O niektórych rzeczach już tu pisałem, ale że na śledzika wrzuciłem dłuższy post, to i tu go tostuję.
Obserwowanie przejścia na ojro jest fascynujące, choć bolesne. Niczego tym postem udowadniać nie zamierzam, piszę raczej w ramach kronikarskiej ciekawostki.
Bułgaria od stycznia przyjmuje eurowalutę. Lewa od początku istnienia ojro związana jest z nim sztywnym kursem 1.95583 - a wcześniej z marką niemiecką. To najdłuższy okres związania waluty narodowej z ojro od czasu jego powstania, choć lit, łat i estońska korona też spędziły kilka lat w ERM-II. Najdłużej siedzi Dania, od 1999, ale im do euro niespieszno. Lewy związano z marką z powodu katastrofalnej sytuacji gospodarczej, a gdy markę zastąpiono euro, to i związano z euro, a do ERM-II przystąpiono dopiero w 2019.
Co za tym idzie - polityka monetarna Bułgarii od trzydziestu lat prowadzona była w bardzo ograniczonym zakresie, dopiero pandemia dała bankowi centralnemu jakieś sensowniejsze uprawnienia, jak wpływ na stopy procentowe - symboliczne, zdaje się w granicach punktu procentowego. De facto są po prostu przebranymi ojraskami przeliczonym po stałym kursie. W tej sytuacji na przewalutowaniu zyskiwali pośrednicy, banki, generowało to niepotrzebne koszty transakcyjne - no i skoro Bułgaria i tak jest w pełni zależna od euro, to jego przyjęcie wyjdzie na dobre, bo da głos w EBC.
Pomysły przyjęcia euro pojawiały się co jakiś czas, ale temat szybko umierał. Już od końca 2023 znany był projekt bułgarskiego euro, zatem mniej więcej od wtedy sprawę można było uznać za przesądzoną.
Zbiegło się w to czasie ze zniesieniem weta dla Bułgarii na wejście do strefy Schengen. Zupełnym przypadkiem, krótko po przyjęciu, zaczęto wszędzie to euro forsować.
I w końcu, czerwiec 2025: przyjmujemy euro. W lipcu klepnięte, Ursula się uśmiecha, od stycznia wchodzimy. Ludzie zaczęli już wymieniać lewy na euro, kantory podniosły kurs, w niektórych miejscowościach zabrakło gotówki.
W ciągu tygodnia od ogłoszenia decyzji, ceny podstawowych produktów skoczyły od 5 do 40% (1)
Miało wyjść inaczej. Rząd obiecał ochronę, kary i kontrole. I te kontrole faktycznie prowadzi. A z kontroli zaczęło się okazywać, że marże sięgają 90% - czyli 3-4 razy więcej niż w innych krajach gdzie to zazwyczaj jest między 10 a 30% (2).
W międzyczasie, wcześniej jeszcze, padł pomysł utworzenia państwowych sklepów spożywczych, które miałyby się mieścić w placówkach pocztowych z maksymalną marżą 10%. Pomysł ten zażegnał „bojkoty” marketów, przegłosowano go, ale na razie nie przystąpiono do realizacji.
Stwierdzono zatem, że oprócz kar za to i za tamto, a może i bez kar - różne były pomysły i za co karać też, być może za „nieuzasadnione” podnoszenie cen, choć uzasadnić pewnie zawsze się da. Postawili na przejrzystość, na zapewnienie obywatelom dostępu do informacji. Odpalono stronę kolkostruva.bg, która w założeniu miała zapewnić konsumentom informację dotyczącą cen produktów, badanie trendów cenowych, rodzaj społecznej kontroli nad oczekiwanym już przez wszystkich wzrostem cen. Bo oczekiwania inflacyjne są spore.
Piękna sprawa, świetny pomysł - szkoda, że już był. Od pandemii i poprzedniego kryzysu inflacyjnego, funkcjonuje strona foodprice.bg, która oferuje znacznie bardziej przejrzyste informacje. Są one oficjalne, przekazywane instytucjom rządowym przez sklepy.
A ta nowa jest rozbita na każdy pojedynczy sklep (!), w którym jest każdy pojedynczy produkt, czasem nawet pojedynczych marek. Nie da się tego używać. Z resztą, jest tak skonstruowana, że na wejściu pokazuje najtańszy produkt, więc służy za platformę reklamową dla promocji w marketach xD
Nie tylko tworzenie strony wprawia w stan deja vu. Ceny rosną, jak nie rosły od czasu kryzysu postpandemiczno-energetycznego, gdy na domiar wszystkiego Europejski Bank Centralny wpompował prawie dwa biliony (tysiąc miliardów) euro (3), co mocno odbiło się na sile nabywczej pieniądza, szczególnie gospodarek słabszych (kraje nadbałtyckie, czy Bułgaria właśnie). Sama słuszność takiej czy śmakiej tarczy dla tego i owego nie jest tutaj istotna, bo efekt pozostałby taki sam, niezależnie od intencji - a jedyne o czym można rozmawiać, to jaki byłby koszt alternatywny, gdyby tego hajsu nie wpompowano.
