Powieść drugiej fali projektu Wielka Republika. Premiera 27.07.2021.
/Tekst/4648,The_High_Republic_Out_of_the_Shadows.html
Powieść drugiej fali projektu Wielka Republika. Premiera 27.07.2021.
/Tekst/4648,The_High_Republic_Out_of_the_Shadows.html
Kończę powoli tą książkę i muszę przyznać, że rozwija wątek, który w "Świetle Jedi" został ledwie liźnięty, a teraz jest chyba moim ulubionym z całej serii. Osobiście uważam, że Drengiry to najsłabszy motyw tej serii i czekam z niecierpliwością kiedy się skończy. Nihilowie są ciekawsi, ale jako organizacja też powoli zaczęli mnie nudzić - tutaj bardzo ciekawy jest Marchion Ro, jego przeszłość, znajomości i motywacja, ale sami Nihilowie powoli spełniają tą samą rolę co Vongowie w NEJ. Służą do bycia pokonywanymi przez Jedi
Nie liczyłem jakoś bardzo na Justinę z "Out of the Shadows". "Próba Odwagi" jest raczej słaba, a jej wcześniejsze pozycje też do mnie nie trafiały. Ale tu książką skupia się bardzo silnie na nadprzestrzeni, wytyczaniu szlaków nadprzestrzennych, klanach, które się tym zajmowały i dalej zajmują oraz kilku ciekawych innych rzeczach związanych z nadprzestrzenią. Dla mnie jest to wątek ciekawszy niż Drengiry i Nihilowie razem wzięci. Co prawda wątek ten jest powiązany z Nihilami, ale mam za sobą 185/284 stron i póki co Nihilowie są tylko tłem, a fabuła mnie bardzo ciekawi.
Ale do konkretów. Są to w pewnym stopniu spoilery, więc jak ktoś nie chce to nie czytać. Nie będę zdradzał dokładnie fabuły, ale mamy przynajmniej dwa bardzo bogate rody, które wzbogaciły się w ostatnich dziesiątkach/setkach lat na wytyczaniu szlaków nadprzestrzennych. Wcześniej, jeśli dobrze rozumiem, tych szlaków było mniej, podróże nadprzestrzenne nie były aż tak powszechne. Oczywiście to nie znaczy, że mało kto podróżował w nadprzestrzeni - po prostu nie robili tego tak huzia na juzia jak np. w czasach sagi. Ponadto jest też całkiem ciekawy wątek początek spoilera podróżowania w nadprzestrzeni za pomocą Mocy. Wcześniej widzieliśmy to w trylogii Thrawna, a tutaj Jedi nieśmiało wspominają, że prawdopodobnie kiedyś niektórzy użytkownicy Mocy byli w stanie nawigować w przestrzeni za pomocą Mocy. koniec spoilera Dodatkowo pojawia się też wątek interdyktorów, a właściwie początek spoilera ich braku na tym etapie. O tworzeniu sztucznej studni grawitacyjnej mówi się to czysto akademicko i z przerażeniem, ale wszystko wskazuje na to, że właśnie dzieje się to na tym etapie historii SW. koniec spoilera
Moim zdaniem rozwijanie tego wątku ma bardzo duży potencjał i liczę na to, że nie poprzestaną na tej książce i będzie to jeden z głównych motywów pierwszej fazy, a może nawet całej serii. Oczywiście przyszło mi też do głowy - "ale jak to? To co, w Starej Republice nie podróżowali w nadprzestrzeni? Aż tak zacofani byli?" Imo podróżowali, tylko tak jak wspominałem, tych szlaków było mniej i może było to bardziej niebezpieczne? Pamiętajmy, że to nowy kanon. Możliwe, że pomysł na Starą Repę w kanonie jest zupełnie inny niż ten który znamy z Legend. Zresztą KOTORy spokojnie dałoby się do tego dokoptować. A Slavek na Discordzie dorzucił jeszcze to; https://starwars.fandom.com/wiki/Blockade_of_the_Hydian_Way - tzn. pasuje to nawet lepiej do nowego podejścia do nadprzestrzeni.
Ciekawe, ale wyjdę na marudę: To kolejny dowód na to, że THR dzieje się za blisko PT i OT, a pomysły na różności są wyciągane bo tak.
Tysiące lat rozwijania technologii (tak, wiem, skasowano), szukania szlaków (skasowani Daragonowie 5k lat temu), rozwijania napędów (polecam skasowane przewodniki) i... na 200 lat przed zaczyna się ruszać, aby 50 po uzyskać status teleportów. ~ Kiepskie to, choć może i ciekawe. Jak zwykle z pewnego punktu widzenia.
