Uff... film, który zbiera wszystkie możliwe nagrody i pochwały, kandydat do Oscara, który prawdopodobnie pogoni naszą Zimną Wojnę.
Wygląda to absolutnie pięknie, jeśli chodzi o zdjęcia, to każda klatka jest normalnie dziełem sztuki. Opowieść jest całkiem interesująca, są interesujące wątki, można się nawet wciągnąć. Jest kilka bardzo poruszających, dramatycznych scen, które zjawiają się znikąd i mogą widza nieźle zszokować. Ogólnie, film nikogo nie zostawi obojętnym.
Moim zdaniem, jest tylko jedno ALE. Mianowicie, mamy tu do czynienia z dziełem Alfonso Cuarona, który jest znany masowej publice z wystrzałowych, wizualnie genialnych pokazów takich jak Więzień Azkabanu, Ludzkie Dzieci czy Grawitacja. Tutaj... mój Boże, facet pokazuje, jak wygenerować w sposób mistrzowski wizualną nudę. Nie wiem, być może ja do takiego stylu nie mam cierpliwości, albo po prostu nie byłem w nastroju, ale sposób w jaki jest opowieść przeniesiona na ekran, dla mnie to jest wizualny odpowiednik "flaków z olejem". Być może jestem po prostu skrzywiony Kapitanem Ameryką i Avengersami. Możliwe, że film jest łatwiejszy do obejrzenia i bardziej absorbujący dla ludzi z pokolenia Cuarona, znających tamte czasy, tamte miejsca, tamtą kulturę. Dla zainteresowanych - warto poczytać o wydarzeniach dziejących się w tle.
Podsumowując, ciekawa historia, mimo swojej "codzienności", emocjonalnie poruszająca (momentami bardzo mocna), można się zaangażować. Jeśli chodzi o stronę wizualną, statycznie piękny ale dla widzów przyzwyczajonych do filmów akcji może być wyzwaniem. Mimo to na pewno warto obejrzeć i poświęcić te 2 godziny. Film raczej do kontemplacji w samotności. "Wyrobieni" widzowie będą zachwyceni, mniej zaawansowani kinomani powinni spróbować dać szansę. Jest na Netfliksie. Polecam. Moja ocena 5-.