Rzadko oglądam filmy dokumentalne o innej tematyce niż II wojna światowa, czy chociażby tworzone przez Wołoszańskiego, ale zachęcony pozytywnymi opiniami oraz tematyką zrobiłem wyjątek dla "Ostatniego tańca".
Po obejrzeniu stwierdzam, że żadne pochwały nie były przesadzone ani trochę. Dla kogoś, kto w latach 90. interesował się chociaż trochę NBA, jest to pozycja obowiązkowa! Dla mnie to nostalgiczna podróż do czasów dzieciństwa, gdy przeżywałem fascynację koszykówką i emocjonowałem się pojedynkami Bullsów z Utah.
Miniserial ma świetny montaż, oprawę muzyczną oraz potrafi zbudować napięcie godne filmu fabularnego - zwłaszcza jeśli ktoś nie zna tych wydarzeń, a nawet jeśli wie, co się wydarzy, to na pewno dowie się więcej o kulisach. Ciekawym zagraniem było poprowadzenie czasu akcji dwutorowo, co wg mnie było trafioną decyzją.
Może i Michael Jordan miał za dużo do powiedzenia przy produkcji, co na pewno miało wpływ na całość, może coś przemilczano itp., ale i tak oglądało się świetnie. REWELACJA.