Sezon 3. zaliczony, rewatch zaliczony, więc...
 
 Po pierwsze i najważniejsze - bardzo mnie się to podobało. Na początek odniosę się do paru punktów, które zostawiłem wyżej do weryfikacji po drugim sezonie:
 
 Mat - byłem ogromnie rozczarowany, że będzie zmiana aktora, bo ten z 1. sezonu pasował do Mata. O następcy nie mam jeszcze do końca wyrobionej opinii. Zobaczymy w trzecim sezonie, jak sobie będzie radził.
 Elayne - moją pierwszą reakcją było "co to k... jest?" (wygląd aktorki i pierwszy dialog), ale później wstrzymałem rumaki nienawiści. Podobnie jak w przypadku Mata - poczekam z oceną do trzeciego sezonu.
 
 Zarówno Mat jak i Elayne mnie kupili. Mat do tego stopnia, że chyba nawet nie chciałbym cofnięcia recastu.
 Do Perrina się przyzwyczaiłem. Egwene również. Ciągle się waham co do Nynaeve. W sensie aktorsko ona daje radę, tylko jakoś mam wrażenie, że to jest inna postać niż książkowa Nynaeve.
 Moiraine oczywiście <3. Lan może być.
 Natomiast topem jest główna postać, czyli Rand, odgrywany przez Joshę Stradowskiego, o holendersko-polskim pochodzeniu. Wyraźny progres z sezonu na sezon, gdzie po pierwszym nie wyrażałbym się o nim z aż takim entuzjazmem. To byłby naprawdę świetny Rand w kolejnych sezonach...
 Natomiast nie podchodzi mi Min oraz -> tutaj pełna zgoda z Shedao:
 
 Shedao Shai napisał: 
  casting Sammaela. Jak usłyszałem jego szkocki akcent to parsknąłem ze śmiechu xDD no nie mogłem go poważnie traktować, wielki antyczny Przeklęty a nawija jak chłop który zaraz pójdzie się lać z kibicami wrogiego klubu piłkarskiego.
 
 Bardzo mi podpasowało, żeby męskie postacie Przeklętych obsadzać aktorami o urodzie arabskiej lub iberyjskiej, jak to zrobiono z Ishamaelem oraz Rahvinem. Myślę, że tutaj się zgodzisz.
 
 Podobnie zgadzam się co do:
 Shedao Shai napisał: 
  Z takich innych obserwacji, bardzo na plus wyróżnia się postać Alanny. Z książek pamiętam ją tak o, no była, budziła sympatię, ale to tyle. Tu jest naprawdę ekstra.
 
 Postawiłbym ją obok Logaina czy Liandrin, czyli w grupie postaci, które zyskały w serialu względem książek. Skoro już mowa o Logainie - jego niestety w 3. sezonie nie było, ale za to wrócił Thom.
 
 Wrócę jeszcze do jednej mojej prognozy po 2. sezonie:
 wymieniłem Moghedien, bo te kilka sekund z nią mi wystarczą, żeby stwierdzić, że będzie ciekawą postacią w kolejnym sezonie
 Uważam, że ta prognoza się sprawdziła, zwłaszcza świetna scena ze zmanipulowaniem Nynaeve i Elayne. Ogólnie niezła z niej psycholka.
 
 Zbiorczo też dodam, że obsada ważniejszych postaci Aielów z grubsza mi pasuje.
 
 Na deserek Elaida - najpierw musiałem sprawdzić, czy to kobieta czy jakiś trans. Z początku bardzo drażnił mnie jej głos, ale później się przyzwyczaiłem. Ciekawa postać, ma w sobie ten pierwiastek villaina i sprawdziłaby się również jako Przeklęta.
 
 Magia i miecz
 Na początku pierwszego odcinka mamy masakrę w Białej Wieży, która przenosi się też na ulice miasta. Magia w WoT nie jest tak rzadka jak w świecie Tolkiena (gdzie właściwie nie mamy typowej magii czarodziejskiej, ale bardziej kapłańską/druidyczną), nie jest to też mizianie się różdżkami jak w Harrym Potterze, gdzie poza "Avada Kedavra", dominują czary w najgorszym wypadku ogłuszające. Nie opowiadam się tutaj po stronie konkretnego systemu magii - lubię wszystkie te 3 światy i fajnie, że się różnią. W każdym razie w WoT magia jest najbardziej destrukcyjna i chaotyczna. Tytuł książki dla Aes Sedai w tym świecie mógłby brzmieć "1000 sposobów na zabijanie". Sprzyja to dość brutalnym scenom - przykładowo jedna z kobiet zostaje przecięta na pół (Darth Maul pozdrawia).
 
