Dziwi mnie, że tak mało się mówi o Jacenie Syndulli, a przecież bycie synem Kanana i Hery nadaje mu na dzień dobry ogromnego potencjału. W związku z tym postanowiłem założyć temat w którym będzie można się dzielić pomysłami odnośnie losów tej postaci.
Ja przyszłość Jacena dostrzegam wyłącznie w akademii Luke`a Skywalkera. I widziałbym go także w roli najlepszego przyjaciela Bena Solo (wzorem Legend, gdzie Jacen i Ben również byli ze sobą mocno związani). Historia idzie następująco: w dzieciństwie Ben Solo nie doświadczył należytej uwagi ze strony rodziców, gdyż Han nie mógł znaleźć swojego miejsca w czasach pokoju, Leia musiała się skupić na senatorowaniu, a Luke wtedy podróżował po Galaktyce w poszukiwaniu śladów Zakonu Jedi. Z tego powodu młody Ben osoby godnej swojego zaufania musiał poszukać spoza rodziny. I tym kimś został starszy o 5 lat Jacen Syndulla z uwagi na to, że ich matki również się doskonale znały, a poza tym Jacena i Bena łączyła wrażliwość na Moc. Młody Syndulla potraktował młodego Solo jak młodszego brata, przez co stał się dla niego autorytetem.
Przez lata więź między nimi coraz bardziej się zacieśniała, do czasu aż Luke założył akademię Jedi i Jacen dołączył tam jako jeden z uczniów, przez co Ben pozostał samotny. Młody Syndulla wykazał się ogromną siłą w Mocy i zyskał opinię najlepszego ucznia w akademii. Jednak po pewnym czasie na nauki trafił również Ben wysłany tam przez Leię. I to właśnie Syndulla był tym, który pomógł Solo w aklimatyzacji w nowym środowisku. Ben jako dziedzic rodu Skywalkerów wykazał się naturalnie niepojętą potęgą w Mocy i w kilka tygodni przejął status najlepszego ucznia w akademii, prześcigając nawet Jacena, który jednak równie pewnie trzymał się pozycji nr 2. Oboje z czasem tak urośli w siłę, iż resztę padawanów zostawili daleko w tyle.
Nastała w końcu ta pamiętna noc, podczas której Luke wśliznął się po pokoju Bena i wyczuwając tkwiącą w nim ciemność pod wpływem strachu odpalił miecz świetlny nad śpiącym siostrzeńcem. Jak wiemy, potem nastąpiła konfrontacja podczas której Ben obezwładnił Luke`a zwalając na niego chatę. Jednak nie wiemy, co działo się potem, gdy przyszły Kylo Ren zabijał resztę padawanów. Według mnie mogłoby to wyglądać następująco: awantura w chatce Bena zbudziła resztę uczniów i gdy Solo opowiedział im, co się wydarzyło, część kolegów mu nie uwierzyła. W końcu nic dziwnego: nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzyłby w to, że taki bohater jak Luke Skywalker, który nawrócił ojca dzięki więzom rodzinnym, mógłby chcieć zabić własnego siostrzeńca. Wśród niedowiarków znalazł się także Jacen, który postanowiłby przeszukać duszę Bena. Nietrudno się domyślić, że wyczułby taki sam mrok jak wcześniej Luke i przez to opowiedziałby się po stronie Skywalkera. Ten gest był ostatecznym, dobijającym ciosem dla młodego Solo: najpierw wujek go zdradził, a zaraz potem przeciwko niemu opowiedział się najlepszy przyjaciel od wczesnego dzieciństwa, któremu to całkowicie zaufał i który był dla niego jak brat. W efekcie doszło do rozłamu między uczniami akademii na tych, którzy uwierzyli Benowi i na tych, którzy poparli Jacena, a to zaowocowało bratobójczą walką między nimi, natomiast Solo i Syndulla wpierw stanęli do pojedynku pomiędzy sobą - dwaj najlepsi uczniowie akademii i ludzie, którzy byli dla siebie jak bracia pogrążeni w walce analogicznej do tej jaką kiedyś stoczyli na Mustafarze Anakin i Obi-Wan. Pojedynek kończy się zwycięstwem Bena i śmiercią Jacena, przez co szala zwycięstwa przechyla się przechyla się na stronę przyszłych Rycerzy Ren. Młody Solo wykorzystuje swoją potęgę, by wykończyć tych, którzy opowiedzieli się przeciwko niemu, a następnie wraz z ocalałymi poplecznikami ucieka do Snoke`a.
A jakie są wasze pomysły na poprowadzenie losów Jacena Syndulli?