TWÓJ KOKPIT
0
FORUM Nowa Era Jedi

Or Die Trying oraz Ylesia w PL!!

Owen krk 2020-01-08 20:28:45

Owen krk

avek

Rejestracja: 2014-01-27

Ostatnia wizyta: 2021-04-17

Skąd:

Witajcie,
korzystając z niedawnego wolnego czasu przetłumaczyłem dwa opowiadania z NEJki. Pierwsze, dostajecie już dziś - Or Die Trying.
Link do Ilezji podrzucę do końca tygodnia jak tylko jeszcze raz zerknę na tekst.
Pozdrowienia od Krakowskiego Fandomu Star Wars!

LINK
  • Re: Or Die Trying oraz Ylesia w PL!!

    Owen krk 2020-01-08 20:29:28

    Owen krk

    avek

    Rejestracja: 2014-01-27

    Ostatnia wizyta: 2021-04-17

    Skąd:

    Tytuł oryginału: Or Die Trying
    Autorzy: Sean Williams i Shane Dix
    Przekład: Paweł „Owen krk” Pawlak
    Korekta: Magdalena Moskal

    Krakowski Fandom Star Wars i tłumacze nie
    czerpią żadnych dochodów z opublikowanie poniższych treści.
    Tłumaczenie jest wykonane dla fanów, przez fanów.


