Ok, to tak:
Na serial aktorski czekałem od 2005 roku, bo zdaje się wtedy gruchnęła wieść, że RotS to nie koniec, będzie serial, będzie w 2007 i będzie na pewno. Potem nic nie było już pewne poza tym, że Lucas żył już w 2037 roku i wymyślił takie rzeczy, których ówczesne ani technologia ani budżet udźwignąć nie mogły, więc projekt przesunięto i potem okazjonalnie korzystano z pomysłów przy TCW. Przed TCW z kolei latami się wzdragałem, ale gdy już się przemogłem to był dla mnie nie kreskówką, ale serialem właśnie, choć animowanym, serialem na który czekałem, bo był absolutnie fenomenalny w wielu aspektach, stylem przypominał trochę Star Gate, to ta planeta, to tamta, tu jakiś problem, tu coś przywlekliśmy ze sobą, no miodzik.
No i jest Mandalorian, kurde, a za nim kilka następnych, kurde. Nie bałem się niczego, wiem że nie schrzanią, a jeśli nawet to obejrzę raz i zapomnę, dzieciństwa mi to nie zniszczy, oburzać się nie muszę, ale jeśli już coś mnie, powiedzmy, niepokoiło, to estetyka - w końcu to nie wielki film dystrybuowany na cały świat, ale serial, bardziej nawet reklama, w dodatku tylko internetowa i w paru krajach (a przynajmniej do zarobienia w paru krajach). No cięcia gdzieś być będą sobie myślę, znowu przywołam StarGate bo akurat znowu go oglądam, ale widać różnicę między filmem a serialem (choć SG-1 poza momentami z CGI broni się fenomenalnie i starzeje lepiej niż RotS).
A tu proszę, cholibka, przecież to nie wygląda na budżetowe w żadnym miejscu, estetyka jest absolutnie wspaniała. Symetryczne ujęcia (sory lubię to), flashbacki z Wietnamu całkiem dobrze zmontowane, nie wiem gdzie jest CGI a gdzie makiety i pacynki (jakbym miał oceniać to bym powiedział, że sporo jest normalne z nałożonymi teksturami, ale nie znam się), choć może za kilka lat to będzie gorzej wyglądać, nie wiem, na razie jest super.
Po premierze TFA narzekałem na soundtrack, że sory, Williams zrobił swoje, ale się skończył, bywa, a po premierze R1 jeszcze bardziej się w tym utwierdziłem, R1 ma wspaniałą ścieżkę, najlepszą z disnejowskich - choć nie tak dobrą jak williamsowski RotS - i kurde nowi kompozytorzy to jest coś, czego starwarsy potrzebują. Bardzo ładna oprawa muzyczna, pasująca do klimatu i podoba mi się.
Fabularnie niewiele da się powiedzieć. Może być super, może być nudno. Oceniając pierwszy odcinek jako pilota, no to jest git. Zobaczyliśmy Mando w jego zwyczajowej akcji, zajrzeliśmy w tajniki dawania zleceń i odbierania nagród. Ogólne zarysowanie tła na 5 z plusem, chociaż lubię się czepiać, tak tutaj zwyczajnie nie mam do czego. W dodatku nie jest do bólu poprawnie, ale przemyślanie i z rozmachem. Różne waluty, upadające Imperium, tło jest świetnie wykorzystywane (np. Sprośny Okruch na rożnie) i tak dalej. Postacie spoko, fajny ten obrotowy IG, I have spoken też mnie kupiło, a że Ugnaught gada w basicu, i co z tego, ja jestem Polakiem i znam albański i znam inne osoby co też go znają. W Dziedzicu Imperium też był Wookiee co gadał basikiem. Z resztą dowalenie się do języków to ostatnie co mógłbym zrobić, bo serial zaczyna się od kilku różnych, tłumaczenia ich na ekranie i jeszcze tłumaczenia przez barmana. Więc to akurat przemyślane.
Z minusów to uwierają mnie dwie rzeczy. Pierwszy to długość odcinka. Nawet nie chodzi o to, że chciałbym więcej, bo czasem lepiej zrobić krócej niż dłużej, ale całość faktycznie sprawia wrażenie cutscenki, jak ktoś wyżej wspomniał. Zobaczymy jak będą wyglądały następne odcinki. Jeśli Disney zrobił serial we współczesnym stylu - czyli zasadniczo długi, pocięty film - to nie będzie zupełnie przeszkadzało w odbiorze, więc ten minus odpadnie. Jeśli zrobi go w starym stylu, czyli każdy odcinek jest trochę autonomiczny, choć opowiadający jedną historię, to jednak będzie to coś uwierającego. No i przewaga seriali nad filmami (czy też współczesnych filmów w ośmiu odcinkach) jest taka, że można poświęcić więcej czasu na zarysowanie postaci, ujęcia, budowanie czegokolwiek chcą tam zbudować. Szkoda byłoby tego nie wykorzystać.
A drugi TO KAMERZYSTA Z PADACZKĄ. Nie no serio, już nawet polskie seriale się z tego wyleczyły, a tutaj dalej kamera pracuje jakby typ próbował złapać równowagę albo jeździł na tym grrrlucie czy jak mu tam. I nie jest tak cały czas, jest fajne ujęcie proste statyczne i nagle SRUUU BUBULBUBLBUBLBU prawolewogóradół no ja cie nie moge. Żeby to było sensownie by nadać dynamiki, że jedzie tu, jedzie tam, teraz tuu, to by było ok, ale nie na wszystkie strony świata jednocześnie.
No mi się podobało, czekam na wincyj.