Chciałbym zwrócić Twoją uwagę (bo być może Ci to umknęło) na to, że to, co podlinkowałeś, pochodzi ze Słownika ilustrowanego TLJ. Trudno mówić tu o dorabianiu jakiejkolwiek ideologii czy próbie wyprzedzenia z góry dających się przewidzieć wątpliwości fanek i fanów. Po prostu przed premierą TROS, a także przed premierą pierwszego trailera tego epizodu, dzięki któremu dowiedzieliśmy się o powrocie Palpatine’a, jak i przed samym rozpoczęciem produkcji dziewiątki obowiązującą - nie cierpię tego słowa, bo jest wszędzie nadużywane, ale niech już będzie - narracją było, że ani Snoke, ani Kylo Ren nie są Sithami. Że owszem, są oczywiście użytkownikami ciemnej strony, ale nie są Sithami i nigdy nimi nie będą, jako że wyginęli oni wraz ze spełnieniem się przepowiedni dotyczącej Wybrańca - że przywróci równowagę Mocy, pozbywając się Sithów raz na zawsze (są różne opinie, co oznacza równowaga Mocy, ale to co napisałem, to jedynie przedstawienie obecnie obowiązującego oficjalnego jej wyjaśnienia; sam nie zamierzam wdawać się w ten eschatologiczny dyskurs). Poza tym ani Snoke, ani Kylo nie mieli według obowiązującego wcześniej tłumaczenia pretendować do miana Sithów, których koncepcje i filozofię uważali za przestarzałe, dobre na dawne czasy, ale nie na te nadchodzące, w związku z czym ich ambicją było przedefiniowanie ciemnej strony. To była przecież bardzo mocno forsowana - niech znowu wybrzmi to nieszczęsne słowo - narracja naszych kochanych twórców i twórczyń. I bardzo często podkreślana, co generalnie mnie cieszyło, bo dawało poczucie, że dokonania, poświęcenie i dziedzictwo Anakina Skywalkera nie poszły na marne i o których pamięć nie jest szargana. Aż pewne tęgie głowy wpadły na światłą ideę, by z trumny wyciągać Palpatine’a, co - jak wielu z nas, forumowiczek i forumowiczów się zgodzi - niszczy pamięć o Anakinie i psuje całą koncepcję jego będącego Wybrańcem, wprowadzając do kanonu ogromną nieścisłość, a najmniej pewnego rodzaju zgrzyt.
Ja jednak wciąż będę optował za twierdzeniem, że na miano głupoty ze strony Abramsa zasługuje pomysł, by Sidious powtarzał jak mantra zdanie, że żyją w nim wszyscy Sithowie. Traktowałbym to bardziej metaforycznie i dopóki twórcy i twórczynie nie ustosunkują się do tej kwestii klarownie i kategorycznie, za takowe będę to jego twierdzenie uważał (analogicznie także twierdzenie Rey o tym, że żyją w niej wszyscy Jedi). Raczej jest to dla mnie niejasność kalibru tej wizji Vadera, w której Sidious miałby go stworzyć (na całe szczęście Soule jasno dał do zrozumienia, że tak w istocie nie było).
Myślę, że wkładaniu w usta Sheeva twierdzenia, że żyją w nim wszyscy Sithowie, a w usta Rey, że wszyscy Jedi, przyświecała Abramsowi idea, by w ten - w jego zamierzeniu - niedosłowny i niedookreślony, czysto retoryczny i metaforyczny właśnie sposób owe sentencje stanowiły symbol końca tej odwiecznej walki dobra ze złem, jasnej strony z ciemną, Jedi z Sithami, której ucieleśnieniem była przedstawicielka jednej strony i przedstawiciel drugiej. Skoro miał to być finał sagi i na takowy ten epizod był kreowany, wszelkimi sposobami starano się dowieść tej nieuchronnej finalności, której najdobitniejszą egzemplifikacją są właśnie te zdania Palpatinów. Ale trochę to nie wyszło, wprowadzając niejasność - absolutnie zrozumiałą dla mnie - wśród fanek i fanów, bo zabieg ten w praktyce okazał się na tyle niesubtelny, a wręcz łopatologiczny, że trudno dostrzec w tym ową metaforę, symbolikę, niedosłowność.
Tak czy inaczej, nawet jeśli Sidious samego siebie nie nazywa Sithem, to i tak trzeba uznać, że wciąż nim jest i nie przestał nim być. Bo niby dlatego miałby przestać? Tym bardziej gdy mówi o powrocie Sithów, wyznawcach Sithów, flocie Sithów i że Sithowie znów zatriumfują, a Jedi umrą (Sheev rzuca nawet w pewnym momencie takie zdanie: „I am all the Sith”, które w napisach zostało przetłumaczone na „Żyją we mnie legiony Sithów”; więc dodatkowo jest tak, że to w dużej mierze polskie napisy kreują w naszej świadomości przekonanie o tych duchach zamieszkujących ciało Palpatine’a; brawo dla twórców i/lub twórczyń polskich napisów 👏). Uznanie go za nie-Sitha byłoby absurdalne. To zdjęcie jednej ze stron Słownika ilustrowanego TLJ niczego nie zmienia, tym bardziej że powstał przed TROS i jego produkcją, a także pewnie i przed tym, gdy ktoś w Lucasfilmie i Disneyu wpadł na iście genialny pomysł z ożywianiem Imperatora; tamtejsze stwierdzenie, że Sithowie wyginęli, które stoi w oczywistej sprzeczności z tym, co widzimy w TROS w postaci żywego i dosyć dobrze trzymającego się Sidiousa dowodzi jedynie, jak na łapu-capu była robiona ta trylogia, bez żadnego pomysłu, konceptu planu. Wprowadzając przy tym nieścisłości w obrębie trylogii i całej sagi, takie jak choćby ta.
Niech Moc będzie z Wami.