Tamten wątek o koronawirusie się już mocno wyciągnął więc macie drugi
Tamten wątek o koronawirusie się już mocno wyciągnął więc macie drugi
Kolejna odsłona kolejnego popularnego wątku
Jest duże prawdopodobieństwo, że na 1 listopada obecnie rządzący wprowadzą ograniczenia w ruchu drogowym.
Informacja o tym, ma być podana na tydzień-dwa, przed masowymi rozjazdami w rodziny.
Jeśli te prawie dwa tysiące zachorowań z dzisiejszego dnia, będzie miało tendencję stałą - bądź wzrostową, to trzeba być przygotowanym na to, by cmentarze odwiedzić jednak wcześniej. Niewykluczone bowiem, że będą jak na wiosnę, znów zamknięte
doszli do wniosku, że osoby noszące okulary rzadziej trafiają do szpitala z koronawirusem, niż osoby które okularów nie noszą
nie wiem, czy ta informacja komuś w czymś pomoże, ale jest ciekawsza niż kolejne rekordy u nas, na szczęście niższe niż w innych krajach Europy
Pewnie przez to, że wirus można złapać przez oczy, nie bez powodu nosi się okulary ochronne Widać zwykłe coś tam minimalnie mogą ochronić - nikt Ci bezpośrednio do oka nie napluje
-nikt Ci bezpośrednio do oka nie napluje
No chyba że jesteś Jaokiem
https://www.youtube.com/watch?v=Qdix6qlALIs
Mimo upartego testowania tylko tych, którzy mają wszystkie objawy, a być może właśnie dlatego, znowu rekord zakażeń.
https://portal.abczdrowie.pl/coraz-wiecej-zakazonych-koronawirusem-i-coraz-wiecej-pacjentow-z-ciezkim-przebiegiem-covid-19
Kończą się wolne respiratory, a w zasadzie nie tyle respiratory, co ludzie którzy są potrzebni do obsługi.
Janusz Piechociński na twitterze (Janusz spędza całe dnie podając różne statystyki) podał, że w chińskich szpitalach tylko klika procent zarażonych covidem nosiło okulary. Chińscy lekarze wywnioskowali, że noszenie okularów chroni przed covidkiem.
Stary Sośnierz (ojciec szalonego posła Konfy), były minister zdrowia, krytykuje strategię nietestowania ludzi na covid.
Warszawa zagrożona zostaniem żółtą strefą.
Skończyła mi się kwarantanna, więc mogę wynieść śmieci.
A pan były minister (tornister) Szumowski już po jednym dniu na kwarantannie (jak mu stwierdzono zajoba) sobie hasał na zakupki bez (och ach) maseczki, a jaki był uchachany. No bo koronazajob jest w końcu dla głupiego plebsu, a nie dla jaśnie oświeconej panującej nam elyty xD. Bawi i zarazem przeraża mnie ta hipokryzja i głupota ludzi. Narzucają prawo innym, a sami mają je w ... tam gdzie światło nie dochodzi. O czym to świadczy? Ano o tym, że mają nas za idiotów i stado bydła po prostu, któremu można wmówić dosłownie wszystko bez żadnego słowa sprzeciwu z naszej strony. To mnie przeraża. Sorry, chciałem być cicho ale po prostu nie moge dłużej słuchać i czytać tego pier******. Jak słyszę w telewizorze hasło "koronawirus" to mam ochotę wyj**** telewizor przez okno. Coś bym jeszcze powiedział na ten temat, ale pewnie zostałbym nazwany foliarzem etc więc sobie daruje, chyba że ktoś by bardzo chciał to ciągnąć. Powiem tylko tyle, że wcale mnie nie dziwi że "nagle" te cyferki skoczyły. Już przed wakacjami trąbili że tak będzie. Nihil novi sub sole.
Przy Szumowskim mogło być tak - nie sprawdzałem - że wiadomość o zakażeniu wydostała się do mediów długo po fakcie, tuż przedtem zanim skończył chorować (i nawet może miał wynik negatywny).
A jeśli to była tylko kwarantanna, to w poprzedniej odsłonie wątku przytaczałem przykład dziennikarza, którego dziecko miało w szkole kontakt z chorym i po 8 (słownie: ośmiu) dniach od ostatniej wizyty chorego w szkole powiadomiono rodzinę dziennikarza, że ma półtora dnia kwarantanny (do końca dziesiątego dnia od kontaktu).
Aczkolwiek jeśli chodzi o sam przekaz w związku z Szumowskim, to katastrofa.
https://wiadomosci.wp.pl/koronawirus-w-polsce-najnowsze-informacje-ministerstwa-zdrowia-drastyczny-wzrost-6562010903689760a
Koronawirus w Polsce. Tak źle jeszcze nie było. Ministerstwo Zdrowia przekazało aktualne dane na temat pandemii. Resort poinformował o rekordowym wzroście nowych zakażeń SARS-CoV-2 i kolejnych ofiarach śmiertelnych.
Zapowiadają, że od soboty Wawa zostanie żółtą strefą. Osobiście żywię przekonanie, że za dużą ilość wykrytych przypadków na Mazowszu odpowiada lepsza dostępność do płatnych testów, ponieważ aby zostać przetestowanym państwowo trzeba mieć komplet objawów, łącznie z bardzo wysoką gorączką.
W międzyczasie nasza kochana władza zajmuje się głównie sobą, ewentualnie aborcją i wydzielaniem Warszawy z Mazowsza w celu pomajstrowania okręgami wyborczymi.
Przede wszystkim ta liczba zmarłych martwi - wczoraj rekordowe 58, dziś kolejne rekordowe 75 (wcześniej rekordem było 40 jeszcze w kwietnia).
Z drugiej strony nie dziwi, bo rosła liczba podłączonych pod respiratory, a spod nich wychodzi żywym w optymistycznej wersji 60%, a w pesymistycznej poniżej 25%...
Warto rozbić na liczbę zmarłych z powodu wirusa oraz na liczbę zmarłych, co mieli "choroby współistniejące". To nie jest trudne, dane są dostępne.
Ale wtedy to by się nie dało propagandy uprawiać, co nie?
Znaczy liczba zmarłych to propaganda? Aha. OK. Trumpuj dalej.
PS wśród tych 75 zmarłych 8 nie miało chorób współistniejących, czyli sam COVID ich zabił. W tym 40-latkę i 50-latka.
Przy czym choroby współistniejące, to np. nadciśnienie czy nadwaga, czyli rzeczy z którymi większość moich świętej pamięci krewnych dobiła w pobliże 90-tki.
Z tych 67 zmarłych z chorobami współistniejącymi ponad połowa (36) miała co najmniej po 80 lat.
Hmm, to nie jest chyba za dobry argument. Mam co prawda dwóch dziadków ~95 lat, jeden nadciśnienie, drugi praktycznie nic (serio, to jest jakiś ewenement).
Ale w reszcie rodziny mojej i żony - pełno starszych osób umierało nieco po 70tce. Wśród mężczyzn w 2019 w Polsce średnia umieralność wynosiła 74 lat i tak też to widzę w moim otoczeniu. I niestety często to było z powodów kardiologicznych bądź oddechowych.
Oczywiście, że w wieku 70+ to można umrzeć w każdej chwili i na cokolwiek. Jednocześnie skoro można było z chorobami "współistniejącymi" dożyć do 80+, to ciężko uznać, że to tylko te choroby były przyczyną śmierci, a covid jest w tym "przypadkowy`.
Skoro tyle osób generalnie umiera w wieku 65-80 lat to wcale nie wyklucza, że covid jest w tym "przypadkowy". Można by to ocenić rzetelnie mając porównanie ogólnej śmiertelności na poziomie października 2020 i 2019.
Rok temu starszą osobę z mojej rodziny (ok. 75 lat) złapała grypa. Jako, że miał spore problemy z płucami/tlenem od lat to niestety skończyło się to śmiercią.
Nie piszę tego dlatego, żeby udowadniać, że koronawirus jest picem. Uważam, że wciąż wiedza na jego temat (szczególnie wiedza szarego człowieka) jest na tyle mała, że powinniśmy się stosować do obostrzeń. Bo powiedzmy sobie szczerze - to nie jest jakieś wielkie ograniczenie ubrać maseczkę w sklepie i nie zbliżać się obcych ludzi czy nawet sąsiadów. Tylko, że to jest w ogóle dyskusja o niczym, bo i tak, najprawdopodobniej, za drastyczny skok odpowiada otwarcie bez ograniczeń szkół, przedszkoli i żłobków.
To było do koleżanki poniżej, która nie może napisać posta bez wspomnienia o rządzie czy aborcji. Tobie jak widzę z kolei wszystko się kojarzy z Trumpem
Ale widzisz, można - 8 osób zmarł ona Covid. Z pozostałych 67 trudno dokładnie powiedzieć co ich zabiło, czy Cov był decydujący, czy nie, i czy bez niego też by umarli.
A w ogóle, to statystycznie najlepiej zobaczyć na przypadek statku Diamond Princes. "712 out of the 3,711 passengers and crew had tested positive for the virus. As of 14 April, fourteen of those who were on board have died from the disease" - 14 z 3711. 0.4%. Przy czym najwięcej zarażonych było wśród załoCzyli nie wszyscy łapią wirusa nawet na tak zamkniętym i trudnym do izolacji obiekcie jak statek, gdzie teoretycznie są najlepsze warunki do rozprzestrzeniania zarazy, i nie każdy z zarażonych umiera.gi - stłoczonej w małych, wspólnych kajutach.
Innym przypadkiem jest Ruby Princess - "2,700 untested passengers disembark in Sydney on March 19, and the ship was linked to more than 600 infections and at least 21 deaths in Australia."
Ale uważać trzeba. I trzymać dystans oraz nosić maski (bardziej aby nie zarażać innych)
Finster Vater napisał:
Z pozostałych 67 trudno dokładnie powiedzieć co ich zabiło, czy Cov był decydujący, czy nie, i czy bez niego też by umarli.
-----------------------
Na podobnej zasadzie można mówić że nie wiadomo, czy wykryto wszystkich albo czy w ogóle nie dopisano zmarłemu COVIDa (tak, takie głosy słychać na okrągło).
Jeżeli mamy odrobinę zaufania do informacji od lekarzy, to przyjmujemy, że zgon "na COVID" oznacza nie że pacjent w ogóle miał wirusa w organizmie, tylko że wirus rozpoczął atak na organy - a podatnych jest dość kilka, i to ważnych: płuca, serce, nerki, mózg... I oczywiście jeśli kto jest "sercowcem" i nastąpi u niego mnożenie się wirusa w sercu właśnie (co w skrajnych przypadkach prowadzi do rozerwania mięśni serca), to umrze z powodu COVIDa, czy na "chorobę sercową"?
I tak, nie wszyscy chorzy umierają, w Polsce oficjalnie 2,7% zakażonych. Podatność na rozwój choroby i jej śmiertelność zależy od wielu potencjalnych czynników, ostatnio podejrzewa się że jednym z nich są geny odziedziczone po neandertalczykach...
Finster Vater napisał:
Ale widzisz, można - 8 osób zmarł ona Covid. Z pozostałych 67 trudno dokładnie powiedzieć co ich zabiło, czy Cov był decydujący, czy nie, i czy bez niego też by umarli.
-----------------------
Jakie są szanse, że akurat mieli umrzeć w chwili, gdy się zarazili?
Chyba nie należysz do osób, które uważają pandemię za spisek i że nie jest groźniejsza od grypy? Bo oni - przynajmniej polscy foliarze - twierdzą, że PIS (a w szczególności Szumowski, który wg nich zarabia grube miliony na maseczkach i po to jest ten nakaz XD) należy do tego spisku
Tam chyba gdzieś napisałem, że trzeba nosić maseczki, trzymać dystans i uważać Pewnie jestem częścią spizgu
A co do meritum, to codziennie ludzie umierają, niestety, takie życie. W tym na zawał, grypę i 101 różnych innych powodów. Bo nikt nie zna dnia ani godziny.
Z tym że nie należy popadać w przesadę z drugiej strony, bo jak się dobrze przypatrzeć, to COV nie spełnia chyba "standardów WHO" aby go nazwać "pandemią", a porównywanie do "hiszpanki" czy czarnej ospy to jednak lekka przesada.
Tak tylko pytam, bo u nas wiele osób "upolitycznia" noszenie maseczek, bo "w konstytucji" tego nie ma, więc nie będą nosić XD
Nie takie życie, bo jak pójdziemy na żywioł i zacznie się decydowanie kogo podłączyć pod respirator (już była jedna ofiara, której brakło miejsca w szpitalach), a kogo zostawić na korytarzu duszącego się, to stoicyzm pójdzie się j****
A co mnie obchodzą etykietki? Jak zwał, tak zwał, duża zaraźliwość jest, krąży po wielu rejonach świata? Krąży. Osobie leżącej w szpitalu to wsiora ryba
W świetle ostatnio najbardziej popularnego rosyjskiego dowcipu, to wirus może być najmniejszym problemem, niestety
Zaznaczam, że mnie on raczej nie śmieszy, ale koledzy z Marsa uznają go za bardzo zabawny
to - rozmawia dwóch rosjan:
- I co Waniusza, jak uważasz, jak się skończy ta wojna Azerbejdzanu z Armenią, jak do jednej ze stron dołączy Turcja, a do drugiej my (znaczy Rosja)
- No tradycyjnie, rozbiorem Polski
Na granicy:
Citizenship?
- Russia
Occupation?
- no, just tourism
Dobre !
W tym momencie przypomniałem sobie o świetnej ripoście jakiegoś norweskiego dowódcy (?), na spotkaniu rady NATO-ROSJA, kiedy jeszcze były te spotkania, regularne.
Ruskie wtedy powiedziały, że gdyby chciały, to w kilka dni zameldowaliby się w Warszawie ... na co ów Norweg podniósł brwi, i wypalił Wani wprost - może i byście weszli, ale już nie wyszli
AJ73 napisał:
Ruskie wtedy powiedziały, że gdyby chciały, to w kilka dni zameldowaliby się w Warszawie ... na co ów Norweg podniósł brwi, i wypalił Wani wprost - może i byście weszli, ale już nie wyszli
-----------------------
Tylko szkoda, że zostaliby u nas >_<
Finster Vater napisał:
Na granicy:
Citizenship?
- Russia
Occupation?
- no, just tourism
-----------------------
Hahaha, dobre, to jest dobre
Jest jeszcze taki nie za stary dowcip, bardzo ocierający się o prawdę:
Kiedy polepszą się stosunki polsko-rosyjskie?
Wtedy, kiedy do Warszawy przyleci rosyjska delegacja państwowa
A kiedy przyleci?
Nie wybiera się
-może i byście weszli, ale już nie wyszli
I gdzie my ich wszystkich pochowamy?
Co się zmieniło między sierpniem a wrześniem? Zaczęła się szkoła. Inne czynniki, pozostały bez większych zmian.
Ale zamknięcie szkół oznacza, że część ludzi musi zostać w domu, pilnować dzieci. A to oznacza, że trzeba by pomyśleć o rekompensatach za przymusowe urlopy oraz o wyposażeniu w komputery tych dzieci, które ich nie mają. Było co prawda pół roku, żeby wypracować jakiś system względem zdalnych lekcji, no ale przecież epidemię w Polsce zwalczono jeszcze przed wyborami, więc po co...
Kasa się w budżecie skończyła, z podatków już dużo więcej nie wycisną, więc musieli by poobcinać różne plusy, zrezygnować z budowania piramid (CPK, przekop), a nie wiadomo, czy to by w czymś pomogło.
Zastanawiam się zatem, czy rząd dalej będzie udawał, że nic się nie dzieje, czy jednak wrócimy do nerwowych ruchów z wiosny.
Doktory z Centrum Modelowania UW, modelowały aktualne wypłaszczanie covida w górę, i wyszło im, że właśnie teraz mamy "efekt" powrotu do szkół. Dzieciaki są obecnie głównym czynnikiem, który powoduje rozprzestrzenie się wirusa po kraju. Dzieciaki poprzynosiły nieświadomie wirusa do domów i pozarażały rodziców czy dziadków, a ci przenieśli go go dalej, poza dom. Nie mamy dużych ognisk zapalnych w kraju, gdzie można by izolować, nie mamy też źródeł potencjalnych, wirus rozlał się i jest wszędzie. A zatem, całe te strefowanie ma kolory, można sobie już schować do kieszeni.
Od zakażenia do diagnozy mija naście dni. Od połowy września zaczęło nam iść w górę, aż dzisiaj, w ostatnim dniu pierwszego tygodnia października skoczyło nam na 3 tysiące. Można więc zakładać, że za kolejny tydzień będzie ich 4 a może i 5. Ale to i tak będą liczby nieaktualne, gdyż faktyczna liczba będzie pewnie dwa razy wyższa.
Już teraz system jest zatkany, co każdy może sobie sam sprawdzić, próbując dostać się na wizytę do lekarza. Jeśli więc za tydzień-dwa, lawinowo skoczy nam zachorowalność i konieczność umieszczania ludzi w szpitalach, to nie ma cudów - zawali się z hukiem. Szpitale już powoli mają ten problem, punktowy, ale już zaczęła się izolacja ludzi po domach, gdyż nie mogą się dostać na oddział zakaźny. Końcówka października, połowa listopada, i może okazać się, że mamy prawdziwy deadline.
Solution ? ... musimy wrócić do pełnego przestrzeganie trzech fundamentalnych zasad, które sprawdzały się na początku. DYSTANS WSZĘDZIE, MASECZKI WSZĘDZIE, DEZYNFEKCJA, czyli rękawiczki, mycie rąk WSZĘDZIE. To jest nasza JEDYNA broń na "teraz". No i zdrowe wspomaganie własnego organizmu.
Inaczej, DOOOMM
Czyli spełnił się niewesoły scenariusz. Skoro dzieciaki łagodnie przechodzą, to i mała wykrywalność u nich i skok nastąpił z tygodniowym przesunięciem, gdy choroba rozwinęła się u osób zarażonych przez młodzież. Teraz jeszcze studenci dorzucą do pieca, bo podróżują na większe odległości, dalej roznosząc, więc jak się ludzie nie sprężą i nadal będą olewać sprawę może być jeszcze gorzej.
A właśnie, bo nie do końca wiem jak to jest - prawda to, że szpitale i ogólnie lekarze przyjmują tylko chorych na COV, a ludzie z problemami czy zaplanowanymi operacjami są odsyłani "z kwitkiem"?
Otóż to.
Więcej, już teraz powinniśmy przywrócić to, co było obowiązkowe na początku, wszędzie. Czyli, maseczki na zewnątrz, dystans 2 metry, limity osobowe wszędzie.
I pewnie tego się doczekamy, gdzieś w końcówce października, a najpóźniej w połowie listopada, jak będziemy już mieli po te 5-7 tysięcy dziennie. Wtedy dopiero się ockną, bo jak na razie, to mamy genetycznie zakodowane nasze "jakoś to będzie".
Staram się mimo wszystko patrzeć na to optymistycznie, wciąż bowiem uważam, że nie jest aż tak strasznie z tą pandemią, jak nam próbuje się wtłoczyć i wciąż tłoczy do głów. Zachorowalność nam skoczyła, owszem, no i sam covid zmutował się do postaci bardziej sprzyjającej zakażeniu, choć wcześniej gdzieś było, że z lekka przy tym złagodniał, ale nie o tym -
Podobno od kilku dni obowiązuje oficjalnie rozbijanie zgonów, na pacjentów z covidem i na tych "współistniejących", tak ?. Czyli dzisiaj, powinno być podawane - zmarło z powodu covida 8 osób . A mimo to, straszy się jedną liczbą - 75. Dlaczego media prawidłowo nie podają liczb, tylko trzeba zajrzeć sobie na tłita MZ, by przekonać się jak jest ?, to już każdy niech sobie dopowie
AJ73 napisał:
Otóż to.
Więcej, już teraz powinniśmy przywrócić to, co było obowiązkowe na początku, wszędzie. Czyli, maseczki na zewnątrz, dystans 2 metry, limity osobowe wszędzie.
-----------------------
Wykrakałeś!
AJ73 napisał:
Staram się mimo wszystko patrzeć na to optymistycznie, wciąż bowiem uważam, że nie jest aż tak strasznie z tą pandemią, jak nam próbuje się wtłoczyć i wciąż tłoczy do głów. Zachorowalność nam skoczyła, owszem, no i sam covid zmutował się do postaci bardziej sprzyjającej zakażeniu
-----------------------
No właśnie, przy skoku zaraz braknie miejsc w szpitalach, bo zamiast się do tego przygotować rząd zajmował się sobą. I nie ma znaczenia czy masz choroby współistniejące, czy nie, jeśli Ci zabraknie miejsca to może się skończyć niewesoło, więc bym tak tego nie bagatelizował.
Doktory trafnie wymodelowały.
Idziemy na żywioł, więc przyszły tydzień zacznie się grubo. Końcówka października, a nawet wcześniej, i system opieki zdrowotnej mamy załatwiony na hita.
Z dużym też prawdopodobieństwem można założyć, że wszystkie szkoły przejdą na zdalne nauczanie. Tu pytanie nie czy, a kiedy ?
Pamiętajcie też, by wcześniej wybrać się na przed-świąteczne sprzątanie rodzinnych grobów, co by nie zostać nagle zaskoczonym - tak jak wiosną
Co prawda, decyzji nie ma jeszcze, ale na tydzień-przed "pierszym", mają "coś" ogłosić.
Plus jest taki, że wracamy (częściowo) do sprawdzonego w boju systemu DDM. Dystans, Dezynfekcja, Maseczki.
FUS RO DAH !
Najpierw Szumowski, teraz Trump. Jak to jest, że "ważne" osobistości tak szybko wracają do zdrowia? Cud?
Taki hint - nigdy nie wiadom w momencie zrobienia testu, który to już dzień od zakażenia
https://wiadomosci.wp.pl/zolta-strefa-w-calej-polsce-konferencja-premiera-mateusz-morawiecki-komentuje-sytuacje-6562393870354944a
Od soboty cała Polska zostaje żółtą strefą, co oznacza, że trzeba chodzić w maseczkach na zewnątrz, ale nie w parku.
Lasy otwarte?
Tak sobie przeczytałem wątek od początku, i najbardziej fajne są te posty z kwietnia/maja, że trzeba wprowadzić stan wyjątkowy i przenieść wybory na jesień
Nie będę chodzić w maseczce na zewnątrz bo nie widzę ku temu żadnego logicznego powodu. Rząd PiS łamie Konstytucję i prawo od końca 2015 r., więc z jakiej racji ja mam przestrzegać wszystkich zachcianek władzy? Wszak przykład idzie z góry, prawda?
Chodzi o to, że TY możesz być nosicielem, nieświadomie zarażasz przy tym przypadkowe osoby, być może fundując im w późniejszym czasie dramat. A sam możesz przechorować wirusa, myśląc, że to zwykłe przeziębienie. Najprościej mówiąc, nosząc maseczkę, dbasz o innych.
Nie bierz też przykładu "z góry", bo to całe towarzystwo z wiejskiej nie jest warte, by cokolwiek pozytywnego o nich mówić, a tym bardziej, by brać z nich przykład.
Zastanawiam się, co by było gdyby pisoskie zabronili samobójstw - obawiam się ze by to mogło wykończyć opozycję w miesiąc
Nie neguję potrzeby noszenia maseczek, ale kiedy chodzę sobie po osiedlu do śmietnika i do sklepu (w sklepie już oczywiście wkładam) nie wchodzę z nikim w interakcję więc nie mogę na nikogo nachuchać. Zachowanie odległości tutaj wystarcza. Niby można chodzić wszędzie w maskach, ale skutek jeśli będzie, to minimalny, bo zarażenia następują gdzie indziej - tam gdzie dużo ludzi siedzi w tłoku, w zamkniętym pomieszczeniu.
To co należałoby natychmiast zrobić, to zamknąć szkoły, gdzie dzieciaki siedzą w tłoku. Zachorowania teraz to są osoby, które zaraziły się od bezobjawowych dzieci szkolnych.
Tak, ale weź pod uwagę, że to paskudztwo, ma większą zdolność przetrwania na wszelakich powierzchniach, dłużej też żyje, niż typowy pasożyt grypowy. Japońce dzisiaj mówią, że korona czeka na ofiarę od 4 do nawet trzech dni, w zależności od rodzaju powierzchni na jakiej siedzi. Na rękach zaś, do 9 godzin.
... więc, teoretycznie, jestem nosicielem - nie wiedząc o tym, chodzę sobie bez maseczki w otwartej przestrzeni i dłubię sobie w nosie. Palcem
Po czym idę do sklepu, zakładam maseczkę - inaczej nie wejdę, rąk nie dezynfekuję (z moich obserwacji zakupowo-sklepowych, większość tego nie robi), dotykam tym samym palcem - co to dłubałem w nosie , sklepowego asortymentu, przenosząc paskudztwo gdzie popadnie.
Jednak GDYBYM, wcześniej miał tą maseczką na facjacie, to palcem co najwyżej podłubałbym PRZEZ maseczkę. Oczywiście, nie oznacza to, że ustrojstwo nie przelazłoby przez maseczkę ( ten wirus ofc., nie, że giluny ), ale większa jego część zostałaby na wewnętrznej stronie maseczki - czyli moim nosie
Wchodząc zaś do sklepu i jeszcze dezynfekując łapska, minimalizuję na ile to możliwe, dalsze rozprzestrzenianie ustrojstwa. Przy okazji, robię dobry uczynek - dbam o bliźniego , co później, na tym lepszym świecie, da mi bonus na ostatecznym świadectwie z mojego żywota
Jeszcze kilka miesięcy temu bym się z Tobą zgodził - w lipcu tego roku jednak coś chyba we mnie umarło, jakaś obywatelska część mnie. W związku z tym nasuwa mi się jedynie pytanie: A co to właściwie da, że będę tym lepszym?
Nie mówiąc o tym, że przez ostatnie kilka miesięcy ludzie na ulicach masek nie nosili i nikt nawet tego nie kwestionował - ba, nawet premier krótko przez wyborami wyskoczył z tekstem, że "ta epidemia ma się ku końcowi". Kurde, nawet była sms-owa akcja z Rządowego Centrum Bezpieczeństwa masowo przypominająca o drugiej turze wyborów prezydenckich. Nie bardzo rozumiem też, w jaki sposób osłanianie się na dworzu miałoby jakkolwiek chronić innych, zwłaszcza że latem nikomu nie przeszło to przez myśl. A teraz nagle pomysł wraca, bo zimne pory roku mają być w czymś gorsze od tych ciepłych? Trochę mi to przypomina czasy szkolne, gdzie dyrekcja szkoły zawsze się upierała, byśmy zimą zmieniali obuwie, ale jakoś wiosną i latem takiego obowiązku nie było.
O ile więc rozumiem sens noszenia masek w przestrzeniach zamkniętych kiedy jesteśmy w tłumie ludzi, o tyle nie mam ochoty spełniać wszelkich zachcianek rządu, jeśli uważam je za nielogiczne.
Więcej. Pan kłamca powiedział wprost na wiecu długoPiSa, że pokonali tego wirusa i nie powinnniśmy się nim przejmować, bo to kolejny wirus jak każdy inny, był dumny z tego że wiele osób przyszło już bez maseczek.
https://tech.wp.pl/koronawirus-jak-poznac-ze-przechodzisz-zakazenie-bezobjawowo-6562103785687584a
Badacze z Scripps Translational Research Institute wskazują, że pierwszą niepokojącą oznaką zakażenia koronawirusem jest przewlekłe zmęczenie, utrzymujące się nawet kilka tygodni. Podobnym objawem może być zmiana tolerancji wysiłku, czyli jeśli męczymy się szybciej niż zwykle, wykonując te same czynności.
Wraz ze zmęczeniem i mniejszą odpornością na wysiłek fizyczny, u chorych często pojawia się także zadyszka. Jeżeli do tego występują problemy z oddychaniem, które wcześniej nie występowały; jest to sygnał, by udać się do lekarza lub zrobić test na koronawirusa.
https://mobile.twitter.com/ArturDziambor/status/1313395424938598400
Tweet Pana Dziambora, gdzie dostał SMS od ministerstwa cyfryzacji, że jego OBOWIĄZKIEM jest pobranie aplikacji na telefon.
Małżonek zainstalował i robił sobie selfiki z kotem, jak przez 4 dni byliśmy na kwarantannie, ale i tak policja kazała do siebie machać przez okno. Poza tym te powiadomienia mu się nie pokazywały, musiał ustawić sms-y.
Ja aplikację olałam, bo nikt mi nie powiedział, że muszę ją instalować. Na koniec i tak dostałam sms, że już nie jestem na kwarantannie.
Oprócz tego miałam telefon z OPS, sprawdzali czy mamy co jeść.
Ale która appka, bo zdaje się, są już dwie .
Wrzucam więc zbiorczo, uprawnienia tych aplikacji :
*Tożsamość
find accounts on the device
*Kontakty
find accounts on the device
*Lokalizacja
approximate location (network-based)
precise location (GPS and network-based)
*Telefon
read phone status and identity
*Zdjęcia, multimedia i pliki
read the contents of your USB storage
modify or delete the contents of your USB storage
*Pamięć
read the contents of your USB storage
modify or delete the contents of your USB storage
*Aparat
take pictures and videos
*Mikrofon
record audio
*Identyfikator urządzenia i informacje o połączeniu
read phone status and identity
*Inny problem
receive data from Internet
view network connections
control flashlight
full network access
change your audio settings
prevent device from sleeping
read Google service configuration
receive data from Internet
view network connections
full network access
prevent device from sleeping
pair with Bluetooth devices
run at startup
Aktualizacje aplikacji mogą automatycznie dodać nowe uprawnienia w każdej grupie.
Teraz se instalujcie
Ojejku, co ja teraz pocznę. Na moich mobilkach nie działa. ~ ~ ..!.,
A jak ktoś nie ma telefonu (lub ma telefon, tylko ) to mu dostarczają urządzenie "za gratis"?
Oczywiście. Razem z policjantem doń przykutym.
Trzeba karmić czy dowożą jedzenie?
Sam się karmi. Standardowo lodówka jest w kuchni, więc gdy tylko znajdzie kuchnię...
Jak nie wskażesz, to nie znajdzie. Nie ma opcji
Znajdzie lodówkę - OK. Ale nie samym piwem człowiek żyje
Jak wypije całe piffo i uda się niedwuznacznie do konta, sam wszystko wydasz. Niestety, sprawa jest z góry przegrana.
To mi przypomina starą prawdę, że konto winno być ściśle powiązane z kątem - każdy kto ma zasoby finansowe powinien pomyśleć o koncie. Na przykład oderwać w kącie kilka klepek z podłogi i skrytka jak znalazł.
"Obowiązek zainstalowania i używania oprogramowania (..) nie dotyczy (..) osoby, która złożyła oświadczenie, że nie jest abonentem lub użytkownikiem sieci telekomunikacyjnej lub nie posiada urządzenia mobilnego umożliwiającego zainstalowanie tego oprogramowania. Oświadczenie, (..) składa się pod rygorem odpowiedzialności karnej za złożenie fałszywego oświadczenia."
Drobnym drukiem powinno być, że oświadczenie należy wysłać z aplikacji. Tej lub innej.
