Następny prequel pierwszego "Aliena", sequel "Covenant" podobno się zaczyna robić. Reżyseria Ridley Scott.
https://screenrant.com/alien-covenant-sequel-writer-director-ridley-scott/
Co o tym myśli szanowny Bastion?
Następny prequel pierwszego "Aliena", sequel "Covenant" podobno się zaczyna robić. Reżyseria Ridley Scott.
https://screenrant.com/alien-covenant-sequel-writer-director-ridley-scott/
Co o tym myśli szanowny Bastion?
Jak dla mnie to #nikogo, ale chyba był zapowiadany jako domknięcie narracji.
Myślę, że jak już w "Prometeuszu" rozpoczęliśmy wątek Inżynierów to rezygnacja z jego kontynuacji była błędem, bo przynajmniej rozwinięto by uniwersum, a tak to poucinano najciekawsze wątki z poprzednika i "Covenant" okazał się popłuczynami po "Obcym". Zatem powstaje pytanie w którym kierunku ta seria pójdzie i czy ponowna reanimacja wniesie powiew świeżości...
Na obu prequelach świetnie się bawiłem, choć w przypadku Alien Convenant było to trochę guilty pleasure momentami. Studio niepotrzebnie wymusiło na Ridleyu więcej Aliena, bo z tego co czytałem piewotnie historia miała dotyczyć wędrówki Shaw z Davidem i Inżynierów. Aczkolwiek wątek Davida i tak jest jedną z najfajniejszych rzeczy z tego uniwersum.
Chętnie obejrzałbym jeszcze nawet ze 3 filmy od Scotta w świecie Aliena. Szczególnie jakby dobrał do współpracy kompetentnego scenarzystę, bo reżyserka i cała warstwa techniczna są na najwyższym poziomie, ale przedstawienie historii, świetnej z zamysłu, trochę pozostawiało do życzenia.
+1
Ten człowiek napisał to, co uważa też Shedao Shai!
I to jest news godny osobnego tematu? Brak tytułu, jakichś konkretów. W dobie odgrzewania schabowych?
No po prostu nie wydaje mi się, żeby scenariusz miał być w jakikolwiek sposób mniej śmieszno-głupi od poprzednich części. Jedynie Fassbender będzie się dobrze bawił.
Aha, i dalej czekam aż Scott odkręci ten swój debilny pomysł ze Space Jockey`ami - łysymi albinosami, bo to w oczy kole. Giger zmasakrowany.
Fassbender na pewno będzie miał ubaw.
Jeśli chodzi o scenariusz, to od Aliena 3, który był kulawy w inny sposób, seria nie ma zupełnie nic do zaoferowania.
Odkręcić Space Jockeya - fajnie by było ale JAK? Giger jest nieobecny w designie tych filmów już od czasów ALIENS. Zepsuty design Space Jockeya (czy Inżynierów) to nic w porównaniu z kompletnie spieprzoną genezą Obcych. Którzy, po pierwsze, powinni pozostać obcy i zagadkowi. W ogóle moim zdaniem ostatnie dwa filmy są ofiarą "wciśnięcia" na siłę postaci Aliena do historii o zupełnie innym rodowodzie (starożytni astronauci, pochodzenie człowieka, geneza religii, stworzenie jako zło i grzech). To miało potencjał. ALIEN niestety jest jeszcze bardziej martwy, niż Terminator (z którego moim zdaniem da się jeszcze coś wycisnąć).
Od Aliena 4 to proszę się odczepić. Świetny film SF, ze świetnym klimatem, postaciami, a do tego pierwowzór Jariaha Syna! Film może niezbyt rozwijający uniwersum Alien dla fanatyków, ale jako film to dla TOP 10 DARK SF na porządnym bardzo poziomie, ze świetnym aktorstwem.
Nie jest to może film ZŁY, wszystko tam jest na swoim miejscu, i faktycznie klimat ma bardzo specyficzny, i "swój". Nie da się go z niczym innym pomylić, i w pewnym sensie kontynuuje myśl przewodnią poprzednich 3 części - chciwa organizacja za wszelką cenę chce "położyć łapę" na tym stworze z piekła rodem, i tak jak zazwyczaj kończy się ta chęć katastrofą.
Źle się wyraziłem, mówiąc o słabiźnie scenariuszowej kolejnych Alienów. Zawsze coś tam w nich jest. Są jakieś ciekawe, interesujące pomysły, widzowie klnęli np na "Prometeusza", na głupotę załogi, kompletnie ignorując bardzo interesujący "punkt startu" filmu, założenie u podstawy, czyli genezę życia na Ziemi. Pytanie się narzuca, po co było do tej opowieści dokładać Ksenomorfy (czy jakichś ich kuzynów)? Czy to jest oznaka ingerencji producentów/studia, które nie wierzy w możliwość sprzedania oryginalnej historii SF, i wymusza na twórcy podpięcie się pod istniejącą "franczyzę"?
