Nierówny komiks, bo pierwsza część to właśnie owe Serce Drengirów i polowanie na Wielką Protoplastkę, gdzie wszystko zasadniczo sprowadza się do zarzynania roślin. Jakbym chciał prac ogrodniczych, to nie kupowałbym komiksu

Druga część zdecydowanie ciekawsza, bo wkraczają Nihilowie. Cieszę się, że wreszcie mogłem zobaczyć Zeetara i Lournę Dee. Do tego zaskakująca końcówka z tajemniczą skrzynią.

Po tych dwóch częściach nie podoba mi się jednak fakt, że fabuła komiksowa jest dość ściśle powiązana z książkami i przez to nie tworzy nam osobnej opowieści z lekkimi nawiązaniami (coś jak komiksy z KotORa względem gier), a stanowi raczej zwykły dodatek.

Drugiej tom "głównej" serii komiksowej "The High Republic" to dla mnie rozczarowanie. Wątek Drengirów został rozwiązany raz dwa, z jednej strony projekt kreował ich na spore wyzwanie a tutaj Sojusz Jedi z Huttami rozwiązał sprawę raz dwa i to bez większych strat. A przecież rozprzestrzenili się oni po sporej częsci galaktyki. Co więcej, choć mamy tutaj kilku ciekawych bohaterów to niestety po dwóch tomach mam wrażenie, że seria zwyczajnie nie stoi na samodzielnych nogach lecz jest jedynie dodatkiem do głównych pozycji książkowych. Może to moje zbyt wysokie oczekiwania ale liczyłem chyba bardziej na to, że zarówno książki oraz komiksy będą równorzędnymi partnerami dla tego projeku. Słabo wypda również jeden z dwóch rysowników - Georges Jeanty ma spory problem z rysowaniem twarzy bohaterów a zwłaszcza ich ekspresji co czasem skutkuje naprawdę paskudnymi rysunkami głównych aktorów tej opowieści. Lepiej wypada Ario Anindito. Końcówka tego tomu daje jednak nadzieję na ciekawsze wątki w kolejnych zeszytach i z taką nadzieję zakończyłem lekturę drugiego tomu komiksowej Wielkiej Republiki. 4/10