Finster Vater napisał:
motywacja głównej bohaterki jest tak płaska, jak klucz 13.
-----------------------
No, dokładnie. Dodatkowo zabawne, że nazywasz ją główną bohaterką, a to niby drugi film Strange`a (mcu zazdraszcza sw tak bardzo wprowadzania publiki w błąd?). Bardzo się zawiodłam na Wandzi, bo z tego, co czytałam przed seansem, wielu upatrywało w jej postaci najmocniejszej strony filmu, a benkowy fandom nawet pisał, że dostała benkowy treatment, więc chciałam zobaczyć, jak kolejny już raz jakaś franczyza marnuje potencjał ciekawego villaina. No i co? Wandzia się okazała stereotypowym, jednowymiarowym złolem, któremu nie sposób kibicować ani współczuć, już nie tylko przez jej motywację (chęć posiadania dzieci - jak najbardziej, zabicie swojego alter ego z innej linii czasowej w celu odebrania jej dzieci, jeszcze wiedząc doskonale, że żyją szczęśliwie i są kochane - tego się nie da obronić w żaden sposób), ale i grę aktorską Olsen, która poszła maksymalnie w odgrywanie pacjentki zakładu psychiatrycznego. Szczerze powiedziawszy od pewnego momentu stała się już tylko irytująca. Inna sprawa, że to najprawdopodobniej nie był jej ostatni występ, mimo, że dość wyraźnie jest pokazane, że zginęła. To w końcu mcu, a nie sw, więc powrót odkupionego villaina z martwych jest nadal możliwy, no i wątpię, że mcu zrezygnuje tak łatwo z potencjału postaci.
Co do samego filmu też zgoda, że trochę o niczym i widać, że od samego początku chodziło tylko o zabawę multiwersum i powtykanie cameos i niewiele więcej. Inna sprawa, że nie było dużo momentów krindżogennych i był to miło spędzony czas. Film gdzieś pośrodku stawki, jeśli chodzi o mcu, drugi raz bym nie obejrzała. Szczególnie, że niedawno premierę miał "Wszystko wszędzie naraz", film, który nie dość, że fabularnie rozwiązany znakomicie (no i przyjemne ciepełko, które pozostaje w serduszku po seansie), to jeszcze pomysł na multiwersum o wiele ciekawszy. No i same sceny akcji czy walki, których jest zdecydowanie mniej, a rozkładają te z MoM na łopatki. Jedynie ta wspomniana scena muzyczna zaskakuje oryginalnością.
I taki trochę smutek po trailerze Avatara, który był puszczony przed seansem. Poprawnie zrobiony, nawet fajnie minimalistyczny, ale skoro wiadomo, że historią to nie porwie, to chyba tym bardziej efektami. W ogóle mnie to nie zachęciło do odwiedzenia imax specjalnie dla tego filmu. Kibicuję nadal bardzo, bo MCU potrzebuje jakiejś alternatywy, ale nie widzę czym Avatar miałby konkurować.