Oświadczenie składa się do Policji lub państwowego powiatowego inspektora sanitarnego właściwego dla miejsca odbywania kwarantanny. Oświadczenie może być złożone za pośrednictwem środków komunikacji elektronicznej. Oświadczenie może być złożone za pośrednictwem organów administracji publicznej oraz jednostek organizacyjnych wykonujących zadania związane z potwierdzaniem realizacji obowiązku przestrzegania kwarantanny.
To dziwne, nikt mi nie kazał tego instalować, a mąż to zrobił z ciekawości, bo jemu też nie kazali.
Poza tym miałam dostać zaświadczenie z Sanepidu, że byłam na kwarantannie. Nic nie przyszło.
Obowiązek instalacji wynika z ustawy, ze dwa poprzednie posty to były wprost cytaty. Art. 7e specustawy covidowej, jeśli dobrze pamiętam.
A że Sanepid nie ogarnia - no nie ogarnia, to niestety wiadomo. Chyba wszystkie pracują nadal w takim samym składzie jak przed pandemią, bez jakichkolwiek wzmocnień.
https://wiadomosci.wp.pl/koronawirus-lukasz-szumowski-w-szpitalu-jest-potwierdzenie-6564303057271424a
Zaraził się od córki, która zaraziła się w szkole. Wcześniej był najwyraźniej chory na coś innego.
Nie ma żadnych powodów do paniki, jesteśmy w dobrych rękach.
Zaraz wyzdrowieje jak Trump. 3 dni i po kłopocie.
Obecnie bardziej mnie martwi Piontkowski, który zachowuje się, jakby chronił się przed stresem funkcjonując w zaprzeczeniu - "nic się nie dzieje, szkoły pracują normalnie".
chyba chce zbudować jedność tego podzielonego narodu na wzbudzeniu powszechnej nienawiści do siebie.
to była liczba nowych przypadków która wydawała się magiczną barierą
dziś po tysiączku w dwóch województwach, ale jest dobrze, jest dobrze, jest dobrze
Optymiści z Was jak widzę ...
ekhm, za niedługo to może być już po 40 tysięcy - dziennie.
Do tej pory zdaje się, nie-rząd opierał swój optymizm na wybranych zagranicznych ośrodkach, które przedstawiały w miarę stabilną (optymistyczną) płaskość przyrostową korony w naszej krainie. Tymczasem, i jak już pięterka powyżej wspominałem, doktory z UW, wymodelowały u nas najbardziej pesymistyczny scenariusz, który właśnie na naszych oczach się sprawdza.
Pod koniec sierpnia, ich modele kreśliły na połowę września liczby do dwóch tysięcy zachorowań dziennie, kiedy naród zadowolony wracał powoli z urlopów, i nie miał głowy były mu choroby. Kolejny model mówił o skokowym przyroście, rzędu do 5 tysięcy, i z którym właśnie mamy do czynienia. Znaczy mieliśmy, bo nam wyżej skoczyło od pesymistycznych modeli doktorów.
Ale zostawmy te liczby, bo być może prawdziwa skala jest na dzisiaj o wiele wyższa.
Bowiem w ich modelach rozjechały się zupełnie linie przypadków diagnozowanych, z nie-diagnozowanymi. Wygląda to tak :
- https://covid19.mimuw.edu.pl/assets/images/20201006/short_stochseir_20201006.png
ponad 26 tysięcy na ten tydzień.
Idzie nam skokowo. Dzisiaj słyszę, że ponad setka powiatów zaraz będzie w czerwonej strefie, w tym i duże miasta.
Doktory ze Szwajcarii i Brytanii już ponad tydzień temu głosiły, że nam się wymsknie sytuacja spod kontroli. No ale czy u nas w ogóle jakakolwiek kontrola była ? ...
Teraz - nasi lekarze nieśmiało zaczynają dawać do zrozumienia, by "stratedzy" z MONu policzyli ile mają w magazynach "szpitali polowych", i by zaczęto już przygotowywać jakieś plany ...
Ten tego,
Powiem Wam, że słabo to widzę, gdyż covidowy enpec właśnie rozpoczął główne uderzenie, a nasze siły już są w rozsypce, Więcej, ministry zaczęły się rozchorowywać, po ostatnich spotkaniach biskupowych. Ich przecież maseczki nie dotyczą - wiadomo, Moc Boska. Widać nie starcza dla wszystkich tej Mocy, bo i mateo się kwarantannował, i dziedzic kultury i sportu, a i prywatna osoba, czyli były naczelny lekarz - tlenu podobno już trza.
Co gorsza, sasinowiec zaczął wq*wiać naszych frontowych dzielnych lekarzy mówiąc, że nie angażują się w pełni ... tjjaaa, to teraz czekamy na naczelnika - znaczy, co powie
No więc, tego, optymizmem to nie wieje nam za bardzo, w tej zimowej już aurze.
Na pocieszenie więc - https://youtu.be/r0kvTBbBbbY?t=23
Co do ostatniego, to przecież "mamy to" w swojskich klimatach:
https://www.youtube.com/watch?v=uhK4vmaWYXQ
Oczywiście
Wieki temu, albumowo też było, i jeszcze z Litzą na pokładzie, o tu :
- https://youtu.be/8dXf5upXg4I
Gdzieś mam tego Vinyla Szkoda że tutaj taka słaba jakość.
Sasin to jest najgorsze co w tym rządzie siedzi. Tacy ludzie jak Sasin nadają się tylko do gardzenia nimi.
Natomiast straszenie, że teraz wszyscy będziemy w czerwonej strefie.. woooow, na pewno to coś zmieni. Przed chwilą z okna widziałem wycieczkę szkolną czekająca na autobus. Dwadzieścia parę dzieci ze znikomą ilością maseczek, stłoczonych przy przystanku. Co dadza te śmieszne obostrzenia i nasze noszenie maszeczek na spacerze po chodniku? Córka siostry więcej jest poza żłobkiem niż nie jest z powodu różnych infekcji, a my tu gadamy o ograniczaniu wesel. Przecież to jest jakis żart.
Wracając kosiarką z pracy słuchałem sobie krajana, pana doktora od modelarstwa. Stwierdził, że modele zaczynają być do d.*, bo z modeli, weryfikowanych rzeczywistością, wychodzi, że już niedługo ilość potwierdzonych znacznie przekroczy ilość testów...
tysiączków właśnie penkło. No jak tam, tęsknita za tymi pojedynczymi 300/dziennie ? ...
Końca (świata) nie widać. Skoro nie widać, to trza lekarzy w kamasze wziąć.
cyt."Według wicemarszałka Sejmu "są sprawy ważne, między innymi problem braku lekarzy, niechęć części środowiska, instytucji, organizacji lekarskich do wsparcia działań przeciwko pandemii".
Jutro będzie wiadomo, co na myśli miała wadza.
A tymczasem, odświeżając sobie mój ulubiony serial na CN, z moim ulubionym bohaterem, przy okazji zaprojektowałem sobie też kilka t-shirtowych, Clarencowych motywów na wiosnę - a co !
Spuentuje więc Clarence, humorystycznie, bo i co innego pozostało, skoro się właśnie skokowo i w górę nam wypłaszcza ?
- https://youtu.be/IYZqOvX9wp4?t=12
Tymczasem, w ramach odwracania uwagi, aresztowano Giertycha.
jak tendencja z trzech ostatnich dni się utrzyma, to jutro 10k.
Tylko czy my w ogóle tyle testów robimy?
Podobno 60 tysięcy machnęli.
a nawet 64,5 tysiąca
https://twitter.com/MZ_GOV_PL/status/1316661338827964416
a kiedyś mówili że nasze możliwości to 60 tysięcy dziennie
ale to że machnęli 60k to wiem. Bardziej zastanawiałam się nad tym, że tą liczbę zmniejszą i tym samym nie osiągniemy 10k w ten weekend . I tak też zrobili.
Matematycznie wygląda to tak
Czwartek:
Ilość testów: 64500
Ilość pozytywnych: 8099
Udział pozytywnych: 12,5%
Piątek:
Ilość testów: 50800
Ilość pozytywnych: 7705
Udział pozytywnych: 15,1 %
Gdyby zrobili 64,5k testów jak w czwartek mielibyś my jakieś 9700 pozytywnych (czyli ucięto koło 2k).
Sobota:
Ilość testów: 48900
Ilość pozytywnych: 9622
Udział pozytywnych: 19,6 %
Przy 64,5k mielibyśmy jakieś 12600 (czyli ucięto 3k).
No i to jest sposób na wypłaszczenie krzywej .
AJ73 napisał:
tysiączków właśnie penkło. No jak tam, tęsknita za tymi pojedynczymi 300/dziennie ? ...
Końca (świata) nie widać. Skoro nie widać, to trza lekarzy w kamasze wziąć.
cyt."Według wicemarszałka Sejmu "są sprawy ważne, między innymi problem braku lekarzy, niechęć części środowiska, instytucji, organizacji lekarskich do wsparcia działań przeciwko pandemii".
Jutro będzie wiadomo, co na myśli miała wadza.
-----------------------
Weź nie kracz nawet
(mama Nuki jest lekarzem chorób zakaźnych)
To niby marne pocieszenie, ale we Francji chyba mają powyżej 20 tysi dziennie
https://www.google.com/search?q=coronavirus+france&rlz=1C1GCEU_enUS820US820&oq=coronavirus+france&aqs=chrome..69i57j0i131i433j0l3j0i131i433j0l2.3938j0j7&sourceid=chrome&ie=UTF-8
Na tle Europy to w PL takie not "good, not terrible"
No, robią tygodniowo w okolicach miliona testów, to i statystyki im wychodzą w pion.
Przypomnę, że i u nas liczba grubo powyżej owych dwudziestu tysięcy dziennie pojawia się, w modelach doktorów z UW
Francja robi jakieś 180 tysięcy testów dziennie.
Gadałam z ciotką (mieszka pod Paryżem) i powiedziała mi, że przetestowali ją dwa razy, bez żadnych objawów i że nie ma żadnych trudności w dostępie do testów. Aczkolwiek też narzekała na chaos, brak organizacji itp.
Zdaje się też (tak wyczytałam, sama nie sprawdzałam), że dotarliśmy do 5 miejsca w EU i 7 na świecie, jeśli chodzi o wzrosty zachorowań.
i bez tańczenia, o ile się ma "szczęście" być w strefie żółtej, bo w czerwonej całkiem zakazane
a knajpy czynne od 6 do 21
od soboty, choć rzeczywiste szczegóły pewnie jutro wieczorem
welcome to no-lockdown
Szczerze? Nie wyobrażam sobie własnego wesela w taki sposób. Ma to wiele sensu - zamknijmy imprezy, ale szkoły i galerie zostawmy otwarte.
A propos szkoły - podstawówki nadal otwarte, wiadomo czemu - bo nie ma już kasy na zasiłki dla rodziców. A jak się domyślacie, warunki w podstawówkach są dalekie od ideału.
-Ma to wiele sensu - zamknijmy imprezy, ale szkoły i galerie zostawmy otwarte.
No, akurat szkoły publiczne to bym permanentnie zamknął, na stałe, na zawsze.
I jak by wtedy niesiono następnym pokoleniom kaganiec oświaty?
Typowy PiS. Nie podniesiemy żadnego podatku, ale w zamian za to macie 40 nowych.
Nie zrobimy Lockdownu, bo to zabiłoby i tak już rozjechaną gospodarkę, ale w zamian za to dajemy strefy żółte i czerwone. xD
Podatek akcyzowy to nie podatek.
A jest "so damn hard" - z najnowszego IEEE Spectrum
https://spectrum.ieee.org/artificial-intelligence/medical-ai/why-modeling-the-spread-of-covid19-is-so-damn-hard
i o pracach nad szczepionką
https://spectrum.ieee.org/artificial-intelligence/medical-ai/what-ai-can-and-cant-do-in-the-race-for-a-coronavirus-vaccine?utm_source=spectrum-hero
I zbiór artykułów o najnowszej technologii do wykorzystania podczas walki z pandemią
https://spectrum.ieee.org/static/the-next-pandemic?utm_source=spectrum-hero
Jednym z największych idiotyzmów "ochrony przed epidemią" w wykonaniu Komitetu Centralnego jest zamknięcie siłowni, fitness klubów i basenów, jako że nie dość, że nigdy nie były u nas dużymi ogniskami koronawirusa, to jeszcze każdy był skupiony na własnym treningu, więc nawet jak ćwiczyło się z trenerem personalnym, to nie było bliskiej styczności między ćwiczącymi.
No, ale żeby upozorować jakieś działania...
Tym samym, więc:
https://www.sport.pl/inne/7,64998,26407070,silownia-zamienila-sie-w-kosciol-i-robi-spotkania-religijne.html#s=BoxMMtImg3
I dobrze, Jebać PiS!
-Re: "Hysteria" wirusowa
2020-02-26 14:47:03
Lubsok
Mnie śmieszy jak część moich znajomych się cyka, że wirus dojdzie do Polski i że umrą. xDDD
Mi to tam zwisa, ale słuchanie takich pierdół od razu poprawia humor.
Tak wrzucam, warto upamiętniać tytanów intelektu
Dobra, teraz trochę #foliowaczapeczka, poniekąd w temacie, ale nie do końca. Dwie sprawy.
Czy ktoś z Was też w okolicach lutego dostał paskudne choróbsko? Pamiętam, że dostałem nagle 39 stopni, którego nijak nie dało się zbić. Kaszel miałem taki, że myślałem, że zdechnę. Dosłownie zakwasy w plecach i brzuchu od kaszlu. Trzy dni wyjęte z życia i potem parę tygodni kasłania. Zdiagnozowane jako "grypa". Nigdy się tak źle nie czułem jak w lutym. Co ciekawe, dokładnie takie samo choróbsko dopadło też paru moich znajomych, rozsiewało się bardzo szybko.
Oczywiście nikomu do głowy wtedy nie przyszło czy to mógłby być koronawirus, bo oficjalnie go w naszym pięknym kraju jeszcze nie było, ale tak od czasu do czasu rozmawiając z ludźmi okazuje się, że właśnie w lutym całkiem sporo osób miało bardzo podobne objawy, cięższe i bardziej nietypowe od zwykłej grupy, a jak u Was było?
Sporo ludzi mówi że coś podobnego miało ostatniej zimy, nawet wcześniej niż w lutym - post factum przypadki covida w Europie potwierdzono co najmniej na grudzień, ale nie w formie wściekłego zapalenia płuc.
Była nawet teoria że pierwsze zakażenia (może łagodniejszą odmianą) miały miejsce podczas igrzysk wojskowych w październiku, które odbywały się... w Wuhan.
Tyle że dziś nikt nie dojdzie co to mogło być bo przeciwciała covidowe niestety zanikają po paru miesiącach...
Osobiście nie, ale znam taką paczkę znajomych, która tak właśnie leżała pół lutego i wszystkim w maju opowiadali, że już na bank przechorowali. W czerwcu postanowili to udowodnić sprawdzając obecność przeciwciał i okazało się że żadne z nich nie miało
Nie no, przeciwciała okazuje się, że jednak znikają po paru miesiącach, więc się nie wyklucza. Jasne, że teraz dużo osób każdą cięższa grypę uznaje za hehe koronawirusa, ALE mimo wszystko lutowa sezonówka była bardzo specyficzna i ciężka. Niekoniecznie to musiał być kowid, być może coś jeszcze innego nowego.
Poprzednim razem coś podobnego pamiętam w 2018 roku - wszyscy jak jeden mąż dostawali zapalenie oskrzeli, a przynajmniej tak to było diagnozowane, generalnie objawy podobne do tej sezonówki z 2020, ale jakby o połowę łagodniejsze. Gorączka, kaszel jakby płuca sobie miano wypluć, taki dudniący, ale osłuchowo czysto, cała przychodnia kaszle w ten sam sposób, lekarz za głowę się łapał "wszyscy ostatnio z tymi oskrzelami", a tegoroczna sezonówka to była taka parę razy cięższa z 2018.
Poziom przeciwciał może spadać, ale żeby już w czerwcu? Są nie wiem. Ja na przykład lata temu złapałem takiego dziwnego wirusa, że miałem tylko suchy kaszel przez prawie pół roku i nic nie pomagało. Myślałem że mnie w końcu z pracy wywalą za wkurzanie nim współpracowników XD Różne rzeczy łażą po ludziach.
Mój teść, jak jeszcze nikt nie mówil w Polsce o koronawirusie, narzekał właśnie w lutym na grypę, przy ktorej miał duszności jakich nigdy nie zaznał. A to jest taki typ, że jak sie czuje choć trochę lepiej to wychodzi z przeziębieniem na mróz w koszulce i zajmuje się pracami ogrodowymi, bo "nikt inny tego za mnie nie zrobi". A wtedy leżał bite 2 tygodnie z Theraflu i herbatką.
Już to wyżej pisalem. Jakoś w listopadzie, miałem takie można powiedzieć przeziębienie. Dostawałem silnych ataków kaszlu w nocy, aż któregoś razu wywaliło mi przepuklinę pachwinową. Lekarz pierwszego kontaktu oprócz oczywistego potwierdzenia przepukliny, obadał mi płuca i przepisał jakiś zwykły syrop na kaszel+ jakieś tabletki. Jak kupiłem, to przeczytałem, że podaje się je w przypadku astmy. Więc jak dla mnie grubo.
Tak. Też miałem, i też myślałem, że zdechnę. Dosłownie mnie złamało, a lekarz powiedział, że to grypa.
Nie odpuszczałem, i tłumaczyłem, że nigdy żadne choróbsko wirusowe mnie aż tak bardzo nie zwaliło, a tu i płuca wypluwałen, że nocki to męka, bo nie ma mowy o spaniu w poziomie, o oddychaniu nie mówiąc.
Lekarz powiedział, że takie poważne objawy wskazują, na bardzo złośliwą odmianę wirusa grypy. I faktycznie, później było, że mieliśmy w kraju jakąś wyjątkowo zjadliwą odmianę grypową.
My generalnie, jako społeczeństwo, traktujemy grypę jako kolejne jesienne przeziębienie, a to błąd, bo grypa to nie wirusik, którego można sobie przechodzić. Dzisiaj medialnie w kółko jest nawalanka covidowych konsekwencji płucnych głównie, a ciężka grypa przykładowo dziesięciokrotnie zwiększa ryzyko udarowe, sercowe, a i płuca są zmasakrowane tak, że przywracanie ich do optymalnej wydolności trwa długie tygodnie czy nawet miesiące ...
Także tak, też miałem, też było ciężko w uj, wylazłem z paskudztwa, ale długo jeszcze czułem, że nie jest tak, jak być powinno.
Czy rok temu już szalało u nas to świństwo z Wuhan ?, tego się nie dowiemy, ale coś nie tak z tą grypą jednak było.
Miałem dokładnie te same objawy tylko że na początku marca + temperature miałem 3 tyg
Mnie z mężem coś dopadło w marcu, po tym jak wrócił z wycieczki zagranicznej. Ale wyglądało inaczej, bo nie było żadnych ostrych objawów tylko stan, tak jakby zaczynało mi się jakieś przeziębienie, tyle że ani to się nie pogarszało, ani nie poprawiało przez ponad miesiąc.
A później pojawiły się objawy osłabienia, plus tendencja do sapania bo byle czym i ciągłe łapanie jakiś pomniejszych infekcji i ten stan w zasadzie nie minął. Zaczęłam na to jeść wit. D i chyba trochę pomaga.
Czytam, że osłabienie i krótki oddech są typowe dla ozdrowieńców po "bezobjawowej" koronie, ale cholera wie, może to to, a może siedzenie w domu przez pół roku źle na mnie działa. :>
https://youtu.be/9WtoW5QIvY0
Covid to choroba współistniejąca i jeżeli ktoś umarł na swoją, nazwijmy to główną przypadłość to wg. nowej statystyki lekarze muszą wpisać za przyczynę Covid19... xD. Przekręciłeś się na raka trzustki, mając pozytywny wynik na koronkę to i tak umarłeś na to drugie, żeby statystyka budowała większy strach niż na wiosnę. Xdddddd
Tak jest od początku tej pandemii.
Jednak nareszcie MZ podaje oddzielnie liczbę osób, które zmarły tylko i wyłącznie z powodu covid-19, i liczby osób, które zmarły z powodu współistnienia covid z innymi chorobami. Co ciekawe, nie wszystkie główne media podają z nowymi wytcznymi, tylko uparcie walą w nieaktualny już schemacik, podając pełną liczbę zmarłych, bez podziału.
Taka ciekawostka porównawcza , dziennie umiera w Polsce mniej więcej 1000 osób, z różnych przyczyn ...
Wracając do tego co lekarze tam wpisują, to wynika to z rubryczek w karcie zgonu. Nie wiem czy ktoś z forumowiczów jest może lekarzem, to bardziej by to objaśnił.
Schemat wygląda mniej więcej w ten sposób, że covid u pacjenta zainfekowanego wpisuje się jako przyczynę główną, która doprowadziła do zejścia, nawet, gdyby pacjenta przykładowo sercowego, załatwił zawał
Ale wiesz, że w wielu przypadkach ci ludzie bez dołączenia covida do listy swoich chorób mogliby dalej żyć?
To prawda, tak jak to że część z tych co umarło umarło by i tak bez względu na covida. Po prostu nie można tego stwierdzić kategorycznie w 100%
Kuriozalny przypadek był u nas kilka miesięcy temu, gdy człowiek, któremu się nie otworzył spadochron w czasie skoku, też zmarł na współistniejącego covida.
Zresztą, szacowanie ilości przypadków zawsze było trudne, liczba ofiar "hiszpanki" też się drastycznie różni w zależności od opracowania.
Nawet jeśli tak rzeczywiście było, to ile jest takich przypadków przy tysiącach zmarłych? W granicach błędu statystycznego?
Oczywiście, że nikt nie poda dokładnej prawdziwej liczby ofiar, bo jej nie znamy, ale to nie umniejsza okropieństwa "hiszpanki".
Mogliby.
Tylko zobacz różnicę. Przykładowo, mamy dwóch sercowców, jeden i drugi trafiają do szpitala. Jeden ma ciężką grypę, drugi właśnie covid. Obydwaj dostają zawału i schodzą, bo serce i tak już ciężko obciążone, nie wytrzymało kolejnej choroby.
U tego z grypą wpisuje się, że zszedł na zawał.
U tego z covidem, że zszedł na covid.
Że niby z grypą tak często schodzą?
Choroba współistniejąca
Przypuszczam, że jednak z grypą nie jest to aż takie częste i nie przypominam sobie, by w sezonie grypowym brakowało miejsc w szpitalach
Ale to już jest offtopic. A my tu o współistniejącej statystyce, i jak wpisuje to lekarz w kartę.
Także tego, dzisiaj przykładowo dzisiaj zmarło na covid faktycznie 5 osób ...
A nie, że z powodu współistnienia z innymi schorzeniami - 36 osób.
Idąc taką metodą współistniejącą, to niech lekarz wpisują w karty te dziesiątki, jak nie setki tysięcy osób, które zmarły na grypę w sezonie - rok do roku.
But still...
https://www.youtube.com/watch?v=dzs0NfM1jBs
W ostatnich tygodniach u nas praktycznie NIE MA zjawiska grypy. Jak rok temu liczono przypadki zgłoszone w dziesiątkach tysięcy (26 milionów wizyt w ciągu 7 miesięcy), tak obecnie są to liczby dwucyfrowe.
https://www.cdc.gov/flu/about/burden/preliminary-in-season-estimates.htm
Tak w tym roku (choć to tylko dwa tygodnie) 60 przypadków. W całych stanach:
https://www.cdc.gov/flu/weekly/index.htm
Producenci leków przeciwgrypowych nienawidzą go! Jednym prostym trikiem... #musiałem
Tak. To znaczy - nie tak często jak na covid, o wiele rzadziej, ale wciąż raczej się wpisuje się w przyczynach zgonów bezpośrednią przyczynę. Jeśli np. umrze sercowiec na zawał po grypie, to będzie wpisane zawał. Jeśli na zapalenie mięśnia sercowego też. Czasem się wpisuje "powikłania pogrypowe" lub coś podobnego, ale bardzo rzadko, zbyt rzadko, generalnie już od paru lat się sezonowo apeluje by to zmieniać i zacząć wpisywać grypę choćby jako współprzyczynę, choćby po to by lepiej śledzić śmiertelność. Teraz czort wie jaki odsetek naprawdę umiera na grypę i w wyniku powikłań, bo to po prostu umyka.
A to nie jest tak że przy grypie sama infekcja grypowa się kończy, a powikłanie prowadzące do zawału pozostaje, podczas gdy COVID nie ustępuje doprowadzając do zawału?
"Na grypę" statystycznie umiera w Polsce jakieś 100+ rocznie.
O to już trzeba by pytać lekarzy.
Tak jak kolega powyżej napisał, u nas gdzieś to wszystko umyka, ponieważ nie robi się takich statystyk, nie uwzględnia się takich rzeczy jak powikłania pogrypowe i związane z tym późniejsze zgony.
To tak samo, jak z pacjentami w trakcie leczenia z poważniejszych chorób, których wymiotło z korytarzy od lekarzy specjalistów. Większość przestraszyła się covida, i nie zgłosiła się na wizyty od marca. Nikt nie sprawdza, co się z tymi ludźmi dzieje. W kartach mają odnotowane, że pacjent nie zgłosił się na umówioną wizytę i wsio. Odfajkowane, wypadł z kolejki, kolejka się zmniejszyła, system statystycznie się odkorkowuje, a później ministry dumnie ogłaszają, że tyle a tyle poprawiła się wydolność służby zdrowia.
A tu trzeba by podzwonić do tych ludzi, i sprawdzić, czy w ogóle jeszcze żyją.
Gdzieś było, że Włosi w tych najbardziej zakażonych regionach starali się ostatnio posprawdzać, i wyszły im liczby idące w tysiące, ale już zmarłych, bo nie kontynuowali od marca leczenia.
Ale to już inna historia, my chyba od sierpnia mamy znaczące wzrosty zgonów (których nie da się powiązać bezpośrednio z Covidem, ale pośrednio są bardzo prawdopodobne).
Natomiast Covid w odróżnieniu od grypy jak złapie, to niekoniecznie puszcza tak łatwo, i dlatego taka różnica w ujęciu statystycznym.
BTW wiem od osób zorientowanych, że w Szwecji jak kto zejdzie później niż po 30 dniach od wykrycia Covid, to nie jest traktowany jako zmarły na Covid...
dobowych zachorowań nie istnieje. Dzisiaj symbolicznie pękło nam 10. Tysięcy.
A ponieważ testujemy wyłącznie osoby objawowe, to śmiało możemy przemnożyć ten wynik razy 3, albo i 5.
Liczba powiatów w czerwonej strefie za parę dni przekroczy 300. A to oznacza, że trzeba będzie całą naszą Polandię zakreślić na czerowno. Lokdałn nadejdzie ? ... nie ma mowy. Nie da rady. Błąd popełniono na początku, a na drugi nie ma ekonomicznego przyzwolenia. Ponowne zamknięcie gospodarki to dosłowne zderzenie ze ścianą, i katastrofa społeczna o jakiej nikt w najczarniejszych scenariuszach nie przewidywał. No, chtyba, ża mówimy o wojnie, ale przecież jej nie mamy ?...
chociaż,
właściwie, to jesteśmy jak na wojnie. Wróg zaatakował, szpitale już pełne, za chwilę pełne będą i te co są planowane - czyli polowe.
Ehhh, przy tym czarnym scenariuszu, pocieszeniem jest, że może sezon grypowy będziemy mieli najniższy w historii - oby
mateo paręnaście minut temu rzekł, byśmy od soboty byli wszyscy w "red zone".
Czesi natomiast, właśnie zrobili u siebie lokdałn ...
No i znowu wraca zdalne nauczanie, załamka .
Znaczy pewnie szkoły będą same podejmować decyzje, ale już wiem, że moja na pewno wyśle starsze klasy.
Ale to lepiej było w szkole z dzieciakami, niż zdalnie?
W Wawie w 33% szkół są kwarantanny, a duży problem stanowi chora ,lub kwarantannowana kadra.
Z dzieci siostry jedno miało styczność z chorym kolegą, ale sanepid jeszcze się do nich nie dorwał. I to jest dodatkowy problem, bo jak dzieciak ląduje na kwarantannie, to cała rodzina też powinna.
Z dwojga złego może lepiej mieć zdalne nauczanie, jak by ono nie wyglądało, niż szkołę zamkniętą z powody zarażonej obsługi (i spanikowanych pracowników 40+), połowę klas na kwarantannie itd.
U Ciebie nauczyciele wolą nadal normalne lekcje? W niektórych szkołach sami o zdalną proszą. Może to zależy od regionu i stopnia rozprzestrzenienia się wirusa?
https://glos24.pl/krakow-sp-2-zawiesza-zajecia-w-klasach
Mówisz tak jakbyś od wczoraj zamieszkał w Polsce. Wszyscy doskonale wiemy, że POPiS robił w tym kraju takie rzeczy, że drugi lockdown to nic nadzwyczajnego... przecież zawsze można wziąć pożyczkę i dalej topić ten kraj w szambie zadłużenia.
Z różnicą taką, że to pis rzondzi, a nie peło. Także tego, na miejscu opozycji to w ogóle nie brałbym udziału w tej obecnej sejmowej farsie, z głosowaniem ustaw potrzebnych całe miesiące wcześniej.
A nie, że teraz, jak już się zawaliło na amen, to się przebudzili z letargu. Niech teraz sami zeżrą to, co fundowali miesiącami, przez swoje oszustwa i krótkowzroczność.
Dwa, przecież skutecznie wbili większości rodaków do główek, że opozycja oczywiście totalna, to zdrajcy, sprzedawczyki, i niemiecka agenda, a tylko oni, to ci PRAWDZIWI, patrioci, którym tylko wolska w sercu, czyż nie ? No więc, (z pewną taką nutką ironii ) jakże ja, ten mały robaczek, miałbym nie wierzyć temu prawie-apostołowi, złotoustemu mateo, ŻE WIRUS JEST W ODWROCIE ...
No uwierzyłem (z pewną taką nutką ironii ), jak większość moich rodaków , że teraz, to narody klękajta, i uczta się OD NAS, co to covida w pył roznieślim.
Wisienką na torcie, niech będzie nadchodzący od-sobotni lokdałn w całym kraju, który zwie się teraz o b o s t r z e n i a m i
Różnicy nie ma, Peło rządziło w czasie epidemii świńskiej grypy i pokazało co potrafi. A tamta sytuacja to był pikuś o taaaki malutki, w porównaniu do tego co jest teraz.
Ale czy ktokolwiek wtedy mówił, że jesteśmy świetnie przygotowani na czarny scenariusz ? ...
No i nie wiem czy zwróciłeś uwagę, jak to odchodzący minister zdrowia - dziś już osoba prywatna w pisie, mówił, że zostawia resort i służbę zdrowia świetnie przygotowaną do walki z covidem
Skoro tak świetnie było przygotowane, to czemu teraz ten pośpiech z ustawami ?. Znów winna, totalnie nastawiona opozycja ?
Ja już pięterka pięterek wyżej pisałem, że nasze doktory z UW w sierpniu już mówiły, że będzie kiepsko z tendencją na w czarny scenariusz. I kto ze strony rządowej ich słuchał ? - nikt. Dopiero teraz powstał jakiś zespół doradców przy ministrze zdrowia, który zdaje się wiedzieć co robić, ewentualnie pozwolono mu działać - i stąd te ustawy na szybcika, nocą w sejmie.
