Ostatnio gadaliśmy o tym w paru rozrzuconych tematach i regularnie na discordzie więc założę pod to temat - bo mam w tej kwestii parę rozkmin.
Po pierwsze, co rozumiecie pod pojęciem spójności w SW. Czego oczekujecie, oczekiwaliście po przejęciu marki przez Disneya. Część osób już o tym mówiła, m.in. ja, ale zostawiam to pytanie też innym do odpowiedzi.
Po drugie, jak byście to porównali do innych serii, uniwersów które lubicie?
No i na to drugie już odpowiem, bo widzę różnicę w moich podejściu w ramach innych serii. Weźmy pierwsze z brzegu, czyli Cosmere. Autorem jest tylko i wyłącznie Sanderson. Od jego książek oczekuję pełnej spójności. Każdy błąd, każda niespójność mnie potencjalnie wkurza, ale na szczęście sam Sanderson raczej nie popełnia takich błędów. Ostatnio niespójność, którą mkn znalazł podczas rereadu, wynikała z błędu tłumacza/redaktora MAGu. Z drugiej jednak strony, jeśli pojawi się jakiś serial czy film to będę na to patrzył inaczej. Gdyby to była jakaś kontynuacja w formie filmu to chciałbym tego samego poziomu spójności. Jeśli jednak byłaby to adaptacja albo jakaś wariacja, spin-off z cosmere to zaakceptowałbym pewne różnice względem oryginału. Sam Sanderson zresztą sugerował, że gdyby adaptował Mistborn to do głównej ekipy wprowadziłby jakieś kobiety (w oryginale w pierwszym tomie cała ekipa poza główna bohaterką to faceci). No i spoko. Adaptacje dla mnie rządzą się swoimi prawami.
Drugi przykład to Malazan. Bardzo złożone uniwersum. Niemal niemożliwe do uniknięcia niespójności. I raczej je akceptuję, jeśli się pojawiają. Jest jedna taka ogólna niespójność, która może tu ostro wkurzać. Erikson zrobił masę niespójności w związku z datami. Jak ktoś zaczyna analizować po datach co kiedy się działo, kto ile miał lat itd to widać że to się nie klei. Imo jest to rzecz niefajna, na szczęście ja akurat nie jestem jakoś bardzo wkręcony w daty, więc zwykle tego nawet nie zauważam.
I na koniec Srodziemie. Mamy spójne dzieła Tolkiena (chyba że czytamy np wczesna wersję historii Berena i Luthien ale to jest jasno powiedziane przez Christophera) i mamy produkcje filmowe, serialowe, gry. Już sam LotR Jacksona wprowadza ogrom zmian, które w wielu miejscach historii kłócą się z tym co jest w książkach. Jest to oczywiście zrobione specjalnie, twórcy zaakceptowali, że ta historia będzie się różnić, ale chcieli możliwie jak najlepiej przystosować tę historię do filmowych realiów. Jedne zmiany są lepsze, drugie gorsze, ale wydaje się że większość je akceptuje. Hobbit wprowadza drugie tyle zmian, a może i więcej ale moim zdaniem emocji wzbudza sama jakość tych zmian, a nie ich ilość. No i nadchodzi serial z drugiej ery. Serial który nie wiadomo czy jest jakiegoś rodzaju adaptacją czy w ogóle zupełnie odrębnym czymś. A może jest dodatkiem do filmów z pominięciem Silmarillionu Tolkiena? Ja bym strzelał właśnie w coś takiego. I jak tu oceniać tą spójność? Na moje oko wypadałoby, żeby było to spójne z filmami i chyba tylko tyle można oczekiwać po tej produkcji. Widać już że będzie sporo modyfikacji. Pewnie historia Saurona będzie tylko delikatnie nawiązywać do Silmarillionu (do którego nawet nie mają praw), a taki Elrond czy Galadriela dostaną jakieś zupełnie wymyślone wątki. Wydaje mi się że w takim wypadku nie należałoby się oburzać na jakiekolwiek nieścisłości względem Silmarillionu. Po pierwsze, już filmy pokazały, że tu się nikt nie będzie wiernie trzymał oryginału, po drugie, nawet nie mają do Sil praw (z tego co wiem). A czy nam się to podoba to już inna sprawa.
No i mógłbym tak dalej. Niektóre serie są niespojnosc-friendly bo np mają różne linie czasowe. W innych wypadałoby się trzymać konsekwentnie pewnych praw rządzących światem przedstawionym. Ale czym wszystkich? Czy błąd na plakietce Tarkina jest niewybaczalny czy dopiero jest nim np. przekręcenie sensu czegoś istotnego z Oryginalnej Trylogii? Ja pod tym kątem jestem raczej tolerancyjny, ale zapraszam do dyskusji.