W środę żegnamy ekipę klonów, ale Din i Grogu jeszcze zostają
Przypomnienie
Zabrania się umieszczania jakichkolwiek linków mogących prowadzić do nielegalnych kopii serialu The Mandalorian, ani na forum ani w komentarzach do newsów.
W środę żegnamy ekipę klonów, ale Din i Grogu jeszcze zostają
Przypomnienie
Zabrania się umieszczania jakichkolwiek linków mogących prowadzić do nielegalnych kopii serialu The Mandalorian, ani na forum ani w komentarzach do newsów.
No właśnie.
Minęła już połowa (sic!) sezonu, a oni w większości bawią się w zapychacze. Kiedy to ruszy, jak w pierwszym sezonie, w przedostatnim odcinku? Litości.
Moglibyście (redakcja) zrobić niusa jak to jest z tymi wynikami oglądalności trzeciego sezonu ?. Podobno jest poniżej poziomu "Boba", a jeszcze większa różnica wychodzi, jak się porówna z poprzednim, drugim sezonem "Mando".
W tym tempie, to oni zatopią i zakończą ten serial na tym sezonie normalnie
Na zwiastunie widziałem, że Mando w końcu robią jakaś ekspedycję i się ostrzeliwują w mieście - pewnie z piratami z pierwszego odcinka ... i tyle. Liczę na jeszcze jedne odcinek "od czapy", może to być ciąg dalszy losów naukowca po lobotomii, mogą to być perypetie przedsiębiorczej pani mechanik z Tatooine i jej naiwnej klienteli. Oby nie były to tylko i wyłącznie 4 odcinki poświęcone "this is the way" i kawaii Grogu.
Dobra, powoli jednak rusza do przodu.
Spoko byli Ci piraci, szkoda, że odstrzelili kapitana, ale został zastępca, jest potencjał, by go fajnie rozwinąć.
Zeb w wersji LA wygląda nawet nieźle, głos to chyba nadal Steve Blum.
A końcówka... Na 99 procent, to podpucha i wrabianie Mandalorian xD
Tak, Steve Blum, który mu podkładał głos w Rebels też. Mają też być inni Mandalorianie, więc to pewnie któryś ich klan
Czyli to był na bank Zeb? ;D
To nie można tak było wcześniej ?. Pierwszy odcinek tego sezonu, który wreszcie ma odpowiedni poziom.
Ładne to Navarro (było), takie SWTORowe jak pamiętam. Biurokracja Nowej Republiki na poziomie regulaminowym. Wędrówka ludów, Iksłing rendżersów z Adelphi (nice, nice). Wreszcie atak Mando-lotów na miasto i walki powietrzne ! NICE !.
Było ładnie, efektownie, jak każe obyczaj. Moffa jak nie było, tak ni ma ... a nie!, czekaj!
Bo ja wiem, ten odcinek był i tak słaby... ale niski poziom poprzednich odcinków widocznie obniżył poprzeczkę.
"Ojojoj, jak nie pomożemy tej mikro osadzie/miasteczku, to całe Navarro upadnie" Lol, to jak wielka jest ta planeta niby?
Fajny odcinek, trochę mi się spodobał na wyrost, po słabszych poprzednikach. Dużo strzelania w powietrzu, "taktycznego" ostrzeliwania w miasteczku, kilka nawiązań do kanonu, fajnie.
Podoba mi się rozrastająca biurokracja Nowej Republiki, dobrze to się zgrywa i ze starym kanonem, tu Imperialni pomału infiltrują szeregi wygranych, ci natomiast zamiast działać potrzebują na wszystko formularzy, kwitów i faktur. Kibicuję mocno tej androgenicznej pannie, wierzę, że jest piątą kolumną Exegolu.
Pijani piraci, szaber, chalnie i małpojaszczurki ostrzegające przed zasadzką - dużo fajnych detali.
Strasznie dobre efekty specjalne, jak na poziom serialowy, podoba mi się też ponowne ukazanie Coruscant, historia dzięki temu wychodzi chociaż na chwilę ze swej kameralnej otoczki.
Jeden minus, ale spory - nie mogli przy takim cgi tych uchodźców z miasta pomnożyć x200? Moja rodzinna wieś liczy sobie dziesięć razy więcej mieszkańców. Co to ma być? Teatr telewizji?
Drugi najlepszy odcinek tego sezonu, choć poprzeczka wysoko ustawiona ogólnie nie jest
No to standardowo najpierw plusy. Do tej pory nie widziałem kompletnie pomysłu na sezon i związku między różnymi odcinkami (piraci, odcinek z Coruscant, Mando) - tu się pozytywnie zaskoczyłem tym, że jednak mieli jakiś pomysł na połączenie tego. Siermiężny, ale mieli. Pierwszy raz zaczynam myśleć, że mają pomysł na ten sezon, choć po prostu nie potrafią go wykonać.
