W środę przedostatni odcinek.
Przypomnienie
Zabrania się umieszczania jakichkolwiek linków mogących prowadzić do nielegalnych kopii serialu The Mandalorian, ani na forum ani w komentarzach do newsów.
W środę przedostatni odcinek.
Przypomnienie
Zabrania się umieszczania jakichkolwiek linków mogących prowadzić do nielegalnych kopii serialu The Mandalorian, ani na forum ani w komentarzach do newsów.
Odcinek miał niewiele pozytywnych elementów.
Mando znów nie wykazali się inteligencją. Zwłaszcza "Wielka stopa", który mógłby się określać - Jestem tępakiem, tak każe obyczaj
Tak jak przewidywałem, dużo fan serwisu, mało fabuły.
Inna sprawa to flota Mandalorian, która składa się głównie ze statków kopiuj-wklej. Tak jakby mieli jakieś specjalne preferencje do to nich. Musi być Gozanti i Gauntlet. Innych nie bierzemy, bo...tak każe obyczaj
Efektowne.
Początek bardzo fajny i klimatyczny - początek spoilera całe posiedzenie rady, rozmowy o Thrawnie czy Pelleaon koniec spoilera. Dużo smaczków dla fana, choć miałem wrażenie, że jest to też mocna podbudówka pod Ahsokę.
Później dostajemy fragment z typowo wyciągniętym z kapelusza Filoniego motywem, który nie pozostawia nic innego jak zrobić facepalm. Nie wiedzą przez cały sezon co zrobić z Grogu, ale jest za słodki, żeby się go pozbyć to dajemy mu coś co pozwoli brać udział w akcji... no nie, zdecydowanie nie.
Dalej znowu sporo fajnych motywów - podobało mi się pokazanie, że zjednoczenie Mandalorian nie będzie jednak takie proste, ale można to zrobić. Utarczki, kolejne frakcje odnajdywane - eksploracja planety, to zdecydowanie na plus.
A na koniec dostajemy trochę akcji, która jest co prawda fajna, ale.. ja rozumiem, że Mando to nie są zbyt rozgarnięci ludzie w większości, ale co jak co na walce powinni się znać. A poziom strategii w tej walce leży i prosi się o dobicie.
W każdym razie bawiłem się bardzo dobrze, podobał mi się odcinek i w końcu miałem wrażenie, że pchają bardziej scenariusz do przodu - szkoda tylko, że dopiero na sam koniec.
Początek jak z Cyberpunka jakiegoś , albo z Blade Runnera - o, to bardziej. Klimacik night lajfa mija tak szybko jak się zaczął, bo oto wreszcie, po całosezonowym wyczekiwanie - Moff Gideon himself. Alleluja !.
Choć bardziej - Long Live The Empire !. Z czym całkowicie się zgadzam .
No i padłem - wszystkie mandoloty zdjęły swoje hałmy . Padłem po raz drugi - kiedy wlazł Frik i jego droid !. Znaczy yes, yes, yes, yes, yes, yes, yes, yes, yes, yes, yes, yes, yes, yes XD
Wreszcie, wyprawa do "ziemi obiecanej" ... wiecie, jak zobaczyłem ponownie lądującego w tej zbroi wiadomo kogo, to aż krzyknąłem - Lord Hełmofon is BACK !
No i końcóweczka - z tymi czerwonymi, no jak im tam ? , odcinka wynagrodziła w pełni cierpienia tego sezonu. Najlepszy epizod jak do tej pory.
Btw. muszę przyznać, że zaskoczyli mnie z D.D w niewoli. No i pytanie, czy w ostatnim odcinku pojawi się "as heir to the Empire" we własnej osobie, bo chyba do tego to zmierza ? ...
Btw.2, a przestrzegałem, a mówiłem - "ubicie" Grogu w poprzednim sezonie to najlepsze co mogli zrobić. W tym odcinku widać dokładnie, jak bardzo nie mają pomysłu na żabę. Jedynym powodem ekranowej obecności Grogu, jest kasa z merchu, co chyba nie powinno już dziwić.