Kilka przykładów wzrostu cen podam na sam koniec, by nie psuć tekstu, tfu, cyferkami.
Na początku było też trochę zamieszania z podwójnymi cenami. Podobno niektórzy ludzie myśleli, że cena w euro to cena w lewach, ale promocyjna - i faktycznie wyglądało to jak za pół darmo. Dodatkowe bojowe zadanie był wtedy, gdy faktycznie była promocja - wtedy ceny były cztery.
Jako Polak zaprawiony w rozczytywaniu promocji Biedronki nie miałem z tym problemu, ale rozumiem czemu mogło prowadzić do nieporozumień. A taki Lidl wprowadził podwójny cennik, jeszcze zanim oficjalnie to euro potwierdzono.
I ostatnie tygodnie to zalew medialny, jak tu jest drogo. Człowiek zawsze narzeka, że jest drogo, ale teraz mają to czarno na białym, przez kontrole, przez czujność i przez to, że Bułgarzy za granicą pracowali, mieszkali, a i sporo zaczęli podróżować. I teraz widzą, jakie tu są ceny. Różne są „money illusion”, czasem wychodzi w badaniach, że ludzie są bardziej skłonni wydawać pieniądze w obcej walucie, bo nie traktują jej równie „prawdziwie”, jak ta, w której zarabiają. Coś w tym może jest, ale same badania społeczne trzeba traktować z przymrużeniem oka. Faktem jest, że jakbym dokądś pojechał i zobaczył, na przykład, kebaba za 10 euro - drogo, ale do przeżycia, ale jakbym go zobaczył za 45 złotych, to bym pomyślał, że się z tym kebsem na łby pozamieniali.
No i po tych paru miesiącach te ceny w euro zaczynają się w mózg wżynać - efekt „cudzej waluty” przestaje działać. Widać drożyznę, nie tylko względem zarobków, ale nawet i cen bezwględnych. Na Azorach pośrodku oceanu było w sklepach taniej, a nawet i w knajpach.
Poza tym cała Sofia zawalona plakatami o euro, więc przynajmniej akcja informacyjna jest dobrze prowadzona, choć nie wiem jak to wygląda poza Sofią. Mottem kampanii informacyjnej zostało „единството е сила”, co zdaje się nawiązywać do bułgarskiej dewizy „Съединението прави силата”, poza tym plakaty z terminem, kursem wymiany, hasłami w stylu „Jedna Unia, Jedna Waluta” - aż by się chciało dokończyć, ale już jeden europoseł dostał za takie żarciki po łapkach.
Kaufland zrobił akcję reklamową z matematycznymi mistrzyniami olimpijskimi, które mówią że nie muszą liczyć same ani na kalkulatorze, bo Kaufland dobrze liczy i mu ufają.
A na osłodę rząd wpadł na pomysł, żeby 31 grudnia i 2 stycznia jednorazowo zrobić dniami wolnymi od pracy. Oficjalnie, żeby „przygotować systemy” - w praktyce pewnie, by się dobrze skojarzyło. Pomysł niestety upadł, bo parlamentarzyści się znowu na siebie obrazili i od paru dni nie udaje się zebrać kworum. Może będą ósme wybory. Niezależnie od ich wyniku, z raz obranej drogi ku euru nie da się zawrócić (poza jukiejem, ale ich Soros uratował przeprowadzając atak na funta).
Zamieszczam zaktualizowany wskaźnik podwójnego menu whoppera - zanotował jakieś 90% wzrostu w ciągu niespełna czterech lat, z 13,99 do 25,50 lewa. Ale ceny żarcia w knajpach to osobny temat i nawet nie chce mi się o tym gadać xD tutaj dokumentacja: https://imgur.com/a/fMV4wL4
Long story short: znacie to straszenie, że jak wprowadzą euro, to pensje podzielą przez cztery, a ceny będą takie same, ale w euro” - no i to właśnie się dzieje w Bułgarii. Patrząc od momentu, gdy o tym euro najprawdopodobniej postanowiono, przelicznik wyjdzie mniej więcej 1:1 (4)(5).
Zatem euro wcale nie podniesie cen. One już są wysokie. Zrobili to przed euro, więc gdy euro wejdzie, nie będzie czego podnosić.
PS�
Przykłady cen:
Oficjalnie inflacja jest teraz (październik) gdzieś w granicach 5,3%, rok do roku. W zeszłym listopadzie - 2,1%, rdr.
- Masło 250 gram skoczyło o 23.92% i kosztuje teraz, w przeliczeniu, około 22 złotych.