No i największa ściema tej ekipy. Jak się testuje najmniej w Europie, i jeszcze tylko objawowców, to i wyniki były dobre. Z tym że, znów, nikt nie pomyślał, że ten chytry plan na krótkich nóżkach chodzi, wystarczy wypłaszczenie w pion, i się weźmie i wykopyrknie
Wg. mnie opozycja powinna przestać pokazywać się w sejmie. Niech sobie PiS dalej uchwala, że w strefie czerwonej nie wolno robić szkoleń on-line.
To j***nie i za chwilę wrócimy do poziomu życia z lata 80-tych, ale bez zupki.
Fun fact:
1. opozycja nie uczestniczy w uchwalaniu co można robić w strefie czerwonej, bo to robi rząd
2. zasady nieorganizowania konferencji w strefie czerwonej nie zmieniły się od sierpnia
dla naszych politycznych alfów i omegów.
Premier Czech przeprosił swoich rodaków za zaistniałą covidową sytuację. Pięciokrotnie.
Co ciekawe, a nawet bliźniaczo podobne do naszego letniego wypłaszczania się covida, i w związku z tym, wypowiedzi mateo, że covid już w odwrocie - Babisz powiedział, że padł ofiarą własnego sukcesu, kiedy Czechy były chwalone w pierwszych miesiącach pandemii, za wzorowe działania. Wtedy, faktycznie mieli nawet zerowe przyrosty, w przeciwieństwie, do zaklinania rzeczywistości, przez naszych rządzących.
Czesi mają obecnie bardzo trudną, chyba najtrudniejszą, biorąc pod uwagę wielkość kraju i liczbę obywateli, sytuację pandemiczną. Poprosili o pomoc wojskową NATO (respiratory), Niemcy (szpitale polowe i wojsko) i Komisję Europejską (też respiratory). Wprowadzili też lokdałn, który potrwa do 3 listopada.
Tak sobie pomyślałem, choć to życzeniowe, zahaczające wręcz o abstrakcję myślenie ... bo zwizualizowałem sobie właśnie naszego premiera, który przeprasza za obecnie pionowe, wypłaszczanie się nam covida
AJ73 napisał:
Tak sobie pomyślałem, choć to życzeniowe, zahaczające wręcz o abstrakcję myślenie ... bo zwizualizowałem sobie właśnie naszego premiera, który przeprasza za obecnie pionowe, wypłaszczanie się nam covida
-----------------------
Aż sobie monitor herbatą oplułem XD Tak, bardzo to prawdopodobne Aż mi się przypomniała polityk z serialu Expanse, która przyznanie się do błędu skwitowała, że potem każdy będzie myślał, że ona może popełnić błędy również w przyszłości, a na to nie może sobie pozwolić jako polityk
Dzisiaj dowiedziałem się o śmierci mojego znajomego, który był zakażony Do tej pory jedyni znani mi zmarli należeli do takich "dalszych znajomych", których kojarzyłem co najwyżej na "dzień dobry", a nie takiego, z którym zamieniłem dwa słowa jeszcze miesiąc temu. Nie sądziłem, że wiosenne słowa Bońka (też zarażonego) o tym, iż we Włoszech prawie każdy znał lub miał w rodzinie kogoś, kogo wykończyła korona, mogą okazać się aktualne i u nas. Smutno.
Bardzo mi przykro, rebelyell.
U mojej mamy w szpitalu jest armageddon. Wszystkie łóżka są zajęte, respiratory też... w ogóle, mama kończyła sześćdziesiąt lat w sobotę, niby może iść już na emeryturę, ale jak, jak bez niej ten oddział stanie... zresztą kocha tę robotę. Tylko że chyba nie teraz.
Dzięki.
Jak ja słyszę jednego z drugim, że "epidemia nie istnieje" albo "znasz kogoś, kto zachorował?" zamienione teraz na "znasz kogoś, kto umarł?", ewentualnie nieśmiertelne sekciarskie "włącz myślenie" to mi się siekiera w kieszeni otwiera. Tacy ludzie chyba nie mają starszych osób w rodzinie.
Mnie również, mojej mamie również.
Ale przyznaję, jestem zmęczona i rozdrażniona. I rozumiem, skąd takie postawy się biorą. Biorą się z chaosu informacyjnego, z braku konsekwencji, z ogólnoświatowego odwrotu od nauki... wreszcie, choć strasznie nie lubię tego argumentu, z dobrobytu. Bo po prostu uwierzyliśmy, że nic złego nie może się już stać, że już jesteśmy zbyt daleko rozwinięci. No bo przecież jaka zaraza?! Zarazy to w średniowieczu były! A niestety, koło historii toczy się dalej i za nic ma nasze technologie i wygody...
Przy szczepionkach naukowcy opracowali już schemat zachowań grupowych, w którym na początku jest opór, potem akceptacja, a potem w pewnej chwili zwątpienie, kiedy choroba staje się tylko wspomnieniem. Zwątpienie zwykle oznacza spadek szczepień, co się nieubłaganie kończy nawrotem choroby.
Tak że z niewiarą w Covida to nihil novi sub sole.
Można powiedzieć, że szczepionki są ofiarami własnej skuteczności. Po co nam one, skoro choroby nie ma, co nie? Ale bawi mnie strach przed efektami ubocznymi szczepionek, które występują np. w 1 na milion przypadków - co uznaje się za dużą liczbę, ale już tego że na koronawirusa umiera 6 na 10000 dzieci (nie ludzi na skraju śmierci jak niektórzy uznają każdego emeryta) nie uznają za znaczącą ilość.
Tak się kończy jak ludzie słuchają polityków a nie ludzi nauki :-/ Społeczeństwo nam głupieje, żeby w XXI wieku trzeba było ludzi przekonywać, że Ziemia nie jest płaska a szczepionki nie zawierają nanoczipów...
Co do dobrobytu: to jednak Azjaci też są nie za biedni a mają inne podejście, z tym że oni już przeżyli lokalne epidemie. My zaś nie potrafimy uczyć się na cudzych błędach i popełniamy swoje, żeby potem być mądrymi po szkodzie, bo...a nuż nie będzie drugiej fali, a my się niepotrzebnie na nią przygotujemy i zostaniemy jak Himilsbach z angielskim.
To jest tak, że - pomijając oczywiście skrajnie "sekciarskie" podejście, pytania trzeba zadawać. Wątpić też wypada, tym bardziej, że na przestrzeni miesięcy różnie to wyglądało. Liczby człek sobie porównuje z różnych głównych chorób, co to nam "koszą" niestety dziennie rodaków, więc i różne wnioski się mnożą.
Ja akurat nie znam nikogo, kto by zachorował, czy nawet by był na kwarantannie. Tak wśród bliższych znajomych, dalszych, czy też osób znanych bądź kojarzonych z widzenia. Pytam się też, czy ktoś coś słyszał - i też nic.
Pewnie aż tak dobrze, to za długo nie będzie, no ale jak na razie jest jak jest
No to tylko się cieszyć i mieć nadzieję, że zostanie tak jak najdłużej, bo chyba nie zakładasz, że ci wszyscy zarażeni są przekupieni, jak na przykład niektórzy znajomi Małysza mu zarzucali? Wśród moich znajomych i znajomych znajomych od dwóch tygodni prawie codziennie słyszę o nowych przypadkach i nie są to ludzie z jednego środowiska (ludzie z podstawówki, liceum, studiów, pracy, rodziny kolegów z dzieciństwa, kuzynostwo rzucone to tu, to tam etc.), ale rozrzuceni w trzech województwach i Wielkiej Brytanii.
Pojawiły się przecieki, że wróci od soboty, jeśli sytuacja się nie poprawi.
Jedźcie na groby, zanim zamkną
Jakie przecieki? Przecież Pinokio mówił o tym w piątek 😁
Co jeszcze trza pozamykać, by w końcu wykrztusić to słowo - L O C K D O W N. Właśnie mamy.
Szkoły zamknięte
Muzea, kina, galerie, słowem placówki kulturalne zamknięte
Hotele tylko służbowo
Galerie zamknięte. Oprócz spożywczaków, usług, aptek czy drogerii
Małe sklepy 1 osoba/10m2
Duże 1 osoba/m2
Czyli kolejki przed sklepami jak wiosną się szykują.
Nie wyjdziemy przez lata z tego s*itu, mówię wam
14-tego mam kota do odbioru z hodowli. Oby nie zakazali wyjazdów po koty.
Mateusz nie wykrztusi tego słowa, zapomnij.
Póki nie zakazano wstępu do lasu i nie zamknięto kościołów, jest dobrze.
W międzyczasie sejm znalazł czas na ważną kwestię klauzuli sumienia w aptekach. Otóż wedle planu w aptece nie będzie można nabywać gumek, kapturków itp. bezeceństw, jeśli aptekarce sumienie nie pozwoli sprzedać. O kwestiach oczywistych nie będę wspominać, bo mi zakazano. ;-P
Kpina i tyle. A ludzie nadal nie będą przeciwko temu protestować, bo lepiej drzeć się o aborcji, przeciwko której i tak jest większość Polaków.
Większość nie większość, przecież w obu przypadkach rząd będzie miał to w dupie
Praktycznie - tak.
Natomiast teoretycznie to lockdown jest ważniejszy, bo dotyka właściwie wszystkich, a aborcja prawie nikogo.
To jest właśnie to. Ludzi bardziej interesują sprawy światopoglądowe niż gospodarka. Wystarczyło rzucić temat który wraca co jakiś czas jak bumerang i wszystkim odpie..dała.
https://twitter.com/RyszekMD/status/1325735658409824261
"Próbowaliśmy przekazać pacjentów na stadion. Kwalifikacja:
- pacjent, który samodzielnie je i chodzi do oddalonej toalety
- bez istotnych schorzeń towarzyszących
- nie wymaga więcej niż 3 litrów tlenu
- nie ma wysokiej gorączki"
Chyba nie muszę pisać, że tacy pacjenci, to w domu siedzą.
Ale od Niemca pomocy nie potrzebujemy.
Eee, tam. Ważniejsze, że się zaczęło nam w y p ł a s z c z a ć
Ja to zostawię bez zbędnego komentarza, wystarczą inne :
- https://twitter.com/MZ_GOV_PL/status/1325736135276994560
Btw., podobne jest już skuteczna szczepionka, niestety w dużej części niemiecka heheheyyy
I 50% testów dało wynik pozytywny... Zdaje się, że na południu kraju testów nie marnują i pozytywny wynik daje 90%.
I potem wychodzi że Mazowieckie, gdzie można sobie zapłacić za test, to epicentrum zakażeń, bo gdzie indziej jak babcia w domu nagle kipnie, to nie wiadomo czemu.
Jak się zmienia metodologię podawania ilości wykonanych testów i komercyjne od 5. listopada nie muszą być uwzględniane, jeśli są negatywne, to takie analizy teraz możemy sobie robić, ale nie będą one miały większego sensu, bo nie wiemy ile było wszystkich próbek.
to nie jest tylko kwestia metodologii. To jest kwestia "wypłaszczania krzywej" w sposób na imbecyla.
We Wrocławiu jak zaczynają Ci się pojawiać objawy musisz czekać 3-4 dni na teleporadę. W trakcie teleporady okazuje się, że lekarz nie ma podpisanej umowy z POZ, więc nie może Cię skierować na test, tylko kieruje do lekarza POZ. Tu wyznaczają Ci termin na za ponad tydzień. Po interwencji skończyło się na za 3 dni. 9 dnia od wystąpienia pierwszych objawów, lekarz POZ wypisuje skierowanie na test, ale robi to po godzinie 12 więc testu we Wrocławiu już nie zrobisz. Test jest robiony 10 dnia. Wynik 11 - pozytywny. Możesz się zalogowąć na stronę pacjent.gov.pl i sprawdzić wynik oraz, że masz być w izolacji. Nie przychodzi żaden SMS, email, czy telefon z Sanepidu.
Nikt z lekarzy, czy władz, nie wpadł na pomysł sprawdzenia domowników, czy testów przesiewowych wśród osób z którymi miało się kontakt w ciągu 2 tygodni przed wynikiem testu. Długi okres do izolacji tak osoby chorej, jak i domownika sprawia że istnieje ryzyko dalszej emisji wirusa. A testujemy tylko osoby objawowe, które dotrwały do etapu testu. Prawdę mówiąc, gdyby lekarz POZ był w terminie proponowanym, najsensowniej byłoby go odwołać i już się doleczyć, skoro nie ma ostrych objawów.
Wniosek jest taki, że 50% czy nawet 90% pozytywnych testów z przeprowadzonych to całkiem realna, przynajmniej we Wrocławiu liczba. Natomiast jednocześnie robienie ich jest wywalaniem pieniędzy w błoto (kto bogatemu zabroni). Jeśli nie robisz testów przesiewowych, a to nie ma miejsca (przynajmniej u nas), pacjenci z ostrymi objawami i tak muszą korzystać ze szpitala, a pacjenci bezobjawowi lub z lekko przechodzący zostają sobie w domu, to test jest tylko i wyłącznie daną statyczną, równie przydatną co iloczyn frekwencji wyborczej i kulminacji totolotka w danym roku. Test ma sens, gdy go robisz, by odizolować osoby potencjalnie mogące rozsiewać wirusa.
-Nikt z lekarzy, czy władz, nie wpadł na pomysł sprawdzenia domowników, czy testów przesiewowych wśród osób z którymi miało się kontakt w ciągu 2 tygodni przed wynikiem testu
Lekarze nie są od tego.
Władze kompletnie zlały temat przygotowania sanepidu na rozwój epidemii, w związku z czym sanepid nie ma jak, kim i czym tego robić - choć oczywiście powinien.
Sam właśnie zastanawiam się czy tydzień temu osoba, z którą miałem kontakt, a która w sobotę dostała potwierdzenie zakażenia, zaraziła mnie czy nie... objawów póki co brak.
w przypadku lekarzy wystarczy jedna prosta rzecz. Że lekarz wystawi skierowanie na badania choćby na domowników, już nawet nie mówię o osobach z którymi miało się częstszy kontakt, to faktycznie bardziej rola Sanepidu. Ale to właściwie tyle, co powinien móc zrobić lekarz. Proste. Tylko do tego trzeba robić testy przesiewowe. No i dziś po pierwszym lekarzu (nawet jak skorzystasz z awaryjnej linii na pacjent.gov.pl) i tak musisz iść do takiego, który może skierować Cię na test.
Masz rację, objawowy covid da się z dużym prawdopodobieństwem poznać po objawach, tak jak to się robi z większością popularnych chorób. Jeśli kogoś należałoby testować, to otoczenie pacjenta.
Tymczasem lekarze mają zakaz kierowania na testy delikwentów bez kompletu objawów. Stąd w takim Podkarpackim ledwie 80 tys zrobionych testów i 90% wydajności, a w Mazowieckim ponad milion, bo w Wawie za 500 zł test można sobie zrobić - np. u męża całe biuro przetestowali, wykryto u kilku osób które objawów jeszcze nie miały.
SZCZEPIONKA, która rokuje.
https://businessinsider.com.pl/gielda/wiadomosci/szczepionka-na-covid-19-dziala-w-90-proc-euforia-na-rynku/4d9h1z0
I to jeszcze nasi przypadkiem trochę jej kupili. Cóż mam nadzieję, że zaraz pojawią się kolejne i w ciągu pół roku będę mieć już 2 nowe pieczątki w książeczece szczepień .
Nie wiem czy to przypadkowe przejęzyczenie, ale nasz aktualny minister zdrowia powiedział, że planują zaszczepić wszystkich dorosłych obywateli w naszej pięknej krainie.
Znaczy, że co, przymusem będą zaciągać do tych automatów ? ... bo to zdaje się, ze względu na specyficzne wymogi tej "szczepionki" (przechowywanie w temperaturze -80stopni), zwykłym kłuciem igłą nie da rady ?
Ja z natury jestem sceptyk, rebel is my name, i idę pod prąd, więc. Jeśli słyszę, że minister zdrowia mówi, że nie wpuszczą szczepionki, która nie jest przebadana, a z drugiej strony już asekuruje się tym, że przedstawiciele producenta zapewnili go, że wszystko zostało już wyjaśnione na poziomie komisji EU, to ja mówią - no fu*kig way!
O ile mi wiadomo, i chyba nic w tej materii się nie zmieniło, to komisja EU wcześniej porozumiała się z producentami, że będą zwolnieni z odpowiedzialności za skutki uboczne stosowania covidowych szczepionek, które na pewno się pojawią, gdyż niemożliwością jest pełne zbadanie kliniczne i przetestowania w okresie niecałego roku tej szczepionki. Zwyczajnie nie mo żli we.
Dwa, nie wiem czy ktoś zauważył, ale prezes Pfizera dziwnym zbiegiem okoliczności sprzedał akcje akurat w dniu, w którym jego firma poinformowała o "skuteczności szczepionki". No i ciekawostka taka, bo w naszych mediach trudno o taką informację, ale firma ta ma swoją ciemną stronę, dość kosztowną w odszkodowaniach, jakie musiała wypłacać lata temu. Także tego,
wracając do szczepionki, to "Zombieland" i inne takie, to ja już widziałem, i starczy
AJ73 napisał:
Dwa, nie wiem czy ktoś zauważył, ale prezes Pfizera dziwnym zbiegiem okoliczności sprzedał akcje akurat w dniu, w którym jego firma poinformowała o "skuteczności szczepionki".
-----------------------
Sprawa ma się tak, że w Hameryce jest taka instytucja o nazwie SEC (Securities and Exchange Commission), która ma pilnować reguł gry giełdowej i przestrzegania prawa. I o ile dobrze pamiętam to SEC wprowadziło m. in. coś co się nazywa 10b5-1, czyli pewien mechanizm który ma zapobiegać (w teorii) tzw insider trading. Czyli wykorzystywaniu wewnętrznych informacji firmy do handlu papierami wartościowymi tej firmy. Dysponując informacją z wewnątrz firmy można sterować, manipulować rynkiem i całą ideę wtedy szlag trafia. Ten mechanizm o którym mowa to w uproszczeniu zautomatyzowana procedura sprzedaży/kupna akcji firmy przez członków tzw wyższego kierownictwa (prezesów, dyrektorów), którego część wynagrodzenia jest właśnie w akcjach firmy, którą zarządzają. No i prezes firmy ma te swoje akcje i one zostaną sprzedame "z automatu" w jakimś uprzednio wybranym (wylosowanym) momencie.
Czyli sprzedaż akcji tego cwaniaczka-prezesa miała by miejsce tak czy tak, no i sprawa nie polega na tym, że gość np wie że szczepionka jest do dupy i sprzedaje akcje żeby się ulotnić. Problem polega na tym, że prezes firmy miał jakiś wpływ na decyzję KIEDY jego akcje mają być sprzedane, decyzja była podejmowana gdzieś w sierpniu, i on już wtedy prawdopodobnie wiedział, że będzie mocne obwieszczenie dobrych wiadomości, i że kurs firmy skoczy (a potem znowu spadnie, bo tak to już jest). Więc ten cwaniaczek sobie pomyślał, że skoro te akcje MUSI z automatu sprzedać, to czemu nie sprzedać tak, żeby zarobić tyle, ile tylko możliwe? No i chyba "niby zupełnym przypadkiem" skoordynował termin ogłoszenia komunikatu o szczepionce z datą ustalonej wcześniej sprzedaży.
Tak więc - nie chodzi o ucieczkę z firmy czy jakieś wały ze szczepionką, tylko o prozaiczne manipulacje rynkowe. W USA w kręgach giełdowych ten manewr pana Alberta Bourla (prezes Pfizera) wywołał poważne oburzenie i może być, że będzie miał jakies kłopoty. Giełda niestety ze samej swojej natury daje pole do wykonywania różnego rodzaju wałów i przekrętów a jak wiadomo "okazja czyni złodzieja".
No i ciekawostka taka, bo w naszych mediach trudno o taką informację, ale firma ta ma swoją ciemną stronę, dość kosztowną w odszkodowaniach, jakie musiała wypłacać lata temu. Także tego
-----------------------
Każda duża firma wypłacała albo będzie musiała wypłacać odszkodowania. Ja osobiście (gdybym był paranoikiem i nie wiedział co to rachunek prawdopodobieństwa) bardziej bałbym się jeździć samochodem albo latać samolotem (pracuję w branży HA HA). Szczepionki są bardzo bezpiecznym produktem, efekty uboczne niestety zawsze są/będą, ale równie niebezpieczne jest jedzenie pizzy którą możesz się zadławić i wykorkować na miejscu. Nie wiem ile masz lat, ale jeżeli powyżej 40, to ja bym jednak wolał wziąć szczepionkę, bo C-19 to straszne gówno, i niestety zabójcze.
O to, to - reguła 10b5-1.
Niby wszystko zgodnie z leguraminem, który tam ładnie nakreśliłeś ale nie sposób jakoś odeprzeć wrażenia, że prezes duużooo wcześniej już wiedział, że akcje pójdą znacznie w górę. Zresztą, nie on jeden, bo i wiceprezeska firmy też sprzedała z ładnym zyskiem . Trochę jazdą po bandzie to zalatuje, no ale
Ale niech im tam będzie, niech się cieszą, że mogą palić dularami w piecu
Owszem, szczególnie duże korpo, co to globalnie mają swoje interesy, zawsze grały i będą grać nieczysto. W ich przypadku, przykładowo nielegalnie testowali antybiotyki na dzieciakach w Nigerii. Także promowali swoje leki w chorobach, co do których nie mogły być stosowane. Kilka takich przypadków było, sumy odszkodowań były liczone w setkach milionów dolarów.
No, ale korpo, które ma zyski roczne na poziomie blisko 80 miliardów ...
Btw., zagrożenie zejściem z tego najlepszego ze światów, z powodu zjedzenia pizzy, trochę nietrafione porównawczo. Ale, doceniam starania na ciekawą puentę
AJ73 napisał:
Btw., zagrożenie zejściem z tego najlepszego ze światów, z powodu zjedzenia pizzy, trochę nietrafione porównawczo. Ale, doceniam starania na ciekawą puentę
-----------------------
Wszystkie badania wskazują, że szczepionki wywołują ok 1 zgonu na milion dawek. Np w latach 2000-2015 w całym USA było 104 zgony spowodowane szczepionką na odrę (w samym 2019 roku na odrę wykorkowało 208,000 luda). A w 2018 w samym USA z powodu zadławienia się umarło w USA 5168 osób. Tak więc wyraźnie widać w danych, że jedzenie jest O WIELE groźniejsze niż przyjmowanie jakiejkolwiek szczepionki
Znaczy, że co, przymusem będą zaciągać do tych automatów - może będą, odpowiednie przepisy juz zaklepali w krórejs tam ustawie covidowej. Łącznie z interwencją policji i wsadzeniem delikwenta, który odmawia szczepienia w kaftan bezpieczeństwa i podania mu wtedy szczepionki. Także ten.... nasz rząd już gotowy do akcji
wałek, zwany narodowym.
- https://www.facebook.com/pawel.reszka.90/posts/1867395730080171
Nie wiem, co tu jeszcze można dodać hihihi
Przeczytać wcześniejszy post tego samego pana.
https://www.facebook.com/ReszkaPa/
"„Redaktorze,
telefon w lekarskim nie milknie. Przez cały dyżur biegam po siedmiopiętrowym szpitalu: laryngologia, okulistyka, chirurgia dziecięca, pulmonologia, ginekologia, chirurgia, ortopedia, onkologia, hematologia, radiologia, pediatria... Konsultacje, wkłucia centralne, reanimacja.
Pacjenci umierają. Mój ostatni 24-godzinny dyżur odmierzała śmierć: zgon, zgon... pizza (zdążyłem zjeść połowę, bo mnie wezwali), zgon, zgon... Półtorej godziny snu i znów wezwanie. „Leć, bo się pacjent załamał”. Biegnę. Nie dobiegłem na czas. Taki dyżur to standard.
Wieszasz kartkę i już
Wiesz, że tych ludzi można byłoby uratować? Na pewno by żyli, gdyby to, co widzisz w statystykach, odpowiadało prawdzie. Mówisz, że „statystycznie” mamy zapas łóżek dla pacjentów covidowych.
Opowiem ci, jakie to łóżka. Nasz szpital od początku pandemii przechodzi ciągłe reorganizacje. Najpierw covidowcy leżeli w wydzielonym budynku, potem tworzono miejsca covidowe na poszczególnych oddziałach, potem część pacjentów covidowych przeniesiono do innego skrzydła.
To wszystko oznacza chaos. Na laryngologii jest oddział covidowy, laryngologia jest tam, gdzie okulistyka, okulistyka tam, gdzie chirurgia dziecięca, chirurgia dziecięca tam, gdzie pediatria... A jutro może się to zmienić.
Każda z tych rotacji przynosi statystyczne zwiększenie liczby łóżek covidowych. Jak? Wieszasz kartkę na drzwiach: „Oddział covidowy” – i już! Ale co to za oddział covidowy bez respiratorów, sprzętu, personelu? Sprzęt w kartonach: cewniki naczyniowe, cewniki pęcherzowe. Personel przypadkowy, z łapanki. (...)"
Powinien mieszkać w chlewie. Ten hotel jest najgorszy
najnowszych produkcji rządu wprowadzających kolejne Stany Odpowiedzialności Narodowej czy jak tam to wygląda w powerpoincie jest umiarkowanie przyjemną lekturą, dlatego informuję Was, że w okresie od 28.12 do 17.01 nie powinniście się wybierać za granicę (nieważne jaką i na jak długo), bo po powrocie obowiązek kwarantanny.
Oczywiście jest milion wyjątków - na przykład możecie mieć zaświadczenie że się zaszczepiliście na Covida (tak, będą już tacy szczęśliwcy). Albo legitymację studencką
obowiązek kwarantanny dotyczy wyjazdów transportem, a prywatnie samochodem 10+
(mówiłem że czytanie tego...)
na zawał jeden 75-letni Izraelczyk, nie wiadomo na razie czy miało to związek ze szczepieniem
na razie Izrael zaszczepił 379 tysięcy ludzi
od początku pandemii w Izraelu wykryto 406 tysięcy zakażeń, zmarło ponad 3200 osób (na 9 mln mieszkańców)
jak widać nieszczepienie jest groźniejsze
się cieszę, że w pierwszej kolejności szczepić się będą lekarze, dzięki temu, otwarte zostaną gabinety lekarskie i skończą się porady przez telefon, przez co spadnie dość radykalnie liczba osób, które zmarły na inne poważniejsze choroby, bądź przerwały leczenie/zabiegi/operacje, czego skutek widzimy w podawanych statystykach.
Także cieszę się, że lekarze ...
No dobra, poważnie mówiąc, to skoro szczepionka działa, lekarze będą w pierwszej kolejce do szczepień, to rozumiem, że gabinety w publicznej służbie zdrowia zostaną wkrótce otwarte dla pacjentów, prawda ? ... skończą się telefoniczne porady, prawda ?. Leczenie na telefon też się skończy, prawda ? (wyszło jakby sarkastycznie )
noworoczne ?
- https://twitter.com/MZ_GOV_PL/status/1346751001001398272
a podobno miało spadać ? ...
#narodowa nie działa ?
Teraz to wigilijne jeszcze. Noworoczne będą za kilka dni.
Chociaż mogą to być też skoki związane z tym, że kraj się budzi po świętach i zrobiono trochę więcej testów.
Ponad 60 tysiąców, więc też byłem w szoku normalnie.
Aż strach jakby się wypłaszczyło, gdyby zaczęli robić chociaż połowę tego co w UK
oceniać wyników co najmniej przed początkiem weekendu
de facto dopiero zaczynamy wracać do normalnego funkcjonowania, które pozwoli na poważne ocenianie sytuacji
choć dziś wynik najwyższy od 3 grudnia
Jak ja lubię znaleźć w necie tekst, który wypełnia moje serduszko ciepłem, bo właściwie to ja mogłem go napisać.
https://aszdziennik.pl/131801,dramat-polaka-nie-chce-sie-szczepic-a-janda-zaszczepila-sie-przed-nim
Stara sprawa, ale chodziło to za mną. Bo... też mogłem się zaszczepić. Ja i moja mama. Z racji ojca lekarza. Ale obydwoje (z różnych powodów) uznaliśmy, że nie zrobimy tego teraz. Tata przyjął pierwszą dawkę, żyje mu się jak dawniej
Ale najlepsza była nasza rozmowa jakiś tydzień przed tym jak pierwsze szczepionki wylądowały w Polsce - powiedziałem mu, że czuję w kościach, że coś tu walnie. Może nie Smoleńsk, ale coś się wydarzy, bo musi. Bo to taki kraj, taka ziemia, taaaa ziemia, te kremówki, ci ludzie.
Ojciec tylko kiwał głową - poczekamy, zobaczymy.
Walnęło. Mimo b. dobrych źródeł osobowych nadal nie doszedłem co tam się tak naprawdę stało i o co chodziło. Szkoda, do dziś żałuję, ale pozostaje mi ten cień satysfakcji, że wyczułem zawirowania Mocy
Szaliczki na facjacie już nie. Maseczki z ryneczku, czy sklepu - też nie. Przyłbicy także.
To za chwilę będzie passe, słuchawszy tego co nasze eksperty dzisiaj medialnie naprodukowały. Lada dzień, nasz ekonomista zwany ministrem zdrowia zakomunikuje, że jeśli maseczki to co najmniej chirurgiczne, albo z filtrem/ami - czyli te drogie.
Trzecia fala już jest. Co oczywiście jest spowodowane radosnym wypadem kilku tysięcy rodaków do Zakopca - czego nie powiedział w p r o s t, ale z pewną taką dozą nieśmiałości zasugerował naczelny ekonomista lekarz kraju.
Czyli tak ... niech dobrze zrozumiem, seniorzy nie są już najbardziej zagrożeni, bo zniesiono godziny w których mogli bezpiecznie zrobić zakupy w sklepach. Zagrożeniem natomiast stały się przyłbice, o których latem mówiono, że osoby nie mogące ze względów zdrowotnych nosić zwykłych maseczek, będą bezpieczne nosząc przyłbice. Dwa tygodnie temu zagrożeniem były stoki, teraz nagle stały się bezpieczne. Znaczy były, bo jak powyżej - wiadomo, narciarze, siewcy śmierci.
Rodacy !, zobaczcie, znów przez was kolejna fala nadciungnęła na naszą pikną krainę. A trzeba było siedzieć w domu, jak dobry pan przykazał, a nie, że nagle narty w głowie. Wszystko to wasza wina. Jak dzieci normalnie, jak dzieci ...
Na szczęście, ktoś tam na górze czuwa, i za chwilę dla naszego bezpieczeństwa ofc., wszystko znów pozamyka. Wiadomo - grypa szaleje, wszak mamy sezon w pełni
- https://youtu.be/ETxmCCsMoD0?t=48
Eh.. a cały rok chodziłem z biegowym buffem, unikałem ludzi, a teraz będe musiał nosić maseczkę..
Aczkolwiek moje preferencje tu nie mają żadnego znaczenia. Bawi mnie rozwazanie takiego nakazu, kiedy na ulicach większość zakrycia twarzy ma juz całkowicie w D.
AJ73 napisał:
Trzecia fala już jest. Co oczywiście jest spowodowane radosnym wypadem kilku tysięcy rodaków do Zakopca
Nie jest. Otwarcie szkół i sklepów plus wariant brytyjski. Można zobaczyć co się dzieje u Czechów i Słowaków.
