Powieść drugiej fali projektu Wielka Republika. Premiera 29.06.2021.
/Tekst/4638,The_High_Republic_The_Rising_Storm.html
Powieść drugiej fali projektu Wielka Republika. Premiera 29.06.2021.
/Tekst/4638,The_High_Republic_The_Rising_Storm.html
Tak apropos chronologii - jutro wychodzą 2 książki HR, ale Cavan sugeruje żeby zacząć od TRS.
https://twitter.com/cavanscott/status/1409405618264367105?s=20
2021-06-28 19:46:35
I całkowicie przypadkowo to akurat jego książka
Eh, trochę mam problem.
Książka korzysta z klasycznej struktury. Najpierw skaczemy po różnych postaciach w różnych miejscach, żeby potem spotkać ich wszystkich w jednym miejscu. I ten wstęp jest bardzo przyjemny. Postacie są ciekawie opisane, mają różne problemy, motywacje i charaktery. Ta pierwsza część, te pierwsze, powiedzmy, 30% rozwija się dosyć wolno, ale nie ma w tym nic złego. Powoli poznajemy nowe postacie, wracają te ze "Światła..", no i jest po prostu fajnie.
Ale potem zaczyna się takie powiedzmy ~100 stron, które nudziło mnie niemiłosiernie. Tak, że gdyby cała książka była w takim klimacie to dałbym 4/10.
Dłużyło się ah dłużyło te 100 stron, ale na szczęście potem jest tylko lepiej. Nie mogę powiedzieć, że to moja ulubiona książka. Powiedziałbym, że może nawet trochę się zawiodłem, oczekując od Cavana czegoś zasługującego na mocne 9/10. Problemem chyba jest setting, to całe Republic Fair, które ma swoje atuty fabularne, ale generalnie jest raczej niezbyt wciągającym pomysłem. Widać, że to taki przerywnik w tej drugiej fali pierwszej fazy (a fale mają być 3, potem start drugiej fazy - z tego co wiem).
Książka ma dwa bardzo MOCNE elementy. Pierwszy to postacie. Tu na pierwszym miejscu postawiłbym Elzara Manna, który jest bardzo nietypowym Jedi, ale jednocześnie jest też postacią, którą się po prostu lubi. I ma naprawdę ciekawą historię. Zaraz za nim Ty Yorrick, czyli postać, którą poznamy też w "The Monster of Temple Peak". Tholotanka fabularnie skradła me serce i gdy tylko się pojawiała w książce to robiło się ciekawiej. Dużo oczekiwałem od Stellana Giosa. Jest fajną postacią, ale daleko mu do Elzara czy Ty. Na pewno wysoko oceniłbym też Lournę Dee i nie dziwię się, że dostanie ona swoją własną historię - "Tempest Runner", audiobook Cavana, który zadebiutuje już za niedługo. A i zapomniałbym o najważniejszym! OrbaLin, archiwista Jedi rasy.. Ugor. Świetna postać i ma fajne momenty w tej książce. Od samych postaci lepsze są chyba tylko relacje między nimi. Nie będę zdradzał kto z kim, bo to wbrew pozorom nie takie oczywiste, ale jest to bardzo satysfakcjonujące - raz wzruszające, raz zabawne, czasem też niestety smutne.
Drugi mocny element to finał. Ostatnie 10% książki. Może 15%. Jeez. To było właśnie te 10/10, których oczekiwałem. Serio. Jeśli chodzi o finał to "The Rising Storm" zjada "Światło Jedi" na śniadanie. I inne książki z Nowego Kanonu również.
Ale... nie mogę nie wziąć pod uwagę przy ostatecznej ocenie tego nudnawego środka. Gdybym miał sklejać ocenę z ocen poszczególnych części książki to wyszłoby 8/10 + 4/10 + 7/10 + 10/10. Czyli ile? No nie dzieląc tego przez ilość stron to jakoś 7.5/10. No ale to nie jest moim zdaniem do końca fair, bo ostatecznie "The Rising Storm" oceniam odczuciowo podobnie do "Światła Jedi". Cavan ma lepszy styl pisania, lepiej wczuwał się w postaci i zakończył swoją książkę bardzo, bardzo mocno. Charles za to miał może trochę ciekawszy główny wątek fabularny przez co łatwiej mi jest dać to 8.5 za całokształt. Jednakże, żeby być fair względem moich ocen Legend i Nowego Kanonu musze dać "The Rising Storm" również 8.5/10. Chciałbym więcej, ale niestety nie mogę. Mimo, że finał zostawił mnie ze sporym zainteresowaniem co dalej.