    Albo umrę próbując

    Rdzenni mieszkańcy Onadaxu, jak głosiły pogłoski, posiadali pięćdziesiąt wyrazów na określenie kurzu. Jaina była w stanie w to uwierzyć. Na małym świecie było go pełno, warstwa gruba po kostki w każdym kącie, osad który brudził droidy i inne maszyny, oraz drażniący oczy pył. Tęskniła za odkurzaczem, a nawet – za kąpielą. Pył mocno działał jej na nerwy. Gdy skokiem wzmocnionym Mocą wkroczyła do kompleksu ochrony, który był celem jej misji, poślizgnęła się i przycięła palec u nogi na szczycie ściany obwodowej. Kontuzja niewielka, ale denerwująca. Jaina zeskoczyła w dół z przekleństwem na ustach. Na szczęście jej przygoda pozostała niezauważona. Dziewczyna stała na skraju płaskiej, dobrze utwardzonej przestrzeni, otaczającej kompleks budynków. ODT stawiali bezpieczeństwo na pierwszym miejscu. Jaina nie wiedziała nawet, co kryje się pod inicjałami w nazwie firmy. Ośmiu gryzoniopodobnych Jenetów w czterech wieżach strażniczych obserwowało otwartą przestrzeń, po dwóch w każdej wieży we wszystkich narożnikach perymetru. Doskonale rozumiała założenia takiego rozwiązania: czasem najprostsze sposoby były najlepsze. Większość zaawansowanych technologii mogły oszukać wizyjne i akustyczne skanery, ale przemknięcie się po otwartej przestrzeni i pozostanie niedostrzeżonym przez ośmiu strażników nastręczało nie lada trudności. Oczywiście, dla kogoś, kto nie został obdarzony wrażliwością na Moc.
    Kucając, młoda Solo szybko sprawdziła swój kombinezon, czy aby na pewno wszystko pozostało na swoim miejscu. Wciąż trzymając się nisko, wybiegła z ukrycia, zdecydowana przedostać się do kompleksu.
    Strażnik w najbliższej wieży dostrzegł ją od razu. Zanim jego palec sięgnął przycisku alarmu, Jaina zanurzyła się w jego powierzchowne myśli i zmieniła je na bardziej uspokajające wrażenie, iż dostrzegł tylko kolejnego mynocka. Onadax wciąż zmagał się szalejącą, mutującą populacją tych szkodników, odziedziczoną ze swoich wczesnych dni, gdy przecinał przestrzeń kosmiczną jako aglomeracja asteroidów. Nie było trudno zmanipulować wrażenie, jakie odniósł strażnik. Jenet odsunął palec od przycisku równie szybko, jak wcześniej go ku niemu skierował, a potem, z przeciągłym siąknięciem, odwrócił się w zupełnie innym kierunku.
    Jednak drugi strażnik, w sąsiedniej wieży, też dostrzegł dziewczynę. Jaina spróbowała dokładnie tej samej sztuczki. Zanim dotarła do centralnych zabudowań, sześciu z ośmiu strażników zobaczyło ją na otwartym terenie. Ale po tym, jak pierwszy strażnik przez komlink narzekał wszystkim na plagę szkodników, pozostali byli bardziej skłonni dostrzec to, co sami chcieli zobaczyć, zatem umysłowe sztuczki Jainy były jeszcze łatwiejsze, a jej trasa przebiegała bez przeszkód.
    W momencie, gdy minęła otwartą przestrzeń, zmieniła krok na spokojny, pewny siebie, lekko faworyzując kontuzjowaną nogę. Kierowała się w stronę budynku, który „Mężobójca” namierzył z orbity. Jej misja była prosta. Ścigała droidy, a dokładnie mówiąc – twórców droidów. Po zdradzie Bakury przez wykrętnego ministra Cundertola, wraz z rodzicami postanowiła odkryć źródło humanoidalnych robotów replikantów, które umożliwiły tę katastrofę, jednocześnie szukając lidera siatki Rynów, który pomagał im w przeszłości. Przed opuszczeniem Bakury wyłuskała nazwę „Onadax” z umysłu byłego wspólnika premiera, kapitana Rufarra, przemytnika rasy Wookiee, którego chorym przeznaczeniem było dostarczyć Cundertola do i z miejsca transferu, gdzie przeniesiono jego energię życiową z ciała do mechanicznej konstrukcji. Poszlaki kierowały ich ku firmie nazywającej się po prostu „ODT”. Dlatego właśnie Jaina zmierzała teraz ku siedzibie ODT w nadziei, że uniemożliwi innym replikantom ponowne pojawienie się gdziekolwiek w galaktyce.
    Jaina dotknęła miejsca na piersi, gdzie trafił ją HRR Cundertola. Rana zaleczyła się już dawno, ale ból wspomnienia był ciągle żywy. Uderzenie było nieprawdopodobnie silne, nawet dla takiej Jedi jak ona. Niezależnie od źródła, nie mogła pozwolić, aby te roboty rozprzestrzeniły się w galaktyce, niestrzeżone przez nikogo.
    Threepio przebadał informacje przychodzące i wychodzące z głównego kompleksu, i zdobył plany zawierające oznaczone punkty wejścia. Zewnętrzne drzwi były grube na dwa metry i zabezpieczone durastalowymi trzpieniami grubszymi niż jej ramię. Nie było tu miejsca ani na techniczne sztuczki, ani na użycie Mocy. Ale to nic. Obserwowała kompleks po swoim przylocie i śledziła ochroniarza z rasy Yarkora po tym jak zdawał swoją zmianę. Wystarczył tylko delikatny prztyczek w Mocy, żeby skłonić go do upuszczenia przepustki, by mogła ją sobie przywłaszczyć. Machnęła nią przed skanerem, gdy zbliżyła się do drzwi. Nie było natychmiastowej reakcji, zatem zrobiła krok w tył i ponownie pomachała przepustką przed skanerem. Tym razem odpowiedział jej głuchy pomruk z głębi mechanicznego zamka. Potem, jakby same kontynenty miały się przemieścić, masywne drzwi odsunęły się w jedną stronę.