Zagrożeniem natomiast stały się przyłbice, o których latem mówiono, że osoby nie mogące ze względów zdrowotnych nosić zwykłych maseczek, będą bezpieczne nosząc przyłbice.
Po pierwsze przyłbice początkowo wydawały się dobrym rozwiązaniem, ale badania pokazały że nie spełniają oczekiwanej funkcji. Po drugie to co uchodziło za przyłbice, to nadawało się najwyżej do kabaretu - sensem tych wszystkich środków ochronnych jest głównie NIE WYDYCHAĆ ZAWARTOŚCI GARDŁA NA ZEWNĄTRZ.
Dwa tygodnie temu zagrożeniem były stoki, teraz nagle stały się bezpieczne.
Stoki same w sobie były bezpieczne bo są na świeżym powietrzu, a na stoku jeździ się w odstępie. Problemem było to co przed stokiem i po stoku...
W każdym razie w momencie otwierania stoków było już wiadomo że trzeba myśleć o zamykaniu.
W tej chwili idzie do góry jak w październiku. Wtedy "pomogło" zamknięcie szkół i wszystkiego wokół.
To wszystko i tak jest bez znaczenia, gdyż to co w statystykach podawane różni się od rzeczywistości zachorowań.
Mówiąc wprost, falę numer trzy to my mamy od dawna, natomiast dziwnym jest, że eksperty rządowe z takim przejęciem nie zajmują się falą zgonów nie-covidowych, jaką mamy od dobrych paru miesięcy.
Oczywiście że nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością, wśród mojej rodziny i znajomych w ciągu ostatnich dwóch tyg. przeszła taka fala zarażeń, że mało kto się uchował i wygląda to tak, że pierwsza "pozytywna" osoba jest zamknięta w domu, a współdomowników nawet nikt nie zamierza badać jeśli nie będzie potrzebna hospitalizacja, więc liczbę trzeba pomnożyć kilkakrotnie.
-eksperty rządowe z takim przejęciem nie zajmują się falą zgonów nie-covidowych, jaką mamy od dobrych paru miesięcy
bo u was lekarze w ogóle nie przyjmują (poza teleporadami) i nie leczą innych, czy jakoś tak? Jak to jest z zaplanowanymi operacjami, badaniami specjalistycznymi itp.?
U mnie też co prawda próbowali mi wcisną teleporady, no ale, "jak się nie podoba wizyta i badania w ośrodku, to mam pięciu innych lekarzy na pana miejsca"
Tak, teleporady.
Nie wiem, czy jest tak w całej naszej Polandii, ale powiem Ci przykład z mojego podwórka. Trzech sąsiadów w miesiącu mi się zabrało. Sercowe sprawy. Wcześniej pod opieką specjalistów, później oczywiście na telefon po leki. Dwóch miało mieć zabiegi, ale przesunięto. Trzeci miał ciężką astmę, a od dwóch miesięcy bez wizyty u swojego specjalisty, tylko leki na telefon.
Wśród bliższych, dalszych znajomych tylko parę razy słyszałem, że ktoś przechodził lekko covid/był na kwarantannie. Natomiast o tym, że ktoś musiał pożegnać się z kimś z najbliższych/znajomych - niestety często. Za często.
AJ73 napisał:
Wśród bliższych, dalszych znajomych tylko parę razy słyszałem, że ktoś przechodził lekko covid/był na kwarantannie.
-----------------------
Serio? U mnie to zaraz będzie większość wśród znajomych. Niestety nie wszyscy przetrwali.
Serio.
Dlatego nie uogólniam, bo to u każdego inaczej wygląda. Także z dostępem do specjalisty.
Od października zdaje się mamy ten peak zgonów znacznie powyżej normy, porównując sytuację rok-do roku. W listopadzie było najgorzej, to chyba był najgorszy miesiąc.
Nie wiem, czy był już ten zapowiadany raport zgonów, który MZ miało w styczniu publikować. Dobrze, że MZ dostrzegło problem, i nie zamiata pod dywan.
Coś było, ale to się do niczego nie nadawało. Normalnie porządna analiza zajmuje ponad rok.
W międzyczasie seniorzy dalej zakolejkowani do szczepień na niewiadomokiedy, a reszta się pewnie doczeka za trzy lata.
Reszta się nie doczeka, bo pojawi się mutacja odporna na te szczepionki.
Skład szczepionki można zmieniać #mzf
Można, ale to nie działa jak guziczek w pilocie od telewizora - pstryk, i już.
Na drugi dzień po wykryciu mutacji odpornej na szczepionkę, trzeciego dnia nie będziesz miał szczepionki odpornej na zmutowanego wirusa.
A mutacje też nie działają na zasadzie "stałam się i na pewno będę odporna na szczepionkę". Z najnowszych chyba tylko Astra jest uważana za zbyt słabą na wariant południowoafrykański, dlatego RPA poszła chyba w J&J.
To akurat zależy od tempa dostaw, rozlewnia Sasina nic nie zmieni.
Moi rodzice w PL już po pierwszej, i jakoś sprawnie poszło.
Tutaj córka już też po dwóch dawkach, no ale ona pracuje w labie gdzie te wirusy testują, więc nic dziwnego. Były problemy po drugiej dawce, ale teraz jest OK.
Nam zaproponowano w pierwszej kolejności, jako tym "lekarzom równym", ale z haczykiem że rezygnujemy z Home Office i minimum 4 dni na fabryce. To jednak poczekam
Moi rodzice i teściowie, oraz teściowa siostry są zapisani na listy i czekają. Zapisali się od razu jak tylko było można. Na razie cisza.
Stan na dziś jest taki, że dostaliśmy 3,3 mln dawek, i 865 tys. ludzi dostało po 2 dawki (więcej niż w UK!) a drugie tyle jest po pierwszej.
Przy czym badania zaszczepionych sugerują że już pierwsza daje mocną ochronę, więc możliwe że jednak poszerzymy szczepienie pierwszą kosztem drugiej (a większość szczepionek i tak mamy dostać w następnych kwartałach jak się fabryki rozkręcą).
nie zdziwię się jak okaże się za jakiś czas, że jakiś znajomy handlarz ma do sprzedania takie maseczki.
A poważnie. Cały czas mam wrażenie, że swoją grą w rozporządzeniową ruletkę to rząd jest największym sojusznikiem rozprzestrzeniania się pandemii. Podam fajny przykład z życia. Teraz póki śnieg leżał w górach, prawie co weekend tam jeździliśmy sobie połazić.
Schronisko nr 1. Organizacja zgodna z rozporządzeniami. Wydawanie posiłków i napojów tylko na wynos. Sala ze stołami zamknięta. Przy ladzie ludzie w ograniczonej ilości i z odstępem. Co poszło nie tak? No generalnie jak jest zimno, to ludzie wolą się tłoczyć w małym korytarzu przy wejściu. Bo cieplej, jak się je to ręce nie odmarzają. Efekt wejście to przeciskanie się. Ile tam osób miało maski, niewiele. Schronisko zrobiło wszystko, czego wymagały przepisy, ale miejsce potencjalnego zarażenia zostało i ma się dobrze.
Schronisko nr 2. Olało przepisy. Wydawanie posiłków i napojów normalnie. Potem każdy mógł sobie usiąść przy stoliku i zjeść. Dystans? Oczywiście nie zachowany. Ale wciąż większy niż w schronisku nr 1. Czy ktoś zrobił sobie cokolwiek z przepisów? Nie.
Oba przypadki są skrajne. Pierwszy ukazuje głupotę przepisów, drugi ich stosowanie. Z takim podejściem to bez szczepień długo sobie z pandemią nie poradzimy. Natomiast zamiast bawienie się w ruletkę z rozporządzeniami, może warto zobaczyć jak w wakacje działała Grecja czy Turcja. Obostrzenia były dużo luźniejsze. Nie zamykamy gospodarki, ale trochę ją ograniczamy. Tak by przede wszystkim zachować dystans. Co drugi stolik ma być wolny, to jest. Temperaturę można mierzyć w każdym hotelu, czy muzeum. Podobnie jak z dezynfekcją rąk. Nie po to by mierzyć, ale by zapobiegać wirusowi. W Anakrze w jednym z muzeów mieliśmy za wysoką temperaturę - weszliśmy zgrzani od słońca. Nie wpuszczono nas, powiedziano, że powtórzą za parę minut pomiar. Jak będzie ok. możemy wejść. Jak nie będzie ok. dzwonią po pogotowie i mamy tu zostać do tego czasu. Koniec dyskusji. Jednocześnie jak rozmawialiśmy z jedną Turczynką, to mówiła wprost, że nie wyobraża sobie sytuacji, by ktoś z rządu złamał obostrzenia i nie został za to przykładnie ukarany. Bo przecież jeśli rząd nie będzie się do tego trzymał, to ludzie też zaczną to zlewać. U nas wygląda to dokładnie na odwrót. Obostrzenia nieprzemyślane, nie są przestrzegane, także przez rządzących. I to jest porażka.
Poniżej zdjęcia, które zrobiliśmy na Ślęży. Pandemia. Wszystko zgodnie z przepisami. Wliczając to możliwość by dosiąść się do kogoś do ogniska, tak bez maseczki i bez niczego. Na moje tak to nie powinno wyglądać.
https://www.facebook.com/filmoweszlaki/photos/pcb.1322501104775298/1322500804775328
a tak jeszcze nawiązując do Turcji. Tam rząd dbał o to, by dostawy środków dezynfekujących i maseczek były. Włącznie z tym, że w niektórych restauracjach/sklepach/hotelach/muzeach, po wejściu dawali maseczki na wymianę. Można? Można, tylko trzeba mieć priorytet, co jest ważne.
Wszelkie pseudo obostrzenia w Polsce nie mają większego sensu. Należy zobaczyć czego dotyczą te ograniczenia... generalnie w Polsce wszystko wolno. No bo co jest zamknięte? Siłownie i restauracje, o ile się nie mylę i to chyba będzie na tyle. Niby są jakieś wytyczne co do dystansu społecznego, ale jak sam zauważyłeś nikt tego nie przestrzega. W zeszłym miesiącu odwiedziłem Polskę żeby pozałatwiać parę oficjalnych spraw i z zaskoczeniem stwierdziłem, że generalnie co zaplanowałem sobie do zrobienia to bez żadnych problemów mogłem zrobić. Teoretycznie powinien być dystans, maseczki i środki dezynfekujące, a w praktyce gdy wszedłem do przychodni lekarskiej to było zgrupowanie jak na bazarze. Początkowo elegancka kolejka do wejścia, ale gdy wszyscy znaleźli się już w środku żeby dostać jakiś śmieszny kwestionariusz to nagle dystans przestał obowiązywać bo każdy zostawał przy niewielkim stoliku gdzie mógł zabrać swoją kopię albo po prostu zawracał głowę pielęgniarce/pracownicy administracyjnej, która wpuszczała ludzi dalej, zadając jej jakieś bzdurne pytania. To samo w poczekalni. Wcześniej staliśmy w kolejce, teraz siedzimy łokieć w łokieć. Ah, i nie zapominajmy też, że maseczka nie może zakrywać nosa albo najlepiej niech będzie opuszczona na brodę. Dozowniki ze środkiem dezynfekującym wysuszone na wiór. Zaskoczył mnie fakt przymusowego chodzenia w maseczkach na świeżym powietrzu co też jest absurdem, no ale pieniądze z mandatów muszą spływać do państwowej kasy.
Skoro już o schroniskach mówisz to chyba w tej kwestii jest jakiś totalny chaos bo gdy byłem w Sudetach żeby wykorzystać niskie temperatury i sporą ilość śniegu do pochodzenia po górach natknąłem się na całkowicie zamknięte schronisko, na którego drzwiach była informacja, że to związane z wirusem.
Jeśli chodzi o obostrzenia i narzekanie na nie przez Polaków to ciężko mi zrozumieć ich podstawy. Jak już wspomniałem z mojej perspektywy wizytującego kraj w zeszłym miesiącu, w Polsce wszystko wolno. Sukces jakichkolwiek restrykcji ma jakąkolwiek rację bytu gdy będą one zdecydowanie ostrzejsze. Wzorem UK wszystkie nie niezbędne do życia sektory powinny zostać tymczasowo zamknięte, ludzie obłożeni zakazem przemieszczania się dalszego niż określony dystans i generalnym nakazem do siedzenia w domu i nie miksowania się z innymi gospodarstwami domowymi, to wtedy może będzie to miało jakikolwiek sens. Nie mówię, że jestem covidianinem, ale w półśrodki też nie wierzę. Róbmy coś porządnie albo nie róbmy tego wcale.
Najwięcej zakażeń jest, jak patrzę u nas, chyba tam gdzie są duże skupiska ludzi i komunikacja miejska. W mniejszych ośrodkach, gdzie siłą rzeczy poruszasz się własnym samochodem, problem jest dużo mniejszy - i nie szkodzą ani otwarte sklepy, ani restauracje czy hotele, ani też latanie samolotami, jeżeli zachowuje się rozsądek i przestrzega zasad.
Zdecydowanie duże skupiska ludzi są większym problemem. Z tego co pamiętam NHS podaje, że trzeba być w bliskim kontakcie z kimś przez okres 15 minut żeby być zagrożonym zakażeniem. Biorąc to pod uwagę zakupy czy usługi hotelowe mogłyby być względnie bezpieczne po odpowiednim zorganizowaniu całego procesu. Latanie samolotami jest bardziej problematyczne bo o ile wszyscy stoją w tych śmiesznych kolejkach na lotnisku, to w samolocie i tak siedzę bardzo blisko siebie. Zawsze można, wzorem UK, wprowadzić przymusową, płatną kwarantannę hotelową co zdecydowanie bardziej nakłoni ludzi do stosowania się do zasad, kiedy będą zmuszeni zapłacić niebotyczne sumy za taką przyjemność.
W samolocie jednak czyszczą i dezynfekują po każdym locie, no i masz maskę no i - last but not least - jak lecisz w trzy osoby to masz cały rządek i tak dla siebie
W hotelu jest prościej, bo teraz np. nie sprzatają, a czyste ręczniki dostarczą ci pod drzwi pokoju elegancko zapakowane - jak zadzwonisz i poprosisz. Przed wejściem sprawdzają temperaturę, w barach i restauracjach pilnują dystansu i rozdają maski, tak samo leżaki na plaży czy przy basenach dezynfekowane po każdym kliencie, zawsze świeże ręczniki, a drinki też donoszą w rękawiczkach i maskach. Odrobina rozsądku i ryzyko jest nie takie duże.
Dużo gorzej jest jednak w autobusach i tramwajach, z tego co pamiętam to bywało tłoczno, człowiek na człowieku, teraz pewnie to się zmieniło - zakaz miejsc stojących i co drugie siedzące? Czy jakoś inaczej to rozwiązali?
Zgadza się, samoloty są dezynfekowane. Pomijam już fakt obecnych wymogów, ale przez wprowadzone ograniczenia mają na to po prostu czas. Ilość lotów spadła tak drastycznie, że samoloty stoją na płytach lotnisk nieraz po kilka dni, więc jest mnóstwo czasu na przygotowanie następnego lotu. Co do posiadania na wyłączność całego rządku... nie każdy ma konieczność/przywilej latania w trzy osoby. Mimo wszystko w drodze powrotnej udało mi się siedzieć w swoim rzędzie w pojedynkę.
Za takie pieniądze jakie trzeba zapłacić za hotelową kwarantannę to wcale się nie dziwię, że wszystko jest odpowiednio dostarczane do drzwi pokoju. W pubach i restauracjach owszem sprawdzali temperaturę oraz brali dane kontaktowe, ale na tą chwilę są one zamknięte, więc to nie robi większej różnicy.
Fakt, środki transportu są często krytykowane i z tego co czytałem w ostatnich tygodniach, niejednokrotnie pojawiały się petycje o zwiększenie ilości serwisów w godzinach szczytu dla osób, które musiały z tych środków transportu korzystać. Jak to w obecnej chwili jest to nie mam pojęcia, już jakiś czas nie korzystałem z publicznego transportu, gdyż dopóki mogłem chodziłem piechotą, a gdy sytuacja tego wymagała zamawiałem ubera.
No nie, to nie była hotelowa kwarantanna, tylko normalnie działający hotel. Za to restauracje pootwierane i nawet temperatury nie mierzą. Tylko stoliki "trzymają dystans i też solidnie je czyszczą po każdym kliencie. A środków przymusowego transportu praktycznie nie ma, więc problem z głowy.
Niestety masz rację.
Początkowo była znaczna dyscyplina, ale po roku zabawy w chaotyczne zakazywanie i odkazywanie zupełnie losowych rzeczy, przy jednoczesnym braku odszkodowań dla najbardziej zakazanych branż (hotelarstwo i gastronomia m.in. - codziennie się słyszy o bankructwach), brakiem prawidłowego umocowania prawnego zakazów (stanu klęski żywiołowej nigdy nie wprowadzono, więc kary za robienie zakazanych rzeczy podlegają masowemu unieważnianiu przez sądy), członkom rządu i ważnym politykom którzy ostentacyjnie olewają swoje własne zakazy, aktywności politycznej skoncentrowanej na prowokowaniu ludzi do masowych protestów...
...ludzie mają dość. Obowiązuje znane z PRL kombinowanie jak zakazy obejść, albo jawne ich ignorowanie. Obserwujemy coś w rodzaju tańca chochołów, połączonego z filmem Barei na żywo.
https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114884,26806679,politycy-pis-na-wawelu-nie-zlamali-prawa-sad-zakazy-zwiazane.html
https://www.msn.com/pl-pl/wiadomosci/polska/osoby-w-wieku-65-70-lat-pomini%C4%99te-w-planie-szczepie%C5%84-resort-zdrowia-przesuwa-t%C4%99-grup%C4%99-na-drugi-kwarta%C5%82/ar-BB1dWiVh?ocid=msedgntp
"Osoby 66-69 zostaną zaszczepione w II kwartale 2021 r. Wtedy kiedy będzie dostępna dedykowana tym rocznikom szczepionka"
W innym miejscu, ale nie kojarzę gdzie, wyczytałam, że 70+ którzy się jeszcze nie załapali też zostają przesunięci na 2-gi kwartał.
Na razie się tym nie interesowałem więc mam pytanie. Hipotetycznie, taki 28 latek jak ja, kiedy może liczyć na szczepionkę?
Na razie możesz tylko zgłosić chęć szczepienia, poprzez formularz onlajnowy.
To jest oczywiście tylko wyrażenie chęci, a nie zapisanie się. W systemie będziesz odnotowany. Jak już nadejdzie Twoja pora , to dostaniesz na maila info, że możesz się rejestrować. Jak już się zarejestrujesz, to czekasz na info, kiedy Twój przedział wiekowy będzie szczepiony.
Mówiąc wprost, za rok (jak nic im po drodze nie j**nie)
W styczniu wyrażałem pogląd że w IV kwartale, a jak się sytuacja rozwinie to zobaczymy. Siebie widzę w III kwartale
Wszystko zależy kiedy przyspieszy produkcja obecnie dopuszczonych przez UE szczepionek oraz ewentualne nowe, które czekają w kolejce, zwłaszcza ta jednodawkowa bardzo przyspieszyłaby proces. Gdy się już cały Izrael zaszczepi to zwolnią się moce produkcyjne dla niego. Przypuszczam, że będzie jak z płynem dezynfekującym, którego wszędzie brakowało, a potem był coraz bardziej dostępny.
Na razie na świecie podano 212 mln dawek na ponad 7 mld ludzi. To potrwa. Jeśli coś przyspieszy to opóźnienie drugiej dawki, na dziś badania mówią że przy szczepionce Pfizera jest ona prawie zbędna, a dla ozdrowieńców całkowicie.
Wiem, że na razie to kropla w morzu, ale odliczmy od tego Chińczyków, Rosjan czy Hindusów, którzy nie szczepią się "naszymi" szczepionkami, a także biedne kraje Afryki, które pewnie dopchają się dopiero na końcu. Gdyby Polska dostała wszystkie obiecane dawki to zaszczepilibyśmy się wszyscy (dorośli) już w tym roku.
Bo rekomendacje były takie, żeby seniorów nie szczepić Astrą - więc muszą poczekać aż dotrą dostawy Pfizera lub Moderny (nie wiem jak z tymi szczepionkami które są w fazie zatwierdzania w UE).
Nauczycieli szczepi się Astrą, już nawet do akademików dotarli.
Co tu taka cisza ?, przeca 12 tysiączków pykło nie wiadomo kiedy
Takie skoki o połowę pi razy dzrzwi i z dnia na dzień, to mieliśmy może już wcześniej ? ... dobra, nie chce mi się cytować co tam dzisiaj na oficjalnym tłicie MZ ludziska pisały i memowały, ale było grubo
To co, bez Wielkanocy w tym roku ? ...
#jakkażeobyczaj.
bo pojedyncze skoki to pojedyncze skoki, a za parę kwadransów mogą ogłosić co zamierzają zamknąć i komu
To jeszcze troszku potrwa
https://zapodaj.net/a0f294807750e.jpg.html
Wygląda na to, że będę musiała uszyć sobie nowe maseczki, bo stare zrobiłam na wzór masek bandytów z westernów, tylko z warstwą włókniny medycznej lub wigofilu od spodu.
Wrr.
Wydaje mi się, że i takie szyte będą za jakiś czas zakazane. Docelowo, to ffp2/3 zapewne, jeśli warianty covida będą coraz bardziej zjadliwe.
Czesi zdaje się mieli iść w "jak nie FFP to podwójna w tym chirurgiczna"
Maseczki chirurgiczne szyje się z włókniny medycznej. Włókninę takową można bez problemu kupować na metry np. na Allegro. Nie wiem dlaczego maseczka uszyta w domu w takiej włókniny miałaby się nie nadawać. Przynajmniej wiem, że osoba która ją szyła miała umyte ręce. :>
wspomnienia i spojrzenia w przyszłość.
Ogólnie rok minie niejako 04.03
https://www.gov.pl/web/zdrowie/pierwszy-przypadek-koronawirusa-w-polsce
jeśli tak na to patrzeć.
Ja chciałem tu napisać z perspektywy człowieka, który hmmm utracił to może za poważne słowo, zresztą chyba użyte niezgodnie ze znaczeniem... więc "czasowo utracił" jakąś część siebie. W sensie że zostałem zmuszony do zaprzestania czegoś co lubiłem robić, co sprawiało mi przyjemność, co było moją pasją od 2 dekad niemalże - chodzenia do kina.
Chyba każdy w miarę rozumny człowiek dostrzega różnicę w odbiorze filmu w sali kinowej (dowolnej, bo i tu bywają nieraz drastyczne sytuacje), a w dowolnym innym medium. Po prostu różnicę, nie mówię że kino z biletem jest lepsze niż domowe 4K, 6D, ze złotymi kabelkami i tak dalej. Nie o to tu chodzi. Co kto lubi.
Ja film w kinie uwielbiam. Z podstawowej możliwości totalnego odłączenia się od świata, od nieustannego szumu bodźców - jestem tylko ja, wygodny fotel, dobra (acz nie przesadna) akustyka (z obowiązkową izolacją) i ekran z którego mogę chłonąć fabułę z resztą aktorsko-wizualnych bajerów. W sali kinowej potrafię wytworzyć sobie taką banieczkę, że nawet będąc z kimś, na premierze, przy zajętych 90% miejsc - jestem sam.
Dlatego też cieszę się i wykorzystuję kiedy tylko mam czas i szansę okazje do obejrzenia filmów znanych mi tylko z telewizji, dvd itp. na wielkim ekranie. Wielokrotnie doświadczyłem... nie powiem objawień, ale uczucia niesamowitej nowości doznań, kiedy tytuł znany mi z kolekcji, oglądany wielokrotnie, okazał się czymś innym w kinie.
Tak po prostu mam. I pandemia pozbawiła mnie tego. Ostatnia premiera na której byłem miała miejsce 07.08.2020 - (nomen omen) "Prawda" Hirokazu Koreedy. I do dziś nie odwiedziłem ani jednego kina.
Jaką prawdę pokazał mi covid? Że człowiek do wszystkiego się przyzwyczai, do wszystkiego zaadaptuje? To, poza skłonnościami do konfliktów i rozwiązywania ich przy użyciu przemocy, akurat o ludzkości wiedziałem. Że to jeden z dwóch jej atrybutów, może ten ważniejszy, dzięki któremu homo sapiens opanował Ziemię w takim stopniu, a przy okazjach zaczepia Księżyc czy Marsa. Oczywiście robią to jednostki, grupy jednostek wybitnych, a reszta beczącego stada podąża za nimi - nie mniej jest jak jest.
Ale kiedyś sobie tego nie wyobrażałem. Miałem lepsze i gorsze momenty w życiu, czasem nie poszedłem do kina przez pół roku, bo tak, czasem - bo nic ciekawego nie grali. Ale zdarzało mi się być i 3x w tygodniu, i to na tytułach wznowionych, o których wspominałem wyżej.
Nie mniej życie bez kina? Bez tej srebrnej banieczki?
Niemożliwe.
A jednak. Przestałem chodzić szybciej niż zamknięto sale, potem niby je otworzono z limitami, ale wymóg siedzenia w masce (który, z tego co wiem i tak 99% miało w d*) po prostu mnie odstraszał, potem znowu zamknięto, teraz znowu otwarto... chociaż nie wszystkie. I nadal z obostrzeniem zasłaniania twarzy podczas seansu :/
Minął, minie rok i... okazuje się, że można. I to nie chodzi o to, że pewnie jest tyle tego "starego" co nie widziałem, że brak "nowego" może nie doskwierać. Okazało się, że... no właśnie - nie lubiłem tego tak bardzo, że... nie czuję wielkie bólu po stracie? A powinienem czuć? Czy jednak jakoś podświadomie przyzwyczaiłem się? Czy może jest jakiś inny powód dla którego nie mogę się przemóc?
Jest to jakieś takie strasznie dziwne, dlatego napisałem. Tak ogólnie też w kontekście ludzkich zachowań które mnie śmieszą np. jak kłótnie o otwarcie stoków narciarskich.
jesteś gotów obciąć tak kolejne kawałki siebie, czy po prostu uświadomiłeś sobie że "wyrosłeś" z tego jak ze starłorsów?
W sumie, jak tak myślę o sobie, to z czasem "poobcinałem" sobie sporo takich kawałków siebie, czyli moich pasji czy innych sympatii. Zazwyczaj wynikało to z czynników zewnętrznych a nie wewnętrznych, tzn. w mojej pasji coś zmieniło się w takim stopniu, że nie byłem w stanie tego zaakceptować. Star Warsy - wiadomo, reboot. Piwo kraftowe - kiedyś byłem totalnym maniakiem, potem rynek się rozwinął, ceny doszły do poziomu dla mnie nieakceptowalnego i zaczęła się tam wykształcać jakaś chora ideologia. Teraz moim hobby jest trollowanie na untappdzie i ocenianie koncernówek lepiej niż kraftów
Kino jest jedną z nich; kilka lat temu nie wyobrażałem sobie żeby choć raz na dwa tygodnie nie pójść do kina, teraz... combo: wyprowadzka poza centrum miasta + narodziny dziecka + zmiana przyzwyczajeń w wyniku koronawirusa + oddziaływanie korony na kino (czyt. fakt, że właściwie w zeszłym roku nie było po co do tego kina iść) spowodowało, że nie wiem co by musieli w tym kinie grać, żebym je wybrał ponad seans w domu. Może przy Diunie bym się zawahał, albo jak wyjdzie The Northman. Chociaż głowy nie dam. Zapier...ć do kina i tracić pół wieczoru (i poświęcać swoje cebuliony!!!), a poczekać trochę i mieć to po paru kliknięciach na pendrivie w telewizorze i oglądać sobie pijąc piwko w łóżeczku? No, magia kina już zdecydowanie na mnie nie działa xD
W sumie, trochę to smutne, że tak sobie "obcinam" pasje a na ich miejsce nic nowego się nie pojawia. Czytam więcej książek, oglądam więcej seriali, ale co to za pasje? Każdy to robi, nic specjalnego. Uwalić dupsko na łózku i puścić sobie film każdy potrafi. Może się kiedyś jakoś ogarnę xD
Teraz zaczniesz uprawiać sporty, kolekcjonować zegarki i kupisz czerwony samochód. ;-P
To... bardzo nieprawdopodobne, ale byłoby zabawnie xD
Czterdziestka facetom stuka i się zaczyna... Nie mamy czerwonego samochodu chyba tylko dlatego, że chłop służbowym jeździ. ;-> Wszyscy jego kumple to samo... wcześniej żaden nie potrzebował zegarków, a teraz wszyscy kolekcjonują, i jakieś runmageddony zaczęli odwalać.
W życiu mężczyzny najgorsze jest pierwsze 40 lat dzieciństwa. potem też nie ma lekko.
Ja co prawda jestem z pokolenia które potrzebowało zegarków "od zawsze", ale fakt, przestają się powoli mieścić
Czerwonego samochodu to żona zabrania kupić, bo ponoć też nie mamy gdzie trzymać...
to może po 40tce w ramach szaleństw wymienię swoją Nokię na jakiegoś smartfona
A po co.
Ja bym dziś taką porządną oldskulową Nokię kupił (smartfona też mam, lecz nie do dzwonienia tylko robi za przenośny router i zabawkę do netu)
już od dawna nie chodziłeś do kina i tak, przedkładając blue/dvd.ripy nad bilet?
To się nie liczy, czuję że i tu trollujesz
Zależy czym u ciebie jest "od dawna". W 2019 miałem już spory spadek - tylko 7 wizyt. Także jeśli od dawna to od 2019, to tak. Wcześniej chodziłem regularnie. Nie trolluję tym razem
nie rozumiem czemu nie mogę się przemóc z tym kinem. Znaczy obecnie jeszcze moim ostatnim listkiem figowym są maseczki. Oczywiście jak zgaśnie światło to mógłbym ją ściągnąć, ale...
Jeśli pytasz czy świadomie miałbym zrezygnować z chodzenia to powiem ci NIE. Czy wyrosłem... to jest pytanie czy z pasji/hobby można wyrosnąć (w znaczeniu zostawić to wspomnieniom `dziecięcych` czasów), czy po prostu naturalnie owa pasja się zmienia? W sensie aktywne w niej działanie.
A wszystko się zmienia, wszystko płynie i kurde nie zawsze człowiek uczestniczy w tym jako wędkarz. Bardzo często to jego zwłoki dryfują ku morzu...
Mam cichą nadzieję, że jeśli kiedyś się zaszczepię (a liczę że już niedługo) i jeśli covid jako taki minie to spokojnie do kina wrócę. Mam taką nadzieję, chociaż z zasady jestem pesymistą - lubię w każdej sytuacji mieć rację (chociaż wolałbym nie mieć i żeby złe rzeczy się nie działy), albo być mile zaskoczonym.
Nadzieja jest dobra dla powodzian
Ja może tylko o tych pozytywnych aspektach, bo o tych negatywnych nie chce mi się pisać.
1. Akurat nam się urodził syn 3 miesiące przed feralnym marcem 2020. A to oznacza, że i tak byśmy siedzieli dużo w domu przez ~rok. Siedzenie w domu i regularne spacery. Tak by było nawet bez pandemii.