W ogóle to chyba się zmęczyłem już trochę SW. The Bad Batch nieustannie krytykuje. HR nie cieszy tak jak powinno. Komiksy czytam jak najszybciej, żeby "zaliczyć". Czas na jakąś przerwę. Chyba za dużo tego przeczytałem w ostatnich latach i ostatnio SW mnie bardziej męczy niż cieszy. Mam sporo ciekawszych książek do ogarnięcia spoza SW i chyba na jakiś czas skupię się na nich, a do SW muszę po prostu trochę zatęsknić.
Całkowicie się zgadzam, że książka jest potwornie nierówna. Swoją drogą "Światło Jedi" też było nierówne, tylko mniej się to rzucało w oczy - bo tylko początek miał ślimacze (mimo, że wypełnione jakąś tam akcją) tempo. Potem było ok. Tutaj mam wrażenie, że początek był świetny, ale potem dokładnie tak jak piszesz - przed połową robi się straszliwie nudno. Tak, wiem, to ma być taka "cisza przed burzą", ale wychodzi aż do przesady. Potem od połowy już prawie non-stop akcja, ale też miejscami męczące to było, i rzeczywiście tylko końcówka jest 10/10.
Natomiast co mnie najbardziej cieszy w tej książce to smaczki, klimat i #StareRasy! Serio, uwielbiam za to Cavana Scotta. Na każdej stronie roi się od znajomych ras i miejsc, po prostu czuję, że jestem w "mojej" starwarsowej Galaktyce. No bo come on, jak mogę nie kochać historii, w której jednym z ważniejszych bohaterów jest Lamproid! Po lekturze TRS czuję się już gotowy do robienia sesji RPG z SW w okresie HR, tylko żeby jeszcze mieć czas i zebrać dziadów do grania... xD
Dyskutowalismy na Discordzie, więc w sumie żadna to dla mnie nowość co myślisz, ale dobrze wiedzieć, że właściwie odebraliśmy tą książkę dokładnie tak samo.
Co do drugiego akapitu, Cavan jest ogromnym fanem SW (nie takim jak Abrams co to twierdzi, że niby jest wielkim fanem SW), ma za sobą dużą część starego EU, w poprzednim roku też dużo pozycji preTPM przeczytał. Widać, że jest po prostu przygotowany merytorycznie do pisania w tym okresie. Z takich smaczków, które mi przychodzą do głowy to początek spoilera Surik`s Blade, Phrik, Talortai, Lamproid, Duinuogwuin, Lord Jedi, courier droids z TORa koniec spoilera.
Przeczytałem wreszcie, ale bez przyjemności. Bardzo długo ją czytałem, miałem dużą przerwę w połowie. Nie wiem dlaczego, bardziej podejrzewam, że to ze mną coś nie tak niż z książką . Ale znużyła mnie. Chociaż w sumie to podobnie jak komentatorzy powyżej, więc może po prostu taka jest ta książka, przegadana.
Cavan Scott mnie zawiódł, bo jego krótsze formy tekstowe, a także komiksy były dużo lepiej napisane, dużo lepiej się je czytało. A tutaj jakby dużo się dzieje, ale nic się nie dzieje. Tutaj mamy barwną paradę postaci, ale trochę za dużo ich jak na mój gust, szczególnie jeżeli jakąś postać autor porzuca na kilkadziesiąt stron, bo trudno potem zapamiętać kto jest kim. I tak naprawdę, to ta książka jest po prostu zbyt bardzo podobna do pierwszej książki High Republic, Światła Jedi. Mamy początek spoilera paradę różnych bohaterów, wielką katastrofę i zjednoczenie Republiki. Problem w tym, że wszystko tu jest trochę słabsze, źli są już jakby wtórni i monotonni, Jedi jakby mniej interesujący, wielka katastrofa trochę mniej imponująca. koniec spoilera
Żeby nie było, że hejtuję, wszystko to nie jest tragiczne. Można się oderwać, można się podkochiwać w postaciach, można poczuć się w odległej galaktyce. Ale jak dla mnie to zbyt nudno. Chciałbym to lubić bardziej.