AJ73 napisał:
No i końcóweczka - z tymi czerwonymi, no jak im tam ?
-----------------------
Praetorian guards. Ale ważne, że był Pellaeon in live action, tak samo stary Armitage`a Huxa
O, właśnie ! zapomniałem o Hux`ie !
"Czerwonych" i tego z wąsem nie chciałem spoilerować - jakby co, Twoja wina
Żeby było śmieszniej to Huxa-ojca grał brat Domnhala Gleesona czyli Huxa jr.
Stary Huxa był trochę za szczupły, igrają sobie z kanonem!
Było że mocno schudł podczas podróży po Bitwie o Jakku.
Bardzo fajny odcinek z różnymi smaczkami jak np. występ Pellaeona czy wspomnienie Thrawna (mam nadzieję, że w następnym odcinku w końcu się pojawi!). Końcowa walka też zaskakująca. Pytanie czy to Vizsla był wyczerpany czy jednak Pretorianie tacy mocni.
Mój ulubiony odcinek, może kolejny go przebije i razem uratują cały sezon, this is the way.
Całkiem nieobiektywnie dużo fajnego fanserwisu, który kryje koszmarne ramoty scenariuszowe. Mando biegną sobie za hihi wycofującym się wrogiem, kupą mości panowie! Co? Tylna straż? Może zaminować korytarz? A gdzie honor!?
Ale gdzieś to w końcu zmierza, podoba mi się taki "retcon" starego kanonu. Wiele był dał za serial o resztkach Imperium, taki w stylu Andora, gdzie ci wszyscy dygnitarze, szpiedzy, porucznicy i moffowie spiskują po kątach i składują kryształy Kyber ku chwale Imperium.
Finał bardzo mi się podobał bo w końcu widzimy Pretorian w akcji, w dodatku są skuteczni i nie wpadają do dziury i wirówki, jak w sequelach.
W ogóle zaraz wjedzie Thrawn na scenę, może deepfake Luke, Han i Leia i będziemy mieli adaptację trylogii.
No, szkoda, że dopiero przedostatni odcinek ma to "coś". I tak sobie pomyślałem, gdyby od razu rozpoczęli Gideonem, to cały sezon by tylko zyskał.
Btw., ta "rada cienia" to zrzynka Mrocznej Rady z SWTORa
Mi to wyglądało na Imperialne Rady z książek Zahna i Karmazynowe Imperium.
Najlepszy odcinek trzeciego sezonu.
Pełna zgoda, że pomysł na Grogu-robocopa jest bzdurny, ale tak samo głupie jest zabieranie tego dzieciaka na każdą niebezpieczną misję, więc najprościej przestać zwracać na niego uwagę (i tu widać wyraźnie, jak trafnym rozwiązaniem było porozstawienie go u Luke`a na szkolenie).
Początek z Moffem Gideonem/Radą Cieni przeniósł mnie emocjonalnie w czasie do EU z lat 90, książek i komiksów pełnych potyczek z kolejnymi watażkami i warlordami (typu Thrawn, Zsinj, Isard) i przyznam, że to zajebiście fajne uczucie. Na Wielkiego Admirała pewnie będziemy musieli poczekać do Ahsoki, chociaż myślę, że może zrobić wejście smoka jeszcze na koniec sezonu Mando.
Bo-Katan to dalej moja ulubiona postać, zjednoczenie zwaśnionych klanów z pewnością uproszczone, ale jak na ten serial przynajmniej nie jechało banałem. I wielkie wow, "this is the way" padło chyba tylko raz i to dla odmiany w scenie, w której pasowało idealnie.
Pretorianie wyglądają na badassów, dzięki czemu finałowa śmierć, choć efekciarska, dostarczyła emocji.
Pls, niech ten sezon dojedzie na tym poziomie do samego końca.
Informacje o tym że Grogu będzie w robocie były od listopada chyba.