2. KSIĄŻKI. W 2020 przeczytałem sporo książek - chyba 45 czy coś w tym stylu. Nigdy wcześniej nie zbliżyłem się do takiej wartości. Teraz mamy marzec i mam za sobą 14 książek w tym roku. Duża w tym zasługa książek Sandersona, bo jestem wkręcony jak nie wiem. Ale poza tym HR, Victory`s Price, potem książka Zahna.. Długą Ziemię też chcę przeczytać. Trochę Legend. Będzie tego sporo w tym roku i pozwala mi nie myśleć o tej pandemicznej sytuacji na świecie.
Pierwsze pół roku pandemii było dla mnie wycięte z życia. Najpierw miałam przez dwa miesiące jakieś dziwne infekcje i przeziębienia, a potem przez kolejne kilka objawy osłabienia i głównie w tym czasie spałam.
Jedyne co udało mi się uzyskać, to opanowanie podstaw szycia. Strasznie mało rysowałam przez ten rok, dopiero teraz zaczynam to robić ponownie. Miałam szukać zleceń, dopiero teraz zaczęłam.
Siedzenie w domu normalnie mi nie przeszkadza, ale przeszkadza mi brak wakacji, musiałam też odpuścić sobie antyrządowe demonstracje. :>
Na pociechę sprawiłam sobie nowego kota i było z tym tyle problemów, że dopiero teraz - po czterech miesiącach - mogę się tym kotem zacząć cieszyć.
Nie wrócimy już do tego, co było przed. Trzeba to sobie jasno powiedzieć i przyjąć na klatę.
Tamta rzeczywistośćm tamten świat, pasje, zajawki czy koniki - już nie wróci.
Generalnie, to tak sobie myślę, że to zderzenie naszej (hehe) cywilizacji ze ścianą covidową wisiało już w powietrzu. W sensie, że jeśli nie covid, to inny cywilizacyjny kataklizm i tak by się przytrafił. Jesteśmy już bowiem w takim punkcie, że gdzie się nie obejrzy, to ściana.
I pędzilibyśmy tak sobie nieświadomie w większości, rok w rok przyśpieszając, pomimo ewidentnych dookoła sygnałów by się zatrzymać, by powiedzieć wreszcie stop.
I covid to boleśnie nam uświadomił. Zatrzymał za nas świat i przestawił go na inne tory.
Zmienił, bądź przemeblował każdemu prywatne życie w mniejszym bądź większym stopniu, ale to zrobił ... Ale czy sami też tego nie robimy ?. Gdy nagle okazuje się, że coś co wcześniej było jakąś tam pasją, nagle przestaje nią być. Może nie nagle, bo często jest to proces, który trwa, trwa, ale w końcu następuje ten zgrzyt na torach, i już się nie ma ochoty, już się nie chce. Kino, książka, inna zajawka bez której nie wyobrażaliśmy sobie ... ale prędzej czy później zmienia się podejście, i wcale nie trzeba do tego covida.
Zmiany mamy także w sezonie grypowym . W temacie wirusowym jakby nie było jesteśmy, to tylko napiszę, że rok temu było blisko 4 miliony zagrypowanych i grypopodobnych, a w tym jak do tej pory 1.2 miliona.
Sam jak do tej pory (odpukać) żadnego paskudztwa przeziębieniowego nie złapałem, a takiej sytuacji to nie pamiętam, bo zazwyczaj już jesienią rok w rok coś łapię. Także jakiś tam sukces, na tym końcu świata, bo w sumie to jest to koniec świata
2021-03-03 15:19:39
Faktycznie to kino jest jedną z dwóch rzeczy, których brakuje mi najbardziej. To że nie ma nawet na co teraz chodzić, to raczej skutek niż przyczyna. Rzezy oglądane w domu nawet na najlepszym 4K i systemie dźwiękowym to jednak zupełnie inna, o wiele niższa półka. Poza tym na dużym ekranie leciały opery (znowu, mam Met w apce a to to jednak nie to samo) i filmy z różnych okazji, i jak wyżej, możliwość ponownego zobaczenia w kinie "Big Lebowskiego", "North by Northwest", "Grobu dla świetlików" itd. to było coś fajnego, i tego zdecydowanie brakuje. Z rzeczy związanych z kulturą to odpadła mi wystawa malarstwa Turnera, która miała być w Nashville pod koniec Marca - bilety wykupione, hotel zarezerwowany a tu [ ] bombki strzelił
No i boli też ograniczenie podróży zagranicznych, skasowanie lotu do PL oraz praktycznie wszystkich rejsów i przełożenie ich na 2022, zamknięcie całkowite NZ i Japonii. Na szczęście loty krajowe ciągle dostępne, choć konieczność trzymania maski przez cały czas lotu też jest taka sobie. I drobna dygresja - w samolocie możesz siedzieć koło innej osoby bez dystansu socjalnego przez kilka godzin, ale w restauracji to już absolutnie niedopuszczalne jest. Za to sporo więcej pochodziłem po górach, więc są też plusy dodatnie.
Obcinając różności obciąłem sobie SW (szczególnie te nowe), w zamian (i z uwolnionych środków) nabyłem sporo książek głównie historycznych (i zabawne że na przesyłce z Francji znaczki ledwo się zmieściły na powierzchni pudełka), wiec też źle nie jest. Nawet taka głupia myśl chodzi, żeby może znowu wrócić do pisania czegoś. Dodatkowo ponownie rozwijam pasję strzelecką, jeszcze z liceum, gdzie byłem w szkolnej drużynie. Tak więc na nudę nie narzekam. I ogólnie jest dobrze, choć oczywiście mogłoby być lepiej.
A że niektórzy ludzie okazali się tylko ludźmi, no cóż, tak bywa.
Tak, wiem, katastrofa, załamujące się biznesy, upadek gospodarki, stoimy u progu apokalipsy.
A ja tam kwitnę.
Akurat wczoraj pisałam Ludwikowi że obecnie jestem w takim stanie że nie mam czasu zadbać o siebie i chodzę jak żul, bo mam tyle zajęć, rozrywek i zobligowań, że te kilka minut ekstra wolę poświęcić na odrobinę więcej snu niż zrobienie sobie twarzy. Brak zobowiązań towarzyskich (czy raczej ich skoncentrowanie raz na jakiś czas zamiast rozcieńczonej socjalizacji w ciągu całego tygodnia), wyjść na piwo czy innych podobnych `outdoorowych` rozrywek sprawia, że mam więcej czasu na siebie, na kreatywną behehehe, introspekcję. Wracam do domu i chce mi się rysować.
Najlepszy, przełomowy, był moment lockdownu pod tym względem, kiedy wszystkich wywalili an home office, ustały u nas zlecenia na chwilę i miałam dwa tygodnie kiedy nie robiło się nic. Taki kreatywny reset był świetnym doświadczeniem - po raz pierwszy w życiu miałam poczucie, że oszaleję jak czegoś nie narysuję/namaluję, i tak już ten wewnętrzny strumień robienia rzeczy mi został.
Ogólnie, siedzenie w domu z książką/rysunkiem i muzyką, z minimalnymi interakcjami z ludźmi to stan dla mnie naturalny, więc pandemia nic mi nie zabrała, a wręcz przeciwnie - czuję się jakbym wreszcie odzyskała to co do tej pory z konieczności było okrawane.
Po tym jak TRoS mnie zniechęciło do interesowania się gwiezdnowojennym światem (poza serialami i filmami) inwestuję czas, energię i przeroby fanartowe w nowe, budzące mój szczery entuzjazm, uniwersum. Angażuję się w artystyczne communities. Ogólnie, jest super. Życie jest super.
Pewnie jutro wpadnę pod tramwaj przez takie deklaracje ;p Biegnę pomóc Pondzie.
Zaraz przyjdzie Ludwik...
...żeby napisać, że też chodzi jak żul i nie ma czasu zadbać o siebie?
I jeszcze będzie domagał się jakiegoś zaległego rysunku
W sumie jak Kathi tak kwitnie i cała w convorkach to może i Ludwikowi ten zaległy malunek wykona?
No mogłaby. Ja już nawet nie płaczę za tym rysunkiem, bo skończyły mi się łzy.
Informuję że wartość rysunku rośnie, zupełnie jak obligacji skarbu państwa.
I tutaj pojawia się pytanie:
https://www.youtube.com/watch?v=IRd53k3nyjI
Ludwik zasuwa na rowerach, więc raczej programowo ma czas na dbanie o siebie poprzez jeżdżenie. Mi tam dobrze z potarganoą głową i brakiem makijażu. Są ciekawsze rzeczy do robienia niż martwienie się o to czy mejkap wytrzyma pod maską czy nie
jest dobre samopoczucie. Chociaż też jestem ciekaw czy Ludwiś zarzuca coś na powiekę, rzęsę czy pod oko. Na rowerze też można dobrze wyglądać, a latem to w niektórych miejscach w Wawie taki lans odchodzi, że wstyd się tam pojawić bez jakiegoś cienia czy podkładu
Kathi Langley napisała:
Pewnie jutro wpadnę pod tramwaj przez takie deklaracje ;p Biegnę pomóc Pondzie.
-----------------------
Przyszła i umarła. Wiele razy. Może nawet więcej niż ja. [*]
Ale ściągnęliśmy trzecią osobę i jakoś poszło.
Jeśli o kino chodzi to brakuje mi go, ale na liście rzeczy, których mi brakuje jest po prostu jedną z wielu i bardziej niż brak kina odczuwam całościową stratę tych pozycji. Może dlatego, że do kina chodziłem max. kilkanaście razy w roku i było po prostu jedną z dostępnych mi form rozrywki jak kina, koncerty, escape roomy. Każda z tych rzeczy mniej więcej po równo jeśli o liczbę odwiedzin w roku chodzi. I o ile żadnej mi nie brakuje jakoś bardzo z osobna o tyle czuję pewną stratę z przemodelowania mojego sposobu życia towarzyskiego - bo jednak wszystkie one razem wzięte były istotnym elementem sposobu spędzania czasu, a i były też kolejnymi okazjami do spotkań i rozmów ze znajomymi.
Jeszcze w kontekście samego kina - bardziej niż brak kina doskwiera mi ograniczenie nowych pozycji filmowych czy to w kinie czy to na VOD. Jest kilka filmów na które czekałem od dawna, a nie ma jak ich obejrzeć. W części nie wyobrażam sobie pierwszego seansu poza kinem (np. Diuna, Bond) ale są i pozycje które mógłbym obejrzeć na VOD byleby mieć nowy dobry film.
Natomiast braki z pierwszego akapitu i praca z domu ma też swoje plusy w postaci posiadania większej ilości czasu na rzeczy, które czasem cierpiały, czyli na: książki, filmy/seriale w domu czy też po latach wróciłem do regularnego grania.
Natomiast jeśli miałbym patrzeć na to co mi na prawdę doskwiera i wybrać jedną, najważniejszą dla mnie, rzecz to byłyby to zamknięte granice/utrudnienia w przemieszczaniu się. W roku poprzedzającym pandemię wyszło mi ponad 60 dni w podróżach zagranicznych, w 2020 już mniej więcej sześciokrotnie mniej. Od prawie siedmiu lat moje życie było mocno nastawione na podróżowanie i to nie jest tylko czas spędzony na samych wyjazdach, ale również na organizowaniu tego. Każdy z tych wyjazdów, czy to krótki czy dłuższy dawał mi niesamowitego kopa. I tego mi obecnie bardzo brakuje. Ale cóż.. Może będzie miało to i swój plus. Zmiana sytuacji na świecie, szczególnie w kontekście pracodawców i pracy zdalnej otwiera nowe możliwości - także już mi chodzi po głowie jak sobie to z nawiązką odbić w momencie, gdy sytuacja się trochę unormuje.
wyjazdami, co chciałeś zobaczyć nie ucieknie, ale czasem faktycznie... moi rodzice mieli pojechać na 60-tkę mamy na jakąś egzotyczną wyspę i wysypało się. Moja rodzicielka trochę to przeżyła, nie mówiąc już o harcach ze zwrotem pieniędzy.
Niby jak to się skończy albo ograniczy do względnie normalnego funkcjonowania to można zawsze polecieć, chociaż niektóre okazje już nie wrócą. Zawsze łatwo powiedzieć żeby nie przywiązywać się do dat, do czegokolwiek, ale potem coś tam boli.
-co chciałeś zobaczyć nie ucieknie
miejsce nie, ale czas jaki pozostał na zobaczenie tego, co jest "na liście", już tak. Każdy rok wyłączony z podróżowania to ileś tam miejsc mniej, których się już nie zobaczy.
Tu nie chodzi nawet o to czy coś mi ucieknie czy nie. Bardziej o konieczność pożegnania się na jakiś czas ze stylem życia takim jaki lubię. No.. trudno się mówi.
A o użeraniu się o odzyskanie kasy z niezrealizowanych wyjazdów nawet nie wspominam, bo to długa droga była.
Szefowa KE zapowiada, że od kwietnia dostawy szczepionek do UE powinny wynosić 100 mln dawek miesięcznie.
https://next.gazeta.pl/next/7,173953,26862183,szefowa-ke-z-wazna-zapowiedzia-od-kwietnia-dostawy-szczepionek.html#e=RelRecImg3
Przeliczając po liczbie ludności, do Polski powinno trafiać około 8,5 miliona dawek miesięcznie (25 mln w ciągu kwartału).
W tym tempie dostaw jest szansa na w miarę normalne wakacje przynajmniej po pierwszej dawce (nie wiadomo ile w tych ilościach będzie nowych szczepionek jednodawkowych), a do jesieni dwie powinniśmy zaliczyć spokojnie (także pamiętając że ozdrowieńcom - przynajmniej oficjalnym - powinna wystarczyć jedna dawka).
NFZ na polecenie MZ ogranicza planowane zabiegi do minimum.
Z czego wynika aż tak drastyczna, nagła zmiana ?, nie powiedziano. Znaczy napisano, że "w związku z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19".
dotyczy "wszystkich planowanych pobytów w szpitalach w celu przeprowadzenia diagnostyki, zabiegów diagnostycznych, leczniczych i operacyjnych, w szczególności endoprotezoplastyki dużych stawów, dużych zabiegów korekcyjnych kręgosłupa, zabiegów naczyniowych na aorcie brzusznej i piersiowej, pomostowania naczyń wieńcowych, jak również dużych zabiegów torakochirurgicznych, zabiegów wewnątrzczaszkowych, nefrektomii, histerektomii, ale z powodów innych niż onkologiczne.", ufff.
: https://twitter.com/NFZ_Centrala/status/1369014249469665285
Znaczyłoby to, że już oficjalnie, bez ściemniania jesteśmy w d.
-Znaczyłoby to, że już oficjalnie, bez ściemniania jesteśmy w d.
To kiedyś wyszliśmy
To samo robi Francja:
https://www.bbc.com/news/world-europe-56330899
W Teksasie
https://gov.texas.gov/news/post/governor-abbott-lifts-mask-mandate-opens-texas-100-percent
Nie tylko chyba Teksas. Parę dni temu gdzieś mi mignęło imfo, że jeszcze kilka stanów znosi wymóg noszenia maseczek, a paręnaście luzuje obostrzenia do minimum.
Choć Fauci mówi, by luzować, jeśli liczba spadnie do poniżej 10 tysięcy ... a macie tam zdaje się między 50 a 70. Czyli podobnie jak i u nas - realnie, a nie oficjalnie mniej
Czegoś nie rozumiem. Okiem zupełnego laika, ale skoro mamy prawie 3 milinony już zaszczepionych, to powinno nam wypłaszczać w dół, a nie w górę, czyż nie ? ... A tymczasem z 9 tysięcy na prawie 18.000 w jedną dobę. No i 400 zgonów.
Btw., zdaje się, że jesteśmy już w ścisłej topce, jeśli chodzi o liczbę zgonów ?
- https://pbs.twimg.com/media/EwDxo59VkAADAhy?format=jpg&name=4096x4096, upss
AJ73 napisał:
Czegoś nie rozumiem. Okiem zupełnego laika, ale skoro mamy prawie 3 milinony już zaszczepionych, to powinno nam wypłaszczać w dół, a nie w górę, czyż nie ? ... A tymczasem z 9 tysięcy na prawie 18.000 w jedną dobę. No i 400 zgonów.
-----------------------
Przecież to nie jest nawet 10% populacji, więc gdzie tam jeszcze do odporności. W ogóle pomijając fakt, że tych po drugiej dawce i kilkunastu dniach potrzebnych do pełnej skuteczności szczepionki mamy ilu? Milion?
Dochodzimy do półtora milion osób po dwóch dawkach.
To dodaj jeszcze ze dwa tygodnie na zbudowanie odporności i od tego czasu możemy dopiero zacząć liczyć
Wg analiz prowadzonych w krajach o dobrze rozwiniętej akcji, już pierwsza dawka daje mocną ochronę, stąd rekomendacja opóźnienia drugiej dawki.
Teoretycznie mRna powinno się podawać 21-42 dni po pierwszej dawce (stąd trochę ryzykowne zalecenie, by u nas dawać w ostatnim dniu, nie zostawiając marginesu błędu na nieprzewidziane wypadki gdyby ktoś nie dotarł do punktu szczepień lub się ostro przeziębił etc.), która to wytwarza częściową odporność (nie pamiętam dokładnie ile, ale chyba ok. 50%) i może spowodować lżejsze przechorowanie, ale dopiero po tygodniu, dwóch od szczepienia. Tyle że nie wiadomo chyba jeszcze jak to wpływa na zarażanie innych.
Pierwotnie drugą dawkę mRNA podawali po 21 dniach, teraz - w konsultacji z producentem, rozumiem - przesunęli na 42 dni.
Przy ozdrowieńcach producent mówił o miesiącu od wykrycia, teraz niby przesuwają na 6 miesięcy.
To wszystko trochę eksperymentowanie, tak jak mieszanie szczepionek etc.
I generalnie szczepionka przede wszystkim chroni przed ciężkim przebiegiem/hospitalizacją/śmiercią i w tym zakresie pierwsza dawka dużo robi (93% skuteczności w porównaniu do 95% po drugiej). Pytanie jak długo to działa, jak wpływa na zakaźność, na nowe warianty etc.
Nie słyszałem o żadnych nowych informacjach, przypuszczam, że po prostu wybrali graniczny ostatni dzień dopuszczany przez producenta. Ryzykowne.
Tak samo te 6 miesięcy, nie wiem skąd to wymyślili. Spodziewałem się prędzej 3-4 miesięcy po przechorowaniu, ale najprawdopodobniej mają te same motywacje co przy wydłużeniu czasu pomiędzy dwiema dawkami. A co to w ogóle da, skoro i tak trzymają drugą dawkę w magazynach, więc nic tu nie przyspieszą?
No chyba przesadziłeś z tymi 93% po pierwszej dawce, wtedy nikt by sobie nie zawracał głowy drugą, bo to byłby kosmiczny wynik
To chyba w odpowiedzi na ten artykuł było 93%:
https://www.nejm.org/doi/full/10.1056/NEJMc2036242
W sumie to jest reanaliza danych z pierwotnych badań - wskazująca że o ile po 14 dniach od 1 dawki skuteczność wynosi 52%, o tyle w momencie podania drugiej już powinna wynosić 93%. Odporność poszczepienna po prostu naturalnie rośnie z czasem.
W izraelskich badaniach statystycznych widać podobny efekt wzrostu skuteczności, choć może nie w takich liczbach.
Dobra, trochę poczytałem o tym i wychodzi z tego, że trzeba dać dwie dawki, bo po prostu tylko taki schemat był aż tak dokładnie przebadany, wersji jednodawkowej jeszcze na dużej próbce nikt nie sprawdził
Ale oto mamy pierwszą jednodawkową szczepionkę w UE. Prawdopodobnie pierwszych dostaw szczepionki Johnson & Johnson można oczekiwać w drugiej połowie kwietnia.
Ponoć nie szczypie w oczy
Obaczymy, mam termin na wtorek, i skończy się hołmofisowanie 😞
w USA mają dziesiątki milionów dawek Astry, która oficjalnie nie jest dopuszczona w USA, i ani nie podają ich u siebie (z przyczyn jw) ani nie pozwalają na ich eksport
https://twitter.com/NaomiOhReally/status/1370262512353087488
Polityka zakupów za Trumpa była taka, że „kupujemy co się da a reszta niech się martwi”. Do tego stopnia, że bodajże u Pfinzera chcieli wykupić wyłączność.
bartoszcze napisał:
w USA mają dziesiątki milionów dawek Astry, która oficjalnie nie jest dopuszczona w USA, i ani nie podają ich u siebie (z przyczyn jw) ani nie pozwalają na ich eksport
https://twitter.com/NaomiOhReally/status/1370262512353087488
-----------------------
No tak, do USA idą, chociaż i tak są w czołówce szczepionych, a UE producenci szczepionek wydymali...
tą od Piaseckiej czyli J&J, jeden szot i spoko.
A jednak dali Picera, bo tamtą to gdzieś o drodze rozkradli, złodzieje.
Poza tym jestem nieco rozczarowany, bo dalej wifi nie działa specjalnie lepiej, poza domem dalej pobiera dane od operatora i nie ma 5G, na dodatek nie można płacić przykładając rękę, dalej wymagają karty. A tyle "obiecywali"
Muszę napisać do Billa zażalenie.
A jak mamy nie być w "scisłej topce" jak lekarze nie przyjmują przypadków poza COV-19?
Aż się cieszę w takich chwilach, że żyję w kraju z płatną służbą zdrowia, gdzie lekarze muszą przyjmować pacjentów lub umrą z głodu. Nawet dosyć poważną operację pod koniec zeszłego roku udało mi się przeprowadzić bez większych problemów.
Mamy 38 mln mieszkańców.
Z tego około 1,5 mln już przechorowało (oficjalnie), 275 tys. choruje a ponad 2,5 mln dostało przynajmniej jedną dawkę.
To zostawia ponad 33 mln tych którzy mogą zachorować (zakładamy że ozdrowieńcy i zaszczepieni nie zachorują wcale, choć możliwe że tylko przejdą łagodnie i nie będą zarażać).
Oczywiście możemy przyjąć że liczba zakażeń jest dużo wyższa, ale nawet przy mnożniku x10 mamy wciąż co najmniej kilkanaście milionów potencjalnych chorych.
czujesz czekać trzy lata na zabieg i mieć odwołany w ostatniej chwili XD
można wykazać w tekim przypadku odrobinę negatywnych emocji, a człowiek o słabych nerwach mógłby się nawet zdziebko zdenerwować.
https://www.rmf24.pl/raporty/raport-koronawirus-z-chin/polska/news-test-serologiczny-na-covid-19-od-poniedzialku-w-biedronce,nId,5102252
Od poniedziałku w Biedronce będzie można kupić testy wykrywające przeciwciała na Covid. Może w następnym kwartale do Lidla rzucą szczepionki?
Zaufałabyś wynikowi testowi sprzedawanemu jak bułki? Hmmm.
Test opinie ma dobre, w kategorii testów na obecność przeciwciał. Jakbym zapadła na dziwne przeziębienie taki test mógłby mi wskazać, czy mam panikować, czy nie.
Także przed świątecznymi wizytami można się będzie przetestować - lepszy taki test niż żaden.
Asfo napisał:
przed świątecznymi wizytami można się będzie przetestować - lepszy taki test niż żaden.
-----------------------
Nie. To jest test wskazujący czy możesz być po, a nie czy aby nie jesteś chory.
Jak masz objawy to PCR (i najlepiej izolacja). Jak doszło do zakażenia, ale wirus jest jeszcze w fazie inkubacji, to nie ma żadnego testu pozwalającego to stwierdzić.
Hihi, już widzę jaką ludzie będą mieli huśtawkę emocjonalną, gdy dwa zrobione testy, będą dawały różne wyniki
No i jeszcze nie wiadomo czy się zgłaszać do lekarza, czy też nie, gdy wynik będzie pozytywny, bo to różne opinie w temacie są.
Ale wynik pozytywny oznaczałby, że już przeszedłeś covida
Czytałem że zalecenie jest, aby w razie pozytywnego wyniku się zgłosić.
Co mnie zniechęciło, gdyż sam chciałbym jedynie sprawdzić, czy moje dwa kontakty z osobami chorymi (po obu samoizolacja, ale bez zgłaszania się gdziekolwiek) skutkowały zakażeniem i bezobjawowym przejściem.
No i ktoś tłitnął coś takiego :
- https://pbs.twimg.com/media/EwRO6bvWgAMmGC4?format=jpg&name=medium
Cena za sztukę, 49.98.
Można się rozejść, kolejek nie będzie, ludzie będą woleli zakupy na obiad zrobić, a nie testy.
Jakbym chciał mieć PEWNOŚĆ, to wolałbym jednak pewniejszy test zrobić niż biedronkowy za pół ceny
Taki pewny to zdaje się pińcet kosztuje. Oczywiście, test na przeciwciała informuje cię, że masz przeciwciała, co oznacza że albo jesteś w trakcie, albo już po.
Brak przeciwciał natomiast czyni cię bardziej wrażliwym na zarażenie. Jeśli zrobiłbyś sobie test na przeciwciała i uzyskał wynik pozytywny, to po trzech tygodniach możesz się uważać za jednostkę, która z dużym prawdopodobieństwem nie zaraża. A to już jest przydatne info.
Natomiast wynik negatywny oznacza, że jesteś potencjalnie bardziej wrażliwy na zarażenie się.
Asfo napisał:
Jeśli zrobiłbyś sobie test na przeciwciała i uzyskał wynik pozytywny, to po trzech tygodniach możesz się uważać za jednostkę, która z dużym prawdopodobieństwem nie zaraża. A to już jest przydatne info.
-----------------------
Czytam właśnie wypowiedź lekarza na temat tych testów i określa zakup jako pieniądze wyrzucone w błoto.
Cytuję:
"Nie możemy bezbłędnie i z pełnym przekonaniem ocenić, czy dane miano przeciwciał jest niskie/wysokie, czy dane miano przeciwciał chroni nas przed zachorowaniem na COVID-19, czy dane miano przeciwciał świadczy o adekwatnej reaktogenności (odpowiedzi na szczepienie), w końcu – czy dane miano przeciwciał jest na tyle bezpieczne, że zwalnia nas ze szczepienia przeciw COVID-19.
➡️ Ponadto pamiętajmy, że duży udział w odporności przed zachorowaniem na COVID-19 odgrywa również odpowiedź komórkowa, czyli limfocyty T.
⛔️ W najprostszym ujęciu: dodatni wynik na obecność przeciwciał w klasie IgM przeciw SARS-CoV-2 nie świadczy - w gruncie rzeczy - o niczym, a dodatni wynik na obecność przeciwciał w klasie IgG przeciw SARS-CoV-2 świadczy jedynie o kontakcie z wirusem, a MOŻE i o czymś więcej."
Interes się kręci, ponoć w Lidlu zara to samo to i w Dino i żabce też będzie: D
Na tych testach więcej złodzieje zarobią niż na szczepieniach, pandemia przypadek? Nie sądzę
Zwłaszcza, że to bardziej może zaszkodzić niż pomóc, bo ludzie chyba nawet nie ogarniają do czego to służy i może spowodować jedynie szkodliwe poczucie bezpieczeństwa.
Co doktor to opinia. Widziałam też wypowiedzi, że takie testy pozwalają ustalić, że ma się już za sobą bezobjawowy Covid.
Ponoć w środku opakowana jest moneta i instrukcja użytkowania, orzeł na tak, reszka na nie.
Heh już podniosło staty, full lockdown, wesołych świąt i wszyscy święci Amen!
że nie ma co się spieszyć z otwieraniem jeśli za chwilę miałyby się z powrotem zamykać - wystarczyło cierpliwości na 5 tygodni i wracamy do zamknięcia kin (oraz szkół, hoteli i sklepów w galeriach)
ja nadal się dziwię co tak późno
Miną rok, i wracamy w to samo miejsce. Jeśli będzie rosło w dalszym ciągu, to mają zamknąć prawie wszystko.
Właściwie, to dziwię się, że jeszcze tego nie zrobiono. Przecież mamy nie 25 tysięcy, tylko ze dwa razy więcej dziennych zachorowań.
No i straszne te liczby dziennych zgonów nie-covidowych. Wyraźnie widać, że opieka zdrowotna padła.
bartoszcze napisał:
ja nadal się dziwię co tak późno
-----------------------
Ja również, przecież zapowiadano, że jeśli po luzowaniu znowu liczba zachorowań skoczy powyżej 12 tys., to będzie krok w tył, a tu czekano na dwa razy większe liczby.
Zacznie się uspokajać po zaszczepieniu mniej-więcej połowy populacji. Jeśli tempo szczepień się nie zwiększy, nastąpi to około gwiazdki.
Tymczasem w społeczeństwie totalny luzik. W firmie męża nie ma już mowy o zdalnej pracy, a dodatkowo zaczęły się wyjazdy służbowe. Jeden gość wylądował co prawda pod respiratorem, ale co tam.
W sklepach na osiedlu nikt już nie przestrzega limitów osób, płynu do dezynfekcji też już dawno nie widziałam.
Powiedzmy sobie otwarcie, że płyn do dezynfekcji to bardziej wspomaga ogólny stan higieny niż stopuje wirusa, który roznosi się głównie drogą powietrzną.
U mnie ciągle preferują HO, o ile się do, bo ani generatora impulsów, ani klatki faradaya do domu nie zabiorę, bo mi się nie za bardzo zmieści. Niemniej kierują wszystkich na szczepienia bo jesteśmy "critical" tylko trzeba odczekać na drugą dawkę.
W pracy zrobili ścieżki jednokierunkowe, temperaturę badają na wejściu, maszyny na produkcji powydzielane plexą i co dwie godziny chodzi człowiek i odkaża biurka i sprzęt.
Co tam multipleksy.
Prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych (tak to chyba się zwie ?), powiedział, że obecny lokdałn jest za miękki, i należałoby na ulice wyprowadzić wojsko i policję - w celu (cyt.) "znęcania się nie nad ludźmi, ale nad wirusem" - L.O.L
Oddziały szturmowe wyprowadzić i wirusa pałą!
znaczy na razie wprowadzają Niemcy i Holendrzy, a Anglicy właśnie znoszą bo są już zaszczepieni prawie po kokardy (przesada, nie doszli jeszcze do połowy ludności jedną dawką) - niemniej Pan Premier zapowiedział kolejne obostrzenia od niedzieli, a plotki mówią o porządnym zakazie wychodzenia z domu (z możliwym obowiązkiem zgłaszania dokąd się lezie i po co, jeśli zachodzi konieczność)
w czwartek okaże się na co dokładnie się zdecydują
Ponieważ Niemcy zamykają się na święta kompletnie, to i nasze nie-rządy robią kopiuj-wklej.
Nie zdziwiłbym się właśnie takiego scenariusza, za wyjątkiem zamknięcia kościołów oczywiście, bo przecież tego nie zrobią.
Zasadniczo, to mam kompletnie gdzieś, co oni tam se mówią, bo i tak mijają się z rzeczywistością. Jak słyszę mateuszka, który mówi, że w przypadku, gdy liczba dziennych zachorowań przekroczy trzydzieści tysięcy, to trzeba będzie zrobić ostry lokdałn, to nie wiem czy mam się śmiać, czy płakać ...
Te trzydzieści, to my każdego dnia praktycznie mamy, i to od dłuuugieego już czasu.
Najlepiej, niech te niezgodne z prawem "obostrzenia", wprowadzą na dzień przed świętami, żeby ludzie stadnie na cmentarze ruszyli
dzienne skoki jak rekordy skoczni w naszej zielonej krainie. Wczoraj 17 a dzisiaj 30 tysięcy ? ... łał.
