Powieść rozgrywająca się po wydarzeniach z gry "Jedi: Upadły zakon" autorstwa Sama Maggsa. Premiera 7 .03.2023 roku.
/Tekst/5026,Star_Wars_Jedi_Battle_Scars.html
Powieść rozgrywająca się po wydarzeniach z gry "Jedi: Upadły zakon" autorstwa Sama Maggsa. Premiera 7 .03.2023 roku.
/Tekst/5026,Star_Wars_Jedi_Battle_Scars.html
Sam Maggs to autorka, nie autor
A ja czekam, bo nie dość że Jedi po rozkazie 66 to zawsze ciekawy temat, to jeszcze wreszcie książki znów próbują wyjść poza swój własny świat, w którym zamknęły się po TROSce i znów próbują budować coś wokół innej historii z uniwersum.
Oj nadrabiania SW mam sporo, ale pomyślałam sobie - no przed "Survivorem" wypadałoby wiedzieć co się działo. I jestem... zawiedziona? To znaczy dawno nie czytałam książki tak przeciętnej - bo nie jest zła, Moc broń, ale też nie zachwyca.
Główny mój zarzut jest taki, że to dość opasłe tomiszcze (prawie 300 stron w dużym formacie, co dałoby tak z 500 od Olesiejuka), a... streściłam ją sobie w notatniku w 11 punktach. Serio, wydarzeń jest tu mało, a ciągną się w nieskończoność. Mam wrażenie, że pani Maggs skupiła się głównie na świecie wewnętrznym bohaterów, co samo w sobie nie jest złe, ale troszkę zabrało tu dziania się.
Drugi to... dziwaczna charakterystyka bohaterów. Na plus wypadają Cere i Greez - ona jest spokojna i wyważona, prawdziwa mentorka, a do tego chce za wszelką cenę ocalić jak najwięcej z kultury Jedi. Greez... no, to Greez .
Ale przy Merrin i Calu zastanawiałam się czy może to polski dublaż coś mi pomieszał w odbiorze postaci, bo nie tak ich zapamiętałam. Zacznijmy od tego, że nasza ulubiona Siostra Nocy jest panseksualna - co jeszcze jaaaaakoś udało mi się przetrawić (SN żyły wśród samych kobiet, z mężczyznami tylko się rozmnażały -ok). Ale faktu, że była bardzo kochliwa i przez te wszystkie lata miała wiele kochanek/ów? Merrin? Ta Merrin? W ogóle nie dajcie się zwieść okładce - to jest opowieść o niej, nie o Calu. Merrin zajmuje tu chyba z 3/5 czasu narracyjnego.
Cal z kolei... Tu chyba serio dubbing mi pomieszał, bo nigdy nie odebrałam go jako śmieszka. I mam zresztą wrażenie, że momentami autorka nie umiała sobie z nim poradzić i robiła z niego przygłupa. Merrin wychodzi z kabiny początek spoilera z wielką malinką na szyi - a ten się zastanawia czym tak się uderzyła. Znaczy nie wiem, może faktycznie w zakonie byli aż tak odcięci od spraw miłosno-seksualnych... ale aż tak. koniec spoilera Podoba mi się za to, że mimo iż Merrin ma tutaj kochankę, to ewidentnie jest coś między nią a Calem - jak wszyscy dookoła zresztą sugerują .
Inne rzeczy:
* Kanoniczne: rasa Keshiri i różowe ponczo . Oraz to: https://starwars.fandom.com/wiki/Circlet_of_Saresh/Legends
* Info o postaciach, które będzie ważne w grze: początek spoilera Greez stracił ramię przez Piątego Brata, a Cal ma bliznę na twarzy też po pojedynku z nim. koniec spoilera
Ja nie czytałem, ale widział sporo negatywnych opinii Także wygląda na to, że Sam Maggs nie dała rady.
Sev chyba najlepiej podsumował całą książkę paroma słowami.
https://youtube.com/clip/UgkxZcmf71FNGsWGUb3_KyJ6tczbl1sDtkN4
No zgadzam się w stu procentach, miałam dokładnie takie odczucia .
Ja przeczytałem połowę i na razie nie mam motywacji, by czytać dalej. Podobają mi się opisy akcji, kiedy już jest, są bardzo obrazowe, dynamiczne, nie ma nawet czasu, żeby zastanowić się, czy to, co się dzieje, w ogóle ma sens. Z drugiej strony, tu też leży problem tej książki: brak próby wyjścia poza konwencję gry. Równie dobrze to mogłoby być DLC do Fallen Order, a nie powieść, bo nie dowiadujemy się niczego, czego nie moglibyśmy dowiedzieć się z ekranu. Świat wewnętrzny bohaterów ogranicza się do: jest mi smutno; ktoś mnie wkurzył; chce seks. Nie ma tu głębi.
Niepokoi mnie, że obrońcy tej książki wskazują ten wewnętrzny świat jako jej mocną stronę, bo podobny problem miałem już z Midnight Horizon i czuję, że to jest jakiś zaakceptowany przez czytelników kierunek, który nie do końca mi odpowiada.
Fret to oczywisty self-insert i redakcja powinna to wyłapać i poprawić tak, żeby nie było to aż tak oczywiste. Coś jest też nie tak z tempem: raz dzieje się bardzo dużo bardzo szybko, a potem przez kilkadziesiąt stron w zasadzie nic. Mam wrażenie, że ani autorka, ani zaplecze wydawnicze, nie mieli czasu, żeby przemyśleć całość.