Krótko, jak na mnie bardzo zwięźle i na temat, odnośnie drugiego i trzeciego odcinka pierwszego sezonu "The Mandalorian". Po pierwsze nasz tytułowy bohater ,,Mando", po drugie 50-letni, o zjadającej najtwardsze ludzkie serce z kamienia słodyczy w swym tyci malutkim ciałku, Baby Yoda, którego potęgi słodkości nie powstydziłby się Szeregowy z "Pingwinów z Madagaskaru". Po trzecie Kuiil, niby nierzucający się w oczy farmer z planety / księżyca Arvala-7 (na której to też toczy się duża część akcji pierwszych trzech epizodów produkcji), który prezentuje nad wyraz piękną szlachetność swą osobą tudzież bezinteresowność, o którą w dość trudnych post-imperialnych czasach raczej ciężko; to, jak pomógł on Mando (zauważmy, trzy odcinki pierwszego cyklu serialu za nami, a my wciąż nie znamy tożsamości tego, ,,który nie może zdejmować hełmu") nie da się dokładnie ocenić. Sęk w tym, że taki wyczyn określać tylko ,,uratowaniem skóry" Łowcy Nagród, to mało powiedziane. I w końcu ,,po czwarte": Jawowie - tyle jawowości w jednym, skromnym drugim odcinku, tyle scen wokół świetnie wizualizacyjnie uwydatnionego Piaskoczołgu, tan dużo obecności ekranowej tych małych pustynnych humanoidów, że Epizod IV "Star Wars" - "A New Hope" z kreacją w nim Jawów przy tym, co zaprezentowano w "The Mandalorian" wymięka. I czy mi się zdawało, czy właśnie Jawowie nie rozmawiali w tym językowym słowotoku, jak to mają w zwyczaju bablać śmieszkowato Minionki? Jak bardzo potężny będzie Baby Yoda? Skoro uratowanie życia Mando przed napierającym na niego sporym rogatym stworzeniem nie sprawiło mu ,,jak na bobasa" większego kłopotu, poza tym, że takie sięgnięcie wgłąb Mocy fizycznie go zmęczyło, oznacza to, że potencjał w scaleniu z Mocą Baby Yody jest ponad górne limity. Zresztą, 5 odcinków pierwszego sezonu jeszcze przede mną, więc ktoś coś o potędze zjednoczenia w Mocy naszego lilipuciego zielonego gnomika może jeszcze dopowiedzieć. Ostatecznie rozdziałom nr 1, 2, 3 stawiam ocenę: 9/10.