Fajny film. Nie wiem czy te entuzjastyczne recenzje nie są trochę przesadzone, ale może recenzenci nigdy żadnego komiksu nie czytali . Niemniej "Into the Spider-Verse" to jest piękny film, śmiałem się bardzo dużo, płakałem też trochę (jak było to przemówienie na początku filmu, jak się ludzie zebrali to och!). Dobra zabawa w kinie.
początek spoilera Śmierć idealnego Spider-Mana (granego przez Chrisa Pine`a!) to znakomity wątek, jak tu nie płakać. Mnie dobiło, że okazało się, że tamten Spider-Man był 10 lat żonaty z MJ! A zaraz potem jeszcze świeżo w tym smutku pojawiło się cameo Stan Lee. Najpiękniejszy moment filmu. koniec spoilera
Nie jestem pewien tej eksperymentalnej animacji, czasem jest super, czasem tak sobie. Finałowa sekwencja wygląda niesamowicie, ale chyba nie wszystkie decyzje artystyczne były słuszne. Ale też miło, że w Hollywood udało się zrobić coś nowego w animacji.
Film to bardzo dobre wprowadzenie do historii Milesa Moralesa...choć komiksy Bendisa były chyba lepsze. Niemniej postać została w fajny sposób wprowadzona do świata kina, nic tylko teraz wypatrywać rozbudowywania prezentowanych światów. Co do pozostałych pajęczych ludzi...mam niedosyt. Film skupia się dobrze na historii Milesa i Petera B. ...i bardzo dobrze, ale przez to reszta musi pozostać tłem z żartami, zamiast jakoś rozwinąć ich wątki. Niemniej świat prezentowany jest bardzo fajny i czekam na wszystkie możliwe sequele, a może nawet bardziej czekam na spin-off ze Spider-Gwen, Spider-Woman i Silk. Potencjał jest duży.
Aczkolwiek Homecoming pozostaje moim ulubionym filmem ze Spider-Manem.
A tymczasem gdzieś Mayday Parker, czyli Spider-Girl, postać utworzona w 1998 roku, patrzy z zazdrością na kinowy debiut młodszej o 16 lat Spider-Gwen.