Film napewno lepszy w odbiorze niż Wakanda Forever, przynajmniej takie miałem odczucie po wyjściu z kina.
- Można byłoby się rozpisywać nt. VFX, ale po co skoro wszyscy dobrze wiemy jak to wygląda w MCU i czym jest to spowodowane. Tutaj mogę tylko napisać - szkoda. Szkoda, że takie miejsce jak wymiar kwantowy, z tak ogromnym potencjałem na pokazywanie dziwnych rzeczy czy stworzeń nie został wykorzystany jak należy. No i technologia Volume używana ciągle, bez przerwy, z mała iloscia prawdziwej scenografii na dzień dzisiejszy się nie nadaje. Warto jeszcze tutaj dodać, że zaraz po premierze, znowu anonimowo wypowiedzieli się spece od efektów, którzy pracowali przy Ant-Manie 3. Poza oczywistościami takimi jak kolchoz po 80h tygodniowo, ciekawie wygląda sprawa z takimi błachymi ujęciami jak 20 sekundowy "bieg bohatera", który artyści VFX, muszą tworzyć na nowo w komputerze, bo na etapie montażu stwierdzono, że scena powinna wygladać nieco inaczej... Dramat.
- Wracając do samego filmu i bohaterów to napewno Osa nie powinna widnieć w tytule. Totalnie zbędny element scenografii, a możnaby było poruszyć wątek jej relacji z matką, nawet na początku jest tego jakaś namiastka, no ale...
Reszta naszej wesołej ferajny jakoś zbytnio mnie nie raziła, a twist z Hankiem i jego mrówkami naprawdę spoko.
- Kang miał zostać przedstawiony w tym filmie jako główny antagonista sagi Multiverse i totalnie im to nie wyszło. Brak mu jakiejkolwiek motywacji, rozwala wszystko bo tak, bo musi być Zdobywcą. Nie odczuwa się również tego "wielkiego" zagrożenia, któremu czoła będą musieli stawić nowi Avengersi. Kang na ten moment to tylko kolejny złol na jeden film. Jedyne co mi się w nim podoba to jego wygląd, nie odbiega mocno od tego komiksowego, a i samego Johantana Majorsa dobrze się ogląda.
Jak dla mnie mocne
7/10.