Ale, ale - jest nadzieja, że nie będzie total(litarnego) zamknięcia !. A czemu ? - już teoretyzuję
Wydarzenia z ostatnich dni leciały mniej więcej tak ... Ekhm, nie tak dawno dawno temu, Merkelówna ogłasza siedzenie w domu na święta.
Za dzień-dwa-trzy z naszej strony, najtęnsze rzondowe głowy mówią, że jeśli zachorowalność zbliży się/przekroczy 30 tysięcy, to czeka nas świąteczne twarde zamknięcie. Zbieżność powyższych oczywiście przypadkowa.
Parę dni albo i dzień po, Niemce oficjalnie już potwierdzają, że zamykają się twardo na te święta.
Po czym, co ja paczem !. No co ja paczem. Dzisiaj rano w okolicach 7-mej, kancelaria premierowa ogłasza nowinę, że będzie prawie 30 tysięcy. I to o siódmej rano !.
A przecie info o dziennych wynikach testów MZ podaje przed południem - nigdy rano. No i ta niesamowita wręcz różnica z wczorajszych 17 nagle na 30. Tjaaa ...
No i łubudubu, w okolicach 10.30 są dane MZ, a tam tadam ! - jest 30 tysiąców !. Psipadek to ? . Ale zostawmy.
Zostawmy już bezmyślne kopiuj-wklej z tego co nasi zachodni sąsiedzi robią. Bo oto dwie godziny temu kanclerz mówi, że jednak nie będzie W Niemczech lokdałnu świątecznego ! hiiihihihhiii ...
Jednakże, ponieważ granicę wydolności służby zdrowia właśnie przekraczamy, to wydaje się, że powodem dla którego chce się zamknąć nielegalnie naród w domach jest obawa, że ludzie faktycznie będą umierać hurtem w karetkach i na chodnikach przed szpitalami. A zdjęcia obiegające wszystkie media i czerwone z tego powodu paski informacyjne są zapewne najczarniejszym politycznym koszmarem, bo zatopią tą ekipę na a m e n. Albo na hita (as it should be)
I to jest prawdziwy powód wprowadzania twardego lokdałnu, a nie żadne tam dzisiejsz 30 tysięcy, które mamy przecież codziennie od wielu tygodni czy nawet miesięcy - realnie.
Także tego, obaczym co też jutra na swojej konferencji będzie ogłaszał konferansjer.
Tak naprawdę mamy pewnie kilka razy więcej, więc prawdziwym papierkiem lakmusowym jest ilość hospitalizowanych, a tutaj nie da się za wiele zmanipulować, zaś lekarze od dawna alarmują i nie ma większego znaczenia czy dzisiaj jest 25 czy 30 WYKRYTYCH przypadków, bo śledzenie oraz aktywne wyszukiwanie zarażonych u nas już dawno odpuszczono.
Ja wiem, że bez znaczenia są te oficjalnie podawane liczby, bo wiemy, że z rzeczywistością mają niewiele wspólnego. Ale skoro te 30+ mamy od miesięcy i nagle wstawia się ten pic, że - ojejku jest trzydzieści, więc trzeba twardo zamykać, przez co ludziom padną już kompletnie firmy.
A przyczyną zamknięcia jest tak naprawdę niewydolność opieki zdrowotnej, o której lekarze miesiącami jak do ściany mówili, no to ja przepraszam bardzo, ale niech oni (te rządzące) zwyczajnie się walą.
Bo dzisiaj jest tak zwana trzecia fala, ale za chwilę będzie czwarta, piąta, szósta. Bo zaraz ciepła wiosna, bo będzie lato, majówki, plenery, komunie, urlopy, i co ?, i która firma to przetrwa ?.
Okienko zimowe w którym można było OZ przygotowywać na wiosenną falę już minął. To jest dramat ..rwa, że zacytuję se klasyka.
Jakbyśmy mieli zaszczepionych seniorów, jak w Izraelu i liczba hospitalizowanych tak nie skoczyła, to i 50 tysi mogłoby być. Po prostu stoimy nad krawędzią. U mnie w szeroko rozumianej okolicy taka fala idzie, że już się ostatnie niedowiarki nie śmieją, a ja kilka godzin temu wróciłem z pogrzebu, zaś inna znajoma pod respiratorem, paru ma gorączkę od ponad tygodnia oraz mój dobry kumpel 30-latek zatorowość płucną po listopadowym zakażeniu (przeszedł niezbyt ciężko, co mnie nie zdziwiło, bo jest sportowcem). Wszystko się sypie.
Trzeba szczepić i jeszcze raz szczepić. Nie ma innych "cudownych rozwiązań"
Wiesz, z tym legalnie czy nielegalnie to jest jednak haczyk. Zakładając że covid jest tak groźny jak wiele osób uważa (bo osobiście mam inne zdanie) i zakładając że państwa po prostu nie stać na wprowadzenie stanu nadzwyczajnego... zostaje Ci opcja legalnego umierania na ulicach albo nielegalnego siedzenia w domu i obserwowaniu upadku kolejnych firm i przedsiębiorstw. Tak źle i tak nie dobrze w takim założeniu.
A akurat porównywanie nas do Niemców jest totalnie niewskazane i nieusprawiedliwione. Bo o ile organizacja walki z wirusem może być lepsza lub gorsza, to my strukturalnie odstajemy. Płacimy w podatkach na to żebyśmy mogli się uczyć i studiować, przez co płacimy wyższe podatki, przez co pensje są niższe, przez co wielu ludzi po studiach wyjeżdża za granice. I takie Niemcy mają dzięki temu lekarzy których nam brakuje.
A powód dla którego obecny rząd może to przetrwać jest taki, że nadal bardzo wielu ludzi uważa że obecna opozycja nie poradziłaby sobie z tym lepiej. Wystarczy rzucić hasło: inspiratory zamiast respiratorów. Chociaż może to by dało komuś jakąś inspirację jak znaleźć dobre rozwiązanie. Ale patrząc na nich - zarówno rząd jak i opozycję - wątpię.
Wnioski z godziny podawania wyników lubię najbardziej. Hint: wyniki z WCZORAJ są generalnie zbierane przez całe WCZORAJ (w systemie informatycznym) i już w nocy w zasadzie powinno być wiadomo ile laboratoria stwierdziły wyników pozytywnych. Jak ktoś myśli że rząd się dowiaduje z komunikatu ministerstwa z 10.30..
PS patrząc w dane i nie mając dostępu do systemów prognozowałem 30 tysięcy na wczoraj/dziś (z wczoraj niewiele się pomyliłem), przy czym wczorajsze 17 tysięcy mnie zdziwiło bo spodziewałem się raczej 20
it`s not rocket science, but science
PPS wszystkie działania rządu są spóźnione o kilka tygodni
PPPS Niemcy wycofali się z jednego najdalej idącego obostrzenia mającego trwać pięć dni (głównie wolnych od pracy)
No i kwikłem śmiechem. Serio.
Testów zrobiono 100.000, i cyk, wynik wyszedł.
- https://mobile.twitter.com/MZ_GOV_PL/status/1375020885577498624
#zamknąćwszystktosqr#$&yny, hey ! 😈🙌😂
Angole robią kilka razy tyle testów.
Ale przecież nie w tym rzecz.
Tylko w tym, że przykładowo tydzień-dwa-trzy temu wystarczyło w jeden dzień zrobić testów na 100 tysięcy, i wynik zbliżony do tych krytycznych 35, też by mieli.
Więc robienie dzisiaj paniki i znów zamykanie całych branż spowoduje wyłącznie straty i kolejne padnięcia a nie to, że nagle covida da się tym sposobem ubić do akceptowalnej rządowo liczby.
Mamy powód do radowania. Obostrzenia do 9 kwietnia! 10 kwietnia rocznica smoleńska, wtedy na pewno już pokonamy pandemię. Jeszcze tylko 2 TYG!
Jak pandemia się skończy 9 kwietnia, to 10 Prezes nie złamie żadnych obostrzeń i zakazów, w przeciwieństwie do roku ubiegłego
A ja po dniu dzisiejszym mam dość. Wiecie co, od roku siedzę na zdalnym. Codziennie siadam do kompa już nie z radością, bo pogram, popiszę ze znajomymi, zrobię newsa na Bastion, tylko że znowu spędzę kilka godzin, gadając do monitora. Nauka zdalna to żart, uczniowie, zwłaszcza starsi, robią na lekcji wszystko, tylko się nie uczą, potrafią w połowie w ogóle otworzyć książkę. Nad pytaniem typu "wskaż epitety w wierszu" zastanawiają się 5 minut. Testy ósmoklasisty w mojej szkole wyszły na poziomie 40-60%, podobnie zrobione ostatnio przeze mnie czytanie ze zrozumieniem dla klasy 7. I można stawać na głowie, wymyślać przeróżne sposoby, by było ciekawie, ale i tak nie przynosi to efektów. Patrzę w ten monitor i widzę w nim moje podkrążone oczy i takie same u dzieci. Niektórzy, którzy włączają kamerki raz na miesiąc, zrobili się po prostu okrąglutcy i mają po dwa podbródki. Dzieciaki są coraz bardziej zrezygnowane, wczoraj jeden mi się niemalże popłakał (dwunastolatek), a na zastępstwie inny mówił wprost, że chce się zabić.
No ale spoko, siedzimy, by powstrzymać ten szajs, tylko krew mnie zalewa, gdy pomyślę, że my siedzimy, a te chaotyczne działania rządu sprawiają, że mamy taki poziom zakażeń, jaki mamy. Na Boże Narodzenie sprowadzili ludzi z WB, teraz z Wielkanocą będzie to samo. Jestem wierząca, ale wiem, że wirus nie wybiera, no i sorry, kościoły trzeba zamknąć, by się nie porozprzestrzeniało. Przechodziłam dziś koło mojego, to taka mała kaplica, drzwi otwarte, msza, ludzie poprzytulani do siebie w ławkach, niemal komplet. A to przecież zwykły czwartek! To przepraszam, dlaczego my mamy niszczyć sobie zdrowie fizyczne i psychiczne tą nauką zdalną, by chronić starszych, skoro oni sami na siebie sprowadzają niebezpieczeństwo?
Ale prościej jest zrzucić winę na PeŁo przecież.
Odbierałem dwa dni temu zamówienie w sieciówce z elektroniką, i tam przed wejściem prawie barykady postawione, z dwoma pracownikami na wejściu. W środku - a to duża powierzchnia, cztery osoby. Handlu stacjonarnego praktycznie żadnego. A samo zamówienie odbierałem nie w sklepie, tylko na tyłach magazynu, bo odgórne rozporządzenie, jak mi powiedzieli. To ja się pytam, gdzie to niebezpieczeństwo, że galerie trza zamykać ? ...
Dwa, mam kumpelę, co pracuje w salonie Smyka. I ona mi mówi, że tylko zamówienia onlajnowe i odbiór przesyłek robi im obrót jako taki. Znaczy pozwala na utrzymanie się na powierzchni.
Handlu stacjonarnego praktycznie nie ma, a klientów co to przyjdą coś kupić z półki, to na palcach ręki dziennie liczy. Ale galerie trzeba zamknąć, bo wirus.
To, że oni - ta ekipa, przegrała totalnie z covidem, to wiemy. To, że żadnego w tym planu, i tylko doraźne kopiuj-wklej z innych krajów, to też widać. Ale w życiu bym nie pomyślał, że swoją niekompetencją aż tak bardzo ludziom życie poniszczą, to nie przypuszczałem przy całej mojej niechęci (delikatnie mówiąc) do tej ekipy. Do całości obrazu, brakuje tylko umierających przed szpitalami. Niestety.
AJ73 napisał:
Do całości obrazu, brakuje tylko umierających przed szpitalami. Niestety.
-----------------------
Weź nic nie mów, rodzina chłopaka ma covida. Wezwali karetkę do babci (dostała refluksu od leków), ratownicy jechali ponad 150 km. od Warszawy. Gdy przyjechali, powiedzieli im, że mogliby ją wziąć do szpitala, ale to dopiero, gdy się zwolni miejsce.
Niestety, ale żeby sensownie wrócić do szkół to trzeba by było zainwestować w wentylację/oczyszczanie powietrza. Przyjdzie wiosna to może wietrzenie + maseczki pozwolą na powrót od maja...
...ale nie napalam się.
To ostatnie, to jest typowa wojna plemienna naszych ekstremizmów. Najpierw jedni mówili że wielotysięczne tłumy to nie jest żadne zagrożenie i można się tłoczyć bez obawy o zdrowie i żaden sanepid nam tego nie zakaże (przy akompaniamencie i poparciu tzw. "opozycji"), teraz ekstrema z drugiej strony jak słyszy (często z ust tych co wtedy mówili że można się gromadzić i tłoczyć) że do kościoła nie można to mówi "a takiego" (sami wiecie jakiego), wy mogliście to my też możemy, bo tak, nasza chata z kraja (tego drugieo) i co nam zrobicie. I tak to się toczy powoli od tysiąca lat z hakiem.
Prawda jest taka, że przy umiarkowaniu i zachowaniu zasad kościoły nie stanowią większego zagrożenia niż praca, restauracje, siłownie czy hotele. Zasad, czyli np. tak jak nas, że co druga ławka wyłączona, ludzi rozsadza się na miejscach z zachowaniem dystansu a jak miejsca się skończą to sorry Winnetou, więcej gości nie obsługujemy. I obowiązkowe maseczki. Przy czym, to co może być otwarte, powinno być otwarte na takich samych zasadach dla wszystkich. Z pewnością dużo łatwiej zarazić się w środkach komunikacji przymusowej (co widać też u nas, tam gdzie publicznej komunikacji nie ma, problem jest o wiele mniejszy) i dlatego lokalni włodarze rezygnują na czas pandemii z opłat za parkingi, a przynajmniej rezygnować powinni. Chyba że jak ostatnio w Miami - w autobusie co druga ławeczka wyłączona, tylko jedna osoba na ławkę, pan wstaje i dezynfekuje po każdym pasażerze i oczywiście żadnych miejsc stojących. Jak próbuje wsiąść za dużo ludzi pan grzecznie wyprasza.
Z dziećmi (i ogólnie, z ludźmi) to jest w ogóle dramat, bo no nie można zamknąć ludzi w klatkach "bo tak". Jeszcze jak ktoś ma dom to pół biedy, ale jak mieszka w bloku to jest całkiem fatalnie. Dzieci też, niestety i tak się coraz mniej ruszają, ale tak to przynajmniej do szkoły i z powrotem musiały się spocić, w szkole przemieszczać się po schodach, a teraz to pewnie co niektórzy z łóżka nie wstają "do szkoły". To wszystko odbije się wszystkim czkawką za parę lat, a nauczycielom to tylko wypada współczuć.
W czwartek musiałem po raz pierwszy od wielu miesięcy iść do biura pracować, bo coś tam trzeba było poprzestawiać.
Tak mi się spodobało, że w piątek też poszedłem i w przyszłym tygodniu pewnie też. Lubię home office, ale nie zdawałem sobie sprawy, jak orzeźwiający może być powrót do biura.
https://twitter.com/RKaznowska/status/1375437676116082695
Aha, jakby co to Trzaskowski jest od pewnego czasu w szpitalu - ma Covid.
zmarło dziś, a ludzie się przejmują gościem, który był znany z tego że był małżonkiem
niestety w kwestii zgonów obecna fala nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa, nawet jeżeli dane sugerują, że minęliśmy szczyt zakażeń
No nie tylko był małżonkiem, miał piękną kartę wojenną, nie dekował się na tyłach. Greckiego krzyża wojennego nie przyznają za piękne oczy.
ale zdajesz sobie sprawę że dzielni weterani wojenni odchodzą równie bez echa jak bezimienne ofiary epidemii?
Nie, weterani którzy odchodzą teraz są wzmiankowani, w zasadzie wszędzie. Bo niewielu ich zostało.
Wedle lekarzy z tych co wylądowali pod respiratorami przeżywa 30%. Co oznacza, że w nadchodzących tygodniach będzie bardzo dużo zgonów.
Obecnie pod respiratorami jest pomiędzy 3000 a 3500 osób, 30% z tego to "zaledwie" tysiąc biorąc pod uwagę że tygodniowo umierają w tej chwili trzy tysiące.
Mój ojciec wylądował w szpitalu, nie da się z nim prawie rozmawiać. Ja mam już koronawirusa drugi raz po pięciu miesiącach i wylądowałem na domowej kwarantannie. W lipcu dziadek (78 lat) był pod respiratorem jakiś czas, ale przeżył. Prawie wszyscy z mojej rodziny już to mieli, ale na szczęście jeszcze bez ofiar...
Bo zrozum że większość ma gdzieś tego covida i chce żyć tak jak choćby w Teksasie.
Covida możesz mieć i gdzieś, bo to nie sam covid robi te wyniki dzisiejsze, czy też wczorajsze.
Jak przed świętami pojechałem na cmentarne porządki tradycyjne, to dosłownie wbiła mnie ilość świeżych grobów. Wiadomo, że co roku przybywa, ale takiego "wysypu", to nigdy nie widziałem. I wszystko to z ostatnich trzech miesięcy. Przedział wieku, średnio 55 - 70.
Poza tym, nie ma tygodnia właściwie, bym nie usłyszał że ktoś u kogoś już się zabrał z tego świata.
Także tego, też jakoś nie mogę sobie przypomnieć, by ktoś mówił, że ma gdzieś tą zarazę, bo jak powyżej. Pośrednie skutki widzimy w liczbach zgonów.
U mnie w pierwszym kwartale 2021 roku bylo DWA RAZY więcej pogrzebów niż w w okresach styczeń-marzec 2019 i 2020, gdy liczby były prawie identyczne. Co tydzień, dwa, słyszę o kolejnym znajomym lub od kogoś z rodziny, kto zmarł. Żyć jak w Teksasie to sobie możemy jak zaszczepimy tyle, co w Teksasie, a i mniejsze zagęszczenie ludności też by nie zaszkodziło.
No ja już po drugiej, i 5G hula 180 MB/s. Sceptycy powiedzą że to dlatego że opłaciłem taką usługę, ale przeca wiadomo że to dzięki cipowi 😉 Sytuacja u nas na tyle dobra, że w przyszłym tygodniu do nas na fabrykę wpada ekipa szczepiąca żeby zaszczepić tych co jeszcze się nie zdecydowali.
Teraz tylko żeby Navahowie (śladem swoich kolegów co udostępnili loty helikopterem po West Canion) otworzyli kanion Antylopy i Monument Valley, i życie będzie piękne.
a ty miałeś dostać Dżonsona jednorazowego chyba, nie?
To była obietnica wyborcza, jak się okazało. W rezultacie wyszedł Picer, ale i tak nie ma co narzekać.
W przyszłym tygodniu zaczną szczepić w aptekach (apteka to taki sklep gdzie kupisz alkohol, drogerię, zabawki, gazety, leki też mają) każdego chętnego.
Pytanie, czy w przyszłym tygodniu przekroczona zostanie bariera 1000 zgonów dziennie ?
Wczoraj było bardzo blisko. Niby to smutna świąteczna kumulacja wyszła, ale dzisiejszy wynik grubo powyżej "dziennej normy" z ostatnich tygodni może sugerować, że to wcale nie muszą być po-świąteczne jednorazowe skoki.
Porównując do Anglików, którzy jeszcze niedawno tak chętnie byli wskazywani przez naszych rządzicieli, jako kraj kompletne nieradzący sobie, i którzy to wczoraj mieli dzienną zachorowalność na poziomie 3 tysięcy, a liczba zgonów w okolicach 50 osób ...
Dzisiaj też info takie usłyszałem w radiu, że w przyszłym tygodniu osiągną mityczną odporność zbiorową ...
To może być szok dla naszych rządzących, bo oni - znaczy Anglicy, wydaje się mają p l a n, i jeszcze (ło matko) konsekwentnie go realizują. Czyli jednak można ? ...
Jeśli osiągną odporność zbiorową to dzięki dziesiątkom milionów szczepionek które skupili i podali. My na razie nie widzieliśmy jeszcze na oczy w PL 10 mln szczepionek, podaliśmy pewnie z 7,5 mln (wliczając dzisiejsze jeszcze nie raportowane), przy czym mamy zupełnie inną proporcję zaszczepionych dwiema dawkami do zaszczepionych jedną (relatywnie dużo wyższą).
Nie znajde teraz linka, ale jakiś (niby) matematyk prowadził od początku pandemii analizy, modele itd i twierdzi, że to ostatnia fala i na tym koniec pandemii. Co sądzicie? Tzn. nawet bazując na 2020 to nie trzeba być matematykiem, żeby zauważyć, że w okresie letnim powinien być spokój, czytaj dobre 3-4 miesiące spokoju.
Moje pytanie jest trochę zwiazane z epidemią, trochę socjologią - co od jesienii 2021? Czy korona wróci (mimo szczepień, w jakiejś dziwnej mutacji)? Czy jeśli nawet korona nie wróci to wrócimy do obostrzeń, maseczek itd w związku z jesienną epidemia grypy albo kij wie tam czego innego? Czy kina będą miały fajny repertuar na koniec 2021? Ile z knajp i siłowni przetrwa do tego czasu? Czy ludzie odejdą od kompów i zaczna się spotykać częściej i intensywniej niż np w 2019?
To wydaje się prawdopodobne, pod warunkiem że szczepienia przyspieszą. A przyspieszenie w tym zakresie jest możliwe. Będziemy co prawda nadal na to chorować - bo szczepionki przed zachorowaniem całkiem nie chronią, a tylko eliminują ciężki przebieg zakażenia - ale już nie będzie masowych zgonów.
Myślę, że będziemy jeszcze przez pewien czas ostrożni, a niektóre branże przyzwyczają się do pracy zdalnej, ale z czasem życie wróci do normy, tak jak wróciło w zeszłym wieku po hiszpance, która była zarazą poważniejszą od aktualnej.
Byłbym ciekaw na ile hiszpanka byłaby groźna przeciwko dzisiejszej medycynie, i co zrobiłby 100 lat temu COVID.
COVID wydaje się być dużo mniej morderczy od Hiszpanki, przy hiszpance była aż 20% śmiertelność. Tymczasem 80% przypadków covid jest bez lub skąpoobjawowych i nie wymaga specjalnego leczenia.
https://www.medonet.pl/koronawirus/to-musisz-wiedziec,grypa-hiszpanka--czego-nie-wiecie-o-najwiekszej-epidemii-w-historii-,artykul,43757339.html
Ani nie wymaga zamykania gospodarki ani pseudo lockdownów które i tak nic nie dają
Te pseudo faktycznie nic nie dają.
Są na świecie rzeczy, co się nie śniły fizjologom:
https://www.star-telegram.com/opinion/cynthia-m-allen/article250523004.html
https://www.realclearpolitics.com/video/2021/04/06/fauci_cant_explain_why_texas_covid_rates_are_going_down_after_ending_mask_mandate.html
i ciekawe porównanie stanu z pełnymi obostrzeniami do stanu bardzo "na luzie" (przy podobnej demografii i zagęszczeniu)
https://ktla.com/news/california/despite-california-and-florida-governors-drastically-different-approaches-the-states-saw-almost-identical-outcomes-in-covid-19-case-rates/
"Our European visitors are important to us.
This site is currently unavailable to visitors from the European Economic Area"
Pomysł na przyszły Prima Aprilis Ale gdzieś tam mam schowanego VPN-a
Niestety należy być nastawionym na to że może wrócić - w takiej czy innej odmianie, mniej więcej jak grypa. Czy i na ile masowe szczepienia pozwolą na wytworzenie odporności przynajmniej takiej, że będziemy COVIDa przechodzić jak grypę - taka jest nadzieja.
Matematyka ma tu tylko tyle do rzeczy, że jeżeli faktycznie wytworzy się mechanizm odporności u większości populacji, to nawet jak ktoś zachoruje, to mało prawdopodobne, żeby skutecznie zaraził kogoś w otoczeniu. Ale jeżeli osoba, która przechorowała COVID, nie będzie odporna na nową odmianę, albo jeżeli okaże się że odporność nabyta w wyniku przechorowania z czasem zanika, to wyliczenia matematyczne można wsadzić... w paszczę krayta.
Dzisiejszy stan wiedzy sugeruje, że jeżeli zadbamy o odpowiednie wietrzenie/wentylację pomieszczeń, to jesteśmy w stanie zapobiec większości zakażeń nawet jeśli w pomieszczeniu znajdzie się osoba chora (z knajpami i siłowniami najtrudniej). Z maseczkami bym się nie żegnał, ale na kino się nastawiam najpóźniej w lecie I oby także na jesieni. #007
Wystarczy, by pojawiła się mutacja - lub mutacje, odporne na te szczepionki, i świat wraca do punku z którego zaczynał. Może nie w stu procentach, bo jednak szczepionki też można dostosowywać, ale i tak byłaby to walka z czasem.
A co, jeśli za jakiś czas pojawi się mutacja całkowicie odporna, nawet na zmodyfikowane szczepionki ? ...
O czym zresztą ostrzegają epidemiolodzy mówiąc, że na groźniejsze odmiany covida musimy już się przygotowywać, bo pytanie nie czy, ale kiedy takie ustrojstwo na świecie się pojawi.
Co od jesieni `21 ? - to zależy. Zależy gdzie zadać to pytanie . Wydaje się, że Anglicy są na dobrej drodze, by faktycznie otworzyć się do końca lata. Znaczy wrócić do świata przed-covidowego. Co pewnie się nie uda .
Wydaje mi się, że po prostu nie ma już powrotu, znaczy takiego na 100%. Wirus z nami już zostanie, z czasem pewnie pojawią się skuteczniejsze leki, ale wciąż będzie trzeba uważać, bo ogniska - mniejsze lub większe, będą się pojawiały. Prawdopodobnie jakieś lokalne lokdałny na stałe wejdą już do życia codziennego, i trza będzie z tym żyć. I brać to pod uwagę, że nagle zamiast urlopów letnich czy zimowych, będą posiadówy tygodniowe, ale w domu.
Czy u nas też się wypłaszczy ?. Moim zdaniem, za rok o tej porze wcale nie będzie znacząco lepiej. I to pomimo szczepień. Daj Bóg, by się u nas wypłaszczyło na maksa i jak najszybciej. Ale jakoś tak w ciemnych barwach to widzę, sorry
-Wydaje się, że Anglicy są na dobrej drodze, by faktycznie otworzyć się do końca lata.
Lepszym ośrodkiem testowym jest Izrael
Dzisiejszy nalot na Jasną Górę, czyli wędrówka ludów. Albo motocyklistów. oczywiście na mszę.
- https://tvn24.pl/najnowsze/cdn-zdjecie-uc7kit-zjazd-motocyklowy-na-jasnej-gorze-5065823/alternates/LANDSCAPE_840
Auć ...
i 21+ tysiączków dobowych przypadków covidowych. Przy 100 tysiącach wykonanych testów. Wczoraj było w 80+, co wyraźnie widać było w wypłaszczeniu liczbowym. Dzisiaj wrócilim do normy.
... Tak się zastanawiam, czy nie lepiej dane dobowe zacząć upubliczniać od środy, a nie od poniedziałku as usual ?
I czy mamy już po fali trzeciej, czy może to czwarta nadciąga ?
No, ale dzieciarnia wraca do szkół, więc chyba jest dobrze, c`nie ? ...
Btw., podobno AstraZeneca i Johnson&Johnson dostały czerwone światło, i nie będzie przedłużenia dostaw do UE na przyszły rok ?.
Ojoj
O zmienności tygodniowej piszę od lata
Wyniki się znakomicie mieszczą w granicach przewidywań, od jutra przyglądamy się czy w Święta doszło do roznoszenia. A potem czy przedszkolaki będą roznosić... i szkolaki...
zrobiłem jeden patent. Po 1 kwietnia jak mi rząd zrobił psikusa przesunęli mi szczepienie na koniec maja. Ale było umówione. To zadzwoniłem do nowego punktu szczepień i tam zapytałem czy mają miejsca. Mieli i mnie przerejestrowali. Dziś zostałem zMODERNizowany i na początku czerwca drugi strzał.
Natomiast wracając do patentu, ani na pacjent.gov, ani na infolinii rządowej miejsc na kwiecień nie było. Mogli mnie przesunąć na połowę maja na Astrę... potwierdzili, że mogą nie widzieć wszystkich terminów, zwłaszcza tych pojedynczych. Więc załatwiłem na własną rękę. A jedyne, czego potrzebowano poza PESELem to aktywne e-skierowanie.
Słyszę od znajomych że ci co podzwonili, to sobie przyspieszyli, a inni dużo młodsi też sobie załatwili króciutkie terminy - ale nie wiem czy mi się chce żeby sobie przyspieszyć o max trzy tygodnie
no u mnie był to ponad miesiąc. na początek czerwca druga dawka i szczepionka w którą celowałem.
W Bułgarii raptem parę tygodni po twardym lockdownie (czyli wszystko zamknięte poza spożywczakami) otworzyli jakiś czas temu galerie, restauracje, od wczoraj nawet stadiony.
Wszędzie w sumie tłumy. Nigdy nie sądziłem, że będzie mi ich brakować - ale jakoś tak przyjemniej od razu. Zjeść można jak człowiek a nie na ławce w parku.
Parków nie liczę, bo tam tłumy nawet zimą czas spędzają
Ciekawe ilu Polaków przyjedzie na majówkę.
Nadal dostanie się tu jest dość upierdliwe, więc podejrzewam, że niewiele. Gdy rok temu przylatywałem na stałe to tylko cyk maseczka w samolot i elo. A przecież pandemia była już na całego. Teraz ogłosili, że od pierwszego maja otwierają sezon i wystarczy już tylko PCRka, szczepienie, antygenowy test lub zaświadczenie o przebyciu w ciągu ostatnich sześciu miesięcy. Nie wiem jakie zasady były wcześniej, skoro to jest "tylko", ale na pewno masa ludzi zrezygnuje z wyjazdu do Bułgarii w tym roku. No chyba, że latem. W zeszłym roku zrobiłem sobie urlop w Warnie w październiku i nadal było 30 stopni i ciepła woda, także zawsze można poczekać
Wczoraj przekroczono w Polsce barierę 10 mln szczepień. W tej chwili to już ciężko przeliczać na osoby, bo w użyciu są i szczepionki dwudawkowe, i jednodawkowe (Janssen) - oficjalnie ponad 2,5 mln "w pełni zaszczepionych". Na 38 mln mieszkańców, z czego na razie ze 30 mln uprawnionych (niepełnoletni czekają na dopuszczenie ich do szczepienia).
mutacji wirusa. Wczoraj w Szwajcarii wykryto u pasażera przesiadkowego z innego portu lotniczegu EU. Nie podano skąd.
W czwartek u 20 osób w Belgii, a w UK - 70 przypadków. Nie wiadomo jeszcze, czy to ustrojstwo jest bardziej zaraźliwe o wariantu brytyjskiego, ale w Indiach sieje spustoszenie. Co prawda, trzeba wziąć poprawkę na poziom opieki zdrowotnej w tym kraju, no ale.