Plus już mieliśmy takie przypadki w uniwersum.
https://starwars.fandom.com/wiki/Seripas%27s_armor
Dobra będą spoilery, ostrzegam.
Od początku. Pierwsza scena na Coruscant świetna. Ładnie wprowadza wątek, świetny klimat dolnych rejonów tego miasta.
Potem mamy tą slynna z scenę z Radą Cieni. Jako czytający książki mam tutaj raj. Masa smaczków, sporo nawiazań do książek postROTJ. Tyle że wyglądało to słabo (i potem ten trend był kontynuowany w całym wątku związanym z Gideonem). Fabularnie też wpływ na dalszą fabułę był minimalny, w większości to było przerzucanie się smaczkami i imieniem Thrawna.
Wszystko co związane z Mandalorianiami mi się podobało. I to bardzo. Ich wjazd na Nevarro, potem konfrontacja dwóch grup. Mando na statku też zarąbiści. W końcu jest ich dużo i jest różnorodnie.
Nie podobał mi się finał. Był jak taki, przepraszam za określenie, mokry sen fana Star Wars, tyle że nie koniecznie miało to sens. Gideon jest dla mnie postacią karykaturalną, szczególnie w nowym wdzianku. Sama walka od początku do końca była trochę bez sensu. Takie to niby było fajne do oglądania, epickie, ale jakoś nie potrafiłem się pozbyć gorzkiego posmaku. Szczególnie jak na koniec weszli Pretorianie.
Także no, fajnie się to ogladało, fajni Mando, fajne sceny, ale nie do końca mnie to przekonało.
Stoję w podobnym rozkroku.
Z jednej strony były momenty rewelacyjne, jak wspomniana już wielokrotnie rada, Blade Runnerowy początek, czy początek na Madalore. Ale są też chwile, gdzie głowa musi się wyłączyć. Rzeczy, które wrzucono, bo będą fajnie wyglądać, ale nie pomyślano o odpowiedniej podbudowie fabularnej i ogólnym ich sensie.
Np. Przejście moffa na radę - po co te laserowe bramy (?) między strażnikami?
Po co Mando dostaje wino w prezencie? Mogliby je chociaż wypić na Mandalore.
O walce Paz Vizsli już było pisane.
Zbroja moffa i jego zachowanie w stylu początek spoilera "Ha, ha! To ja, niespodzianka. Jestem niepokonany. Pokonam Was! Ale teraz sobie pójdę". koniec spoilera
Takie guilty pleasure z tego Mando trochę.
Ty wiesz że zamiast ostrzegać, możesz zaznaczyć to w spoilerze?
A Pretorianie super, kolejny pstryczek co niektórych pseudo"fanów" którym wydaje się że Filoni i Favreo zignorują sequele, no i ich design jak zwykle świetny
No to co, w ostatnim odcinku wbija Boba Fett i wyjaśnia to całe towarzystwo?
Fajnie, że się pojawił Xander Berkeley. Pewnie wróci w Ahsoce, więc przynajmniej jego nie zmarnowali na rozciągnięte cameo.
Reszta... Well, meh. xD Rada Cieni i przydupasy Snoke`a cieszą, ale Mandalorianie wciąż się zachowują jak kretyni, a pewnie i tak w finale wygrają. Grogu podobno miał mówić, ale to jak to zrobili... Kiepski trolling. Chyba, że przemówi za tydzień, ale wątpię.
Odcinek już lepszy, pełen akcji ale tylko tyle, z IG dali ciała, myślałem że będziesz jeszcze czymś więcej niż pudełkiem dla zielonego zgreda, przynajmniej pokazali przetrwałe struktury Imperium i że w Nowej Republice jest jeden wielki burdel. Thrawna trzymają na ostatni odcinek pewnie z Ahsoką.