Też dlatego o tym piszę, bo to dosyć kontrowersyjna decyzja. Z tego co pamiętam kwestie nadprzestrzeni konsultowali z Hidalgo i widac od LotJ, że jest to przemyślana koncepcja na przynajmniej część całej ery. Jestem ciekawy jakie będą tego konsekwencje dla czasów przed HR. Czy w ogóle będą, bo wiecie, w KOTORach nikt nie mówi o tym ile jest szlaków nadprzestrzennych. Może nawet się to dobrze zgrywa w uniwersum, bo w KOTORach podróżowali całe dnie, w PT/OT może godziny, a w sequelach juz się ma wrażenie, że ~1h.
W legendach wyjaśnione było to przez Nowe Wojny sithów, ciągłe wojny, plagi (w tym niesławny Wirus błękitnego cienia) które spowodowały upadek społeczności galaktycznej i powrót do czasów sprzed 5000 BBY
Książka ma swoje silne strony:
- pięknie rozwinięty wątek nadprzestrzeni, który bardzo ładnie pasuje nie tylko do HR, ale też do reszty pelikanonu (Mossar dokładniej to już wyżej opisał),
- w większości fajnie rozwinięci bohaterowie, których znamy z poprzednich pozycji, sporo czasu autorka na to poświęciła,
- fajnie wplecione znane rody i trochę politycznych gierek,
- zaskakujące wydarzenia w końcówce początek spoilera śmierć Mari i koniec Ścieżek, oszukany Marchion, Grafowie wyrastających na kolejnych złoli i werbujących Nan, tajemnicza Ścieżka dla Vern koniec spoilera, które znowu zmieniają układ sił, będą miały konsekwencje w kolejnych książkach i które czynią Wysoką Republikę jeszcze ciekawszą <3
Ma też wady:
- pewien wątek miłosny balansujący na granicy żenady,
- przemyślenia na temat Jedi, Mocy, życiu na obrzeżach itd. są fajne, ale za dużo tego i bohaterowie się powtarzają przez co po czasie zaczynają po prostu męczyć,
- niezbyt dobre rozplanowanie i tempo- finał trochę za szybko i po łebkach, zbyt mocno przeciągnięty wstęp, cała intryga mogła być ciekawiej poprowadzona,
- momenty, które imho powinny być WOW! początek spoilera ponowne spotkanie Nan i Reatha, spotkanie matki z córką koniec spoilera nie wyszły i są jakieś takie zupełnie bez ikry
Jeśli miałbym porównać do reszty HR, to dla mnie 6/10, gdzieś w okolicy W Ciemność. Mimo, że książka jest przeciętna, to jednak trochę smakołyków do całości projektu dokłada i sprawia, że HR u mnie nadal jest 10/10.
Co do postów wyżej, to ze swojej strony nie widzę żadnych kontrowersji. Rozwój podróży nadprzestrzennnych imho przemyślany i sensowny, np. bardzo fajny pomysł z gorączką nadprzestrzenną i rodów, które w tym czasie zbiły fortuny. A że nie pasuje do przeterminowanej makulatury, no to chyba jednak po coś jednak tę makulaturę skasowano. Pod względem różnic w technologii między czasami z filmów, a tysiącami latami wstecz, to przecież takie TotJ czy Kotor ssają i aż prosi się żeby w pelikanonie to trochę poprawić.
-pewien wątek miłosny balansujący na granicy żenady
O jaki wątek konkretnie chodzi? Bo ja żadnego (pseudo) wątku miłosnego nie wyczułem. Może po prostu nie pamiętam, bo czytałem w styczniu
A, czekaj, to ta książka w której było rzeczywiście dużo dziwnych rzeczy i dużo dziwnych rzeczy związanych z romansowaniem. Której nawet nie chciało mi się kończyć.
Z jakiegoś powodu byłem przez cały czas przekonany, że piszesz o A Test of Courage Tak to jest, jak w tytule wątku jest i seria, i autor...