Aha, ale ocena punkt mniej, bo początek spoilera na samym końcu autor po chamsku zabija Lodena Greatstorma, w sposób irytujący i we frustrujących warunkach. Naprawdę martwię się tym, że autorzy z taką radością i ekscytacją mówią o kolejnych książkach, że jak to nareszcie pozabijają kolejne postacie :/. Nie o to chodzi w Star Wars, żeby się podniecać śmiercią postaci :/ . koniec spoilera
Take smutne 5/10.
PS. Polski tytuł książki to "Star Wars Wielka Republika. Burzol nadciąga" .
Myślę, że wszyscy się zgadzamy co do środka powieści, czyli całej fabuły wokół Festiwalu Republiki. Momentami było to nudne jak najgorsze Legendy pokroju Kryształowej Gwiazdy albo Mrocznego Gniazda.
To z czym się nie zgadzamy to jest finał, bo dla mnie on dodał jakieś dwa punkty do oceny początek spoilera Generalnie często czytam książki, w których istotni bohaterowie umierają dosyć szybko. I jak najbardziej to lubię jeśli ma to pozytywny wpływ na fabułę. I tak w przypadku Lodena moim zdaniem ma. Po pierwsze uzmysłowić czytelnikowi, że Marchion to nie jest jakiś randomowy pirat, tylko ktoś ko ma dostęp do naprawdę mrocznych rzeczy, takich które napawają strachem nawet Jedi. Skutki tego widać w świetnym Trail of Shadows #1. koniec spoilera
Ja na tym etapie mam właściwie zarzuty do każdego z czterech tomów HR (te dla dzieci olewam w tej ocenie, nie dlatego że infantylne, a dlatego że nie miałem oczekiwań). Żadna z tych książek nie była taka, że mógłbym powiedzieć "Wow, nic bym tu nie zmienił. Świetna historia". HR jako całość, era, projekt, pomysł na ksiąźkowo-komiksowe wieczory wspieram w pełni i bardzo lubię, ale każda z tych pozycji ma swoje wady, niektóre nawet dosyć poważne.
Z czterech "dorosłych" książek została mi jeszcze do przeczytania "Out of the Shadows", a na ten moment najbardziej podobała mi się książka Claudii Gray. I jak na cykl książkowy to...nie do końca przemyślane te książki. A konkretniej niespecjalnie przemyślane wydają się być konkretne poszczególne małe fabułki, pojedyncze tytuły. Bo jako całość: świat, historie postaci, ogólne wydarzenia, przeplatanie się tych opowieści, to jest bardzo fajne. Chyba dlatego najlepiej bawię się czytając komiksy HR, zarówno serię Marvelową, jak i młodzieżowe Adventures. Te kolejne komiksowe tytuły też wydają się ciekawe...ale w większych książkach chciałbym więcej konkretów. To miała być kolejna wielka era Star Wars, więc powinni kolejne książki, szczególnie te "najbardziej dorosłe", traktować jak pojedyncze filmy SW.
Mossar napisał:
Myślę, że wszyscy się zgadzamy co do środka powieści, czyli całej fabuły wokół Festiwalu Republiki. Momentami było to nudne jak najgorsze Legendy pokroju Kryształowej Gwiazdy
-----------------------
Tu się nie zgodzę, na festiwalu były rzeczy któe mnie interesowały jak te pokazywanie kultur, te repulsorowe plaenty, przygoda Elzara Manna
W Kryształowej Gwiaździe jedyną ciekawą rzeczą był Waru. Nic dziwnego że to niego fani najczęściej przywołują.
Zgadzam się Mossarem i Slavkiem* (i w sumie nie mam co za wiele pisać, bo bym głównie po nich powtarzał), nie zgadzam się Burzolem.
*chociaż wydaje mi się, że macie problem z częścią "cisza przed burzą" (dla mnie ta część była bardzo spoko, czuć to zagrożenie wiszące w powietrzu. Jest to oczekiwanie, że zaraz się zacznie rzeźnia, a Jedi i Republika są odsłonięci jak małe dzieci), a ja mam problem z częścią "burza trwa w najlepsze" (dzieje się, powinno być epicko, a Scott skupia się na pojedynczych postaciach, które pomagają pojedynczym noname`om, zupełnie nie potrafi oddać skali wydarzeń i przynudza niesamowicie. Zamiast przewracać stronę za stroną, ziewamy).