 Tak więc sceny walki, zwłaszcza magicznej, są na wysokiej intensywności. Ale te z użyciem broni białej niewiele im ustępują. To co się wyprawia w bitwie o Dwie Rzeki przywołało mi w pamięci film "Żelazny rycerz" z 2011 (jakby ktoś miał ochotę na taką rozwałkę w klimatach średniowiecza). Zwłaszcza u Perrina, dzierżącego topór i młot (vibe barbarzyńcy z RPGów), czuć to p... (pacnięcie). Zapewne nie każdemu taka brutalność będzie odpowiadać. Ja lubię 
 
 WOKE WOKE WOKE
 Niby temat już poruszany i po dwóch sezonach człowiek mógł zobojętnieć. Ale pojawia się tutaj taki motyw, który na nowo rozbudził pewne zgrzyty i sprawił, że jednak poświęcę temu więcej miejsca, bo jest ku temu unikatowa okazja.
 
 Ogólnie kino inkluzywne zakłada, że kolor skóry nie ma znaczenia. Masz postać czarnego wikinga i masz w nim widzieć postać po-prostu-wikinga. Nie rozstrząsasz w głowie, że on wygląda inaczej, bo to nie ma znaczenia. To tylko film, tudzież serial, a nie kronika historyczna. To jest po prostu jedna z doktryn woke, którą bierzesz na klatę i nie narzekasz.
 
 Ale w WoT stało się coś nieoczekiwanego, na co inkwizycja inkluzywności nie była przygotowana. Nastąpił błąd w Matrixie, który przeszedł wszystkie etapy weryfikacji i dotarł do widza. A wszystko za sprawą Aielów i Smoka Odrodzonego, w którego żyłach płynęła krew Aielów.
 Bo oto w paru miejscach tego sezonu, w różnych odcinkach, główny bohater mówi o tym, że wygląda jak Aielowie. On to powiedział, mamy to nagrane. Ale jak to "wygląda"? Co na ekranie w 2025 oznacza w ogóle to słowo? Co to znaczy, że ktoś wygląda jak grupa ktosiów? Podobnie się ubierają?
 
 Przypomnijmy jak wyglądają Aielowie:
 1) biała skóra
 2) rude włosy
 3) jasne oczy
 Jednym słowem uroda celtycka.
 
 I część Aielów w tym serialu faktycznie tak wygląda. Natomiast część przypomina bardziej Dennisa Rodmana lub Rihannę, gdy farbowali włosy na rudo. Czyli mamy odpowiedź - Rand mówiąc, że wygląda jak Aielowie, mówił tylko o rudych włosach. Kolor skóry nie ma znaczenia, kolor włosów ma znaczenie - to jest mądrość woke na dzisiaj.
 
 Patrząc na WoT (książkowy) całościowo, ciężko o bardziej inkluzywny serial fantasy - pod kątem roli kobiet, koloru skóry, orientacji seksualnej (tu bardziej serial), itp. Na dużym oddaleniu wszystko to mieści się w jednym kadrze. Ale widocznie dzisiejsze zasady inkluzywności nie zadowalają się dużym oddaleniem. Jeśli z bliska jakiś choćby fragment opowieści będzie zbyt jednolity, to już mamy incydent kałowy ludzi na górze. Przeraża ich taka perspektywa. No nie może być tak, żeby coś nie wyglądało po nowojorsku. Nawet jeśli to nie materiał źródłowy, na którym się inspirowano, ale POSTAĆ W SERIALU mówi, że białe jest białe, to i tak ostatecznie pokażemy, że białe jest czarne. Przyznam, że nie spotkałem się z czymś takim nigdy wcześniej. WoT podbił tutaj poprzeczkę wyparcia i blackwashingu.
 
 I pomimo całego mojego narzekania, jak woke zainfekowało również ten serial, moja ocena pozostaje wysoka. Nie tylko moja zresztą, bo trzeci sezon ogólnie miał bardzo wysokie oceny. Także pozdrawiam osoby, które twierdzą, że to antyWoke zajechał Akolitę - chłopaki i dziewczęta, okłamujecie się. Myślcie o Woke, jak o składowej, która nie jest w stanie położyć całego egzaminu. I to nawet nie jakiejś przesadnie dużej składowej. Tyle na ten temat.
 
 Na sam koniec... śmierć Siuan Sanche
 Shedao poświęcił na to więcej miejsca w swoim poście i nie żebym się ogólnie z czymś nie zgadzał, ale dołożyłbym jedynie spojrzenie pod nieco innym kątem. Bo muszę powiedzieć, że ta zmiana fabularna była wyjątkowo okrutna dla tej postaci - fizycznie i psychicznie. Sprana na kwaśne jabłko, cała we krwi i sininiakach, wyrwana siłą z misji, dla której poświęciła życie i miłość. Odarta z godności, poskromiona, i zamordowana. A jej mowa na koniec, niezbyt porywająca oraz napotykająca na totalną obojętność, dopełniła żałosnego obrazka. Jeszcze bardziej dopełniła to rozpacz Moiraine, wzorowo odegrana przez Rosamund Pike. No mnie to ruszyło - tak umiera WoT.