Szalona plotka. Źródło niestety kiepskie, ale jeżeli to prawda, to byłaby sensacja:
https://movieweb.com/obi-wan-kenobi-movie-rumor-george-lucas-directing-ireland-2019/
Co myślicie?
Szalona plotka. Źródło niestety kiepskie, ale jeżeli to prawda, to byłaby sensacja:
https://movieweb.com/obi-wan-kenobi-movie-rumor-george-lucas-directing-ireland-2019/
Co myślicie?
Ciekawe, jak by mu to wyszło.
Ciekawe, jak by mu to wyszło.
Lucas nigdy nie był osobą, której można było patrzeć na ręce. Musiałby dostać 102% kontroli nad filmem to może faktycznie coś by z tego wyszło. W przeciwnym razie gdyby Disney/LFL patrzyli mu cały czas na ręce to nie wyszłoby z tego nic dobrego...
Otóż to. Jar Jar Abrams i Ruin Johnson to tylko pacynki, których zadaniem jest sprawowanie nadzoru nad korporacyjnym produktem. George Lucas nigdy nie dałby się sprowadzić do tak żenującej roli.
Nie masz pojęcia o Lucasie i jego metodach pracy w latach 70-tych, kiedy tworzył starwarsy...
To może pokrótce przedstaw nam, co miałeś na myśli pisząc o żenującej roli ?. Bo w pewnym sensie mogę zrozumieć jeszcze "pacynki" i "sprawowanie nadzoru", ale serio nie wiem o co chodzi z tą "żenuą" ? ...
George Lucas tworzył jako niezależny reżyser, a reżyserzy zatrudnieni przez Disney-a są na smyczy Kathleen Kennedy - mają tyle swobody twórczej, na ile ona im pozwoli. Ci, którzy mają własną wizję (jak chociażby Colin Trevorrow) zostają wyrzuceni.
Nie masz pojęcia o okolicznościach powstania Gwiezdnych Wojen. Nie masz pojęcia, jaką "swobodę twórczą" miał Lucas za czasów OT. Oryginalne SW to było dzieło "kolektywu". Przestań się ośmieszać tymi dziecinnymi tekstami o smyczy Kathleen Kennedy.
Były ostatnio jakieś bany, że jakiś nowozałożony nick wpadł potrollować?
Czyli jak ktoś twierdzi, że pani KK trzyma swoich reżyserów na smyczy to już troll? Sam jesteś jak taki niedorozwinięty troll, który tylko uprawia hejt na Lucasie, a gdyby nie on w ogóle by Cię tu nie było.
Jej, jak Ty mnie zmasakrowałaś/eś!
Gdyż faktycznie, nick założony w danym dniu i wypisujący z komsomolsko-ministranckim zaangażowaniem komunały z brodą, za to starannie odrzucający merytoryczne tłumaczenia numbersa, na pewno nie może być trollkontem.
A o moim hejcie na Dżordża, cóż, wystarczy przeczytać w innym miejscu tego wątku
Trzymać go z dala od castingów i pisania dialogów i niech mu dają trylogię.
Jestem za byle Obi Wana zagrał Ewan McGregor
Przemyślałem sprawę i sam sobie odpowiem co myślę, odnosząc się do Waszych postów w tym wątku a czasami powtarzając co napisaliście.
Myślę, że Lucasowi należało by dać szansę. To by było dobre z każdego punktu widzenia: poprawa wizerunkowa (Lucas jest teraz odrobinę skłócony z obecnym właścicielem SW - albo tak to wygląda), prezent dla fanów, szczególnie tych niezadowolonych z teraźniejszego kursu, również wielka okazja, prawdopodobnie ostatnia, na rehabilitację Lucasa w oczach fanów, środowiska filmowego, i całego biznesu.
Co by nie mówić, to SW jest jednak dzieckiem Lucasa, jego wielkim osiągnięciem, tworem który zmienił świat kina pod względem technologicznym, organizacyjnym, społecznym. Lucas w późniejszym etapie trochę sam swoją reputację popsuł, w końcu nawet stając się w pewnym sensie dziwakiem i odrobinę pośmiewiskiem.
Jego powrót na krzesło reżysera Gwiezdnych Wojen byłby jego wielką szansą, żeby wszystkie te niezbyt wesołe rzeczy z przeszłości odeszły w niepamięć. Myślę, że G.L. oderwany od biznesowej strony przedsięwzięcia, byłby w stanie pokazać światu, że te jego wspaniałe filmy z lat 70-tych to nie był tylko fuks. To byłaby wspaniała okazja na jego osobistą "Zemstę Reżysera", czy "Powrót Wizjonera".