Ja myślę, że chodzi o początek spoilera Syl i Jordannę koniec spoilera. Generalnie póki co nie bardzo im wychodzą wątki homoseksualne. Najlepiej to moim zdaniem wypadło w przypadku początek spoilera Ty Yorrick koniec spoilera, ale wątek początek spoilera Kipa i Joma w "Burza Nadciąga" był po prostu nudny. Dla przykładu, na podobnym poziomie nudności jak wątek Pikki i Jossa. koniec spoilera
Jeśli chodzi o homoseksualizm w SW to zdecydowanie bardziej trafia do mnie to jak ogarnia to Alexander Freed w Alfabecie. Nie chodzi mi o to, że to jest ukryte tak, żeby przypadkiem ktoś negatywnie nastawiony do LGBT tego nie zauważył. Rzeczywiście można przegapić początek spoilera biseksualizm (chyba) Wyla, ale jakiekolwiek romanse bohaterów Alfabetu są po prostu naturalne i fajnie wplecione w fabułę. Bohaterowie po prostu dają się ponieść chwili lub dochodzi do jakiegoś zbliżenia po jakimś czasie, po wspólnych przeżyciach koniec spoilera. W "Burzy.." ten krótki epizod jest wrzucony trochę na siłę. W "Out of the Shadows" jest imo trochę lepiej, bo wynika to mocno z przeszłości, ale też nie bardzo mnie to interesowało. Zresztą już praktycznie nie pamiętam o co tam chodziło i jak to się skończyło.
Pikka i Joss są zajebiści. Przaśna parka z polskiej prownicji, coś czego raczej bym się w Star Wars nie spodziewał, dlatego mi się tak podobają
Tak, związek początek spoilera Syl i Jor koniec spoilera.
I nie chodzi o to, że jest homoseksualny czy wrzucony na siłę.
Chodzi o to, że jest taki mocno young adult, taka trochę wakacyjna miłość, gdzie później następuje ponowne spotkanie. Książka jest YA więc niby spoko, ale są w niej ciekawsze wątki, które nie dostają wystarczającej ilości miejsca. Za to uczucia nastoletniej bohaterki na różnych etapach związku są rozwleczone i opisane ze szczegółami, na wiele stron. Ewidentnie nie jestem targetem, męczyło mnie to, a miejscami wręcz żenowało.
-Ewidentnie nie jestem targetem
Ja na pewno jestem bardziej niż Ty, ale mocno mnie odrzuca Star-Warsowe YA. Większość to średniaki, drugiego Lost Stars jak nie ma, tak nie ma. Claudia czasem napisze coś OK, ale do czytania reszty muszę się zmuszać.
Inna sprawa, że nawet Del Rey już teraz wydaje mi się trochę banalny. Czytanie Star Wars nie przynosi mi takiej radochy jak np. pięć lat temu. Ale to pewnie kwestia wieku, postępujących życiowych zmian, większego oczytania.
Star Wars to Star Wars. Dla mnie przede wszystkim świat, z którym jestem związany od szóstego roku życia i w którym czuję się bezpiecznie. A że same książki są jakie są to już inna historia. Po prostu nie trzeba się wszędzie chwalić, co się czyta i czytając starać się nie myśleć za dużo
Naiwność relacji Kipa i Joma jest sama w sobie w jakimś stopniu urocza. Ja bym jednak nie nazwał tego wątkiem homoseksualnym. To raczej dwaj PRZYPADKOWI goście, którzy spędzają ze sobą trochę czasu w trudnej sytuacji i na końcu, pod wpływem emocji, się całują. Nic tego nie zapowiada, nic na razie nie wynika. Zobaczymy, co zrobią z tym dalej.
Jeśli chodzi o homoseksualizm w SW to zdecydowanie bardziej trafia do mnie to jak ogarnia to Alexander Freed w Alfabecie
Tak.
Tylko że u Freeda wszyscy są chyba domyślnie biseksualni. Z jednej strony dobrze, że jest to takie naturalne, bo nadaje się idealnie do eskapizmu, ale z drugiej strony potrzebujemy też głośnej reprezentacji, symboli. Tego co Del Rey nazwało kiedyś na TT: gay and in space.
Ale na szęście jest ich coraz więcej, chyba hetero wątki mamy równie często co homo, więc 40 lat niczego powoli odpokutowuje Taki Sinjir dziś nikogo by nie zaskoczył.
https://twitter.com/QueerSWatch
W Out of the Shadows prawie wszyscy bohaterowie są śniadzi/ brązowi/ czarni. Nam się to może wydawać dziwne, ale to zaledwie jedna książka i dobrze, że Justina Ireland wykorzystuje swoją szansę, by pozostawić w galaktyce jak najwięcej postaci reprezentujących grupę do niedawna reprezentowaną niewystarczająco.