    Jaina weszła do środka, delikatnie muskając jednym palcem przycisk aktywujący jej miecz świetlny. Wiedziała, że od tego momentu jej misja staje się zdecydowanie bardziej niebezpieczna. Threepio zdobył plany parteru fabryki droidów, ale nic więcej. Nie miała pojęcia, ilu ludzi tu pracuje, ilu strażników patroluje budynek wewnątrz, ani nawet, w których korytarzach kryją się pułapki. Sądziła, że mogłaby się tam ukrywać cała eskadra czyhająca na nią, i to za każdym rogiem. Szybki skan Mocą pozwolił jej rozwiać część wątpliwości. Budynek był zajęty, ale nie przez armię, w jakimkolwiek rozumieniu tego słowa. Znajdowały się tam ze dwa tuziny ludzi i obcych, rozrzuconych po całej placówce. Uspokoiła się nieco, gdy odkryła że zdecydowana większość z nich to naukowcy skupieni na pracy, plus może kilku ukrytych ochroniarzy. Spośród wszystkich umysłów, które mogła wyczuć, jeden się wyróżniał – delikatnie różnił się od pozostałych. Przypominał jej umysł, który miała okazję już poznać i wyczucie go sprawiło jej satysfakcję oraz przyniosło pewne zrozumienie.
    Ogromne drzwi zamknęły się za nią z głośnym brzęknięciem. Zaklęła pod nosem, przekonana, że ten dźwięk ściągnie na nią uwagę załogi ośrodka. Ale w czujnym oczekiwaniu na dźwięk alarmu, nie usłyszała żadnego. Zbyt łatwo, pomyślała, posuwając się do przodu wysokimi korytarzami, rozświetlonymi ciepłym, żółtym światłem. Nie mogła rozczytać umysłu, ku któremu zmierzała, ale im bardziej się zbliżała, tym silniejsze miała wrażenie, że była oczekiwana.
    Gdy dotarła do drzwi pomieszczenia, gdzie ów ktoś przebywał, włączyła miecz świetlny. Trzymając go w gotowości przed sobą, machnęła przed skanerem przepustką odebraną Yarkorze, a drzwi cichutko się rozsunęły.
    — Zapewniam cię — natychmiast odezwał się głos z delikatnym koreliańskim akcentem, przytemperowanym kulturowym szlifem — że broń nie będzie ci potrzebna.
    Jaina patrzyła na dobrze wyglądającego mężczyznę w wieku około trzydziestu lat, ubranego w prosty, czarny kombinezon, gdy ten wyłonił się z cienia. Olbrzymi pokój za nim zajmowały jeszcze dwa wielkie automaty – samoregulujące wytwarzacze droidów Korporacji Loronar. Masywne, płytopodobne sprzęty, których jedynym przeznaczeniem było przerabiać surowe ilości materiału w gotowe droidy. Każdy z nich miał kształt cegły, tylko znacznie, znacznie większej niż normalnie. Rozciągając się po obu stronach mężczyzny, bez żadnych widocznych przez ich półprzeźroczyste obudowy, ruchomych części, wydawały niskie, niemal poddźwiękowe mruczenie.
    Jaina wykonała ostrożny krok do przodu. Poza owym mężczyzną, nie wyczuwała nikogo innego w całym pomieszczeniu, ale fakt ten nie osłabił jej czujności.
    — Może, ale i tak ją potrzymam.
    Mężczyzna zachichotał.
    — Wszyscy tu jesteśmy cywilizowanymi ludźmi.
    — Chyba zrozumiesz, jeśli nie uwierzę ci na słowo — powiedziała, zbliżając się do niego o kilka kroków. Przez cały czas miała go na oku. Ostatnie słowa mężczyzny były zwyczajnym kłamstwem. Jego umysł nie należał do człowieka. Już nie.
    — Taka wrogość — odezwał się, swobodnie zmierzając w głąb pomieszczenia. Odwrócił się plecami do dziewczyny, jednocześnie zapraszając ją, by podążyła za nim, jak i okazując jej zaufanie. — Pozwól, że spróbuję dociec dlaczego tu jesteś. Nie przypominam sobie, abyśmy robili interesy, zatem nie możesz być rozczarowaną klientką. Twoje zachowanie wyklucza też możliwość, że chcesz zostać naszą klientką, prawda? Przysłała cię konkurencja? Jesteś szpiegiem przemysłowym? Rycerze Jedi nie mieszają się do spraw biznesu jak słyszałem, są ponad takie sprawy. — Znów odwrócił się ku niej, ręce wyciągając w błagalnym geście, z wyolbrzymionym wyrazem zmieszania na twarzy. — Będziesz musiała mi podpowiedzieć, kończą mi się pomysły.
    — Jestem Jaina Solo… — zaczęła.
    — Solo? — Wyraz twarzy mężczyzny epatował czystą ciekawością. — Jesteś w jakiś sposób spokrewniona z Hanem Solo?
    — To mój ojciec.
    — Ach. Mój brat studiował z nim w Akademii Imperialnej. Był rok niżej, o ile dobrze pamiętam. — W zamyśleniu kiwną głową. — To mała galaktyka.
    — Przyleciałam tu z Bakury — rzekła Jaina, nie dając się zwieść.
    — Jak nasi przyjaciele, Ssi-Ruukowie?
