Obstawiam początek spoilera odbicie Mayfelda koniec spoilera. Ciekawe, czy pojawi się reszta drużyny z 6 odcinka?
Finał na 100% będzie dotyczył początek spoilera uratowania Grogu koniec spoilera.

Kurde, dopiero co się sezon rozkręcił, a tu już końcóweczka, echh.

Wiadomo już coś ile mniej więcej będzie trwał odcinek? Fajnie by było, gdyby trochę wydłużyli odcinki finałowe.

Na pewno jeden z najlepszych odcinków. Rwanda w odległej Galaktyce. początek spoilera Mando, obawiam się, że jak już raz złamałeś przysięgę, już ona cię nie obowiązuje. koniec spoilera Odcinek wyglądał zupełnie inaczej niż pozostałe, ale to bardzo na plus. Mayfeld bardzo mnie zaskoczył, jednak to nie jakiś zwykły ex-imperial i zabójca. Sceny w rafinerii przypominają mi trochę jakieś stare filmy z Clintem Eastwoodem dziejące się podczas II Wojny Światowej. początek spoilera Wiadomość Mando dla Gideona na koniec była świetna. Ciekawe czy dowiemy się w następnym odcinku więcej o zamiarach Gideona. koniec spoilera

Mimo, że niewiele popychający fabułę do przodu, odcinek miał przyjemną dynamikę i wychodził poza utarty schemat. Duży plus za to, że Din zdecydował się początek spoilera ściągnąć hełm. koniec spoilera Z jednej strony ukłon w stronę fanów, którzy narzekali na ten aspekt, z drugiej, pokazuje to, jak zależy mu na dziecku.
Znowu świetnie dobrana rola oficera - Richard Brake ze swoją manierą, sprawiając trochę wrażenie oficera SS. Cudnie oglądało się z nim dialog!

Ze szczegółów, zdziwiła mnie początek spoilera odpicowana zbroja Boby koniec spoilera. Rozumiem, że to celowo, żeby można było teraz wydać kolejną serię gadżetów. Dla mnie jednak niepotrzebne i mało logiczne, bo początek spoilera Boba, w latach świetności swojej kariery zupełnie nie dbał o wygląd zbroi, a teraz, w dodatku w trakcie misji, nagle znajduje czas i chęci by odmalować pancerz. Może to z tęsknoty za nim XD. koniec spoilera

Pierwszy odcinek początek spoilera bez Baby Yody, czy jak kto woli, Grogu! koniec spoilera Ale wyszło całkiem dobrze. Mayfeld wypadł o niebo lepiej niż w pierwszym sezonie, do tego pokazał trochę głębi. Chociaż początek spoilera jego zachowanie przy rozmowie z oficerem było trochę nielogiczne. Najpierw boi się w ogóle przed nim pokazać, a potem, gdy go tamten nie rozpoznał, sam kieruje rozmowę na takie tory, które grożą jego dekonspiracją, a na koniec i tak zabija oficerka, wszczynając alarm w całej bazie koniec spoilera. Ja rozumiem emocje i nerwy, które nim kierują pod koniec, ale nie tłumaczy to przebiegu całości rozmowy. Trochę mi to przypomina motyw z rakietowym plecakiem z poprzedniego odcinka. Bo tak miało być i już.

Ale poza tym nie ma się chyba do czego przyczepić. Może tylko nie rozumiem skąd Mando od razu wiedział, że początek spoilera atakują go piraci, a nie, dajmy na to, jakiś miejscowy ruch oporu koniec spoilera i czemu początek spoilera piraci woleli wysadzać transporty, zamiast sobie przywłaszczyć to całe rhydonium koniec spoilera? Ale nie muszę wszystkiego rozumieć

Ostatnia scena bardzo klimatyczna. Czekam na finał z wypiekami na twarzy.

Odcinek w sumie przyćmiony przez wiadome newsy.

Na plus leśne środowisko, powrót Mayfelda, Mando bez hełmu i legendarna już bomba Fetta z odpowiednim dźwiękiem.

Btw. Zbroja Fetta jakoś dziwnie wyglądała. Jakby odmalowana, ale przez to bardzo sztucznie to wygląda, jak jakiś słaby cosplay.

I nie ma dzidzi! Ryzykownie.

Zdecydowanie za mało[prawie wcale] Boby i Slave 1. Pokazali obracający się kokpit, odmalowaną zbroję, i tyle. I dlatego potrzebujemy osobnego serialu
Morak bardziej przypomina Tython niż sam Tython z poprzedniego odcinka.

Bitka 1 z piratami - generic, chyba już coś takiego widzieliśmy
Bitka 2 w kopalni - zbędna i pozbawiona zaskoczenia, ale wtedy nie mielibyśmy pozornego napięcia i smuty "a co jeśli umro?", którymi musi się pochwalić każdy odcinek.
Bad imperialista being bad and unpleasant. Ok, wiemy, disney...

A to wszystko żeby Mando mógł wysłać maila z pogróżkami, heh.

