Od razu, bez zbędnego wstępu: uwaga ma spoilery
No proszę, a więc banthy, choć wydawałoby się, że to stricte roślinożerne zwierzęta, nie pogardzą mięsem. Ba, nawet oblizują się na jego widok i machają ogonem, jak głodny pisak. Chyba, że preferują tylko odpowiednio przypieczone.
I znowu mamy cyberpunkowych, młodocianych fanów wszczepianego sobie w ciała żelastwa. Nic się nie zmieniło - dalej mam do nich mocno ambiwalentny stosunek.
Przez tyle lat Fortuna trzymał sobie tak po prostu w hangarze statek Fetta i nic z nim nie zrobił, nie sprzedał czy też wykorzystał w jakikolwiek inny sposób?
Jak to już niejeden zauważył: droid-kucharz-Grevious.
Scena ze szczurołapem przywodzi na myśli te bardziej żenujące momenty z TCW. Jestem pewien, że przy jej dodawaniu do scenariusza maczał palce Filoni.
Choć Boba nam wyraźnie złagodniał i, po wielu latach, stwierdził, że nie chce narażać już więcej życia, ścigając tych, za których inni wyznaczyli nagrody, bezwzględnie rozprawia się z gangiem Niktów. Wciąż, pamiętając wizerunek Fetta ze starego EU, odczuwam pewien dysonans, kiedy porównuję sposób, w jaki prezentowały go książki czy komiksy ( Nie, nie jest zły... Jest ledwie maszyną, narzędziem. To człowiek bez serca. Bez uczuć. Nie interesuje go nic poza ceną za głowę innego człowieka. My przynajmniej mamy coś za co warto umierać i żyć. Żal mi Boby Fetta. - z komiksu Boba Fett: Poświęcenie) z tym, jak przedstawia go Jon Favreau w swoim scenariuszu. Fennec dobrze mu powiedziała: coś za bardzo zrobił się miękki.
Przez chwilę myślałem, że dokonano retconu wyglądu sarlacca do tego, jak prezentował się on w najbardziej pierwotnej wersji Powrótu Jedi, bez jakicholwiek dodatków z edycji specjalnej. Tymczasem, okazało się, że jest on w stanie chować swój dziób i macki. Jak już pokonywać takiego potwora, to posiłkując się "ciężką artylerią".
Btw. Jawowie powinni chyba rozebrać wrak barki żaglowej do ostatniej śrubki.
Nie zwróciłem na to z początku uwagi, ale Krrsantan ma na pewno powody, by nienawidzić Trandoshan - w końcu, rasy Wookieech i Trandoshan nie pałały do siebie, delikatnie mówiąc, nadmierną sympatią. Nie dał sobie przemówić do rozsądku i wyrwał jaszczurowi rękę. Ciekawe, jaką rolę odegra w następnych odcinkach, skoro przyjął propozycję Boby.
A propo Trandoshan, podobało mi się, że twórcy zadbali o to, by mrugali powiekami - dzięki temu wyglądają jakoś tak bardziej realistycznie. Drobny szczegół, a cieszy.
Zebrały się rody, trzęsące Mos Espą, rankor ich trochę postraszył, obiecali, że nie będą wchodzi Fettowi w drogę. Czy tak będzie w istocie, dopiero się okaże.
Odcinek ostatecznie wypadł lepiej, niż poprzedni, choć dla mnie wciąż najlepszym był ten z nr 2. Mimo wszystko, z ciekawością czekam na kolejne i ciekaw jestem, czy możemy się spodziewać jakiś znajomych Boby, jego kolegów "po fachu".