No to jeśli wykonaniu mowa to czas na minusy:
- "inteligencja" piratów. Atakujemy miasto, ludzie uciekają, pozwalamy im się schować za skałką (mamy statek, widać ich!) i dalej atakujemy miasto. Pojawia się jeden myśliwiec to rzucamy za nim wszystkie myśliwce osłonowe, pojawia się następny statek to wycofujemy wszystkie... Oni kiedykolwiek jako piraci odnieśli jakiś sukces przy takiej inteligencji?
- ucieczka z Nevarro.. na tej pustyni jest z 50 osób... To są wszyscy mieszkańcy tego miasteczka????
- atak piratów, Greef zdążył przesłać wiadomość, Carson Teeva odebrał ją, polecał na Coruscant, polecial po Mando, Mando przylecieli... a atak dalej trwa xD Czas akcji i podróży kompletnie z czapy
- tyle hałasu o nie ściąganie hełmów po to aby na koniec pozwolić na to???
Serio czasem mam wrażenie, że scenarzystom się po prostu nie chce...
"ucieczka z Nevarro.. na tej pustyni jest z 50 osób... To są wszyscy mieszkańcy tego miasteczka????"
To też mnie strasznie rozbawiło
Najlepsze jest to, że za każdym razem jak się pojawia ta planeta w tym sezonie to mniej więcej tyle osób widać na ulicach. Czyli co.. jak przylatuje ktoś obcy to wszyscy wybiegają ronić sztuczny tłok?
To jest wada Volume, tylko tyle osób można w studiu zmieścić, w Andora kręcili w plenerze więc tam to inaczej wyglądało.
Z tym atakiem piratów to było tak, że załoga zeszła do miasta na szaber i ekscesy i tak rotacyjnie z obsługą dział się wymieniała na kilka godzin. Dlatego ci na ciężkim kacu nie byli w stanie w nic trafić. Myślę, że mogli tak sobie rozrabiać i kilka dni, miasto było już mocno zdewastowane.
Z drugiej strony - dostał info dzienną porą, teleportował się na Coruscant akurat w środek dnia i godziny urzędowe biurokracji, teleportował się do Mandolotów chyba po obiadku, bo tacy niemrawi byli, a ci chycnęli tak, aby jeszcze wieczorkiem 20 mieszkańców mogło wrócić do ruin. Nie ma to jak Standardowy Czas Coruscant w całej odległej.
Aha, reszta mieszkańców ukryła się tam, gdzie spadł piracki statek, więc nie ma co się nimi przejmować, a ich działki można spokojnie oddać Mandolotom. ~
Całkiem serio - cudowne koło sterowe. Klasa!
Aż jestem zaskoczony bo wyszło naprawdę dobrze! zaczynam podejrzewać, że jednak jest jakiś pomysł na fabułę tego sezonu oczywiście jest sporo głupotek wspomnianych już przez was wyżej, ale dzisiaj podaruje Mandosiom i będę się cieszył dobrym odcinkiem!
Jest pewna poprawa, chociaż dalej nie mam pojęcia, w którą stroną zmierzają scenarzyści. Dostaliśmy odcinek, który nie odstaje od fillerów z sezonów 1-2, dobra akcja, fajne sceny bitwy powietrznej. Z jednej strony cieszę się, że Bo-Katan opuściła sektę (na jakiś czas przynajmniej), bo jej obecność w niej była zupełnie sprzeczna z charakterem tej postaci, z drugiej - jestem ciekaw, czego tak naprawdę chce Zbrojmistrzyni, aż się prosi, by zrobić z niej intrygującego villaina (choć pewnie za dużo wymagam ).
Mniej Grogu, więcej akcji i jak dla mnie serial może sobie dryfować na swoim poziomie 6/10.
z tym serialem kilka problemów ale nie dotyczą one scenariusza, który jest znośny. A po prostu skali i choreografii tego wszystkiego.
Poważna głupota w Mando to ogółem zaściankowość tych Mandalorian. Ja rozumiem, że brakuje im aktorów i lubią jak Galaktyka jest mała i bohaterów jest ~50 razem bo to łatwiej zrobić w serialu i bardziej naśladuje to Marvela/świat z LOTR`a ale w samym sektorze Mandalore powinny żyć miliony Mandalorian a tutaj się zachowujemy jakby ich było 1000 w Galaktyce i byli rozrzuceni jak rzadkie diamenty. Beka.