    — Myślę, że Imperium jest obecnie pod ciężkim ostrzałem ze strony Yuuzhan Vongów. Nie wiemy, czy to przetrwają. Jeśli nie, to będzie kolejna zbrodnia, za którą będziesz odpowiedzialny.
    Oczy mężczyzny zwęziły się.
    — Co to ma wspólnego ze mną?
    — Jestem tu z powodu twoich HRR-ów. Zdajesz sobie sprawę, że naraziłeś populację całej planety na niebezpieczeństwo?
    — Niemożliwe. Humanoidalne Roboty Replikanci są zaprojektowane, by ratować życie, nie je odbierać.
    — Jeśli rzeczywiście tak jest, dlaczego ukrywasz się w Gromadzie Minos? Takie zachowanie nie pasuje do kogoś, kto jest dumny ze swych osiągnięć.
    — Może obawiam się, że Sojusz Galaktyczny będzie chciał przejąć tę technologię dla siebie? — Na jego twarzy znów pojawił się uśmiech. — Nie, tak naprawdę to ukrywam się tutaj, żeby unikać konfrontacji z kimś takim jak ty, kimś przekonanym o słuszności swojego osądu jeszcze zanim pozna moją wersję opowieści i moje racje. A także, żeby chronić personalia i reputację moich klientów, takich jak nasz kolega z Bakury.
    — Zatem przyznajesz, że minister Bakury zgłosił się do ciebie?
    — Przyznaję tylko, że mieliśmy klienta z Bakury. Znam jego imię. Zapłacił, a my dostarczyliśmy mu naszą usługę. Potem odleciał. Co stało się później, nie jest już moim zmartwieniem.
    — Później stało się to, że Cundertol wymordował całą załogę statku, która go tu przywiozła by ukryć swój sekret. Przehandlował całą swoją planetę za nędzą podróbkę nieśmiertelności!
    — Nie ma w tym nic z podróbki, zapewniam cię.
    — Powiedziałabym, że to kwestia opinii.
    — W odpowiedzi powiedziałbym, że galaktyka mieści bardzo różnorodne opinie. — Zanim Jaina zdążyła odpowiedzieć, mężczyzna rozłożył ręce w geście proszącym o zrozumienie. — To, co tutaj robimy, to świadczenie usług. Nie możemy być oceniani za to, co nasi klienci robią po wizycie u nas, tak samo jak nie możemy być pociągani do odpowiedzialności za to, co robią przed przyjazdem do nas. Nasza odpowiedzialność skończyła się w momencie, gdy Cundertol opuścił stację.
    — Zatem wszystko sprowadza się do kredytów? Dopóki płacą, nie będziesz się interesował, jakimi są ludźmi? Nie obchodzi cię, że wieloletni kryminaliści, opuszczając twoje progi, będą dalej działać poza prawem, praktycznie bez końca?
    — Zabrzmiało to tak, jakbyśmy nie robili tutaj niczego innego...
    — A co jeszcze tu jest? Wgrywacie programy śledzące do droidów strażniczych? Dajecie psychopatom części droidów bojowych do zabawy?
    — Sprzedajemy życie, Jaino Solo, nie śmierć. — Obrócił się ku Jainie. — Może, gdy wyjaśnię ci, kim jestem i jak cała ta procedura została powołana do życia, trochę pomoże ci to zrozumieć. Mam na imię Stanton i bez tej procedury nie byłoby mnie tu dziś. Chociaż republikański projekt HRR-ów o nazwie „Sobowtór” nie powiódł się, badania nad nim nie zakończyły się od razu. Mężczyzna imieniem Simonelle pochylił się nad nim ponownie i nawet osiągnął pewne sukcesy. Jeden z jego pracowników, Massad Thrumble, skonstruował w pełni funkcjonalnego HRR-a, niestety został on zatrudniony w roli skrytobójcy.
    — Nie opowiadasz mi niczego nowego — stwierdziła młoda Solo. — Simonelle nie żyje, tak samo Massad. Już ich sprawdziliśmy. A droid, o którym mówisz, nazywał się Guri i był prywatnym ochroniarzem księcia Xizora, głowy kryminalnej organizacji Czarnego Słońca.
    Stanton przytaknął, jakby z zadowolenia, że dziewczyna sama zdołała odkryć aż tyle.
    — Ale tkwisz w przeświadczeniu, że została zniszczona po tym, jak wymazano jej pamięć.
    — A nie została?
    — Twój wuj uważał, że zasługuje na lepsze, spokojniejsze życie. Jego postawa była według nas absolutnie godna naśladowania. Zasługiwała na życie, jak każda rozumna istota. Fakt, że została zbudowana a nie urodzona, nie miał żadnego znaczenia, nic nie zmieniał.
    Jaina postąpiła krok do przodu. Miecz świetlny wciąż trzymała w gotowości. Wiedziała, jak szybkie mogą być HRR-y.
    — Nie mówię, że sie z tym nie zgadzam. Te same priorytety przypisałabym jej – albo sobie – jak zrobiłabym to wobec każdego człowieka czy obcego. Jeśli jednak pracuje jako zabójca, albo jest zamieszana w inne kryminalne sprawy, moim obowiązkiem jest jej przeszkodzić.
    — Zapewniam cię, że nie jest — odparł szybko — zatem twoja surowa sprawiedliwość nie będzie tutaj konieczna. Guri nie ma już nic wspólnego z naszym interesem. Pozwoliła jedynie, abyśmy ją zbadali. Dzięki temu, mogliśmy użyć jej jako wzoru dla wszystkich kolejnych HRR-ów, jakie zbudowaliśmy. Części wzorowane na niej są we mnie, jak i we wszystkich innych robotach. Jest nasza matką, jeśli tak wolisz, i jest otaczana ogromną czcią.
