Jak ktoś narzekał, że w kinach zimą 2018 nie ma filmu Star Wars, to spieszę powiedzieć, że się mylił - jest! Tylko nazywa się dla niepoznaki "Mortal Engines"i toczy się nie dawno temu ale w odległej przyszłości, nie w galaktyce ale na ziemi - a poza tym cała reszta się zgadza.Coś dużego "połyka" coś mniejszego, jest "gwiazda śmierci", Tarkin, Krennic a nawet Vader. Prawie. I na dodatek wszystkie epizody w jednym, i prawie prawie dostaliśmy początek spoilera wiadomą scenę z TESB koniec spoilera.
Oczywiście wtórne i przewidywalne, ale miła, fajna przygodówka do oglądnięcia, parę fajnych aluzji do naszych czasów (nasza epoka w muzeum to "Screen Age"), dobrze poprowadzony wątek romantyczny po którym nie bolą zęby, satysfakcjonujące zakończenie. Nie oczekiwałem dzieła wybitnego i ten film zdecydowanie wybitny nie jest - natomiast ładnie jest wykreowany i pokazany świat, "jeżdżące" miasta, wodne czy latające - - świat "zachodu", świat "wschodu", między nimi handlarze niewolników, najemnicy i scum wszelaki.
Krytykom się ogólnie film nie podobał, ale chrzanić ich. Ja się dobrze bawiłem i polecam.