Otóż zawaliłem sprawę, bo miałem zobaczyć cały pierwszy sezon jak tylko zostanie wyemitowany ostatni odcinek. Potem ogłosili kolejny i dalej nic z tego, aż do wczoraj, kiedy zorientowałem się że bez tego serialu, proklamowana przeze mnie w listopadzie gotowość do Epizodu IX niestety nie jest pełna tak jakbym chciał.
Dzisiaj zobaczyłem odcinki od 1 do 9 włącznie, a że nie mam czasu na komentowanie każdego odcinka z osobna, to zakładam ten temat wrażeń ogólnych - podobny do tego, który miał serial SW Rebels.
Serial mi się podoba. Jest infantylny, ale nie w tym stylu co Rebels, gdzie wściekałem się na serial w niemalże każdym odcinku - tylko te z Ahsoką i Malachor V dawały radę. Tu jest inaczej - koncepcja zdecydować dla dzieci, ale dobrze poprowadzona. Ta historia po prostu wciąga, mimo że niespecjalnie wnosi cokolwiek do rozwoju uniwersum SW jako takiego.
Całkiem szczerze mówiąc, to Resistance wciąga nawet bardziej od The Mandalorian, chociaż to drugie jest lepsze od pierwszego, o tym że to dwa zupełnie inne twory to nie pomnę.
Resistance to po prostu luźna kreskówka w świecie SW, postROTJ. No i co najistotniejsze, nie jest irytująca pod każdym względem jak Rebels. Historia Ezry może i wnosiła ciut więcej informacji nt. okresu między ROTS a ANH i parę innych kontrowersji (wychodzenie poza czasoprzestrzeń itp.), ale była nudna i wkurzająca, a na dodatek infantylna. Zaś Resistance odbieram jako przyjemne, luźne, dynamiczne i infantylne, co akurat można wybaczyć patrząc po targecie serialu. To zupełnie co innego niż w przypadku Rebelsów, których kreowano na następców genialnego TCW, a okazały się arcybzdurami, z debilnymi postaciami i tworem dziecinnym w złym tego słowa znaczeniu.
Resistance, póki co 8/10 <3