Alien 4 jest całkiem solidny, ale mój osobisty problem z całą serią począwszy od "dwójki" polega raczej na tym JAK, a nie CO. Brakuje mi w tych filmach jakiejś energii, tego "nerwu", które miały dwie pierwsze części. Nie potrafię tego nazwać, ale to najwyraźniej nie tylko mój problem, bo widownia sumarycznie każdą kolejną część ocenia coraz niżej (nie jest to do końca monotoniczny spadek, bo RT pokazuje wzrost aprobaty dla Prometeusza).
Jakiś problem z Alienem jest. Może jest to zbyt ciężki i przygnębiający nastrój. Masowa publika nie lubi takich mrocznych tonacji. Może jest to "przekombinowanie" - bo jakby nie patrzeć, to 2 pierwsze części to BARDZO proste opowieści. Inna sprawa, że są one mocno osadzone w społeczno-gospodarczych realiach czasów, w których powstawały. Począwszy od Alien 3, mam wrażenie, że te filmy stały się tylko dość zakręconymi horrorami SF. Nie mogą nawiązać łączności z publiką, ponieważ widzowie nie odnajdują się w ekranowych bohaterach. Alien i ALIENS przeszły do historii również dzięki bardzo sympatycznym bohaterom, z którymi łatwo się identyfikować. W "jedynce" mamy tych kosmicznych tirowców, w "dwójce" dzielnych wojaków ryzykujących skórę dla bezbronnych kolonistów (to jakieś echo westernów). Oba filmy to hymn pochwalny dla zdroworozsądkowego podejścia klasy średniej/pracującej, "dwójka" wprowadza kult uzbrojenia tak miły Amerykanom. Głównym antagonistą jest niby ten stwór, ale tak naprawdę prawdziwym zagrożeniem są knowania jakiejś korporacji, która jako pierwsza puszcza te wydarzenia w ruch.
To wszystko jest instynktownie dla widza zrozumiałe i zgodne z "codziennym doświadczeniem", stąd kolosalna popularność bohaterów. Następne części jakoś to zgubiły, bo zwykłemu człowiekowi ciężko jest widzieć siebie we więźniach, najemnikach czy naukowcach, którzy co gorsza okazują się kompletnymi idiotami. W takim otoczeniu nie działa nawet wspaniała Ripley. Jest po prostu wyrwana ze swojego "naturalnego środowiska".
Tak więc moim zdaniem albo trzeba Aliena zupełnie przemodelować (a`la Prometeusz, ale konsekwentnie), albo wrócić do prostych i zrozumiałych schematów części 1 i 2. Bo to, co mamy od numeru trzy, to propozycja raczej dla bardzo małego podzbioru widzów, tych zakochanych w bardziej strasznych i "abstrakcyjnych" historiach.
Sam zauważyłeś, że 1 i 2 to dość proste w założeniu filmy. Zgadzam się z tym. Jednakże cała historia Aliena to dość prosta historia, w zasadzie jedyne możliwości jej komplikacji to jakieś zabawy z bohaterami i sytuacjami w których się znaleźli lub opowiadanie jakichś origins story. Dlatego też Scott ma problem bo próbuje być sprytny, inteligentny i coś tu pozmieniać, kiedy sukces Aliena był sukcesem prostego horroru z super atmosferą i czytelnym morałem jak z czytanki dla dzieci.
Dla mnie Alien 4 to obok 1 najlepszy z serii, ponieważ jest najbardziej innowacyjny. 2 to jakby powtórzenie 1 tylko w innych klimatach i z fetyszem wojska. 3 jest zbyt specyficzna, choć ma swój niesamowicie mrocznym moim zdaniem nastrój, który jest strasznie postapo. Natomiast 4 jest świetnym filmem jeśli chodzi o postacie. Są tu najbardziej interesujące i charakterne postacie z całej serii. Przypomina mi ten film trochę drugiego Conana, gdzie też postacie są na tyle super, że cały film jest tylko wymówką do ich pokazywania. Poza tym 4 filmowo jest naprawdę świetnie zrealizowana. W porównaniu do niej "Prometeusz" to pełen dłużyzn, pozbawiony napięcia i bardzo nieudany film, ostatni Alien podobnie.
Tak więc teraz jak mi to wyłożyłeś to rozumiem twój sceptycyzm do Aliena 4, lecz nie zgadzam się z tobą, że jest on jakoś oderwany od od zdroworozsądkowego podejścia i powiązań z prawdziwym doświadczeniem. Morałem "4" jest to, że nawet grupa pozornie niezbyt dobrych postaci kierowanych chęcią zysku może zachować się odpowiednio w krytycznych warunkach. Czwórka jest dużo bardziej realistyczna niż dwójka, gdzie wybawcą próbuje być amerykańska armia (która zazwyczaj jest źródłem zła). Do tego w "4" pokazana jest też rzekomo zniszczona Ziemia, ma ten film najbardziej proekologiczy wydźwięk ze wszystkich w serii.
