cytaty, świetna sprawa, może to wygeneruje kolenych czytelników Poe, który oczywiście bardzo na to zasługuje.
Jak widać powyżej, więcej napisałem o zaletach niż o wadach, ale to dlatego, że wady są tak fatalne, że wprost szkoda o tym wspominać. Zalety w większości (poza technicznymi i Poe`m) wydają się przypadkowe.
Serial mógłby być OK albo i czymś więcej, gdyby robił jedną rzecz i robił ją dobrze: czyli gotycki horror, co do całości po prostu pasuje. Z powodów dla mnie kompletnie niezrozumiałych postanowiono gotycki horror "wzbogacić" milionem rzeczy z których każda ciągnie w swoją stronę i efekt jest taki, jaki jest.
Ocena (oldskul skala): 2+. Unikać. Tylko dla fanów Poego i może Marka Hamilla.