Jak się rozprzestrzeni, to swoje na jesieni zbierze
akurat jeśli chodzi o Indie to nawet w tym tygodniu rozmawiałem z Hindusami i ludźmi z Azji, którzy lepiej wiedzą jak tam u nich sprawa wygląda. Liczbowo pewnie jest dużo gorzej niż to nasze media malują, ale jednocześnie przyczynowo, póki co, dla nas jest "bezpieczniej". To nie jest kwestia zjadliwej mutacji, a olbrzymiego kraju, tłumów i polityki. Rok temu w Indiach mocno przestrzegano lockdownu, policja polewała nawet wodą ludzi na ulicach z armatek wodnych. Do domu i siedzieć. Teraz w Indiach zbliżają się/trwają wybory lokalne w kilku stanach, więc lockdown jest poluzowany, są wiece wyborcze. No i po raz pierwszy od roku można normalnie brać udział w świętach, by pokazać, że rząd sobie radzi. Np. pod koniec marca było Holi (sam chcę na nie kiedyś pojechać). W tym tygodniu też część stanów w Indiach miało jakieś święta, a te w Indiach to przede wszystkim fiesty z mnóstwem ludzi.Wiece polityczne też wyglądają tak, że masz kila tysięcy zbitych osób i policja nawet nie próbuje interweniować o maseczki, odstępy itp. A wiece się odbywają. Więc wbrew zdrowej logice, poluzowano rygor. Po roku z hakiem ludzie łatwo domyśleć jak się zachowują (u nas też wiemy jak to wygląda).
Natomiast matematycznie my dziś (po kolejnych spadkach) jesteśmy blisko do 2 tysięcy przypadków na milion w ujęciu tygodniowym. Indie po kilku dniach intensywnych wzrostów (z 250 tysięcy na 350 tysięcy dziennie) wciąż są na poziomie trochę ponad 1,5 tysiąca na milion w ujęciu tygodniowym. Co nie zmienia sprawy, że jest tam tragedia.
Jednocześnie Indie podały jedną dawkę 116 milionom ludzi (z prawie 1,4 miliarda). Na początku marca mieli kilkanaście tysięcy zakażeń dziennie. Tam lockdown faktycznie chronił ich przed wybuchem epidemii.
Dlatego rozwala mnie jak media szafują liczbami, a mało kto podaje najważniejszą informację - liczbę ludności. To samo dzieje się ze Śląskiem, kóry zwykle jest na jednym z pierwszych miejsc w raportach. Tylko że Śląsk ma, przykładowo, ponad 5 razy tyle mieszkańców co Opolszczyzna. No i jasne, duże zagęszczenie powoduje trochę trudniejszą sytuację covidową, ale często gdyby sobie spojrzeć proporcjonalnie to się okazuje, że różnice między województwami są niewielkie. Już nawet patrząc z podziałem na powiaty widać, że nie ma aż takich różnic.
Akurat śląskie od kilku tygodni jest powyżej średniej.
Teraz tak, ale często nawet jak nie było to z uwagi na sumę mowili, że "na Śląsku jest najgorsza sytuacja".
Przy czym, jak jedziesz do Indii to wypada wziąć szczepionki na wszystko, jak zaleca sanepid, bo możesz tam złapać wszystko, co istnieje. A jest tego tyle, że trzeba to rozłożyć na dwa dni, bo przyjęcie tego wszystkiego jednorazowo może człowieka wysłać w podróż w zupełnie inną i bez powrotu raczej.
na razie nie jadę. Wpierw niech podróżowanie wróci do normy. Ale za parę lat owszem. Obecnie mam większość szczepionek, poza COVIDową odnowioną. Brakuje mi tylko jeszcze jednej do pełni szczęścia i ją raczej przed Indiami (acz nie tylko nimi) sobie zaaplikuję. No i po drugiej dawce moderny planuję zweryfikować te pozostałe, czy nie trzeba robić przypomnień, acz parę lat temu je na nowo brałem.
z poniedziałku zawsze jest liczbowo ładnie. Poczekajmy więc do środy z optymizmem, aż dane łikendowe w pełni wejdą w statystyki . Ale i tak widać, że już z górki - porównując tydzień do tygodnia. A przynajmniej oficjalnie - się wypłaszcza
Trudno powiedzieć, jaki wpływ ta tendencja (jeśli się utrzyma) spadkowa będzie miała na rodaków ?. Konkretnie, na chęć do szczepienia. Może być różnie ...
Majówka zimowa przed nami - dzisiejsza noc na minusie . Ciepło ma przyjść dopiero po majówce, ale rodacy i tak w Polandię ruszą. Brak miejsc noclegowych nieoficjalnie jest faktem
Nie wiem jak tam z wyborami w Rzeszowie, podobno przesunęli na czerwiec ? ... znaczy sanepid przesunął, z powodu sondaży, w których kandydat opozycji wygrywa z kandydatem niestety wciąż okupującym naszą piękną krainę zagrożenia epidemiologicznego
A czemuż to te wybory w tym Wrocławiu są takie ważne
Bo u moich koleżanek z klasy pełen entuzjazm i nastrój oczekiwania.
Aczkolwiek nadal jest bu... bałagan, bo terminy są i na jutro i na koniec maja.
Małżonek udaje się do Szpitala Narodowego dziś (w pracy mu załatwili termin), na mnie kolej przyjdzie w najbliższą niedzielę.
Wieść gminna niesie, że jak ktoś ma odległy termin, to warto zadzwonić na oficjalną infolinię, bo jest duża szansa na to, że da się znaleźć coś szybciej, albo zamienić owiany złą sławą specyfik na pewniaka.
Mój rocznik, tzn. ci, którzy zapisali się w styczniu - więc m. in. ja, będzie miał wystawione eskierowanie dzisiaj o północy, więc wtedy się dowiem kiedy mam termin
Jak się zakręcisz to możesz mieć przede mną, bo mnie się nie chce sprawdzać możliwości przyspieszenia
A na kiedy masz termin? Możliwe, że bym mógł Cię wyprzedzić, bo widzę, że jakbym podjechał kawałek dalej, a nie do najbliższego punktu szczepień, to za nieco ponad tydzień jest wolny termin na modernę, tylko że mam w tym tygodniu drugą dawkę szczepienia na tężec i ponoć trzeba odczekać 4 tygodnie, grrrr, a wcześniej słyszałem, że wystarczy 2-tygodniowa przerwa i nastawiłem się na połowę maja a tu zonk
mam pfizera za 3 tygodnie
No i git To ja będę niestety jeszcze musiał poczekać dłużej. Ale przypuszczam, że byś spokojnie znalazł coś na przyszły tydzień, zanim uwolnią dla każdego
Pewnie tak, ale nie chce mi się dzwonić
Pfizer.
Senność, ból głowy, zmęczenie, mrowienie w palcach, problemy z oddychaniem, ból w okolicach obojczyka.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Szczepienie już za dwa dni.
Kuszą hulajnogi elektryczne z loterii covidowej ? ... szkoda zdrowia, przereklamowane
No i covid w odwrocie. Bez sensu
Ciężko mi sobie wyobrazić co za człowiek może się zaszczepić tylko dla wzięcia udziału w loterii
Teraz w odwrocie, ale do Gdańska właśnie przyleciała mutacja indyjska...No to zanim dostanę drugą dawkę + tydzień na nabycie odporności - prawie dotrze na południe Polski
U nas wystąpił ból w miejscu wkłucia przez dwa dni - wrażenie jakby się solidnie przywaliło we framugę, oraz lekka senność przez jeden dzień. Także bez paniki. Za 11 dni mam drugą dawkę i już się cieszę na ten bilet do "Suntago" który sobie (wreszcie) kupię. ;->
Ja już zapomniałem, 5G hula świetnie tylko dalej muszę za to płacić, więc pewnie jakąś wybrakowaną dostałem. 😜
Ogólnie stany luzują i generalnie w wielu nie ma już obowiązku noszenia masek nawet w sklepach i restauracjach (dla zaszczepionych, ale tego nikt nie sprawdza). W Teksasie to nawet karzą pracodawców, co wymagają masek, u nas to jest do decyzji pracodawcy.
Jako że miałem wakacje to trochę pojeździłem i gdzie indziej też jest ciekawie. W Newadzie niby jest obowiązek masek w pomieszczeniach, ale w Vegas towarzystwo tak tłumnie zjarane, że malo kto zwraca uwagę. W hotelach dużo absurdów, bo żeby wejść do hotelowego aquaparku trzeba mieć maskę na wejściu, potem już nie, ale żeby zamówić drinka w basenowym barze trzeba maskę nałożyć na nowo na czas zamówienia.
W Arizonie wolność wyboru, są miejsca gdzie trzeba mieć maskę (tylko na wejsciu) jeżeli właściciel restauracji sobie życzy, są takie gdzie ty nie musisz mieć, ale personel ma, no takie gdzie nikt nie nosi. Ale w placówkach muzealnych mieć trzeba, niezależnie czy to "domek" Wrighta czy silos z międzykontynentalną rakietą balistyczną. W Utah zresztą podobnie.
Ciekawie było jak jechaliśmy na White Pocket - jako że to wycieczka kameralna bo tylko my i druga para w terenówce, to od razu się dogadaliśmy że "my szcepieni, wy szczepieni, masek nie potrzebujemy. Pan kierowca Navaho nie protestował, ale sam nosił cały czas, bo mu tak kazały wewnętrzne przepisy.
Ale, mimo że ogólnie już jest po pandemi, to federalni dalej mają ostre restrykcje - wszystkie parki narodowe itp. wymagają masek, socjal distancig, ograniczony serwis itp. Podobnie poczty, lotniska czy linie lotnicze działające wg. federalnych przepisów - maskę trzeba mieć przez cały czas przebywania w obiektach i na pokładzie samolotu. Czyli pandemii już nie ma, ale jednak jakby dalej była.
Bo ona wciąż się nie skończyła. W przeliczeniu na milion mieszkańców macie w tej chwili mniej więcej tyle nowych przypadków dziennie co Niemcy (nieco ponad 70), z wolniejszą dynamiką spadku. Do UK Wam daleko a i my Was solidnie przegoniliśmy w ostatnim miesiącu (obecnie 38 przypadków dziennie na milion). Nie chce mi się sprawdzać jak to wygląda w poszczególnych stanach, za dużo ich.
Senat jeszcze nawet nie poleciał do szybu...
To jak z grypą, będzie powracać co roku - a co do nowych przypadków, to wiesz, my też mamy swoich antyszczepionkowców oraz tych co wierzą że są odporni z natury
Pandemie się nie skończyła tylko jest sezonowy spadek. Jak z grypą.
Udało mi się zapisać tuż po północy, już na 9 maja, na "antychrześijańską" J&J . A na początku roku jeszcze obawiałem się, że szybciej niż jesienią to nie mam co liczyć. Fajnie tak.
Oczywiście zobaczymy czy system czegoś nie popieprzył, bo jak to zwykle bywa technologicznie rząd poradził tak sobie...ale pomimo obłożonego serwera rejestracja się udała, sms przyszedł natychmiast, jeżeli za dwa tygodnie mnie dziabną , to będę chwalił!
Rząd luzuje, przy 8000 zakażeń dziennie i 623 zgonach.
Część tych luzowań mnie niepokoi, szczepienia niby trochę ruszyły, ale do bezpiecznego poziomu daleko. Szczególnie pomysł ponownego wysłania dzieciątek na lekcje - rok szkolny i tak zmierza ku końcowi, więc wiele z tej edukacji już nie będzie, a wirus dużo nie potrzebuje żeby się dobrze poroznosić.
Znowu mam silne poczucie, że luzowanie ma pomóc rządowi, a nie nam.
Co to zmienia właściwie. Place zabaw i tak były pełne dzieci i rodziców. Otworzą galerie, sklepy budowlane, ale taki sam ścisk, tłum był w Lidlach i Biedronkach. Hotele na 50%. Niech mi ktoś powie jaki wpływ na zakażenia miały hotele, w których i tak nikt z nikim nie ma kontaktu. No chyba, że na śniadaniu, ale to i tak jest bardzo znikomy kontakt. Wesela do 25 osób. Teraz też robili śluby, stypy, chrzty, tylko spotykali się z rodziną na imprezach w domu (pewnie 10-15 osób).
Poniekąd o tym piszę - obostrzenia i luzowania wyglądają jak wyciągane z automatu losującego, bez żadnej analizy, który zakaz jest istotny a który nie ma większego sensu. Teraz trzeba ogłosić sukces, więc się luzuje jakieś losowe rzeczy.
A np. przez cały ten czas branża piwna apelowała o pozwolenie na sprzedaż wysyłkową i się nie doprosili, nie bo nie.
Luzują źle, nie luzują też źle, nie dogodzisz, grunt to narzekać.
Nie zapominaj gdzie jesteśmy Tu jest Bastion, tu narzekanie jest istotą rzeczy
A w moim przypadku to nie narzekanie, cieszę się, że luzują i cieszę się, że teraz kilka miesięcy powinno być dużo spokojniejszych (bazując na 2020). Ale większość obostrzeń, które mieliśmy w Polsce była jak z generatora losującego.
No ale ja nie o Tobie
A że jak z generatora? to tak jak na całym świecie - u nas też. W dixielandzie siedzisz przy stoliku w restauracji bez maski, u jankesów maskę zdejmujesz na czas włożenia jedzenia do ust, w Teksasie łazisz bez maski w ogóle. Co stan to obyczaj
akurat z tym automatem, choć tak to wygląda, to jest jeden problem. Rząd musiałby mieć taki automat.
A poważnie, poszukaj sobie prezentacje otwierania gospodarki czeskiej z zeszłego tygodnia jak dobrze pamiętam. Nasi patrzą, co inni robią i odpisują, nie patrząc czy dobrze, czy źle i czy to w ogóle ta sama sytuacja. Żadnej automatyzacji
istnieje już od dawna.
https://koronawirus.lol/
ten to znam, ale to nie rządowy. Generalnie automatyzacja to wyższy poziom, my jesteśmy na "manualnym" dłubaniu w powerpoincie.
To zapewne wypadkowa czynników "na ile coś jest uważane za sprzyjające zakażaniu" i "na ile ludzie już się tego domagają". W US właśnie pozmieniali zalecenia dla zaszczepionych.
To kiedy nam te kina (zwykłe, nie plenerowe) otwierają?
Asfo napisał:
Rząd luzuje, przy 8000 zakażeń dziennie i 623 zgonach.
-----------------------
Ale pamiętajmy, że:
- liczba zgonów odzwierciedla raczej poziom zakażeń sprzed paru tygodni
- zakażenia idą mocno w dół (majówka dodatkowo czasowo zaniży wyniki), już jesteśmy niżej niż na wypłaszczeniu po 2 fali
- w szczycie 2 fali mieliśmy łagodniejszy reżim niż dziś, a luzowanie wtedy miało miejsce dużo szybciej po szczycie
- im cieplej tym łatwiej wentylować (dopóki nie zaczniemy zamykać okna żeby klima była skuteczna)
8000 to nadal dużo. Panikuję może nie z powodu luzowania jako takiego, a robienia tego (znowu) na wariata.
Zwłaszcza wysyłanie dziatek do szkół za każdym razem kończyło się kolejną "falą". Edukacyjnie to nic nie da - koniec roku szkolnego już niedaleko, i można spokojnie poczekać z tym do września, kiedy już będziemy mniej - więcej pozaszczepiani - na co jest szansa, bo kurek ze szczepionkami w końcu się odkręcił.
Dzieci nie będą zaszczepione bo nie wiadomo kiedy będzie dopuszczenie dla <18.
Nie wiem co dokładnie powymyślali w kwestii organizacji po powrocie, ale przetestowanie rozwiązań kiedy jest ciepło i fala opada może być niezłym pomysłem w porównaniu do ponownego rzucania na żywioł na jesieni. Pożyjemy...
-Dzieci nie będą zaszczepione bo nie wiadomo kiedy będzie dopuszczenie dla <18.
U nas szczepią już (w sensie zapraszają na szczepienia) 16-latków
Ja wiem że Pfizer już pierwsze badania kliniczne robił od 16 wzwyż, i ma już za sobą badania kliniczne 12-15, ale w Europie wciąż 18+.
W USA za to Astra Zenka wciąż bez dopuszczenia
Astra od Zenka? A komu to tutaj potrzebne
(no i tutaj to powinni "Buick" nazwać)
No właśnie nie wiem po co to u siebie trzymacie, zamiast posłać w świat, któremu brakuje? Ostatnio widziałem wezwanie o pomoc z Indii, gdzie rozpisali ile szczepionek eksportują producenci, no i taka UE nieco ponad 40%, a tylko USA 0%, a nawet ich nie używają. Nieładnie
I tak, i nie.
Wielu wirusologów mówi o tym, że to właśnie z tych biedniejszych krajów, wyjdzie kolejna, jeszcze bardziej niebezpieczna mutacja covida. Więc w interesie wszystkich jest to, aby poziom szczepień jak najszybciej wyrównywać, a nie czekać.
Zamiast wyrównywać poziom szczepień w krajach biednych względem krajów bogatych, kraje bogate mogą po prostu bezwzględnie zamknąć granice na kraje biedne i niech oni sobie sami radzą. Zdecydowanie łatwiej, a i więcej czasu na zadbanie o własnych obywateli.
Coś w tym, co napisał AJ, jest, bo co będzie, gdy zaszczepimy nawet 100% własnej populacji, a w Indiach powstanie wersja omijająca szczepionkę? Zaczynamy zabawę od nowa?
Moim zdaniem bezwzględnie najpierw powinno zaszczepić się medyków we wszystkich krajach.
Przede wszystkim, to USA i EU nie mają wyłączności na produkcję szczepionek, Rosja i Chiny też je produkują, inne kraje także w końcu zaczną. To nie jest tak, że tylko na Zachodzie jest jakaś cywilizacja.
Natomiast kitranie szczepionek, których się nie używa... no cóż. Jak trzeba "demokrację" eksportować, to pierwsi lecą.
Asfo napisał:
Przede wszystkim, to USA i EU nie mają wyłączności na produkcję szczepionek, Rosja i Chiny też je produkują, inne kraje także w końcu zaczną. .
-----------------------
Chiny produkują i eksportują, ale zachwytów nad skutecznością nie ma.
Rosja produkuje i eksportuje, ale już Słowacja i Brazylia zgłosiły liczne zastrzeżenia co do produktu, zaczynając od tego że co innego w dokumentacji, a co innego w dostawie
Moderna dała ogólną zgodę na produkcję szczepionki wg ich technologii. Tyle że nie jest łatwo uruchomić fabrykę szczepionek odpowiedniej jakości, Amerykanie zmarnowali w jednej w fabryk 15 mln dawek Johnsona...
Ale wystarczy rzucic okiem w ilości zaszczepionych na kontynent i świat zachodni odjechał reszcie świata. No ale nie ma się też co dziwić, że każdy najpierw chce pomagać własnym obywatelom, jednak USA przeginają.
Zaś co do chińskich, to efekty w Ameryce Płd. nie powalają, zakażenia nie spadają jak w krajach, gdzie zaszczepiono duży odsetek przy użyciu AZ lub pfitzera.
Ależ będzie ryk, kwik, i awantury w komunikacji miejskiej po majówce ... ,
Transport przypomnę, zostaje po staremu. Czyli 30% miejsc siedzących i stojących only. Po majówce otwiera się handel, a co gorsza, dzieciarnia duża i mała wraca do stacjonarki. Czy przewoźnicy dadzą radę, to inne pytanie. Natomiast już teraz liczą na "rozsądek podróżujących" ... ja bym nie liczył
Unikałam autobusów przez niemal rok, ale ostatnio nie było wyjścia, musiałam się przejechać.
Jeśli chodzi o Wawę, autobusowe ograniczenia to fikcja. Na drzwiach jest napis, że jest limit osób, ale nawet przy formalnym spełnieniu limitu autobus jest prawie pełny - połowa siedzeń pełnych oznacza, że odległość między siedzącymi pasażerami wynosi pół metra, bo siedzenia są podwójne. Tyle że nikt tego przecież nie pilnuje, i ludzi nie liczy.
A to kiedykolwiek działało?
Ostatni raz korzystałem prawie rok temu, gdy jechałem po kosiarkę. Już niby były obostrzenia transportowe, ale jak przyjechała bana, to wyglądała normalnie, wszystkie miejsca siedzące zajęte. ~ Fakt, większość ludków zamaskowana, ale dystansu, to tam nie było.
-ale jak przyjechała bana
Ty pisz po ludzku, bo ja wiem, ale nie każdy jest ze Lwowa-bis
A to kiedykolwiek działało?
Heh, w Miami nawet koło szanownej mi nie pozwolili usiąść (jak nam się zachciało skorzystać z przymusowej) bo soszal dystans, a pan kierowca jak te dozwolone miejsca były zajęte to się nie zatrzymywał na przystankach, chyba że ktoś wysiadał. Tak że determinacja i kierowca uzbrojony po zęby sprawią, że system będzie działał
Jaki Lwów? To z Pyrlandii. Babcia mi śpiewała "Jedzie bana do Poznania..." ~
Widać podobne klimaty Choć mi się Pyrlandia głównie z "Tej" kojarzy.
Mój czip już w pełni zaktualizowany. Męża nieźle sponiewierało, u mnie skończyło się sennością i bólem ręki. Z relacji krewnych i znajomych wynika, że skutki uboczne różnego rodzaju dotykają po pełnej aktualizacji prawie wszystkich.
Na stadionie nadal spory ruch, ale wedle statystyk, chętnych na szczepienia zaczyna powoli brakować i dominują drugie dawki. Jeśli to się nie zmieni, to po wakacjach czeka nas kolejna fala.
Mnie i żonę konkretnie ręce bolały przez 1.5 dnia po 1 dawce. No ale może tez dlatego, że nie mogliśmy ich odpoczywać tylko cały dzień podnoszenia i noszenia syna.
Po drugiej przeważnie trzepie dużo gorzej. Wiem z licznych źródeł. Mi się upiekło, ale łapa bolała nie w miejscu wkłucia, jak po pierwszej tylko od łopatki do nadgarstka, jakbym cały dzień cegły nosiła.
Statystycznie po drugiej dawce mRNA (przy AZ i JJ na odwrót) jest gorzej (chyba że jest się ozdrowieńcem to pierwsza dawka jest drugim kontaktem, więc ona gorsza), ale znam przypadki, gdzie po obu dawkach zero reakcji, jak i takie, że po każdej tak samo gorączka ja jeszcze 3 tyg. czekania na drugą
nowa fala nas czeka bo pojawi się wersja kampuczańska na którą szczepionka nie działa.
Nowa jesienna fala zachorowań jest pewniejsza niż kasa w banku. A za nią będzie kolejna, i kolejna ... a następne będą jeszcze groźniejsze. Więc szczepić się trzeba będzie na potęgę, by choć na chwilę mieć poczucie - a przynajmniej na urlopie, że wszystko jest jak dawniej, że niebezpieczeństwa już nie ma.
A jak już większość świata się zaszczepi, to zamienią nam te paszporty covidowe na czipy - bo szybciej, taniej, wygodniej, i łatwiej. Chińczycy zaś za rok - dwa - a może troszkę później, wymienią swoją walutę na wirtualną, czym mocno walną w gospodarki zachodu - głównie USA. Stany będą musiały odpowiedzieć tym samym, a reszta świata pójdzie tą samą drogą - nie będzie innego wyjścia.
No więc, jak już wyeliminujemy pieniądz fizyczny - ostatni już bastion wolności człowieka, to tym samym, sprawdzi się to, co dość dawno temu napisano w pewnej takiej znanej książce
Poniżej linkuję odpowiedni podkład muzyczny
- https://youtu.be/WxnN05vOuSM?list=OLAK5uy_kJWCqs9IWd6VTIMEipf_f3rI0q289WDKY&t=110
Fajnie sobie móc w końcu pójść do kina bez maski itp. nawet jak film to dziewiąta odsłona cyklu rywalizującego samemu ze sobą o tytuł "który epizod jest najgłupszy", choć tym razem było nawet śmiesznie. Normalność - jedyna rzecz która nie jest przereklamowana. Szkoda że na razie wybór filmów jest "taki se" ograniczony bardzo.
Przy okazji była zajawka Marvela, z tytułami wszystkich filmów jakie planują do 2023 roku. I całkowity brak jakiejkolwiek zajawki SW, co w sumie nie dziwi specjalnie.
W końcu SW do końca 2023 planuje tylko Rogue Squadron. Na koniec 2023 właśnie.
A ta, czy raczej "te" tak szumnie zapowiadane trylogie? A trzeci spinn-off? Marki, która "sprzedaje się sama"
Zabrakło im miejsca w kalendarzach, dlatego teraz wszystko pakują na streaming
Panie, Bobby I. to jeszcze przed premierą TROS zapowiadał że na razie z filmami przyhamują, to przyhamowali i dostaniemy tylko trzy w ciągu sześciu lat
(a że SOLO2 powinien się ukazać poza terminami grudniowymi to inna sprawa)
Starsi bracia w wierze wczoraj(?) oznajmili, że połowa ichnich Delt była zaszczepiona. Za to nasi serdeczni sąsiedzi, którzy od 1000 lat dbają abyśmy nie zgnuśnieli, właśnie czmychają z Portugalii w obawie przed 14dniową kwarantanną, która ma dotyczyć wszystkich jak leci. Wcześniej to samo zrobili wyspiarze. WHO zaleca, aby zamaskowani byli również zaszczepieni. Zajefajne te szczepionki... ~:/
Eh, wygląda na to, że będziemy się tak bujać pomiędzy jednym okresem wolności a kolejnych przedzielonymi okresem lockdownu.
Na pocieszenie u nas 0 zgonów z powodu Covid, pierwszy raz od ponad roku.
- "Na pocieszenie u nas 0 zgonów z powodu Covid, ..."
VICTORY !, at last
Nie panikuj Pan, bo jeśli szczepi się od grup podwyższonego ryzyka, która ma słabszą odpowiedź odpornościową, to wiadomo, że niejeden się zarazi. Szczepionki nie mają skuteczności 100% - przecież od początku to wiadomo. One mają przede wszystkim chronić przed ciężkim przechodzeniem i śmiercią oraz służbę zdrowia przed załamaniem.
Ważne że kasa od Chińczyków się zgadza.
Przede wszystkim to w Polsce mieszkańcy wiosek, szczególnie tych na wschodzie i na południu nie chcą się szczepić. Są gminy gdzie zaszczepiło się ledwo naście %, więc kolejne fale mamy zagwarantowane. Owszem, zaszczepieni też się zarażają, ale rzadziej i przechodzą łagodniej - od początku była o tym mowa.
Ludzie zarażają się różnymi koronawirusami od zawsze (pierwsze zostały z tego co wiem zbadane w latach `60-tych) - nie da się tego wyeliminować. Od zawsze były sezonowe "fale", tylko nikt nie nakręcał na tym tle histerii, bo koronawirusy dla osób bez osłabionej odporności nie są groźne. Nawet ten słynny Covid-19 - wystarczy poczytać fachową literaturę, a nie opierać się na doniesieniach medialnych. On ma tylko wysoką zaraźliwość, a średnia śmiertelność w naszym regionie podawana jest w granicach 7% (ok. 2-3% ludzi do 60 roku życia, większa jest wśród seniorów 70-80 lat, co jest normalne).
Przykładowo w 2012 roku pojawiła się nowa odmiana przenosząca się na człowieka i w pracach naukowych z 2015 roku znalazłem informację, że powoduje śmiertelność ok. 35% i co? Czy ktoś robił ogólnoświatową histerię? Trzeba sobie uświadomić, że politycy kręcą lody na tym biznesie, strasząc nadmiernie ludzi, bo to się opłaca z różnych powodów.
Szczepienia niewiele zmieniają, bo źródłem wirusów nie jest tylko człowiek. W publikacjach specjalistycznych autorzy piszą wprost, że głównym źródłem są zwierzęta (oprócz ssaków - ptaki), bo jest ogromna ilość odmian, które są w stanie przenosić się na człowieka. Więc niby w jaki sposób szczepienia mają zapobiec nowej "fali"? Tego się po prostu nie da zrobić i to jest bardzo wygodne dla różnych celów politycznych, bo można ludzi straszyć w kółko.
Olaboga.
7% śmiertelności oznacza, że jedna osoba na sto zarażonych umiera. Jakby było 7%, a ludzie nie stosowali by izolacji i innych uciążliwych metod ochronnych to na co drugiej klatce schodowej w każdym bloku w mieście wisiałaby klepsydra. A jakby to było 35% i miało taką zaraźliwość jak Covid 19 to nie byłoby co robić ze zwłokami.
Nie wiem, skąd masz te "specjalistyczne publikacje", ale raczej nie jest to dobre źródło, ewentualnie masz poważny problem z interpretacją lektury.
Tak, w przeszłości też były epidemie - i ludzie marli jak muchy.
Informacje te pochodzą z czasopism medycznych, na przykład Postępy Nauk Medycznych. Przeglądałem publikacje z okresu 2015-2020, aby zorientować się jak to wygląda z medycznego punktu widzenia. Podawana jest średnia śmiertelność w badanej próbie zakażonych.
Epidemia w sensie dużej zaraźliwości - zgoda, ale koronawirusy to nie dżuma. Jeśli masz normalną odporność to nic wielkiego Ci się nie stanie, chyba że jesteś chory na coś dodatkowo, co może mieć wpływ na organizm. O tym mówią wprost nie tylko artykuły w czasopismach, ale też podręczniki medyczne. Mam im nie wierzyć?
Według nich, jeśli masz obniżoną odporność to wiele wirusów (nie tylko koronawirusów) wywoła poważne zachorowanie i uważam, że na tym bazuje dzisiejsza histeria. A przecież inne wirusy nie znikły, tylko ludzi się diagnozuje pod kątem Covid-19, stąd wrażenie, że jest to wyjątkowa odmiana.
xprt napisał:
Epidemia w sensie dużej zaraźliwości - zgoda, ale koronawirusy to nie dżuma. Jeśli masz normalną odporność to nic wielkiego Ci się nie stanie, chyba że jesteś chory na coś dodatkowo, co może mieć wpływ na organizm.
-----------------------
Czyli zdecydowana większość osób 60+. Jeszcze jakieś mądrości?
Znaczy, wedle tego podejścia, należy położyć kreskę na wszystkich po 60-tce, niech ich selekcja naturalna wykończy. Bo bez Covida większość osób po 60-tce może brać leki na swoje przewlekłe choroby i pożyć jeszcze 10-20 lat.
Źródła naukowe trzeba czytać znając kontekst, a nie wyciągać sobie z nich jakieś losowe dane, bez zrozumienia jak działa całość.
Np. jak się bierze pod uwagę powikłania poszczepienne trzeba mieć na względzie, że (nadal) większość zaszczepionych to starzy ludzie, którym więcej rzeczy może zaszkodzić, ale i tak ryzyko że poważnie zaszkodzi im szczepienie jest minimalne w stosunku do ryzyka zgonu na Covid 19, które wzrasta wraz z wiekiem.
xprt napisał:
średnia śmiertelność w naszym regionie podawana jest w granicach 7%
Statystyki w Polsce mówią o około 2% i to licząc od wykrytych zakażeń.
Chyba że mówimy o objawowych lub hospitalizowanych.
Przykładowo w 2012 roku pojawiła się nowa odmiana przenosząca się na człowieka i w pracach naukowych z 2015 roku znalazłem informację, że powoduje śmiertelność ok. 35% i co?