Rozbawił mnie passus o amerykańskiej armii jako "źródle zła" Choć u Niemców to bym tę fobie zrozumiał, 2x przesławne lanie w ciągu 50 lat...
"Alieny" to są filmy rozrywkowe i maja przynosić zyski a nie rozstrzygać problemy filozoficzne. Oczywiście w specyficznej kategorii rozrywki jaką są horrory, ale jednak. 1 w realiach PRL-u robiła w kinie niesamowite wrażenie klimatem, zdjęciami i właśnie tym że to tacy zwykli "robociarze" byli bohaterami. No i tym, że tytułowego Aliena nie widzieliśmy przez większość filmu. Dwójka zebrała premię za kontynuację,równie świetny klimat i odwrócenie sytuacji - Alienow było dużo i od początku w całej okazałości. No i "mamuśka" (bonus za oglądanie filmu z wrocławskimi kinochamami )
3 i 4 może i nie były złe, ale już nie miały tego czegoś, wszystko, co sie miało wydarzyć i przestraszyc wydarzyło się w części 1 i 2.
3 ma właśnie to coś tylko jest to coś całkiem innego ale bardzo pasującego do Alien. I poprowadzenie w ten sposób kontynuacji jest genialny. To bodajże pierwszy film Finchera i niestety chyba widać tam tarcia producenci/ reżyser. Dla mnie to też chyba jego najlepszy film.
Króciutko, jestem zdecydowanie na nie.
Dla mnie ta historia, to tylko pierwsze dwa filmy, plus trójeczka. Kropka.
Ale , choć "Resurrection" pogrzebał tą serię na zawsze, to zapowiedź po latach "Prometeusza" dawała nadzieję na ciekawą historię - inną, ale dającą możliwość spojrzenia na całe story z tej drugiej strony.
Przyznaję, "Prometeusz" podobał mi się, i choć w fabule było sporo rzeczy, w których trzeba było przymknąć oko, to mimo wszystko, był początkiem czegoś nowego, ciekawej historii, która w pełni rozwinie się w kolejnym filmie.
Niestety, tą nadzieję pogrzebał u mnie "Covenant" - choć przyznam, mający swoje bardzo dobre momenty (Fassbender), to jednak całościowo okazał się przeciętnym filmem, który - co tu dużo mówić, uwalił Xenomorphów i zabrał w głupi sposób raz na zawsze ich całą tajemniczość, będącą przecież tym, co najbardziej trzymało fanów przy tych filmach.
Jeśli więc będzie kolejny "Alien", to już nie dla mnie, bo nie ma już niczego, co mogłoby mnie zainteresować w tej historii. Wszystko zostało nam powiedziane, i pokazane. Odgrzewanie znów tego samego dania, nie spowoduje, że będzie tak samo smaczne jak za pierwszym czy drugim razem, więc ...
sorry Ridley, ale nie.
ps. a filmy z cyklu "Alien vs Predator" dla mnie nie istnieją
AJ73 napisał:
zabrał w głupi sposób raz na zawsze ich całą tajemniczość, będącą przecież tym, co najbardziej trzymało fanów przy tych filmach.
-----------------------
Właśnie okazuje się, że NIE WSZYSTKICH.
ps. a filmy z cyklu "Alien vs Predator" dla mnie nie istnieją
-----------------------
Ale pierwsza gra na PC (ta z 1999) była genialna, nie?
darth_numbers napisał:
Ale pierwsza gra na PC (ta z 1999) była genialna, nie?
-----------------------
Tak, ale to druga część gry (jak dla mnie) była OBŁĘDNA. Zaraz po KotORze to właśnie AvP2 chciałbym zobaczyć w nowej, dzisiejszej grafice, choć obawiam się, że nie wyrobiłbym przed ekranem monitora
Jak Disney połączy siły ze Scottem to będzie super - seria się odrodzi i dostaniemy dużo dobrych filmów.
Nic tylko się cieszyć
XD
Mój ranking na dziś to:
Aliens>Alien>Prometheus>Alien3>Alien: Resurrection>Alien: Covenant
U mnie 1-3, a potem to już jednak jest po prostu źle.
Nie że tam nie podobał mi się np.: Prometeusz. Ale będąc lub chcąc być szczerym z samym z sobą to do 1-3 mu dalllekoooo
Jedynkę i dwójkę traktuję jak całość - świetnie się uzupełniają, w Alien jest klimat a w Aliens akcja i te giwery! Do dzisiaj nie wymyślono lepszych w filmach SF, a jak brzmią:
https://youtu.be/uz0UkvGU2qE
Do Prometeusza wracam najczęściej i ciągle mam ochotę go oglądać - Wolski miażdży!