Początek 9/10, środkowa część 4-5/10, końcówka 10/10. 9 + 4,5 + 4,5 (środek jest tak długi że muszę 2 razy wziąć do średniej) + 10 = 28/4 = 7/10. Światło Jedi 8/10 > Burza Nadciąga 7/10 > W Ciemność 6/10 (Próby Odwagi nie porównuje, bo to dziecięca pozycja i porównanie nie byłoby sprawiedliwe). Gdyby Scott nie położył środkowej książkę oceniłbym na równo, a może nawet lepiej niż Światło.
Książka idealna nie jest, ale zrobiła w moim przypadku robotę. Pięknie odwołuje się do tego co było w poprzednich pozycjach, teasuje to co będzie się działo za chwilę, świetnie rozwija wątki, a końcówka robi ogromny apetyt na dalsze wydarzenia w Wielkiej Republice. Już nie pamiętam kiedy miałem taki hype na drukowane starwarsy. Ksiązka 7/10, ale HR 10/10. Lecę czytać kolejne rzeczy.
P.S. Bardzo podoba mi się brak tarcz fabularnych. Miałem kilka takich momentów "o kurczę, X zginał/zginęła, nieźle", a za chwilę "jednak nie, fałszywy alarm". W jednym takim momencie piszę na discord "pierwszy ważny zgon, trochę szok, nie spodziewałem się, że mogą X ubić", rozmówcy zachowują zimną krew i przytakują "tak, tak", "racja, to było ważne", "robi wrażenie", kilkanaście stron dalej okazuje się, że jednak zbyt szybko X uśmierciłem
Czy najpierw zabrać się za "Burza Nadciąga" czy pierwsze wydanie zbiorcze od Egmontu?
Wydanie zbiorcze, ma miejsce przed Burzą i przed niąoryginalnie został wydany
Tu masz moją* sugerowaną kolejność:
https://star-wars.pl/Tekst/4896,Jak_czytac_Wielka_Republike.html
* konsultowaną z discordowiczami
Właśnie gdzieś kojarzyłem ze widziałem taka rozpiskę w takim razie komiks od egmontu i chyba skuszę się na pierwsze zbiorcze wydanie Adventures tez, nawet jeśli to tylko zapychacz. Dzięki!
Z tym że Adventures jest zapychaczem mogę polemizować, tam pierwszy raz widzimy twarz Marchiona Ro, oraz są wprowadzeni ,,Elders of path". Plus sam komiks jest bardzo przyjemny. Boli mnie że Egmont u nas go nie wydaje
Nie będę ukrywał że choć cieszę się na każdą kolejną pozycje książkową THR to jednak pomysł festiwalu Republiki jaki głownej fabuły kolejnej dorosłej ksiązki wydał mi się nieco dziwny. Ledwo zaczął się problem z Nihilami, doszły Drengiry a tymczasem mamy ponad 500 stron o festiwalu. Okazał się jednak że nie jest tak źle.
Sam festiwał daje możlliwość do wspominania o wielu znanych planetach, miejscach i rasach - czujemy że Republika żyję. Co prawda nie do końca kupuję te wielkie projektu Pani kanclerz (czy coś ważnego oprócz Latarni Gwiezdny Blask mi umnknęło?) jednak dośc pretekstowa fabuła daje nam mozliwośc zapoznania się lepiej z kolejnymi ważnymi graczami tej serii. I to jest chyba jej największym pplus (w sumie plus całego projektu póki co) - Jedi, politycy, piraci - wszyscy oni przedstawiani są tak aby się wyróżnić. Uwielbiam Jedi w SW ponad wszystko inne i w końcu czuję klimat Jedi z czasów prequeli - to jak w książkach i komiksach mogliśmy zobaczyć jak bardzo się od siebie różnią. To jest świetne. Mam nadzieję że takie postacie jak Stellan Gios, Elzar Mann czy Bell Zettifar będę pojawiać się już regularnie. Machion dokłada kolejna cegiełkę do swojego planu, i jak pisałem w temacie komiksowym - wzbudza to ciekawość lecz obawiam się zeby król na końcu nie okazał się nieco nagi.
Ksiązkę czyta się bardzo szybko przez dośc krótkie rozdziały. I z tym mam pewnie problem - niby zwiększa to tempo akcji, jednak przy tak dużej ilości postaci nie zawsze udało się autorowi zapanować na fabularną konstrukcją i niestety niektóre postaci (Ty Yorrick) dostały dośc mało czasu antenowego. Koncówka zostawia nas z cliffhangerem, który mam nadzieję że zostanie podjęty w następnej pozycji książkowej dla dorosłego czytelnika.