    — Zgodziła się na to z własnej woli?
    — Oczywiście. W tym czasie miała już usunięte oprogramowanie zabójcy. Kiedy mój brat ją spotkał i przekonał się kim jest, natychmiast wpadł na pomysł tego przedsięwzięcia. Byli partnerami w fazie badań i rozwoju projektu, potem ich drogi się rozeszły.
    Uwadze Jainy nie uszło kolejne wspomnienie o bracie. Jeśli to on pociągał za sznurki, to jego musiała ścigać.
    — To ten sam brat, który uczęszczał z moim ojcem do Imperialnej Akademii?
    — Mogłaś o nim słyszeć. Nazywał się Dash Rendar.
    Dziewczyna zamrugała zaskoczona.
    — Dash Rendar nie żyje.
    — Wręcz przeciwnie.
    — Zatem, gdzie on jest?
    Uśmiech na twarzy mężczyzny stał się jeszcze szerszy.
    — Chyba nie oczekujesz, że od tak ci to powiem, prawda?
    — Skoro tak usilnie twierdzisz, że nie robicie tu niczego złego, dlaczego twój brat do nas nie dołączy? Albo chociaż nie porozmawia z moim wujkiem?
    — I stanie na wprost miecza świetlnego? — Stanton pokręcił głową. — Wątpię.
    Ruszył ku drzwiom, ale Jaina gładko zagrodziła mu drogę.
    — Masz niezły instynkt — pochwalił, unosząc dłonie w geście niewinności. — Pochwalam to. Ile lat zajęło ci osiągnięcie mistrzostwa we władaniu mieczem świetlnym? Ile dostrojenie się do Mocy?
    — Nie twój interes.
    — Ależ to właśnie jest mój interes. Ludzie powinni dać z siebie maksimum możliwości – albo chociaż maksimum z tego, co mogą osiągnąć. Nie dostrzegasz jeszcze tej wielkiej szansy, przed którą stoisz?
    Stanton wciąż miał uśmiech na ustach, ale jego wzrok stwardniał. Refleksy miecza Jainy, odbijające się w źrenicach przypominały malutkie, zamarznięte błyskawice.
    — Jeśli insynuujesz to, co myślę, że insynuujesz...
    — Dlaczego nie? W końcu, nie ma to żadnych skutków ubocznych. Możemy uczynić cię silniejszą, wyższą, piękniejszą – jakąkolwiek sobie zażyczysz. Używając technologii transferu Ssi-Ruuków zachowasz dostęp do Mocy. Ty, Jaino Solo, możesz stać się przednią strażą nowego porządku.
    Solo zacisnęła palce na rękojeści miecza.
    — Nie wydaje mi się.
    — Nie odrzucaj mojej oferty od tak. Pomyśl o wojnie z Vongami – wojnie, którą, zdaje się, przegrywacie. Jak długo ich biotechnologia utrzymałaby się w starciu z armią HRR-ów? Pomyśl o tych wszystkich ludziach, którzy polegli albo zostali okaleczeni od czasu rozpoczęcia inwazji. Nie ma pośród nich nikogo, kogo pragnęłabyś uratować, ofiarując niezniszczalne ciało, gdybyś tylko miała okazję cofnąć czas? Pomyśl o sobie. Zauważyłem, że oszczędzasz jedną nogę. Jesteś ranna? Gdybyś zaakceptowała moją ofertę, taka rzecz nigdy więcej nie miałaby miejsca. Tylko pomyśl o tym!
    Stanton przesunął się o krok do przodu, ale tym razem Jaina nie zrobiła nic, żeby go powstrzymać.
    — Pomyśl o tym, Jaino. Pomyśl, zanim tak raptownie odrzucisz moją ofertę.
    Rzeczywiście, myślała o tym. Przed oczami miała obraz Tahiri. Tahiri w śpiączce, zamknięta we własnym umyśle, w którym toczyła bój z dziwnym obcym intelektem, próbującym przejąć nad nią kontrolę. Pomyślała o swoim bracie, Anakinie, który zmarł na pokładzie światostatku w tak młodym wieku.
    — Pomyśl o wolności, jaką mogłabyś uzyskać pozbywając się ograniczeń ciała i krwi — szydził z niej Cundertol, gdy przywódca Ssi-Ruuków, Keeramak, groził jej transferem. — Mogłabyś żyć wiecznie!
    Czy to rzeczywiście byłoby aż tak złe?
    — Zapewniam cię — ciągnął tymczasem Stanton — że proces uległ znaczącemu polepszeniu od czasu, gdy zaczynaliśmy. Nie poczujesz żadnego bólu, żadnego dyskomfortu. Obudzisz się po prostu w nowym, lepszym ciele. W nowym życiu. Pracujemy też nad KRR-ami – kosmitoidalnymi robotami replikantami – zatem niedługo już nie tylko ludzie będą mogli skorzystać z zalet naszej technologii. Będziemy w stanie tworzyć formy życia, które nigdy nawet nie istniały, mamy wręcz nieograniczone możliwości!
    — Ale skutki społeczne...
    — Są niewyobrażalne! — zawołał mężczyzna w uniesieniu. — Wiem! Z jednej strony galaktyka, jaką znamy, nie jest gotowa na HRR-y. Pomyśl tylko: możemy dać ludziom nieśmiertelność, zwiększyć ich siłę i wytrzymałość, wyleczyć wręcz z tych wszystkich dolegliwości, które czynią ludzkie życie tak uciążliwym – wliczając w to śmierć! Kto nie chciałby robić z nami interesów? Na razie rynek ograniczony jest do garstki bogaczy – albo, jak w twoim przypadku, naprawdę na to zasługujących – jednak, nie z naszej winy, ponieważ sam proces jest niesamowicie kosztowny. To jednak nie powstrzyma trylionów ludzi od pożądania naszych usług. Nikt nie chce umierać, jeśli tylko ma coś w tej kwestii do powiedzenia. Niech słowo o tym, że istnieje alternatywa dla umierania się rozniesie, a zamieszki związane z inwazją Yuuzhan Vongów staną się zupełnie nic nie znaczące. Z drugiej strony, czy nie czas, aby ktoś wreszcie wypowiedział wojnę największemu wrogowi życia – samej śmierci? I czy nie właściwym by było, aby tym kimś był właśnie rycerz Jedi?