Do trójki przekonałem się po latach, jak kupiłem pakiet BD i zobaczyłem wersję reżyserską.
W Alien: Resurrection zaczyna się kaszana - widzowie oswajają się z Obcym, który jest pokazywany jak na wystawie i nie budzi żadnej grozy, minęło kilkaset lat a broń jest duża, nieporęczna i nieskuteczna. A tak w ogóle to Sigourney Weaver została bez kontroli reżyserskiej i gra co chce, tarza się po ziemi w niekończących się scenach a nawet gra w kosza
Alien: Covenant - bez komentarza
Znaczy tak, ja patrzę na te dwa filmy ("Prometeusz" i "Covenant"), jako zupełnie już oddzielne historie. Pierwsze trzy "Alieny" to - jak dla mnie, opowieść skończona i wątek Ellen Ripley jest zamknięty. Nic więcej nie trzeba wyjaśniać. Mieliśmy nieznaną i zabójczą formę życia, tajemnicę, która pozostała tajemnicą, i główną bohaterkę, która zniszczyła to paskudztwo raz na zawsze, niestety poświęcając przy tym i samą siebie.
Natomiast cały problem z tymi nowymi filmami jest taki, że uparto się by dać nam koniecznie odpowiedzi na te pytania, na które od początku nie zamierzano odpowiadać. Skoro więc podjęto decyzję, by wyjaśnić w kolejnych filmach pochodzenie "obcych", to Scott powinien być konsekwentny w trzymaniu się tego, co zostało pokazane w "Prometeuszu".
Jeśli głównym motywem byli "inżynierowie", ich "ślady" na Ziemi i to, że stali za powstaniem życia na naszej planecie, to trzeba było się tego trzymać także w kolejnym filmie. Skoro dwójka ocalałych z Prometeusza leci szukać inżynierów, to rozumiem, że idąc na "Covenant" zobaczę dalszą część tej historii, i tego co dalej się wydarzyło ... bo dla mnie, i pewnie dla wielu oglądających "Covenant" już na samym początku było "WTF?" ...
Gdzie jest Dr.Shaw, gdzie jest David ?, co się z nimi stało ?. Znów nowy statek i znów przechwycony sygnał ? ... oh wait !, jest i nowa "Ripley" !. A głupot, jakie wyprawiają ci wysłannicy ludzkości w "Covenant" nawet nie chce się opisywać. Serio, aż się prosiło by już na początku całe to towarzystwo zeżarł nasz ulubiony bohater.
Dostajemy więc nową, jakże wspaniałą historię z jakże pouczającą lekcją survivalu - Nie bierz niepotrzebnie aż takiej ilości drewna na nową chatę, gdyż nie wiadomo, czy w ogóle dolecisz by ją sobie zbudować ...
A gdzie odpowiedzi na najważniejsze pytania ?, gdzie ci konstruktorzy, gdzie ich cywilizacja, jak powstała, i dlaczego tak bardzo chcieli zniszczyć naszą ? ... well, w "Covenant" to już mniej ważne, ważniejszy stał się jebnięty android i jego zbrodnicza działalność, której motywy, i dlaczego był w tym aż tak konsekwentny, nie zostały do końca i przekonująco wyjaśnione. No i jest też i nasz "Alien", a właściwie jego różne formy rozwoju, które pojawiają się i znikają ot, tak. Są, bo są.
No, sorry ... znaczy mam rozumieć, że jak po "Prometeuszu" za fabułę jeszcze większe baty zebrał "Covenant", to w kolejnym filmie zobaczymy znów coś innego ?. Bo nie jestem pewien, czy Walter/David i "pozostałości" Daniels dolecą do następnego epizodu. Nie wiem, czy Scott nie zorientuje się nagle, i nie zauważy, że to android wyrósł na głównego bohatera tych dwóch filmów, i by przywrócić odpowiednie proporcje, nagle nie uśmierci nam androida ? ... więc, mam obawę, że w tej kolejnej filmowej odsłonie dostaniemy historię tym razem z dużą ilością "Alienów" w różnych wersjach, wpadną też na chwilę żądne zemsty inżynierowie, gdzieś tam pewnie doleci (przypadkowo ?) kolejna ekipa z naukowcami i być może jakiś oddział super-marines z super-bronią. Zrobi się w końcówce mega-kocioł gdzie wszyscy na wszystkich plus masa eksplozji, a w finale jakaś nowa bohaterka odpali termo-ładunek i wywali wszystko w pzdu.
Chciałbym inaczej, ale niestety tak to widzę.