Będąc po kilku ksiązkach i dwóch wydaniach zbiorczych komiksów mogę powiedzieć że bardzo mi się podoba ten świat, są pewne mankamenty jednak całość zachęca mnie aby zapoznać się nawet z tymi mniej obowiązkowymi pozycji THR.
Widzę, że mam podobne przemyślenia, jak inni. Książka byłaby super, gdyby nie te 150 stron brnięcia przez rozpierduchę na Valo. Za długie to, zupełnie niepotrzebne. Spokojnie można by to skrócić o połowę. Ale widzę, że to ogólny problem Wielkiej Republiki. Przecież "Światło Jedi" też na tym ucierpiało. Wielka katastrofa i obrona Hetzala również ciągnęły się tam przez połowę książki. Dopiero, gdy nadszedł ciąg dalszy zrobiło się ciekawie, bo książka ukazała nam mnogość wątków i ogromną, tętniącą życiem galaktykę.
I "Burza Nadciąga" też taka jest, gdy się ten atak na Valo odejmie. To powieść wielowątkowa, z mnóstwem zróżnicowanych, intrygujących postaci (Marchion Ro oczywiście przoduje ). Na numer 1 powieści zdecydowanie wyrasta Elzar Mann (mam wrażenie, że w "Świetle Jedi" był zupełnie inny - w sensie, dość zwyczajny i niczym się niewybijający. Tak jakby nagle postanowiono nieco zmienić mu charakter), zmagający się ze swoimi lękami i podszeptami ciemnej strony. Powiewem pewnej inności w SW było np. przydanie mu wątków seksualnych, momentami opisywanych w dość humorystyczny sposób. Fajne i nieoczywiste.
W całej tej historii zastanawia mnie postać Yody, której dotąd nie zobaczyliśmy w powieściach. W pewnym momencie jest wręcz powiedziane, że... nie wiadomo, co się w ogóle z nim dzieje? Ale przecież widzieliśmy go przez chwilę w pierwszym tomie komiksu. Jak to jest? Pewnie mi się rozjaśni przy czytaniu kolejnych pozycji.
Kontynuując pisanie o zaletach, to trzeba wspomnieć, że "Burza Nadciąga" ma też absolutnie znakomity finał - cała intryga z dotarciem na Grizal, wciągnięcie Nihilów w pułapkę nad Cyclorem, wewnętrzne nihilskie intrygi i na koniec uaktywnienie Niwelatora oraz jego tragiczne skutki... wielkie wow!. Naprawdę mocne.
Jeśli natomiast coś mnie denerwowało, to kanclerz Lina Soh, której szczerze życzyłem śmierci. Naprawdę, postaci krystalicznie dobre są nierealne, po prostu sztuczne i do wyrzygania odpychające. Miałem szczerą nadzieję, że Nihilowie ją zgładzą i początek spoilera przez kilka stron już się cieszyłem takim obrotem akcji. Po czym autor postanowił mnie jeszcze bardziej wkurzyć i oznajmić, że pani kanclerz cudem przeżyła koniec spoilera. Oh, oh, no coś wspaniałego. A przecież wyższy poziom dramaturgii uczyniłby tę powieść jeszcze lepszą niż jest.
Serio, Valo to najsłabszy moment książki nie tylko dlatego, że cała ta walka zbytnio się dłuży, ale też dlatego, że mimo niby takiego wielkiego żniwa śmierci, tak naprawdę nie zginął tam nikt znany z imienia i nazwiska (poza jednym Jedi, absolutnie trzecioplanową postacią, wręcz statystą). Główni bohaterowie znów mają karnety na nieśmiertelność, a tego nie cierpię.
Masz praktycznie taki sam odbiór tej książki jak ja. Finał mnie zmiótł i dalej chyba uważam go za ksiazkowy peak tej pierwszej fazy, a wcześniej momentami ziewałem na Valo.
Co do Yody mam złe wieści. To dlaczego zniknął było w komiksie THRA od wydawnictwa IDW. U nas niestety nikt nie planuje tego wydać.. No i w jednej z książek potem to też zostanie w pewnym stopniu zaadresowane, ale wciąż to będzie tajemnica. Na pocieszenie powiem że to THRA nie wyjaśnia za wiele, strzelam, że dopiero w trzeciej fazie dowiemy się więcej o Yodzie i jego roli. Mam takie nieodparte przeczucie, że w trzeciej finałowej fazie Yoda będzie miał w końcu "scenę dla siebie".