Podsumowując: z książkami Star Wars jest bardzo OK i mogą być wzorem dla innych marek pod kontem reprezentacji/prowadzenia wątków LGBT.
Z serialami niestety inna historia. Ale to też przyjdzie z czasem, wystarczy poczekać kilka lat. Kto wie, może zacznie się już za Leslye Headland.
-W Out of the Shadows prawie wszyscy bohaterowie są śniadzi/ brązowi/ czarni. Nam się to może wydawać dziwne, ale to zaledwie jedna książka i dobrze,
Ale dlaczego dobrze, skoro to trąci czystym rasizmem. A co z postaciami które są niebieskie/ultramarynowe/zielone/seledynowe/pomarańczowe itd. Galaktyka jest różnorodna, a nie monokolorowa.
Czarno to widzę...
Nie chcę znów dyskutować o rasie. W Polsce nie odgrywa ona ważnej roli społecznej i w przeszłości już wiele razy o tym na Bastionie dyskutowliśmy. Przywołałem ten aspekt książki, ponieważ jest przykładem tego, jak można pisać o grupach mniejszościowych, a poza tym przykładem z książki, w wątku o której rozmawiamy
Ja nie uważam, że Ireland czy jej książki są rasistowskie. Przyjmuje w nich po prostu swoją perspektywę. Nie wszystko musi być uniwersalne. Według mnie piękno świata składa się z różnych, powiązanych ze sobą indywdiualnych doświadczeń. Doświadczenie Ireland, żyjącej i piszącej w kraju, w którym większość ludzi ma inny kolor skóry niż ona jest innym doświadczeniem niż moje bycia Polakiem w Polsce. Ma prawo więc w swoim kawałku fikcyjnego świata jakoś się do tego odnieść, między innymi tworząc swoją bezpieczną rzeczywistość.
Ale to nie jest odpowiedź. Bo pytałem dlaczego Ty uważasz, że to dobrze, że większość jest tylko jednego odcienia koloru? Twoje słowa.
SW nie dzieje się na ziemi, gdzie może by to miało rację bytu. SW dzieje się w odległej galaktyce i było od początku, od ANH (patrz kantyna) było różnorodne, z całym spektrum kolorów. Ograniczanie się do jednego odcienia zaprzecza ideom SW i światowi stworzonemu przez Lucasa, gdzie bycie czarnym, niebieskim, pomarańczowym, zielonym, białym (z mackami, wypustkami, ogonami itp.) itp. powinno być na porządku dziennym i nikogo nie dziwić.
-Ograniczanie się do jednego odcienia zaprzecza ideom SW i światowi stworzonemu przez Lucasa, gdzie bycie czarnym, niebieskim, pomarańczowym, zielonym, białym (z mackami, wypustkami, ogonami itp.) itp. powinno być na porządku dziennym i nikogo nie dziwić.
Dosyć zabawane, bo akurat obcy (z mackami, wypustkami, ogonami itp.) byli szansą dla Lucasa i Lucasfilmu, by poruszyć temat rasizmu i ksenofobii, jednocześnie nie musząc stawiać na przeciwko sobie ras ludzi z prawdziwego śwaita. Dlatego na Gwieździe Śmierci pracują tylko o ludzie, a my dowiadujemy się, że Wookiee są przez wielu wykorzystywani jako niewolnicy.
Co do reszty nie chcę się odnosić ponownie. Uważam, że in-universe Out of the Shadows nie narusza zasad świata, po prostu akurat tym razem widzimy jakieś konkretne postacie, ale out-universe Justina Ireland dzieli się jakąś indywidualną perpsketywą. Czy na siłę tworzy tych czarnych bohaterów? MOŻE TAK. Ale jeżeli jest to dla niej ważne, to ja to akceptuję i nie widzę powodu, by się na tym rozwodzić.
Na wstępie przyznam się, że z początku ksiązki pomyliłem Syl, główną bohaterkę, z Avon Starros z poprzedniej pozycji tej autorki. Po kilku rozdziałach wszystko się rozjaśniło, nie wiem skąd wzięło się to przeświadczenie, że to te same postacie. Byłem również mocno zdziwiony, że ksiązką jest dość obszerna, gdyż myślałem że Justina Ireland pisze jedynie pozycje dla młodszych czytleników. I w sumie może powinna przy tym pozostać?
