Peacemaker to taki tępy 40- parolatek z totalnie prostym, seksistowsko-rasistowsko-homofobicznym postrzeganiem świata niczym uwsteczniony 13-letni gimbus. 😋
Któremu się wydaje że świeci bo wszystkim pojeżdża, na prawo i lewo rzucając pi*dami, ujami i kufami jak z rękawka.
Oraz częściami od rowerów.
Ogólnie i tak go nawet lubię jako postać, ale to tylko dlatego że Gunn robi absolutnie wszystko by go polubić. Że niby dupek/zabijaka z miękkim serduchem.
Imo serialicho to taka średniawka, totalnie na odmóżdżenie.
I nie że mam coś przeciwko wulgaryzmom w serialach, ale tutaj tego jest napaćkane po prostu za dużo. Kumam że taka konwencja. Że to ma wyjść że niby to tak luźno&fajnie.
Bo "hue hue, zero poprawności politycznej".
Ale osobiście po 1 odcinku byłam już wydrenowana. Zmęczona tym stylem Gunna. (Mimo że zwykle mi nie przeszkadza, a nawet lubię. 😋 Jego kinowy Legion mi się podobał.)
Za dużo tej swobody w Peacenakerze, osobiscie cenię sobie jakąś względną ten tego równowagę.
Bardzo odmóżdżająca rozrywka/no redemption arc dla samego Peacemakera, i nic poza tym.
Chyba zresztą o to chodziło.
Ja tam 9 razy bardziej wolę Boysów. Oni to już 3 sezon wymiatają i mi się nie sprzykrzyło...