Dwóch ich może być - mistrz i jego uczeń. Zasada dwóch, niby fajna, ale...
... no właśnie. Imho to nie jest prawo, którego Sithowie mają przestrzegać - ale prawidłowość wynikająca z samej natury Sithów. Sithowie pożądają władzy i potęgi dla siebie samego - ale potrzebują też popychadła, chłopca lub baby na posyłki. I żeby te posyłki robił, trzeba ich uczyć, niektórzy, jak Plagueis, mogą też zwyczajnie zaufać. A że każdy Sith chce skupić w swoich rękach jak najwięcej potęgi, to naturalną konswekwencją tego stanu rzeczy jest strach przed jej utratą i ostateczna jej utrata z rąk ucznia, który chce więcej potęgi, boi się ją stracić i w końcu ją traci.
Generalnie - Sithowie-altruiści, działający na rzecz wspólnego sithyjskiego dobra, jakiejś idei, poświęcający się dobrowolnie na rzecz ucznia, by sithowie rośli w siłę i żyło im się dostatniej to trochę głupota. To znaczy, miałoby to sens, ale nie jest to nijak spójne z ich kreowanym wizerunkiem.
Dlatego zasada dwóch ma charakter raczej deskryptywny niż preskryptywny, mówi raczej jak jest, a nie jak być powinno, choć poniekąd wartościuje uważając to za najbardziej efektywny układ. Bane zauważając tę prawidłowość i niszcząc zakon nadał jej po prostu pędu.