    Jaina wciąż jeszcze błądziła myślami daleko od Stantona, wiedziona wizją galaktyki bez głodu, chorób, śmierci... Czy to nie jest właśnie ideał filozofii Jedi per se? A jeśli to dodatkowo oznaczało prawdopodobny koniec wojny, czy nie usprawiedliwiałoby jej pełnego udziału? Jednak, co potem? Co by było, gdyby legiony Shimrry upadły pod ciosami takiej armii? Gdyby zwycięzcy wrócili z frontu? Gdyby wojna wreszcie się skończyła? Kto powstrzymałby HRR-y przed odwróceniem się przeciwko tym, którzy uwolnili ich od ograniczeń ciała i krwi? Kto przeszkodziłby im, gdyby zaatakowały tych, w imieniu których poszli na front? Kto powstrzymałby ich przed wpadnięciem w objęcia Ciemnej Strony Mocy? Kto powstrzymałby ich przed zniszczeniem tego wszystkiego, czego niegdyś mieli bronić?
    Jaina pomyślała o nieśmiertelnym Imperatorze. O nieśmiertelnym Vaderze. Zadrżała.
    — Nie — powiedziała. I tym razem dokładnie przemyślałam odpowiedź. Jedi już zbyt wiele razy oglądali skutki poczynań tych, nad którymi nie było straży. — To, że dajesz tę technologię kryminalistom, tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że twoje intencje nie są tak czyste, jak chciałbyś je przedstawić!
    Stanton Rendar westchnął.
    — Widzę, że będę potrzebował czegoś więcej niż słów, żeby cię przekonać.
    Jaina stężała, zacisnąwszy obie dłonie na rękojeści miecza świetlnego.
    — Może nie jestem gotowa zostać przekonaną.
    Zaśmiał się.
    — Jaino, nigdy nie poddalibyśmy cię transferowi wbrew twojej woli! Miałem na myśli, że potrzeba więcej czasu, niż więcej słów, żeby cię przekonać. I wierz mi, mam cały czas, jakiego mógłbym potrzebować. Pewnego dnia znów porozmawiamy, gdy będziesz stara, pomarszczona, gdy twoich rodziców już nie będzie. Gdy twoje dzieci będą starsze, niż ty jesteś teraz. Gdy śmierć będzie kryła się w każdym kolejnym dniu. Ja będę wyglądał dokładnie tak samo, jak wyglądam dziś. Może wtedy będziesz bardziej chętna przystać na moją ofertę.
    — Nie liczyłabym na to, Stanton — odparła dziewczyna, dając kolejny krok w jego stronę. — Poza tym, będę chciała porozmawiać z tobą znacznie wcześniej. Będzie to nie tak odległy dzień, kiedy zostaniesz zamknięty w celi, niezdolny zranić kogokolwiek, a może nawet rozłożony na części pierwsze.
    Westchnął.
    — Życie to jedyne, co cenię. Naprawdę uważasz, że pozwolę ci je sobie od tak odebrać? Mam zamiar żyć wiecznie...
    — Albo umrzeć próbując — dokończyła za niego. — Tak, chwytliwe. Mój problem z tobą nie polega na tym, że żyjesz, czy w jakiej formie żyjesz, ale z tym, co robisz ze swoim życiem. A dokładniej, co twoi klienci robią z drugą szansą, jaką im oferujesz. Skoro nie ma sposobu, aby przekonać cię, że odpowiadasz za to, aby nikt zły nie położył łap na tej technologii, to...
    — Oszczędź mi retoryki — przerwał jej nagle Stanton. Zerknął na chronometr wiszący na ścianie po prawej stronie. — Nie jestem nią zainteresowany, tak samo jak nie jestem już dłużej zainteresowany tą rozmową. Chyba nadszedł czas, żebyś opuściła ośrodek.
    — Nie zamierzam odejść stąd bez ciebie, Stanton.
    — Poważnie? — Na klaśnięcie dłoni pokój wypełniły dwa szeregi droidów bojowych, po dziesięć sztuk każdy, które wychynęły zza wytwarzaczy droidów Loronaru. — Wieść się niesie, gdy ktoś zaczyna wypytywać o ODT. Dotarły do mnie słuchy, że Jedi mnie poszukują, zatem przygotowałem się na najgorsze.
    Jaina uśmiechnęła się od niechcenia, gdy zmierzywszy droidy wzrokiem, zmieniła pozycję z obronnej, na postawę do ataku.
    — Będziesz musiał się lepiej postarać.
    — Oczywiście. Żaden droid nie może się równać z w pełni wyszkolonym Jedi. Chyba, że jest to Jedi wewnątrz droida. — Mężczyzna uśmiechnął się, ale zaraz spoważniał. — Jednak nigdy nie chciałem twojej śmierci. W trakcie naszej rozmowy mój prom szykował się do startu, a cały sprzęt został już na niego ewakuowany. Uciekniemy, gdy ty będziesz musiała przebijać się przez te maszyny.
    — Twój prom nigdy nie wyleci na orbitę!
    — Słaby blef. Włamując się tu, i podczas naszej rozmowy, nie miałaś z pewnością okazji ogłosić alarmu. Widzisz, nie tylko będziesz musiała się rozprawić z tymi prymitywnymi koleżkami, ale też będziesz musiała zrobić to tak szybko, jak tylko dasz radę. Za pięć minut cała baza wyleci w powietrze, a eksplozja będzie tak gorąca, że spali na popiół każde żywe stworzenie.