Pośród Cieni - zmęczyła mnie nieco ta pozycja. Jako szkic fabularny pewnie wyglądało to całkiem obiecujaco, jednak ostateczne wykonanie wymagałoby sporych szlifów, przeniesienia uwagi z jednych aspektów na drugie i pozbycia się zapychaczy. Niby jest to ważna pozycja dla pierwszej fazy projektu: mamy ważny wątek nadprzestrzeni jednak jego rozwiązanie jest takie sobie - nie do końca wytłumaczona potężną zdolność Mocy (?) u przedstawicielki rodu San Tekków. Po tym jak rozwiązano wątek Drengirów jest to kolejne rozczarowanie, wielka tajemnica okazała się bardzo niesatysfakcjonująca.
Całkiem przyzwoicie wypadają zwłaszcza znani nam już bohaterowie, którzy powracają w dośc sporej liczbie - zarówno Vern, Imri czy Raeth. Słabiej wypadają nowi gracze, zwłaszcza Syl, a w rozdziały w których się pojawia z początku ratuje przedstawiciel rodziny Grafów, a nieco później znani nam Jedi.
Autorka nie radzi sobie zwłaszcza z dwa rzeczami - przemyśleniami bohaterów, które choć początko wydają się ciekawe, to prowadzą jednak donikąd a z czasem zwyczajnie irytują swoją powtarzalnością i tym że potrafią być wstawiane w bardzo niewłaściwych sytuacjach. Druga sprawa to balans całej historii, tajemnicy wyciągania obiektów z nadprzestrzeni i tego jak została cała akcja poprowadzona - książka rozkręca się przez 300 stron i gdy już nadbiera tempa to mamy koniec, tajemnic rozwiązana po łebkach, oczekiwane spotaknie postaci pokazane wręcz ekspresowo i bardzo niesatysfakcjonująco.
Fatalnie wypada również romans Syl i kuzynki San Tekków, jest tak źle napisany, że aż zęby zgrzytają podczas czytania. Co więcej, autorka chyba chciała nadrobić ilośc czarnoskórych postaci w uniwersum gdyż jest ich tutaj wyjątkowo wiele, i oprócz Miralianki mamy jedynie samych ludzi na pierwszym planie.
Zupłenie nie rozumiem dlaczego Justina Ireland dostała aż tyle pozycji do napisania w pierwszej fazie tego projektu. Inni autorzy sprawdzają się zdecydowanie lepiej. Po roczarowaniu jakim był drugim tom komikswoej serii teraz doszło rozczarowanie wątkiem nadprzestrzeni. Ewidentnie projekt na tym etapie złapał zadyszkę. 5/10
No ja też nie jestem fanem Justiny. Raczej to moja najmniej lubiana autorka z ekipy HR. Trochę lepiej wypadła pisząc tom z drugiej fazy razem z Tessą Gratton.
Sama książka mnie nie zawiodła, bo wiedziałem, że nie przepadam za stylem Ireland. Było tu parę interesujących wątków (jak ten nadprzestrzenny), ale sama fabuła była prowadzona po prostu nudno, radę dawali strzy bohaterowie, a ci nowi mi powiewali.
Odnośnie nadprzestrzeni - czy ten wątek jest jakoś dalej eksplorowany? Czy po prostu Mari San Tekka miało taką zdolność Mocy to znajdowania nowych szlaków nadprzestrzennych?
Póki co chyba nie, choć druga faza jest bezpośrednio związana z eksploracją galaktyki, więc po części tak. Jeśli chodzi o wątek Mari to prędzej coś podobnego można znaleźć w Dynastii Thrawna.
To muszę przyznać że cała tejmnica nadprzestrzeni jest taka sobie. Gdyż z tego wynika, że jedynie osoby silne Mocą mogą wyznaczać te najbardziej niebezpieczne i najtrudniej ukryte scieżki?
Pytanko - po Tempest Runner i High Republic adventures vol.2 lepiej przeczytać "Gasnącą Gwiazdę" czy "Fatalną Misję"?
Tzn nie. Mari była absolutnie ponad skalą i nie za jej przyczyną pojawiały się wcześniej wszelkie szlaki nadprzestrzenne. Eksploracja galaktyki przebiegała w bardziej systemowy sposób. W drugiej fazie są specjalne zespoły za to odpowiedzialne delegowane przez Republikę + prywatnie działają prospektorzy.
Co do pytania - obojętnie. Dla mnie Fatalna Misja to raczej taki spin-off. Nawet nie bardzo pamiętam co tam się działo. Gasnąca Gwiazda to chyba taki główny finał, ale równoległy finał mamy też w ostatnim zeszycie THR, a taki zupełny zupełny finał, choć nie tak wpływowy jest w Horyzoncie Północy.