4/10

Może być, ujdzie. Za dużo wrażeń od Disneya w ostatniej dobie
Końcówka, gdzie Mando bez wiadomo bez czego, bardzo dobra. No i Gideonowi jakby uśmieszek zszedł po wiadomości od wiadomo kogo - this is the way

Szału nie ma ale podobał mi się, 7/10

Bardzo przyjemny odcinek. Dobrze, że rozwinęli oryginalną postać z pierwszego sezonu zamiast wrzucać kolejne nachalne cameo z TCW. I to rozwinęli w całkie ciekawy sposób - mam nadzieję na więcej Mayfelda w przyszłych sezonach.

Boba - dziwnie jest oglądać Fetta po stronie "tych dobrych" - cały czas mam wrażenie jakby za chwilę miał odwalić jakiś numer i wpakować całą ekipę do karbonitu. Ale w zasadzie ma to sens - to łowca, trzyma stronę tego kto płaci, czy też u kogo ma dług. Tak czy inaczej - podoba mi się, że nie zrobili z niego od razu jednego ze złoli tego serialu. Chociaż to pewnie kwestia czasu. Dziwnie, ale fajnie.

Przyjemnie było zobaczyć jebut ze Slave`a 1. I w sumie śmiechłem przy "let`s just say they might recognize my face".

Fabularnie - ok. Odcinek bardziej postacio-centryczny niż zapychaczowy czy hajpujący przed finałem, i to na plus.

Nawet ciekawy odcinek. Ale chyba wiemy ku czemu to zmierza. Jak mam być szczery - 3 sezony i finito.

Dobry odcinek, pomijając pierwszy to chyba najlepszy odcinek w tym sezonie jak dla mnie. Szybki, pełen akcji, ale i z dobrym klimatem. Zdecydowanie na plus scena w kantynie: napięcie czy ich rozpoznają, poświęcenie swoich zasad dla celu i późniejsza dyskusja z Imperialnym przy stole - chyba najlepiej napisany dialog w całym serialu. Ciężki, ciekawy.

Sceny walki na transportowcu też fajnie odegrane, choć tu standardowo mógłbym się czekać tego co przeciwnicy robią - momentami wyglądało to jak w grze komputerowej gdzie kolejna fala czeka aż uporasz się z poprzednią.

Największy minus to Mayfeld. Gdyby tam był jakiś przestępca, którego nie znam to by było świetne - bo pomysł na postać w tym odcinku na prawdę dobry. Ale Mayfeld był kompletnie nierealistyczny, nie kupuję jego przemiany w stosunku do poprzedniego odcinka w którym był.

Odcinek nawet fajny, chociaż nie aż tak jak dwa poprzednie. Najbardziej podobała mi się początek spoilera rozmowa przy stole, głównie to co mówił Mayfield. Gdy ten oficer powiedział, że ludzie tak naprawdę chcą porządku, odniosłam wrażenie, że chodzi o Najwyższy Porządek Mando wreszcie pokazał się dłużej bez hełmu i pokazał, że jego zasady nie są dla niego najważnieszą rzeczą. Sceny walki też były niezłe i wszyscy lecieli Slave I koniec spoilera

Odcinek był dość nijaki. Sztampowość pomijam, bo to standard w Mando, Imperialni znowu dają się wyrolować w standardowy sposób. Debilny wątek ze początek spoilera zdejmowaniem hełmu. (Co, Mayfeld nie mógł po swój hełm wrócić?) I po co Mando dzwonił do Gideona pod koniec? koniec spoilera

Fajny

Jest znacznie lepiej niż poprzednio. Przede wszystkim planeta jest bardziej interesująca. Znalazł się czas na więcej dialogów, na planowanie, a mniej na bezmózgie jatki. Bardzo podoba mi się rola Mayfelda jako pozbawionego złudzeń, zgorzkniałego ex-imperiała. Brakuje mi nadal trochę ukazania imperialnych jako ugrupowania o odmiennym punkcie widzenia, a niekoniecznie jako patologicznych czarnych charakterów. Jak zawsze moja analiza w osobnym dziale.

https://gwiezdne-wojny.pl/Forum/Temat/20395#790606

Było już "Siedmiu wspaniałych" a teraz mamy nową wersję "Ceny strachu" (z Yves Montand) w świecie SW I nawet całkiem dobrze to wyszło. Może i rozmowa w kantynie nie wzbudza takiego napięcia jak Landy z "Bękartów...", ale i tak nie jest źle. Jestem zaskoczony, że tym razem Mayfeld mnie nie irytował i nawet Dune mniej niż wcześniej.

Zastanawia mnie tylko po co Mando ostrzegł Gideona

Dobry odcinek - kolejne ciekawe scenerie - tym razem złomowisko TIE dla skazanych i wietnamska dżungla pełna zbuntowanej tubylczej ludności. Baza Imperium wygląda jak prl`owski zakład przemysłowy ale to akurat dobry pomysł.

Jak "wjeżdżają" TIE ratując Mando to gra znakomita nutka, fajnie brzmi tez kolejna wariacja motywu przewodniego.