    Solo zacisnęła szczęki, próbując rozgryźć czy Stanton blefuje.
    — Wysadzisz całą placówkę tylko po to, żeby ukryć swoje ślady?
    — Zawsze mogę zbudować nową. To jest, przynajmniej w części, odpowiedź dlaczego nasze ceny są tak wysokie. — Stanton wykonał delikatny ukłon. — Życzę ci powodzenia, Jaino Solo. Mam również nadzieję, że po trochu dostrzegasz dlaczego. Byłabyś idealną orędowniczką naszej sprawy: taki potencjał, taka żywotność! Ale nie dziś, jak widzę. Może, kiedy spotkamy się znowu, nasza kolejna rozmowa zakończy się w diametralnie inny sposób.
    Pospieszył w swoją stronę, gdy tymczasem droidy bojowe ruszyły na Jainę. Ostatnim, co dostrzegła, były jego plecy znikające za rogiem wytwórcy droidów – później już tylko wykonywała ciosy, parowała strzały energetyczne i tańczyła w deszczu mechanicznych szczątków. Moc przepływała przez nią niczym ożywczy strumień, odpowiadając na każde życzenie jakie jej postawiła – rozszerzając zmysły dziewczyny, wzmacniając ciosy, przyspieszając refleks, pozwalając jej przewidzieć ruchy przeciwników na ułamki sekund, zanim je wykonali. Roboty bojowe poruszały się jakby w zwolnionym tempie, niezgrabnie, niemal prosząc ją o to, by przecięła je w pół w ramach miłosierdzia.
    Ostatni droid wreszcie upadł w fontannie iskier, oddając jeszcze pożegnalny strzał, który minął ją o cały metr. Rykoszetem odbił się od odległej ściany i nie czyniąc żadnej szkody, wytracił moc w odległym kącie pomieszczenia. Jaina wyprostowała się i rzuciła okiem na makabryczny widok powykręcanego metalu rozrzuconego po podłodze, skwierczącego i iskrzącego.
    Sięgnęła poprzez Mocy, by zlokalizować Stantona, ale nie mogła go znaleźć nigdzie w obrębie kompleksu. Jego prom odleciał, zniknął. Jaina zaklęła. Pięć minut, powiedział. Minęły już ponad trzy. Przecinając stojące jej na drodze części, wzmocniła swoje kroki Mocą, aby wydostać się z pierścienia części droidów. Wyjście z kompleksu było zamknięte. Otwarcie go za pomocą przepustki zajęło niemal pięć sekund, a każda dłużyła się śmiertelnie. Kiedy masywny portal otworzył się, wybiegła na zewnątrz, niemal od razu uchylając się przed ogniem z blastera, który otworzył jeden z jeneckich strażników na wieży. Slalomem pokonała otwartą przestrzeń, unikając kolejnych strzałów, a mieczem świetlnym odbijała wszystkie, które przeleciały zbyt blisko niej.
    Przy murze obwodowym całą koncentrację przelała w skok, którym chciała pokonać ogrodzenie. Laserowe strzały próbowały jej dosięgnąć, gdy osiągnęła apogeum skoku i zaczęła opadać. Przeturlała się, by zamortyzować upadek i kontynuowała bieg zanim jeneccy strażnicy wznowili ostrzał. Pod osłoną nocy, z tuzinem bocznych alejek, w których mogła się skryć, czuła się pewnie. Za jej plecami kompleks eksplodował z taką siłą, że fala uderzeniowa momentalnie ją ogłuszyła. Jasny, żółty płomień oświetlił ją od tyłu, gdy podmuch zwalił ją z nóg. Przeleciała dobry metr, ale zwinęła się w kłębek, dzięki czemu po wylądowaniu przeturlała się i od razu wstała na nogi, nie przerywając biegu. Kilka metrów dalej, kiedy wszystko wydawało się być już bezpieczne, Jaina przystanęła i spojrzała na płonący budynek.
    Nic nie pozostało. Cały kompleks stał się jednym wielkim ogniskiem, nic nie mogło tego przetrwać. Wszystkie poszlaki i szczątki wytwórców droidów, tak samo jak wszelkie dokumenty po przedsięwzięciu, jakie miało miejsce na Onadaxie, zostały doszczętnie zniszczone.
    Dziewczyna wściekła się na myśl o tym, że Stantonowi udało się uciec. Wspomnienie jego uśmiechu irytowało ją niepomiernie, gdy odwróciła się i skierowała w stronę „Sokoła Millenium”. Nie mogła zbyt długo użalać się nad sobą. W końcu, jej misja nie była całkowicie bezowocna. Poszukiwania nie poszły na marne. Wreszcie miała jakieś imię, a to jest przecież już jakiś początek.
    Mam nadzieję, że się nie myliłeś Stanton, pomyślała czując ból w palcu u nogi, który wciąż dawał się jej we znaki, wciąż przypominał jej że jest sobą, że znajduje się we własnym ciele. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy. Bo kiedy do tego dojdzie, zmuszę cię, żebyś zapłacił za wszystko, co uczyniłeś Bakurze. Albo umrę próbując.
    Uśmiechnęła się na tę myśl. Czuła się nad wyraz dobrze wiedząc, że to jeszcze nie koniec. Ponownie przypinając rękojeść swego miecza świetlnego do paska, pomiędzy cichymi alejkami Onadaxu skierowała się do miejsca, gdzie na pokładzie frachtowca oczekiwali na nią jej rodzice.

