"Star Wars: The Clone Wars" jest niezwykle popularnym tworem ze świata gwiezdnowojennych treści, których w ponad 40-letniej ich historii jest astronomiczna ilość do potęgi entej. Animacja ta przedstawia niewiarygodnie szczegółowo tak krótki, bo 3 letni z hakiem, okres w dziejach Galaktyki. Ma ona ponad 100 odcinków, i jeśli się nie mylę będzie to około 120 epizodów do teraz, a może i więcej (wliczając w to obecny 7 sezon produkcji). Dokonując prostego działania arytmetycznego, wychodzi na to, że "The Clone Wars" przedstawiają nam trzyletni konflikt galaktyczny i wszystko to, co z nim związane, w czasie (szacunkowo rzecz ujmując) około 40 godzin roboczych czystego materiału audiowizualnego aż przeciekającego od danych, informacji, wątków - całości treści budującej Wszechświat Gwiezdnych Wojen. W związku z tym, nie można się Was, forumowicze, zapytać, który z wszystkich emitowanych od początku istnienia serialu, aż do współczesnej jego emisji, odcinków lub cykli odcinków, podobał się wam najbardziej, czy okazał się najlepszy, warty oglądania - jak tu się mówi - aż do bólu? Z mojej perspektywy ten ,,najlepszy" - choć to określenie nie wystarczy, by to podkreślić i opisać - jest właśnie nie pojedynczy epizod "The Clone Wars", lecz trójodcinkowy cykl serialu, tzw. "Trylogia Mortis", zawierająca się w części sezonu trzeciego produkcji: odcinki 15, 16, 17. Toż to czyste złoto i korona z szlachetnego kruszcu, jeśli chodzi o to, jak ujęto w skromnych 60 minutach koncept Mocy: równowagi, Ciemnej i jej Jasnej Strony oraz antropomorfizacji tych stanów Mocy.