Minimalnie próbowano ukazać ludzką stronę Imperium - aczkolwiek nadal wzbraniają się przez ukazaniem szturmowców bez hełmów - chociaż w czasie strzelaniny w messie jeden z trafionych to właśnie kierowca z odsłoniętą głową - ewenement na miarę Finna. Biedaki znowu giną dziesiątkami a zbroja jest z tektury. Ale pojawia się temat wolności, reżymu i pragnień mas, tematyka zaledwie ruszona poprzez monologi Mayfelda i oficera z teksańskim akcentem - ale to gwiezdne wojny a nie W40K - tu zawsze podział na dobro i zło będzie kreślony świetlnym szpadlem.

Scena z hełmem - zdziwiłem się dosyć, fajnie to pokazuje jak wiele dla Mando znaczy bombelek.

Bardzo spodobała mi się wiadomość do Moffa Gideona, gdzie Mando powtarza jego słowa z pierwszego sezonu.

Jak ja nie cierpię takich leśnych, zielonych planet w SW! Chyba tylko Kashyyk w KotORze było spoko.

Fajny odcinek, pomijając tylko ten wygląd planety. Mando zdejmuje hełm i mam wrażenie, że od teraz będzie mu się to częściej zdarzać - trochę zaczął chyba mięknąć już po spotkaniu z Bo-Katan i resztą.

Mayfeld wypadł nieźle, ale jego reakcja na rozmowę z oficerem bezsensowna. Rozumiem chęć ukazania jakichś głębszych emocji, ale wyszło jak wyszło.

Bardzo podobał mi się moment wjazdu Mayfelda i Mando do bazy - konkretnie radość imperialnych, którzy nagle okazują się być takimi samymi ludźmi jak rebelianci. A przynajmniej w pierwszym odczuciu

Faktycznie mało było Boby, ale za to wypuścił ze statku te same bomby co jego ojciec na Obi-Wana. Miło było sobie przypomnieć Atak klonów, także dla mnie odcinek w porządku

Bardzo dobrze oglądało się siódmą odsłonę drugiego sezonu. Teraz też nabiera nieco większej wartości odcinek więzienny z pierwszego sezonu. Jednakże, nie zmienia to mojej oceny końcowej względem tamtego epizodu, w którym widzimy pierwszy raz Mayfelda.

Co zatem do plusów: że imperialni też mają swoich herosów i swoje racje, że Din Djarin przechodzi metamorfozę, i z neofity staje się pragmatykiem. Widowiskowe sceny pościgu również wciągały w oglądanie, no i ten dźwięk arsenału Slave`a rodem z AotC...Coś pięknego.

A Na minus pogawędka Mayfelda z oficerem. Niby coś odsłania, coś wyjaśnia, ale spycha z powrotem do sztywnych i utartych ram Imperium, jako brutalną i bezmózgą siłę, która pod przykrywką ładu chce szerzyć wyłącznie terror.

Ocena końcowa: 8/10.

Spoko lokacje, ciemniejszy kolor wyszczupla.
Imperialne mordy kapitalne,
w tym odcinku
https://www.denofgeek.com/wp-content/uploads/2020/12/star-wars-the-mandalorian-richard-brake-valin-hess.jpg?resize=768%2C432
i w trzecim:
https://gamespot1.cbsistatic.com/uploads/scale_super/1578/15789737/3759834-9.jpg

Obsada na poziomie SOLO. BRAWA!

Odcinek poprzedni był na szczęście wypadkiem przy pracy. Bo tutaj też głupotki są (brama prowadząca do niebezpiecznych rewirów, dzicy z dzidami i nowoczesnymi detonatorami, gupi imperialni co nie dają eskorty z powietrza mimo że mogą, babki na piechotę przez góry są szybciej niż chłopaki samochodem, celownik przeziernikowy przy działku itp.) ale ogólnie jest fajnie, się dzieje, szczelajom, jest piu piu i cuś wybucha. Klimaty jak z Afryki i filmu o "Dzikich gęsiach", ale to akurat lubię, więc spoko.

No i fajnie mają w tym więźniu na początku, i Din zdjął Garnek, i obiecał, że coś urwie Moffowi (może niedokładnie tak, ale w tym guście).

Dalej nie rozumiem co im Razor Crest przeszkadzał, ale może jest w tym większa logika. Jeszcze tylko finał i spokój.

Kolejny bardzo dobry odcinek. Niby tylko zbieranie ekipy do ostatecznej walki i poboczna akcja, ale za to jak zrobiona. Mocno westernowo z tymi piratami i transportowcem. Do tego Migs i jego dialogi robią bardzo dobrą robotę. Tu ta postać rozwinęła skrzydła. Scena, gdy pęka w kantynie by wybuchnąć, super.

Jeszcze Fett i jego ładunki sejsmiczne.

Jeden z tych odcinków do których na pewno wrócę. Świetnie napakowany akcją, dobrze zrealizowaną. Rewelacja.