O tym chyba wszyscy słyszeli. Kilka dni temu zmarł Aleksander Doba, słynny polski podróżnik.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Aleksander_Doba
Normalnie te tematy raczej są smutne i nie napawają optymizmem. W tym przypadku - przynajmniej dla mnie - jest trochę inaczej. Nie to, że się cieszę. Bardziej chodzi o to podążanie za marzeniami. Doba zmarł wkrótce po tym jak zdobył Kilimandżaro, realizując swoje marzenie. Wygląda na to, że to co go pchało wewnętrznie, sprawiło, że dotarł na szczyt. Potem... cóż. W pewien sposób zazdroszczę takiej śmierci, a przede wszystkim podziwiam. To był naprawdę niesamowity gość.