Całkiem fajne. Koncepcyjnie przypomina toto trochę Grawitację, w tym względzie, że pod płaszczykiem kosmicznego hard Sci-Fi mamy tutaj również prostą historię o "głęboko ludzkim" rdzeniu.
Ad Astra jest filmem pełnym kontrastów, jednocześnie bardzo głośnym, bombastycznym i widowiskowym a zarazem prostym, żeby nie powiedzieć ubogim, delikatnym i wycofanym. Zarówno w warstwie audio-wizualnej jak i fabularnej. Jeśli chodzi o technikalia, to zarówno zdjęcia jak i (głównie!!) udźwiękowienie to majstersztyk, smakosze zakochani w obrazach i dźwiękach techniki będą się czuli jak w raju.
Nie chcę zdradzać fabuły, ale mogę zdecydowanie film polecić, chociaż raczej nie fanatykom kinowych komiksów. Ci mogą się dość mocno nudzić. Cała reszta, czyli miłośnicy Pitta, kosmiczni romantycy i ludzie o samotniczej naturze będą pewnie w filmie zakochani.
Ja osobiście byłem zawiedziony odrobinę tym prawdziwie "humanistycznym" przesłaniem, które dla mnie jest odrobinę puste i "zamknięte", ale z drugiej strony nie każdy film "kosmiczny" musi odkrywać los gatunku ludzkiego i przyszłość Wszechświata. "Odyseja Kosmiczna 2001" jest tylko jedna i nie należy się na nią zbyt rychliwie porywać, co na szczęście reżyser Ad Astra James Gray zrozumiał bardzo dobrze.
Nie ma co smucić dłużej. Oglądać, koniecznie w kinie. Nadaje się na randkę, więc wykorzystywać okazję nerdy!