Tak sobie pomyślałem że niby się to spoko ogladało, ale jakby od teraz każdy odcinek jakiegokolwiek SW miał być tak skonstruowany, miał tak wyglądać i w ten sposób mieć prowadzoną fabułę to chyba w ciągu roku przestałbym ogladać SW w ogóle
Pamiętacie te 3 pterodaktyle z odcinka o ratowaniu dziecka?
To przyjrzyjcie się uważnie co tam sobie na rożnie piekli Mando podczas wieczoru integracyjnego.
Co za barbarzyństwo. Pisklęta mają beznadziejny smak, i jeszcze kości miękkie, trzeba było poczekać.
Ja tam byłem przekonany, że je zaczną ujeżdżać i w kolejnym sezonie będą służyć za kawalerię, jak te bawoły ruchu oporu z IX epizodu ...
Najlepsze elementy odcinka to wątek imperialnych, co tylko potwierdza, że 3. sezon Mando był zbędny, bo Grogu powinien - zgodnie z logiką dwóch pierwszych - zostać u Luke`a (teraz będzie takim zbędnym comic-reliefem przez cały sezon XD), a głównym bohaterem najlepiej by były pozostałości po Imperium, organizujące się do powrotu. Największy plus to posiedzenie rady, wspomnienie Thrawna czy obecność Pelleaona (czy on w ogóle pojawił się już w Pelikanonie, czy to jego debiut??) oraz pretorianie wydający się być fachowcami w swoim fachu - słuszny myk, powinno rosnąć znaczenie ich pokonania w TLJ.
Największy minus to środek z Mandalorianami, mam wrażenie że wszystko jest takie infantylne, prawie jak ich taktyka bojowa, a ten statek którym sunęli mnie rozwalił XD
Tak sobie myślę, że Karmazynową Gwardią w sequelach wycierano podłogę, teraz się ekscytujemy, jak to wymiatają w siódmym odcinku, ale tak naprawdę ... posiekali i zatłukli rannego, wykończonego walką dużego Mando tanka.
Fajne natomiast było to, że wykorzystano logicznie przewagę liczebną w walce wręcz. Niemalże każdy "ekspercki" filmik na youtube typu "prawdziwy rycerz ocenia filmowe pojedynki" punktuje co drugą walkę, gdzie statysta x ma kilka okazji do wbicia maczety w plecy antagonisty. Przecież przepiękna walka w sali tronowej w The Last Jedi to pod tym względem komedia, kaskaderzy momentami nie wiedzą co robić i kręcą się jak w walczyku. Internetowe analizy scena po scenie są nie do odzobaczenia, teraz zawsze widzę w tle tych wojowników marnujących okazję na śmiertelny cios.
Na szczęście w Mando na przekór takim ocenom Pretorianie szlachtują tego mando-guźca na prawo i lewo, gdy jeden wbija ostrze w obojczyk, drugi uderza w plecy! I te finałowe pełne pogardy strącenie dłoni! Fantastyczna scen, jaka szkoda, że w ostatnim odcinku zostaną prawdopodobnie wycięci w pień przez plot-armor.
Przez pewną część sezonu zastanawiałem się po co chcą odbijać Mandalorę, skoro wystarczy tam polecieć. Plus - zapowiedź Thrawna i rada Cienia, ale już widać, że Gideon chyba jest do sprzątnięcia, bo nowym antagonistą będzie Thrawn.
Natomiast problem cały czas mam z tym, że te odcinki są trochę poszatkowane. Jest ok jak się ogląda je pod rząd, ale ten format nie służy Mando. Tak więc podbijamy sytuację do końca odcinka... włączam kolejny i... okazuje się, że to tylko podpucha.
Na plus Gwardziści, w końcu walczą jak należy. No i Grogu rozdzielający dwóch walczących Mando.
że oficjalnie połączono kropki - dzięki czemu wiadomo co jest po co i dlaczego (choć to powinno być sygnalizowane dużo wcześniej), prawie spodziewałem się zobaczyć Morgan Ellsbeth - to sporo pew-pew, ale bez większego sensu
ten dinożarł co wylazł spod kamieni to o to właściwie było?