Zacznę od dwóch rzeczy, która mi się podobała.
1. Poe - był całkiem wiarygodny, w kontekście tego co pokazywał w swojej osobie w poprzednich filmach. Miał świetne dialogi z Finnem i Rey, zabarwione niewielką, ale zupełnie wpisującą się w ramy SW komedią, pozwolę sobie na przytoczenie fragmentu:
- byłeś przemytnikiem?!
- a ty szturmowcem?
- byłeś przemytnikiem?!
- a ty złomiarzem? możemy tak bez końca
Scen tego typu było więcej, serio na + Ta postać miała naprawdę sporo charyzmy, mi osobiście bardzo kojarzył się z Hanem Solo w OT.
Tego co mi się nie podobało nie opiszę, bo wystarczy obejrzeć ten film z wyciągniętymi z niego scenami z Poe. Ale poza tym, że cały film totalnie minął się z moim gustem, to uderzył jednak w coś, co ciężko mi znieść. Uczynił historię Anakina/Vadera gównianą w kontekście kanonu Disneya.
Jak to mówił Lucas o OT - "Głównym mottem filmów które już istnieją jest odkupienie grzechów Anakina Skywalkera".
Oryginalne opowiadały o odkupieniu Anakina, prequele o jego upadku. Można nie lubić prequeli, ale zastosowanie motywu tragedii greckiej do ukazania tego, że Anakin próbując zmienić widzianą przyszłość doprowadził do jej spełnienia... to było coś naprawdę fajnego. Przynajmniej dla mnie. Wypunktuje ważniejsze, według mnie, momenty:
1. Anakin, trenowany od 10 lat uczeń jedi czuje cierpienie matki, leci ją odszukać, niestety za późno. Matka umiera na jego rękach.
2. Anakin widzi śmierć Padme i robi wszystko aby ją ocalić... przechodzi na ciemną stronę, co sprawia że biorą nad nim górę wszystkie jego złe cechy, emocje uczucia. Wchodzi na drogę z której nie ma powrotu.
3. Anakin atakuje Padme. Mając poczucie, że był zdradzony, odwraca się przeciw niej. Wcześniej jednak widzimy jej bezradność w próbuje sprowadzenia go z drogi ciemności. Anakin jest upojony władzą, potęgą.
4. Anakin dowiaduje się o śmierci Padme, niemalże ginie wtedy, zupełnie zastąpiony przez Vadera. Nie ma tu już żądzy władzy, potęgi... one się pojawiają potem, żeby wypełnić pustkę. Jest poczucie winy i żal tak wielkie, że doprowadzają do wytworzenia się tak wielkiej nienawiści do samego siebie, że niemal zabija to zupełnie dawnego Anakina i jednocześnie daje olbrzymie pokłady potęgi nowemu Vaderowi.
5. Anakin/Vader dowiaduje się, że ma syna. Rozbudza w nim to coś - cząstka Anakina zaczyna tlić się mocniej.
6. Poświęcenie - ostatecznie, miłość do syna, być może do tego że był to również syn Padme, sprawia, że Anakin pokonuje Sithów - Vadera a potem Palpatine`a i sprowadza Moc w stan równowagi, poświęcając się przy tym. Co w gruncie rzeczy jest dobre, bo sam narodził się właśnie po to, aby dego dokonać.
Jak odbieram to, po obejrzeniu TROS?
Po co szkolić się przez 10 lat, skoro w kilka/naście dni/tygodni można nauczyć się o wiele więcej od... nikogo? Rey przecież na miejscu Anakina ocaliłaby Shmi. mając taką moc, Anakin nie musiałby się już bać wizji przyszłości. Nigdy.
Powrót Anakina na jasną stronę nie był wyjątkowy, bo przecież Kylo Ren może to zrobić niemal bez żadnego impulsu. Tylko trzeba przełamać wstyd tego, że coś złego się komuś zrobiło i wyrzucić świetlny krucyfiks zła.
Po co było się poświęcać za syna, skoro tylko wyrzuciło się byłego mistrza na inną planetę i uczyniło go jeszcze potężniejszym? Potem cierpieć będą wnuki, prawnuki... i jeszcze nie spełniło się celu życia jakim było przywrócenie równowagi.