- Mleko stabilnie, tylko kilka stotinek więcej - 7,40 złotych za litr
- Ser żółty, równie stabilnie, w okolicach 51 złotych za kilogram. Wszelkie wyroby maślane są na stabilnych poziomach - bardzo wysokich, co teraz zaczęło budzić podejrzenia o kartelizację xD
- Mięso mielone 60/40 świńsko-wołowe - +23,40%. Choć akurat te, które ja kupuję (Partniori 1997) utrzymuje się stabilnie na poziomie 17 lewa za kg - ok. 37 złotych.
- Filet z kurczaka - wzrost o 9,45%. Odpowiada to obserwacjom, kurczak ROSO wzrósł z 20 lewa za kilogram do 22 lewa (48 złotych). Według strony rządowej aktualna cena „zwykłego” kurczaka to 16 lewa za kilogram. Ale większość z nich ciężko się je. Chyba, że ktoś woli żuć, a nie gryźć, to wtedy polecam.
- Jabłka +55% względem tego samego okresu co w zeszłym roku, choć mogły na to wpłynąć przymrozki. Średnio za kilogram średniej jakości jabłek trzeba dać około 9 złotych.
- Ceny pszenicy na chleb spadły za to o 36%, podczas gdy cena chleba pszennego wzrosła o 21%. Jest też spory spadek cen oleju słonecznikowego - jeszcze niedawno kupowałem za 5-5,50 lewa za butelkę, teraz powszechnie dostępny za 4 lewa (patrzę na paragon sprzed roku - ta sama pora, 2,50 bgn)
Są to ceny i trendy uśrednione, dla całej Bułgarii, według oficjalnych informacji. Da się dostać masło na przecenie za 12 złotych, czasem. Da się też znaleźć w pojedynczych sklepach mleko z Grecji za 5 złotych. Czasem. Niektóre marki pozostają bez zmian.
Dotyczy to ostatnich dwunastu miesięcy.
Patrząc na kilka produktów z paragonów z ostatnich kilkunastu miesięcy:
- Wołowina 300 gram sezonowana 30 dni Meat Revolution - 10,99 bgn vs. 16,49 bgn teraz
- Kawał wołowiny od Partniori 1997 - 500 gram - 13,70 bgn vs 15,29 bgn (nie jest źle, raptem 10%!)
- Mięso wołowe mielone - 5,29 bgn do 8,50 bgn
Kinder Czekolada 300 gram - 7,49 bgn vs 10,99 bgn
Nesquik 375g - 6,49 bgn vs 7,90 bgn
Owoce mają spore wahania sezonowe, no i były te przymrozki. Wiśni w tym roku nie widziałem, mrożone też ciężko dostać, kiwi z 4,49 bgn do 8 lewa i tak dalej.
Zaczęto sprowadzać artykuły drogeryjne już nie z Polski - która była jednym z dominatorów na tym rynku - a innych rynków, na przykład Made in India na rynek afrykański. Do tej pory były dostępne w sklepach mniejszościowych bądź tureckich, teraz trafiają i do sieciówek i faktycznie są prawie o połowę tańsze niż dotychczas. Pewnie też to jakoś wpływa na odczyt inflacji, ale cholera wie, jak to tu oficjalnie liczą. Ja liczę po sumie na paragonie xD
Sporo cen nominalnie wygląda już jak w Polsce - tzn. zbliżone produkty w Polsce są za 4 złote, tutaj za 4 lewa, przy czym kurs lewa to około 2.18.
Oficjalne dane z kontroli zdają się potwierdzać to wrażenie.
1. https://nova.bg/news/view/2025/06/19/501450/нап-отчете-поскъпване-от-5-до-40-на-основни-храни-и-стоки/
2. https://bntnews.bg/news/cenite-na-hranite-na-mesta-nadcenkite-stigat-do-90-1360491news.html\
https://knsb-bg.org/index.php/category/izsledvaniya-i-analizi/izsledvaniya-i-analizi-izsledvaniya-i-analizi/
https://knsb-bg.org/index.php/2025/09/19/nablyudenieto-na-czenite-prez-avgust-mezhdu-20-i-70-poskapvat-osnovni-hrani-ot-borsata-do-magazina/
https://knsb-bg.org/index.php/2025/08/15/mesechnoto-nablyudenie-na-czenite-kam-yuli-v-golemite-verigi-e-po-skapo-na-drebno-nyakoi-stoki-skachat-dvojno/ )
3. https://www.ecb.europa.eu/home/search/coronavirus/html/index.en.html
4. https://www.actualno.com/economy/ryst-na-cenite-s-do-83-koi-hrani-poskypvat-naj-mnogo-i-kyde-news_2463759.html
https://trafficnews.bg/bulgaria/poskapvat-osnovni-hranitelni-produkti-350959/
5. https://ime.bg/articles/tsenite-na-hranite-prez-poslednite-10-godini/