Ciekawa opowieść, detektywistyczna i nieco na uboczu głównych wątków, ale mocno o nie zaczepiająca. Zaczyna się po "Burza Nadciąga", więc z ochotą zacząłem czytać, tylko niestety kończy się już gdzieś w trakcie "Gasnącej Gwiazdy", więc srogo sobie zaspoilerowałem "Gwiazdę" dopiero zacząłem.

No nieważne. Grunt, że było wciągająco i klimatycznie, zresztą nie mogło być inaczej, skoro całość zaczyna się od sprawy Niwelatora i tego, co zrobił z Lodenem Greatstormem. Wprowadzenie tego czegoś to jeden z ciekawszych pomysłów, jakie pojawiły się dotąd pod szyldem Wielkiej Republiki. No i do tego rysunki ładne

Już na starcie powiem, że naprawdę dobrze czytało mi się tę miniserię. W końcu dostajemy komiks, który choć dotyka ważnego tematu to nie jest ani męczenie buly z bohaterami starej trylogii ani nie jest wielka kosmincza przygodą. Śledczy Jedi wraz z prywatną panią detektyw starają się rozwiązać dwie sprawy, ktore łączą się w jedną, szczególnie kluczową dla całego zakonu. Żeby cieszyć się w 100% całym rozwiązywaniem sprawy, należało czytać zeszyty w momencie ich wychodzenia, gdyż cała historia rozciaga się od "Burza Nadciąga" aż do "Gasnącej Gwiazdy". Całość, choć nie daje ostatecznej odpowiedzi skąd pochodzi i jak dokładnie wygląda to coś co zamienia Jedi w pył, to jednak jest ważnym elementem pierwszej fazy całego projektu. Fabularnie jedynym minusem dla mnie jest sama osbowość Emericka Capthora - znowu mamy Jedi, który jest jednak mięczakiem. Jego partnerka nadrabia na szczęscią tę niedogodność. Graficznie również jest ciekawie, kreska jest czytelna, dynamiczna, a przy tym lekko wyróżnia się na tle innych komiksów z logiem SW na okładce. Dobra historia, warto zdecydowanie przeczytać. 8/10