To brzmi to już bardziej racjonalnie. Ale ciagle uważam ze lepiej było umiejscowić akcje całej Wielkiej Republiki sporo wcześniej, chyba nawet bliżej 1000 lat przed BBY i po Nowej Wojnie Sithow. Wtedy pokazać ze cofnęliśmy się nieco w rozwoju i chcemy eksplorować galaktykę na nowo.
Zatem chyba następna książka to będzie Gasnąca Gwiazda, tez czuje ze więcej pozycji dla dorosłego czytelnika byłoby z korzyścią dla tej fazy. Fajnie ze mamy taki projekt gdzie komiksy, książki dla starszych i młodszych się przeplatają ale jeszcze z 2 pozycje doroślejsza, może o wojnie z Drengirami, byłoby na plus.
No właśnie ponoć początkowo akcja miała mieć miejsc 10 000 lat przed filmami, przynajmniej na etapie burzy mózgów, ale zdecydowano się na okres bliżej filmów. Osobiście mam nadzieję, że jeśli będziemy mieli kolejną po High Republic taką inicjatywę, to właśnie w tamtym okresie się to będzie dziać.
Raczej to jest tak, że Gasnąca Gwiazda to jest ten wielki finał jeśli chodzi o książki, zaś Midnight Horizon i Oko Burzy służą jako epilog, Horizon dla bohaterów, Oko zaś złoczyńców.
Książka ok, co prawda mniej mi się podobała od poprzedniej młodzieżówki ("W Ciemność"), ale generalnie miło się czytało. Doceniam fabułę osnutą bardziej wokół polityki, różnych intryg i negocjacji, a nie wokół bezmyślnego strzelania i latania. Całość osłabia tylko wątek miłosny, który jest nudny i drętwo opisany, a momentami wchodzi na pierwszy plan. To nigdy SW nie wychodziło na dobre (patrz: Atak Klonów ).
Irytują też - tu wychodzą spore braki u pisarki - powtarzające się opisy zachowania Vernestry, która przez całą książkę, chyba co drugą stronę, wypuszcza głośno powietrze z płuc, żeby się uspokoić xD
Natomiast mam z tą książką jeden podstawowy problem. Ostatni rozdział sprawił, że totalnie nie wiem, o co chodziło w całej intrydze na linii Grafowie - Nihilowie - Chancey Yarrow. Widocznie jestem za głupi Mógłby mi ktoś to rozjaśnić w kilku zdaniach?
Jaka ostatecznie była początek spoilera rola Serca Grawitacji, czemu Xylan chciał zabić Sylvestri w hotelu i na czym polegała jego relacja z Nihilami? Jaki był w końcu prawdziwy plan i zamiary matriarchini Grafów? O co ostatecznie chodziło z upozorowaniem śmierci Chancey i gdzie w tym wszystkim jest Lourna Dee? Ona też współpracuje z Grafami? Co oznaczało stwierdzenie, że Ro został oszukany? koniec spoilera
Serio, mam konkretny mętlik w głowie przez przeczytanie tych ostatnich kilku stron
Elendil napisał:
Vernestry, która przez całą książkę, chyba co drugą stronę, wypuszcza głośno powietrze z płuc, żeby się uspokoić xD
-----------------------
To akurat chyba cały czas robi każdy z nas, zwłaszcza po robocie. Jeśli chodzi o kwestię intrygii, to w mojej teorii jest tu wojna frakcji wśród Nihilów (wiadomo, że Lourna niezbyt Marchiona lubi, a ten każdemu z Nawałnic podkłada świnie), a Grafowie też chcą na tym wszystkim coś ugrać.
darth sheldon hiszpański inkwi napisał:
To akurat chyba cały czas robi każdy z nas, zwłaszcza po robocie
-----------------------
Ja to robię wręcz co pięć minut, ale wiesz - jak czytasz w książce co chwilę to samo zdanie, to nie brzmi za dobrze
Jeśli chodzi o kwestię intrygii, to w mojej teorii jest tu wojna frakcji wśród Nihilów (wiadomo, że Lourna niezbyt Marchiona lubi, a ten każdemu z Nawałnic podkłada świnie), a Grafowie też chcą na tym wszystkim coś ugrać.
-----------------------
Tak zrozumiałem, że Lourna ryje pod Marchionem i poprzez Chancey ma tu jakieś związki z Grafami, ale w szczegółach pozostaje to dla mnie totalnie niejasne.