Znakomity komiks, mimo że nie lubię Boby Fetta, to absolutnie mnie porwał. Minusem oczywiście są rysunki, wiadomo. Tzn. podobała mi się jedynie kreska i kolory w prologu. No i była to też ogólnie najmroczniejsza i najbardziej bountyhunterowa część komiksu, zdecydowanie najlepsza. Przede wszystkim właśnie ze względu na obrazki, ale też i pod względem scenariusza.

Zatem gdyby całość była zrobiona tak, jak numer Alpha, to można by przyznać opowieści 10/10. Tak niestety ocena pozostaje nieco zaniżona, ale i tak fabularnie jest spoko, chociaż kiedy wszyscy bohaterowie trafiają na Jekarę, to robi się z tego już trochę banalne strzelanie się. Tak czy inaczej nie mogę się doczekać sięgnięcia po kolejne odcinki. O ile dobrze rozumiem, można czytać je w dowolnej kolejności?

Ah, no i z tego, co zauważyłem, "Wojna Łowców Nagród" kończy się na zeszycie numer 5, a wszystkie dalsze wydania zaczynają się od nr 12. Czyli jest jakaś niewydana rzecz 6-11, która pojawi się kiedyś tam, a która nie jest w tej chwili istotna dla fabuły? Trochę to dziwne. Brakuje w tych albumach jakiegoś wyjaśnienia, jak to czytać.

Robię ostatnio reread całego projektu Wojna Łowców Nagród (bo zaprzestrzałem po nim czytać w oryginale i zamierzam wrócić jak wyda Egmont).

No i powiem tak.. Początek to jest komiks na poziomie 8/10. Świetny start, ładna kreska, dosyć ciekawie zarysowany wątek. Środek komiksu się już trochę wlecze, rozłazi, ale to wciąż takie 7/10. Zresztą często tak się dzieje, że w środku komiks jest bardziej opisowy, pełny dialogów i rozbudowy.

To co mi chyba najbardziej przeszkadza to dwa ostatnie zeszyty. Podobnie jak za pierwszym razem tak też teraz zupełnie tracę zainteresowanie, bo robi się z tego pozbawiony sensu spektakl pojawiania się różnych postaci i stroszenia piórek. To co się dzieje już później na poziomie statków totalnie mnie nie interesowało, ale mimo wszystko zwrócę uwagę na to co w tym finale mi się podobało. Po pierwsze krótkootrwały sojusz Boby i Valance`a i to jak on się kończy. Po drugie, ogólnie wątek Szkarłatnego Świtu daje radę i daje nadzieję, że dalej może być ciekawie. I właściwie tyle. Poza tym NIENAWIDZĘ tego finału.

Dlatego ode mnie ostateczna ocena to 6/10.

Jest to chyba pierwszy naprawdę duży crossover w klimatach SW (swego czasu czymś takim był "Vector" ale na mniejszą skalę"). Kilka krotkich myśli po przeczytaniu głownej serii oraz zeszytów z Vader, Star Wars, Doktor Aphry i Łowców Nagród.

Nie jestem fanem wciskania tak wielu wydarzeń w okres pomiędzy V a VI epizodem. Stary kano zrobił to bardzo dobrze, były świetne "Cienie Imperium" i kilka mniejszych historii i tyle wystarczyło. Tutaj zapowiada się, że będzie się działo. I dzieje się, w "Wojnie Łowócw Nagród", która w sumie... nie jest żadną wojną łowców nagród. To bardziej preludium do powstania Szkarłatnego Świtu, zabawy w kotka i myszkę z zamrożonym Hanem oraz kolejnych eventów. Muszę powiedzieć, że czytanie całości, przeskakując z zeszytu jednej serii do drugiej było całkime przyjemne. Większość wątków się łatnie zazębia i pchała naprzemiennie akcję do przodu. Jedynie zeszyty dotyczące Luke i Vadera były bardzo powtarzalne i często przedstawiające to samo bez żadnego dodatkowego kontekstu. Jeśli miałbym podsumować, która seria wypadła najgorzej to zdecydowanie Doktor Aphra, lecz to raczej standard. Co prawda sparowanie Aphry z Saną wyszło na plus, to wszystkie dodatkowe wątki z Luckym są po prostu mierne. Nie wiem też co myśleć o Q`irze i Szkarłanym Świcie - z jedne strony fajnie, że autorzy starają się łączyć i łatać dziury w uniwersum. Ale z drugiej - Q`ira walcząca z Vader jeden na jednego? Szkarłatny Świt, który jest tak wszechmocny, że ma swoich ludzi absolutnie wszędzie? Jakoś ciężko mi to kupić.

Podsumowując, fajny crossover, dużo się dzieje, nie ma nudy - 7/10.

P.S. Ale Boba mówi zdecydowanie za często. I za dużo. Cichy, mrukliwy zabójca zdecydowanie lepiej wypadał w EU.