No i oczywiście disnejowskie ugrzecznienie Mandalorian, których robi się tu na superbohaterów i herosów xD jakby to rzec, wybielanie kosmicznych wikingów/nazistów. Rozumiem, że mogą być bohaterami częściowo pozytywnymi, ale jednak jest to już lekka przesada.
No i choreografia, aka walki. Konfrontacje są bardzo drewniane. A przecież oglądamy rzekomo elitarnych Mandalorian. Oni sobie stoją i walczą jak amerykańscy żołnierze w Iraku a nawet bardziej statycznie. Tych piratów dwa oddziały Mandalorian powinny roznieść w pył, a tutaj jedno działko stacjonarne to dla nich gigantyczne wyzwanie, które prawie ich masakruje xD No nie wyglądają na najlepszych wojowników Galaktyki, raczej jak jakiś tani oddział żołnierzy Republiki na pierwszej misji. Dodajmy, że powinni się bardziej ruszać i korzystać z tych plecaków. Już nie mówię o komiksach i książkach, ale taki Jango Fett w walce z Obi-Wanem to jakiś nadmando chyba w porównaniu do tych kołków, które ledwo się ruszają. Tu niestety albo lezy budżet, albo co bardziej prawdopodobne choreografia walk.
Sam odcinek jest znośny, jakieś 5,5/10, ale to bardzo nudny filler jeśli zestawimy z wybitnym Andorem.
PS dalej Jango Fett Open Seasons jest dużo lepsze od całego serialu Mando w klimacie przedstawienia Mandalorian.
Z moją sympatią do Favreau trzeba jednak powiedzieć, że nie jest to ekspert od Mando i gdyby konsultantem była tu np. Traviss to bylibyśmy w niebie.
Nie za często mi się zdarza z Tobą zgadzać, ale tak, dla mnie Traviss to osoba, która najlepiej czuła Mandalorian bądź, ujmując to inaczej w słowa, to mi najlepiej czytało się o Mandalorianach w książkach Traviss. Nigdy nie byłem z tej podgrupy fanów SW, którzy się jarali najbardziej Mando, ale po książkach Traviss totalnie się do nich przekonałem. Open Seasons też mi się bardzo podobało. Mandaloriana ogląda się nieźle, ale to nie przedstawienie Mandalorian jest zaletą tego serialu. Widać że im bardziej ten serial idzie w Mandalorian, tym bardziej jest to koślawe i jakieś takie bez polotu.
Choć mam wciaż nadzieję. Ten odcinek z Bo i Mando na Mandalore nastawił mnie nawet pozytywnie, może wątek Mytozaura pociągnie to w fajnym kierunku.
Nie czytałeś jeszcze Dziedzictwa mocy, jeśli Komandosi cię nie zniechęcili do "pisarstwa" i mentalności, to Legacy zrobi to z nawiązką, i to jeszcze jaką.
Zagadka: co robisz, gdy znajdujesz się w mieście, do którego przylatuje wróg prowadząc ostrzał z nieba?
a) chowam się pod ziemią, w piwnicach, bunkrach, schronach
b) uciekam z miasta najszybciej jak się da, najlepiej w pojeździe, rozpraszamy grupę, by nie stanowić łatwego, masowego celu
c) idziemy grupą na spacerek na otwartą przestrzeń
Jeśli odpowiedziałxś C - to odcinek dla ciebie.
Głupota, durnota, absurd. Ja wiem, że media wizualne rządzą się swoimi prawami i czasem trzeba obejść logikę lub rzeczywistość, by coś pokazać, ale bez przesady.
Chyba, że to głupota tego sołtysa - na początku sobie stoi, patrzy na hologram i mówi "a ten bazarek przeniesiemy tu". Co tam, że bazarek tam powstał z jakiegoś powodu - współczynnik kosztów wypadał korzystnie do przychodów, może w dobrym miejscu komunikacyjnym umożliwiający sensowny obrót, może handlarze zrobili ściepę i korzystają wspólnie z jakiejś infrastruktury, cokolwiek. Nie, stoi sobie jaśniepan nad makietą i ma widzimisię coś gdzieś przenieść, bo on tu rządzi. W sumie dokładnie tak wyglądają niektórych genialne pomysły zarządcze, jak taka gra w Simcity, a ludzie to Simsy - tym bardziej, że ma imperialną przeszłość, więc doza zamordyzmu pod płaszczykiem RoZsĄdnEgo, ZróWnoWaŻoNego zarządzania jest zrozumiała dla postaci. Ale nie sądzę, by taki był zamysł, raczej chcieli pokazać "patrzcie, był zły, a teraz jak roztropnie podejmuje ważkie decyzje administracyjne"
Z samym atakiem piratów mam problem, w zależności od tego, kim oni się okażą.