    LINK
  • Re: Or Die Trying oraz Ylesia w PL!!

    Owen krk 2020-01-15 00:20:21

    Owen krk

    avek

    Rejestracja: 2014-01-27

    Ostatnia wizyta: 2021-04-17

    Skąd:

    Zajęło to trochę więcej niż się spodziewałem, ale jest:
    https://drive.google.com/open?id=0B9SxXlPQ72HSUGJ5MS1xSnhTWVBaNGhVM09fVFcwQklkejU0

    Niech ktoś da znać, czy działa
    Oczywiście, jeśli znajdziecie błędy też dajcie znać!
    Pierwszą korektę wykonał Patryk "Kojima" Wojsław, drugą i trzecią: Magdalena Moskal.

    LINK
    • Re: Or Die Trying oraz Ylesia w PL!!

      SW-Yogurt 2020-01-15 23:30:39

      SW-Yogurt

      avek

      Rejestracja: 2011-05-19

      Ostatnia wizyta: 2024-11-20

      Skąd: Wrocek

      Działa, dzięki. ~

      LINK
    • Re: Or Die Trying oraz Ylesia w PL!!

      Onoma 2020-01-16 11:24:46

      Onoma

      avek

      Rejestracja: 2007-12-06

      Ostatnia wizyta: 2024-01-06

      Skąd: Dołuje

      Mógłbyś podesłać na Bastion, mamy dział z tłumaczeniami.

      LINK
      • Re: Or Die Trying oraz Ylesia w PL!!

        Darth Ponda 2020-01-16 12:14:40

        Darth Ponda

        avek

        Rejestracja: 2014-02-15

        Ostatnia wizyta: 2024-11-19

        Skąd: Olsztyn

        Dobrze, że jest w widocznym miejscu i każdy może go z łatwością znaleźć.
        Tak serio to nie wiedziałem o tym dziale, ale dzięki dogłębnej znajomości tematu odnalazłem zaginiony tekst, gdyby ktoś był zainteresowany (tj. oprócz mnie).
        https://www.star-wars.pl/Tekst/506

        LINK
      • Re: Or Die Trying oraz Ylesia w PL!!

        Payback 2020-01-16 12:36:38

        Payback

        avek

        Rejestracja: 2008-07-20

        Ostatnia wizyta: 2023-03-28

        Skąd: Kraków

        Z całym szacunkiem, ale w dziale tłumaczenia to się czyta maksymalnie ciężko - powinno dać się pobrać normalnie w PDFie - nikt już nie czyta w przeglądarkach - czasy blogów mineły ;p

        LINK
      • Re: Or Die Trying oraz Ylesia w PL!!

        Owen krk 2020-01-20 01:05:18

        Owen krk

        avek

        Rejestracja: 2014-01-27

        Ostatnia wizyta: 2021-04-17

        Skąd:

        Parokrotnie próbowałem się z Bastionem kontaktować, wszystkie próby były nieskuteczne - wysyłanie wiadomości w dziale "jak masz coś co chciałbyś żebyśmy umieścili na stronie napisz tu:" oraz prywatne wiadomości do redaktorów Bastionu.

        Tak było mi łatwiej. Nadal możecie te tłumaczenie wrzucić do tamtego działu, tylko trzeba Ilezję uzupełnić o nagłówek kto jest autorem, tłumaczem itp. I ostrzegam, że to 48 stron litego tekstu. w przeglądarce bedzie to koszmar.

        Payback - Minęły czasy słoa pisanego, teraz nie można wiadomości zawierać w więcej niż 150 znakach, a najlepiej żeby to był obrazek. Tyle.
        Także tłumaczenia mogą i być w przeglądarce i tak nikt tego nie czyta :/

        LINK

ABY DODAĆ POST MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..