Daty pasują do MERS gdzie faktycznie zmarło ok. 35% chorych. Czyli niecały tysiąc. Gdyż na szczęście wirus nigdy nie rozszedł się na tyle mocno i nie był tak zaraźliwy jak SARS2 który na razie zaraził 180 mln i zabił 4 mln.
Publikacje medyczne podają bardziej szczegółowo: ok. 2-3% pacjenci poniżej 60 roku życia, ludzie starsi - wyżej, stąd średnia wychodzi ok 7%. Zaraźliwość, a śmiertelność to 2 zupełnie inne rzeczy - tu się zgadzam.
W Polsce mamy 2,87 mln wykrytych zakażeń i 75 tys. zgonów. Wychodzi śmiertelność 2,6% (i tak wysoka).
Na świecie mamy 2,15% (prawie 4 mln zgonów).
Chyba że liczymy od objawowych, tak jak napisałem...
SARS z 2002 roku miał śmiertelność na poziomie 11% i zmarło niespełna tysiąc osób.
MERS przy śmiertelności 35% podobnie.
Ebola osiąga 90% śmiertelności i zmarło kilkanaście tysięcy.
Im większa śmiertelność, tym wolniej się rozprzestrzenia, bo nosiciel umiera, zanim zdąży zakazić odpowiednią - dla wirusa - ilość osób. Teoretycznie wirus powinien mutować w kierunku większej zaraźliwości, a mniejszej śmiertelności - przynajmniej z jego punktu widzenia
https://oko.press/3744-osob-zaszczepionych-na-covid-zmarlo-na-covid-to-duzo-czy-malo/
Opracowanie odnośnie zachorowalności na Covid po zaszczepieniu, na podstawie oficjalnych danych polskiego Ministerstwa Zdrowia.
Heh, i co z tego, skoro jeszcze nie tak dawno mówili, że wystarczy "odporność stadna" i pandemia zniknie. Później zaczęli to samo o szczepionkach. Teraz okazuje się, że nie ma to praktycznie znaczenia, bo kolejne fale będą wracały sezonami. Delta w UK też zmienia statystyki na niekorzyść. Spora część zaszczepionych ponownie łapie wirusa, a miało być chyba odwrotnie ?. Do *upy to wszystko i tyle. Jesteśmy w tyle
Ale jeszcze nigdzie nie ma odporności stadnej, a im większa zaraźliwość wirusa, tym więcej trzeba wyszczepić.
To że zaszczepieni chorują wynika głównie z tego, że to są grupy ryzyka. A panika z tego powodu jest bezpodstawna
https://fakenews.pl/zdrowie/wariant-delta-grozniejszy-dla-osob-zaszczepionych-nieprawda/
Anglicy nie są aby najbliżej granicy odporności stadnej ? ... Coś chyba Johnson mówił, że będą chcieli tą granicę osiągnąć z końcem lata ?
To drugie, z linka, to ja znam. Ale nie o tym pisałem - spora część w UK łapie ponownie (tym razem Deltę), pomimo tego, że była wcześniej zaszczepiona
Nieważne czy są najbliżej - nie osiągnęli jej. A zaraźliwość delty przesuwa próg odporności coraz wyżej. Przy odrze odporność stadna wymaga wyszczepienia na poziomie 95% (w badaniach brazylijskich wyszło że poniżej 75% w ogóle nie ma o czym mówić - dla wariantu brazylijskiego).
Oraz: nikt nigdy nie gwarantował 100% skuteczności szczepionek czy czegokolwiek innego, natomiast bezdyskusyjnym faktem jest, że wśród zaszczepionych jest zdecydowanie mniej zgonów i hospitalizacji.
Jak kolega wyżej napisał: nie osiągnęli to nadal będą zakażenia, a im więcej zaszczepionych, tym więcej ich będzie wśród tych zarażonych - czysta matematyka Bo szczepionki nie mają 100% skuteczności, ale najważniejsze, że ograniczają hospitalizacje i zgony. Ja właśnie siedzę w poczekalni po drugiej dawce
nie Lambada - popularny niegdyś song i nie mniej taniec, tylko Lambda.
No bo kurde, jeszcze Delta nam się nie rozkręciła, a tu już straszą kolejnym wariantem ? I tym, że jest to wariant jeszcze bardziej próbujący niejako obejść, tak zwane szczepionki ? No weźcie, no ... Toż straszno. I śmiesznie w sumie ... bo fajne te nazwy im ponadawali, takie "matematyczne". Są jeszcze Alfy, Bety, Dzety i insze takie ... ja bym tą najgorszą odmianę, taką naj, naj - która jeszcze przed nami, nazwał El finito
... przypomniało mnie się,
Podobał mi się jeden z dzisiejszych kommentów, które gdzieś tam widziałem po konferencji naszego bankiera premiera i ekonomisty nad-lekarza. Leciało to mniej więcej tak :
"Odpier(piiiii)cie się i dajcie mi umrzeć na Deltę"
Echh, rodacy, rodacy ... upał i te sprawy. Ale jeszcze można się cieszyć, jeszcze można żartować. Za dwa - trzy miechy od dziś pozamykają nas jak nic.
Ale to dopiero za czas jakiś, teraz cieszmy się, idźmy w tany lambadowe, jak tu : https://youtu.be/iyLdoQGBchQ
U nas już jest prawie normalnie. Nawet na terenach federalnych, jak parki narodowe już nie trzeba nosić masek. Tzn. trzeba, jeżeli ktoś nie jest "fully vaccinated". I sprawdzają nawet. Pan pyta - zaszczepiony? Tak. A to ok., to proszę bez maski.
ale ale, obowiązują przepisy federalne odnośnie transportu. I w autobusie czy pociągu maskę trzeba mieć, no matter what. Czyli jesteś np. w muzeum transportu na zlocie samochodów strażackich, tłumy wszędzie bez masek, ludź przy ludziu, ale jak chcesz się przejechać zabytkowym pociągiem to już tylko w masce. Tak samo w jaskini - możesz się tłumnie tłoczyć w wąskim pomieszczeniu bez maski, ale żeby do jaskini dojechać parkowym (federalnym) autobusem to już maskę musisz mieć założoną, żeby się wirus nie rozprzestrzeniał
Nawet dziś się śmiałem, że teoretycznie idąc ulicą mogę maseczki nie mieć, bo teren otwarty, na klatce schodowej powinienem mieć, bo już nie otwarty, a w biurze to moja sprawa
Natomiast patrząc jak Izrael przywraca maseczki, a w Hiszpanii po ich odpuszczeniu kolejna fala szaleje - to nie odzwyczajałbym się od nich.
co chcielibyście wiedzieć o szczepionkach, jeżeli nie boicie się angielskiego, nauki i wykresów
threadreaderapp.com/thread/1417544454223843333.html
(w oryginale to było 150 tweetów)
https://businessinsider.com.pl/wiadomosci/pfizer-ma-juz-pierwsza-partie-szczepionki-na-wariant-delta/v1bcv8t
"Trzecia dawka szczepionki firmy Pfizer/BioNTech "silnie" zwiększa ochronę przed wariantem Delta koronawirusa. Poziomy przeciwciał są pięciokrotnie wyższe niż po drugiej dawce - twierdzi producent leku."
W międzyczasie odwiedziła mnie Ciotka z Francji, i opowiedziała (ze złośliwą satysfakcją), jak to wywrotowo się obnosiła w pracy z plakietką "Jestem zaszczepiona", bowiem tam też mają mnóstwo antyszczepów.
Czułki mi nadal nie wyrosły, więc jestem dobrej myśli.
wcześniej skubana przyszła.
Jakby kto nie wiedział - albo przegapił, to już JEST. Medialnie wyczekiwana (będzie o czym straszyć), oficjalnie wreszcie zapowiedziana.
Nasz naczelny "lekarz" argumentował to w ten sposób, że ponieważ 3-4 tygodnie temu średnia dzienna była poniżej 100 przypadków, a obecnie powyżej stu (176 na dzisiaj testów dających wynik), to faktycznie mamy czwartą falę.
Ekhm, w zeszłym roku o tej porze, to chyba już potop mieliśmy ? ... ale zostawmy. Zaraz i tak się zacznie, bo jak świat światem, sezon grypowy nadciąga . Warto jeszcze dodać, że na razie tak jakby nieśmiało, ale trzecia dawka już puka do nas
Btw., czy ja się nie przewidziałem aby ? - zestaw gratis w makdonaldsie za szczepienie ? ... ale chyba nie u nas, tylko w junajted ?. Żeszzz kurde, ale bieda
i tak do końca. Naszego, albo covida .
Paczem sobie na te wskaźniki z Izraela, i nie wierzę. No bo jak to, szczepienia miały zminimalizować a jest odwrotnie ?. Trzecią dawką już szczepią a od sierpnia krzywa im wystrzeliła na parę tysięcy dziennie. Testów pozytywnych.
No, ale przynajmniej mówią jak jest - że w dawce przypominającej przez całe życie, jedyny ratunek
A u nas wieś spokojna, wieś szczęśliwa ... jeszcze, hehe. Rodacy powoli wracają do codzienności z wojaży, za chwilę wrzesień i dzieciarnia powita szkołę przynosząc wakacyjne infekcje i dzielnie dzieląc się nimi z resztą klasy i nauczycielami. Się zacznie więc w statystykach gdzieś pewnie pod koniec września. Oczywiście, jak w zeszłym sezonie, tak i w tym grypa nam wyparuje ze statystyk. Wejdzie w inne
Także tego, cisza przed burzą. Albo i nie. Zawsze przecież może pójść coś nie tak, i się wypłaszczyć na maksa
A jak szczepienia miały zminimalizować zakażenia u niezaszczepionych?
Izrael zaszczepił ok. 60% mieszkańców. Na 223 poważnie chorych, 20 jest zaszczepionych, 48 jedną dawką, a 155 wcale. Widać różnicę
Hmm, to u nas mamy poważnie chorych 47 osób, biorąc pod uwagę liczbę zajętych respiratorów.
- https://pbs.twimg.com/media/E9s3dQPWQAI7F8d?format=jpg&name=4096x4096
Tylko nie wiadomo ilu z nich jest zaszczepionych i czy w ogóle, bo takich danych nasze MZ chyba nie udostępnia ?
Z tego co mówią lekarze w prasie, to poważniejsze przypadki teraz to głównie niezaszczepieni.
Ale oficjalnych statystyk brak.
Poza ogólnym wrażeniem przebywania w Kijowie, obserwacje mam takie:
Maski nosi tak orientacyjnie 50 do 40% populacji zatłoczonego tramwaju
Z tych co noszą, 20% robi to prawidłowo, pozostałe 80% nosi je tak, żeby nie przeszkadzały, nie zakrywały nosa
Powyższe, z ciut innymi proporcjami, zaobserwowałem też w pociągach, sklepach i muzeach. Niby jest wymóg, ale nikt nie egzekwuje.
Maseczki i sposób ich noszenia to temat-rzeka jest .
Nie wiem, czy ktoś jeszcze pamięta te poradniki z początku medialnej pandemii (wciąż upieram się, że bardziej jest to medialne ), kiedy można - a właściwie trzeba było, "nauczyć się" z instruktażu jak prawidłowo zakładać i zdejmować maseczkę (broń boziu dotykać części "twarzowej" maseczki paliuchami - wiadomo, wirus !). Był też specjalny poradnik jak prać maseczkę. To już było niczym stąpanie po polu minowym - jeden błąd, i cześć
Wyglądało to mniej więcej tak, że trzeba było mieć specjalny pojemnik do którego wrzucaliśmy maseczkę. Po czym rencyma zdezynfekowanymi transportowaliśmy maseczką z pojemnika do pralki. Dezynfekując wszystko dookoła, dalej był już luzik - pranie na 90 stopni. Samej maseczki !
Generalnie, to jestem za maseczkami. W sezonie jesienno-przeziębieniowym powinno to być ustawowo, bo widać, że zadziałało. Inną sprawą jest, czy objawów grypowych nie wpisywano jako covid, bo z tymi testami to okazuje się, że nie bardzo rozróżniały. No, ale wiem po sobie, że to pierwszy raz od nie pamiętam już kiedy, kiedy nie miałem nawet kataru. Zaoszczędzone piniążki więc przeznaczałem - zamiast na leki, to na cele że tak powiem konsumpcyjne. Bo w sumie, to też leki
łagodzi fakt, że nie jest ono przestrzegane 😉 Na lotnisku tak samo, niby maseczki obowiązkowe, niby kominy zabronione, niby tekstylne maseczki zabronione, niby nie wolno ich (maseczek) zdejmować poza jedzeniem. Niby nie wolno się tłoczyć w kolejkach i należy trzymać dystans socjalny...
Niby... 🤔 A życie sobie...
Co tam maseczki, grunt że pizza nadal dobra, a że SW-Yogurt wymiękł po jednej, to już nie moja wina
Aki-Aki
No i że miejscówka przetrwała pandemię 😀
Aki-Aki
Dokładnie
https://youtu.be/Z8J_yzppjI8?t=1
Aki-Aki
W kraju ościennym, czyli w Niemczech, kolejną falę już mają od miesiąca, czytałam o 6000 zakażeń dziennie. Warto zauważyć, że - jak czytam - w różnych landach rok szkolny zaczyna się tam nawet pod koniec lipca. Więc za dwa tygodnie u nas będzie to samo, albo gorzej. Mam nadzieję, że nadchodzące restrykcje będą dotyczyły tylko antyszczepów.
Jeśli chodzi o to, kto się obecnie zaraża i umiera, to zarażają się głównie niezaszczepieni i to oni lądują w szpitalach, wraz z pewnym procentem schorowanych staruszków.
6000 dziennie ? ... phi, u nas przecież a k t y w n i e zakażonych jest 155 tysięcy. I nic a nic ta liczba nie spada. Widać, ludzie cały czas chorują i nie zdrowieją. Od prawie roku.
Ciekawostka z dzisiejszego raportowania MZ. Mamy wzrost do 290 pozytywnych wyników. W województwach najbardziej zaszczepionych . Tak to jest, jak się urlopy spędza pomiędzy niezaszczepionymi
miał kolegę który miał się żenić na Trynidadzie, ale poszedł się zaszczepić przeciwko Covid, spuchły mu jajka i ślub odwołany
i teraz biedna Nicki nie wie czy się może bezpiecznie zaszczepić (boi się że coś jej spuchnie...?)
PS służba zdrowia na Trynidadzie nie miała pacjenta ze spuchniętymi jajkami po szczepieniu, a naukowcy nie znają takiego skutku ubocznego szczepienia (za to znanych jest parę innych przyczyn puchnięcia jajek, zwykle mało chwalebnych...), za to kolega kuzyna jest znany na cały świat, nawet jeśli nie z nazwiska
https://www.iflscience.com/health-and-medicine/fact-check-are-nicki-minajs-cousins-friends-testicles-gigantic-because-of-the-covid-vaccine/
Opatrzność. Znaczy znaki. Lekceważył, więc opatrzność musiała dosadnie dać mu do zrozumienia, że ciasta z tego nie będzie.
Oby nie zlekcewążył i nie parł jednak do tego ślubu na siłę, bo może coś zaniknąć, albo co gorsza zniknąć temu koledze. Niekoniecznie będzie to rozum
Ciekawostka taka, dokładnie rok temu :
(23.09.2020) - 974 osoby pozytywne. 22 tysiące testów wykonanych. 28 zgonów.
: https://twitter.com/MZ_GOV_PL/status/1308685222742032384
a dzisiaj (23.09.2021) - 974 osoby pozytywne. 41 tysięcy testów wykonanych. 3 zgony z powodu covida (14 wliczając covida)
Z różnicą taką, że dzisiaj mamy niemal 20 milionów w pełni zaszczepionych dwiema dawkami.
Ale średnią kroczącą zakażeń mamy niższą. I ogólnie nieco niższą dynamikę.
jak popularne hasło do konta ...
Gdyby to było mazowieckie, to bym powiedział, że to efekt imprezy u jednego takiego redaktorka. Ale nie mazowieckie.
Rodacy !,
opamiętajcie się w tym lubelskim !. Nie łaźcie z przeziębieniem po lekarzach, bo wam w testach właśnie wychodzi
"A nie mówiłam"? Dokładnie tego się spodziewałam - dwa tygodnie, żeby dzieci się pozarażały od siebie w szkole, i kolejne dwa, żeby się rozsiało po rodzinach.
Mamy bardzo duży skok grypowy w porównaniu do zeszłego roku. 104 tysiące w okresie 16-22 września. W poprzednim sezonie pierwsze dwa tygodnie września to 77 tysięcy. Nic nie sugeruję, ale wiadomo jak to z testami jest
Ciekawostka taka, w zeszłym roku, tego dnia, było 1326 pozytywnych wyników testów. Dzisiaj mamy niemal 20 milionów zaszczepionych.
Tak to już wygląda z sezonami grypowymi, nie jest niespodzianką.
https://twitter.com/l_szymaszek/status/1441870656581390336?s=20
z przodu ! Czyli jednak może się nam rozpędzić do piątki ? ... great !, https://youtu.be/tpKCqp9CALQ?t=177. Btw., mecz z San Marino chyba przy pełnych trybunach ma być ?. Doskonale.
Na dzisiaj jednak, porównując rok w rok, obraz z pola walki wygląda następująco :
6 października 2020 - 2236 pozytywnych testów
6 października 2021 - 2085
Respiratorów zajętych
6 października 2020 - 263
6 października 2021 - 190
Z różnicą, że dzisiaj mamy niemal 20 milionów zaszczepionych dwiema dawkami.
Jak się ma to do grypy na dzisiaj ? - od 23 do 30 września 2021 r. zarejestrowano w Polsce 119.471 zachorowań i podejrzeń - dane oficjalne.
Co więc robić by nie rosło ? - NOSIĆ MASECZKI RODACY !!!. Szlak mnie trafia patrząc po sklepach, jak mają ludzie wywalone na grypę, serio. Wydaje mi się, że latem o wiele lepiej chyba to wyglądało ?. Małe pocieszenie w tym wszystkim, że w łyyykend stojąc w kolejce akurat byłem świadkiem jak bojówki z sanepidu wparowały do sklepu i mandaciki powlepiały. Także kasjerkom. Za brak maseczek i nie zwracanie uwagi klientom.
Jakieś takie wewnętrzne feng-szui mnie wtedy ogarnęło, czas jakby ciut zwolnił, coś jak harmonia ducha i myśli zarazem, i ulga ... że to nie mnie się po kieszeni trafiło
Dobrze, że to napisałeś na koniec, bo tu nie ma co się dziwić. Połowa kraju zaszczepiona, ale równo rok temu o wiele więcej osób się stosowało do tych wszystkich maseczek, dystansów, nie spotykania się z ludźmi itd. Teraz można powiedzieć, że maseczki są na tyle rzadko używane, że można by je zupełnie olać. Bo co to da, że jedna osoba na dziesięć ma maseczkę założoną na nos i usta, 3 osoby na 10 mają na samych ustach, a reszta nie ma w ogóle.
- Bo co to da, że jedna osoba na dziesięć ma maseczkę założoną na nos i usta, 3 osoby na 10 mają na samych ustach, a reszta nie ma w ogóle.
Też jechałeś wrocławską komunikacją przymusową?
W Wawie w centrum handlowym w zeszłym tygodniu prawie wszyscy byli w maskach. W lokalnych sklepach też to widzę.
Ja nie wiem. Może dlatego że to STOLYCA U nas na stacjach benzynowych prawie nikt nie ma. W aptece ostatnio jak byłem to dwóch facetów przede mną bez, farmaceutka na brodzie. W Lidlu pół na pół.
Z drugiej strony na Ślasku jest wysoki poziom wyszczepienia przy jednoczesnym temperamencie Ślązaków pt "Jo się zaszczepiłech to nie musza już tego łoblekać, niy?"
jakby maseczka miała coś dawać to by było pięć milionów zachorowań we wakacje. A nie zauważyłem.
W wakacje covid miał wolne, podobnie jak i grypa
Zeszły rok pokazał w statystykach, że maseczki przynoszą skutek w sezonie grypowym, który był rekordowo niski. A ponieważ ustrojstwo covidowe znajduje sobie kolejnego żywiciela w podobny sposób co i grypa - czyli kropelkowo, to wskazanym by było, by i jesienią ludzie czymś te paszcze i nochale sobie zasłaniali.
Nawet nie o to chodzi, że covid, ale że grypa właśnie. Co widzę po znajomych, którzy już rozłożeni elegancko
Grypa we wrześniu najwyższa od co najmniej 2014.
Ta idzie jesień jak co roku. I to jest przyczyna a nie maseczka, która ma przypominać że jest pandemia.
W tej chwili w nowych przypadkach przoduje lubelskie. Można zgadywać jaki tam jest wskaźnik wyszczepienia...
Mazowieckie jest dzisiaj drugie , choć na zupełnie przeciwległym biegunie jeśli chodzi o poziom wyszczepienia.
Tak, biorę poprawkę na ilość mieszkańców/wielkość/mobilność.itp. No ale tego, coś za wysoko jednak
Mazowieckie wg ostatnich danych ma 3,39x więcej mieszkańców niż lubelskie, więc.
Plus mazowieckie to aglomeracja plus peryferia, na tych drugich poziom wyszczepienia może być wyraźnie poniżej średniej...
...a nie chce mi się nawet podchodzić do szukania danych na poziomie powiatów.
Tylko suche liczby patrząc po województwach :
Mazowieckie jest najbardziej wyszczepione : + 55% (376 pozytywnych testów na dziś)
Lubelskie : +43% (459 pozytywnych)
Zeszły rok, tego dnia (7 października) i kiedy nie było szczepionek wyglądało to tak :
- mazowieckie (527)
- lubelskie (106)
Biorąc pod uwagę liczbę mieszkańców/wielkość/mobilność i procent zaszczepionych w mazowieckim = 151 osób mniej niż w zeszłym roku. *upy nie urywa moim zdaniem.
Lubelskie ma gorzej, bo 353 osoby więcej. To jednak także *upy nie urywa przekładając na liczbę mieszkańców (2,126 miliona)
Co ciekawe, Podkarpackie z najgorszym wynikiem wyszczepienia (+34%) w zeszłym roku o tej porze miało 141 testów pozytywnych, w tym roku i tego dnia - 130. Różnica 11 czyli żadna. Więcej osób ma pewnie dzisiaj grypę żołądkową.
...
Wszystkie te liczby, porównania, czy próby wyciągania z tego wniosków są i tak nic nie warte, bowiem doskonale wszyscy wiemy, że tylko jak najwyższa liczba wykonywanych testów może dać odpowiedź na to, czy mamy kolejną falę czy też nie.
Tu jednak leżymy i kwiczymy, bo czym jest te +/-40 pare tysięcy testów dziennie, z czego i tak sporą część należałoby uznać za mało wiarygodną ?.
Obecna tak zwana "fala" nie jest więc żadną falą, tylko skutkiem większej ilości osób zgłaszających się z przeziębieniem do lekarza, gdzie schemat wygląda następująco :
szczepiony ? - jeśli tak, to recepta, proszeczki i do domu się kurować.
nie szczepiony ? - na wymaz.
Mamy falę, ale zachorowań na grypę - co jest faktem. A, że przy okazji wyłazi w teście covid, cóż. Nie chodzić więc po lekarzach, to i statystyka covida spadnie
Wystarczy sprawdzić krzywe:
- zajętych łóżek
- zajętych respiratorów
- zgonów
i mniej więcej wiadomo czy jest fala. A że jest słabsza niż rok temu, to tylko się cieszyć (i dziękować za zaszczepienie połowy społeczeństwa).
Szybko idzie. Równiutkie 3000 tysiączki dzisiaj pozytywnych testów. Jak im te okrągłe liczby wychodzą, to nie wiem ... Po-łikendowa kumulacja z przeziębień a co z tym idzie - wynikow testów, robi swoje. W tym tempie piątkę z przodu przekroczymy do połowy listopada. Albo i wcześniej.
Zeszły rok, tego dnia i tego samego miesiąca było ponad 6 tysięcy. Mazowieckie z aktualnie drugim miejscem na podium (539) wystrzeliło na ponad tysiąc. O mazowieckim nikt teraz nie mówi, bo epicentrum covida - czyli lubelskie ma 671. Rok temu miało 256.
A jak tam szalejąca grypa ?. Grypa w pierwszym tygodniu października miała 115.000 chętnych. Średnia dzienna to 43/100 tysięcy. I rośnie jak na świeżutkich droźdżach. Ale to dopiero cisza przed burzą ...
O mazowieckim nikt nie mówi, ponieważ to jest województwo o największej liczbie ludności. Lubelskie ma pięciokrotnie więcej zakażeń niż wynika z liczby ludności, a podlaskie prawie czterokrotnie. Mazowieckie jest minimalnie powyżej, ale mniej niż podkarpackie - a gdyby sprawdzić rozkład terytorialny w mazowieckim to strzelam, że najwięcej przypadków (relatywnie) byłoby w części sąsiadującej z lubelskim lub podlaskim...
Nie pomyliłem się szczególnie, dziś w mazowieckim powiaty o najwyższym odsetku zakażeń to węgrowski, sokołowski, łosicki, zwoleński i kozienicki...
-Five, five, five the number of the beast ... Zaraz, to chyba nie tak leciało ?
Ale dzisiejsza liczba 5559 zacna i chyba z tego też powodu system dzisiaj zwariował i się zawiesił
Widać, lubelskie przegrupowało się po klęsce z poniedziałku, kiedy to mazowieckie zaatakowało i wyszło na pierwsze miejsce w liczbie pozytywnych testów. Wyczekiwane posiłki z ostatnich dni jednak nadejszły, i jest - 1249. Mazowieckie niewiele mniej, bo 1004.
Jak już wcześniej pisałem, metoda wygląda następująco - zaszczepiony > testu nie robimy bo się przeziębił = proszeczki i do domku. Niezaszczepiony ? > na wymaz.
Co by nie mówił - rozpędzamy się w pion. Jak co sezon. I tak już zostanie.
Ziew.
W pierwszej połowie miesiąca było 26 tys. przypadków COVID i 244 tys. przypadków grypopodobnych, na pewno sami zaszczepieni ukryci covidowcy...
No i po konferencji ...
"Przez ostatnie dwa dni mamy do czynienia ze swoistą eksplozją pandemii. Taka sytuacja jest dla nas alertem, ogromnym czerwonym światełkiem" - tak się zaczęło.
I już myślałem, że zaraz będzie - "W związku z powyższym podjęliśmy decyzje o ... " a tu NIC !. Nawet obowiązku noszenia maseczek na zewnątrz. W sezonie grypowym i przy ponad tysiącach covidzian pionem idących w górę ?. SZOK!.
Nie no, bądźmy poważni panie minister, w połowie maja zniesiono obowiązek noszenia maseczek na zewnątrz przy liczbach dużo, dużo mniejszych, a teraz gdy idzie skokiem w pion to już nie ma potrzeby ?, To jest - albo było, podobno f u n d a m e n t a l n a zasada. Dystans, dezynfekcja, maseczki.
No, ale z drugiej strony, skoro 70% ma już przeciwciała - tak powiedział ministerro, więc nie ma powodów, by mu nie wierzyć
1. Maseczki nie działają.
2. Eskalacja konfliktu wewnętrznego.
3. Fiasko szczepionek.
Maseczki na zewnątrz to jest naprawdę poroniony pomysł. Wewnątrz ciasnych budynków jeszcze to ma sens (choć naprawdę sporo ludzi i tak tego nie przestrzega i prawie nikt tego nie kontroluje). Ale na zewnątrz - abstrakcja.
W Bułgarii od dzisiaj wszędzie tylko z paszportem kowidowym, nawet do sklepu, policja chodzi i sprawdza czy ochrona sprawdza, do punktów szczepień wielogodzinne kolejki. A odsetek zaszczepionych to 19%, nawet nie jedna piąta 😃
A, no i postawili mobile punkty szybkich testów przed galeriami handlowymi, do których kolejki od siódmej rano.
https://nova.bg/news/view/2021/10/21/343644/за-тест-опашка-от-служители-и-посетители-пред-столичен-мол-видеоснимки/
jest i będzie covid. Tak mówią już oficjalnie eksperty.
Przeanalizowano dane ze 162 krajów jeszcze sprzed wprowadzania obostrzeń wszelkiego rodzaju, i porównywano je z warunkami klimatycznymi panującymi w tym czasie. Okazało się, że faktycznie istnieje korelacja pomiędzy reprodukcją wirusa a temperaturą i wilgotnością powietrza. Podobnie zresztą jak w przypadku grypy, czy innych wywołujących przeziębienia. wirusów.
Prawidłowość ta była zaobserwowana przy wszystkich dotychczasowych falach.
Pierwsza fala, na wiosnę ubiegłego roku, słabła wraz ze wzrostem średniej temperatury i wilgotności powietrza. Druga, ta jesienna nasilała się, gdy na północnej półkuli wilgotność i temperatura spadały. Podobna zależność była na półkuli południowej, gdzie jednak wirus pojawił się później. Generalnie, najsilniejszy efekt obserwowano gdy temperatury wahały się między 12 a 18 stopni Celsjusza, przy wilgotności powietrza od 4 do 12g/m3.
Jaki z tego wniosek ? - prosty . Wbrew wcześniejszym (obecnie chyba już wycofują się z tego nasze przy-premierowe eksperty, choć główny przekaz i tak się nie zmienia) zapewnieniom, szczepionki n i e zlikwidują covida.
Niższe temperatury i wilgotność powietrza sprawiają, że cząsteczki wirusa są mniejsze i łatwiej się rozprzestrzeniają, co oznacza tylko - albo aż, tyle, że dystans, dezynfekcja i M A S E C Z K I od jesieni do wiosny powinny być obowiązkowe Zwłaszcza w miejscach zamkniętych i o małej powierzchni.
Statystyki grypowe z zeszłego roku u nas, ale i z całego świata tylko to potwierdzają.
Zatem, budować odporność głównie na okres jesienno-zimowy, dużo ruchu, dbać o zdrowie + witaminki C,D,B, cynk, czosnek, miód, imbir i inne paskudztwa
* źródło https://www.isglobal.org/en/-/un-nuevo-estudio-proporciona-evidencia-solida-de-que-la-covid-19-es-una-infeccion-estacional
Wszyscy się podniecają, po czym zapominają o tym fragmencie, w którym się pisze, że korelacje się potrafią rozjeżdżać, zwłaszcza w lecie.
Na Wyspach czwarta fala (Delta) jak przyszła w czerwcu, tak szczyt zanotowała w II połowie lipca, teraz znowu się wznosi, ale...
W USA w zeszłym roku była fala w lipcu, a w tym roku.. od początku lipca do połowy września, teraz jedzie w dół.
W Indiach fala to kwiecień-maj.
W Brazylii fala była od listopada do marca... czekaj, to druga półkula, u nich była wiosna i lato.
W Finlandii maksimum zakażeń wypadło w połowie sierpnia...
A szczepionki póki co znacząco zmniejszają ryzyko hospitalizacji i śmierci, a najprawdopodobniej także zaraźliwość. Niestety wyszczepienie na razie wciąż niskie, Brazylijczycy realną skuteczność widzieli przy ok. 90%. Kwestia osłabienia ochrony z czasem wciąż jest badana.
DDM zawsze na propsie, oczywiście.
-cynk, czosnek, miód, imbir i inne paskudztw
oprócz paskudztw należy też zapodawać sobie śliwowicę łącką 70%
nowy wątek o covidzie tutaj
https://star-wars.pl/Forum/Temat/24451#801420