Jeśli okażą się powiązani z imperium lub innymi separatystami, grupami władzy, w jakiś sposób, to okej - użycie siły jest zrozumiałe.
Jeśli są to jednak piraci zajmujący się przemytem, handlem czymś nielegalnym, kradzieżami, generalnie - zajęciami, które z ich perspektywy wydają się najłatwiejszym sposobem na zarobienie gotówki, pójściem na łatwiznę, to ostrzał miasta, by coś pokazać, jest zupełnie niezrozumiały. Paliwo kosztuje, czas tez kosztuje (przecież w tym czasie mogliby albo coś zarobić, albo imprezować), kosztuje amunicja. Organizacja, która liczy każdy grosz i ucieka się do przemocy, bo nie chce im się iść do pracy marnująca rzadkie zasoby na postrzelanie do cywilów to głupota. Nawet jeśli chcieliby w mafijny sposób dać znać, że "z nimi się nie zadziera" traktując to jako rodzaj "inwestycji" to i tak od razu mają gwiazdki i zaraz będą ich ścigać, więc czy warto?
Tylko ten ostatni pirat na odchodnym zachował się tak, jak od takich postaci się oczekuje; okej, postrzelam, ale tylko dopóty, dopóki wygrywamy, inaczej się zmywam.
Oczywiście można też spekulować, że oni po prostu lubią przemoc i to nie są stricte piraci-piraci, ale jakaś grupa renegatów, galaktycznych dresiarzy czy czegoś tam, no ale - przecież Federacja Handlowa też nie marnowała pieniędzy bezmyślnie atakując Naboo, tylko chcąc coś osiągnąć, co w ich mniemaniu przyniosłoby większe zyski niż koszt interwencji.
Podobno poród boli kobietę prawie tak mocno, jak sytuacja, w której facet nie może wyjść na piwko. Bo tu od tego niewypitego browarka się zaczęło.
Co mi się podoba to dalsza eksploracja niewydolności i błądzenia po omacku Nowej Republiki. Otrzymują sygnał o pomoc, ale w sumie to nie, bo nie są stowarzyszeni, poza tym gdzie to w ogóle jest, z resztą inni też by chcieli. Nie wiem w jaki sposób temu ziomkowi udało się z drugiego końca galaktyki polecieć do Nowej Republiki by przedstawić sytuację, wrócić, odnaleźć tajną bazę, przekonać ich, oni sobie pogadali, dolecieli, a piraci cały czas tam sobie czekali, aż się zdecydują. I ten republikański imposybilizm i grzęźnięcie w biurokracji całkiem spoko.
Z tego co wiem, w tym uniwersum podróże kosmiczne nie są natychmiastowe, więc albo głupota, albo ten nalot trwał ze dwa tygodnie.
I tu dochodzimy do sedna, Elia Kane jest do tej pory najbardziej interesującą postacią wszystkich trzech sezonów. Było wspomniane przez establishment, że wsio im rawno czy tam jest Republika, Imperium, Nowa Republika etc; gdzieś tam było powiedziane też, że życie tak czy inaczej się toczy tu i tam. Jednak każde z nich, mimo że dla niektórych grup zmiana władzy może być słabo zauważalna, ma pewną własną kulturę rządzenia, pewien zbiór wartości i antywartości, którymi się kierują. W największym uproszczeniu scenarzyści zdają się chcieć pokazać, że tak, najprościej to ying i yang, Republika to Anty-Imperium, ale kurde nie ma tak dobrze. I taka Elia, która jest do cna przesiąknięta ideałami i mentalnością Imperium okazuje się świetnie funkcjonować w realiach Nowej Republiki, nie mimo tego, ale właśnie dzięki temu. Poniekąd teoria podkowy jestem ciekaw jak to dalej pójdzie, bo na razie to najbardziej interesujący motyw w serialu. Mandalorianie mnie nie obchodzą, siedzą w tych jaskiniach marszcząc Freda i płacząc jacy to oni są smutni i dumni i zagubieniu i w sumie nie pokaże wam twarzy bo mi wstyd, że jestem Mandalorianiem blablallbal.
Ta kowalka mogłaby być kimś z Death Watch, bo ona Bo-Katan wciągnęła w środowisko sekty by potem przeforsować pomysł bycia jedną nogą tu a drugą tam, łącznikiem. Ewentualnie to by coś pomogło temu wątkowi, bo nie mogę już na tych przegrywów patrzeć.
Na plus:
- mała ilość Grogu
- zrobienie czegoś więcej niż smętny Mando płakający tu i ówdzie
- wizualnie jest w porządku
- niemoc Republiki
- Elia
Na minus cała reszta i jak wyżej.
Podróże w tym uniwersum są natychmiastowe od czasów LOTRa 1. Niestety. Stąd konieczność wprowadzenie drugiej galaktyki
Ciężko się zachwycić, chociażby przez śmieszną skalę konfliktu, ale przynajmniej jest postęp w stosunku do zapychaczy i walki powietrzne całkiem ok. Jednak wciąż najbardziej czekam na wątek odradzania się imperium (fajnie że są tu przebłyski - kcem wincyj!), zaś los Mando jakoś przesadnie mnie nie interesuje. Czy oni w ogóle funkcjonowali jeszcze w czasach sequeli?
To, że ich nie pokazywali, nie znaczy, że nie funkcjonowali. W OT jedynym Mando był Boba, w PT - Jango... Ciężko ich uznać za reprezentatywnych dla sformułowania "Mando funkcjonowali".
Odcinek średni, akcja z piratami taka byle jaka, ten epizod ratują przygody pilota popychający główny wątek, skoro był Zeb może przy szukaniu pozostałych Mando Bo spotka się z Sabine
No cóż, na tle nudziarstwa w tym sezonie, to zdecydowanie jest to najlepszy odcinek. Akcja nadal nie poszła do przodu, był to kolejny zapychacz, no ale przynajmniej zapychacz na poziomie.
Fajna cała akcja z atakiem piratów na miasto i przybyciem Mandalorian. Bitwa kameralna, ale przyjemna dla oka. Spoko też wątek pilota Republiki, który chciał pomóc Nevarro i to zakończenie, gdzie odkrywa zniszczony statek i porwanie Gideona. Zaskakujący finał, po którym człowiek zadaje sobie pytanie, co będzie dalej - tego dotąd brakowało.
Na minus głupotki - np. ta ucieczka grupki mieszkańców Nevarro zaraz za miasto, na otwartą pustynię I pani przywódczyni Mandalorian, która po tych upierdliwych bataliach o noszenie hełmu, bo this is the way, nagle mówi do Bo-Katan: a w sumie to jednak ściągaj ten hełm, trzeba zjednoczyć nasz lud xDDD
znów trochę niewykorzystany odcinek. Za bardzo chcą iść w dłuższą historię, co byłoby fajne, gdyby mieli na to czas. Efekt jest taki, że główna akcja z piratami jest dość przycięta. A jednocześnie wszystko dzieje się naprawdę szybko. Szkoda, bo był potencjał na fajną akcję wizualną, starcie dużej grupy Mando z piratami... i szybko zamykamy temat.
Efekt jest taki, że ważniejsze są wątki poboczne odcinka (które są głównymi w sezonie). Podobała mi się Elia i Carson, ale znów mam wrażenie, że to element "Rangers of the New Republic". No i Zbrojmistrzyni, która chce wykorzystać Bo-Katan i nagle ta cała religia nie jest aż tak ważna, bo w ten sposób celów się nie osiąga. A piratów szkoda, mogło być ich więcej.
Odcinek który mógł być odcinkiem serialu o czymkolwiek, ze szczególnym uwzględnieniem piratów. Piraci też tacyse, akcja na poziomie taktycznym również.
I właściwie po co im ten "dom" na Nevarro, skoro wiadomo że można spróbować wrócić na Mandalore?
Also: jak się chce równolegle prowadzić ileś tam wątków, to może warto byłoby je ze sobą bardziej splatać, niż jeden odcinek cheć, a drugi kso.
A także,
po co na siłę było zmieniać formułę tego serialu, kiedy tak dobrze żarło w pierwszym i drugim sezonie ?. Chęci, by zrobić z tego dużą historię to można i mieć, ale trzeba przede wszystkim umieć. Lord hełmofon w finale do dzisiaj mnie rozśmiesza i irytuje zarazem.
Podobieństwa z finałem Ahsoki same mi się włączają. Cały Filoni.
Tu jest parę możliwych odpowiedzi, as in:
- skończyły się pomysły na misję
- trzeba było pleść wątki Mandoverse pod przyszłe seriale i filmy
- ktoś miał fazę na wincyj Mandalorian
I mnie nie przeszkadza nawet że poszli w mandaloriańską społeczność (zwłaszcza po prologu w Bobku), tylko że to tak niezdarnie kleją, a Nevarro i piraci byli chyba głównie dlatego że Weathers miał obiecany występ (i reżyserię).
Za te różne problemy można śmiało obwinić Kennedy.
A chata na Navarro jeszcze się przyda.