Moim zdaniem jego rozwód z własnym dziełem, czy może nawet porzucenie dziecka, jest trochę smutny. To nie powinno się tak skończyć. Lucas powinien jeszcze raz powrócić na pole walki pod dumnym sztandarem Star Wars. To byłoby piękne zwieńczenie jego kariery, przy okazji odzwierciedlające jego opowieść - krąg się musi zamknąć. Myślę, że wszyscy bili by brawo, nawet gdyby jego film okazał się być "piękną katastrofą". I pamiętajmy o tym, że jeżeli ma do tego dojść, to musi się to wydarzyć wkrótce, bo George młodzieniaszkiem nie jest, i większość z nas dożyje tego smutnego momentu, kiedy trzeba będzie powiedzieć, że Papcia Lucasa nie ma już z nami.
Ale żeby zakończyć z weselszej nuty - film Lucasa wcale nie musi być katastrofą. Ale trzeba po temu stworzyć odpowiednie warunki, najlepiej zasymulować mu lata 70-te, kiedy okoliczności zmusiły go do przyjęcia takich metod pracy, które skutkowały prawdziwą magią.
Lucasowi trzeba dać wolną rękę w pisaniu historii, ale dać kogoś do stworzenia właściwego scenariusza. Otoczyć go ludźmi życzliwymi i podzielającymi jego wizję, ale nie czołobitnymi potakiwaczami, niezdolnymi do postawienia się w żadnej kwestii. Lucas najlepiej pracował w czasach, kiedy był zmuszony do odrzucenia własnego EGO, co sam przyznał, i czego nie był w stanie dokonać za czasów Prequeli. George powinien zostać odpowiednio przyciśnięty, zarówno budżetem jak i terminami, wtedy jego twory są czyste, jasne i precyzyjne. Lucas powinien mieć ostatnie zdanie w kwestiach technicznych i reżyserii, ale scenariusz i montaż musi wziąć na swoje bary ktoś inny. Dać mu do pomocy ludzi z jego własnego pokolenia, Coppolę albo Spielberga, ludzi którzy go rozumieją, i nie będą się bali popukać się w czoło, kiedy Lucas się zagalopuje. Niech się stara gwardia wykaże po raz ostatni.
Podsumowując - też jestem za. Ale mam nadzieję, że jeżeli do tego dojdzie, będzie to zrobione zarówno z głową, jak i z sercem. Wtedy może być pięknie.
Odniosę się do jednego zdania z Twojego komentarza - "Moim zdaniem jego rozwód z własnym dziełem, czy może nawet porzucenie dziecka, jest trochę smutny. To nie powinno się tak skończyć". To prawda, to było smutne i szkoda, że tak się skończyło, ale ta decyzja była konsekwencją tego, że wspólna droga tak fanów, jak i Lucasa, po prostu w trakcie wchodzenia prequeli do kin się rozeszła ...
Jednego czego w tej całej gwiezdno-wojennej historii żałuję, to tego, że Lucasowi zabrakło chęci na stworzenie jeszcze jednego epizodu, tego po "Powrocie Jedi". Dzisiejsza saga inaczej by wyglądała, inaczej by się w ogóle zaczęła. Tego mi najbardziej brakuje.
Natomiast co do przyszłego epizodu, który mógłby wyjść spod ręki Lucasa ... najważniejsze w tym wszystkim jest jedno pytanie - czy sam Lucas by tego jeszcze chciał ?.
darth_numbers napisał:
/.../
Lucasowi trzeba dać wolną rękę w pisaniu historii,
-----------------------
Miał wolną w prekłelach i jak się to skończyło?
hejt na ten film
He he racja, hejt będzie zawsze, zmienia się tylko obiekt hejtu
zgadzam się, robiłbym popcorn żeby poczytać co obecni wyznawcy Disneya pisaliby o Papciu jeszcze przed produkcją w ogóle
"bedzie kolejny dżardżar!"
"drewniane aktorstwo!"
"beznadziejny scenariusz!"
"sztuczne CGI!"
"coś tam jeszcze, co nie pamiętam, ale j* starca, tylko nowe!"
Bo w obecnych filmach nie ma tego wszystkiego
bez przesady, ja jestem wyznawcą Disneya a uważam, że gościowi należy dać szansę, dla kompletności nawet powinien to zrobić. To, że Prequele były kiepskie nie oznacza że następne filmy nie mogą być dobre albo nawet bardzo dobre. Tylko Lucas nie może mieć 100% kontroli nad całym procesem, bo wtedy wychodzą różne jego dziwactwa i obsesje.
tak właśnie jest - jesteś tak dobry jak twój ostatni film. A może raczej jaki ostatni był, taki już będzie. Papcio to nieudacznik, a nowe reżysery geniusze, najlepsze Epizody ever. A jak coś się nie udaje to wiadomo - PR zawalił i za mało reklam
Nikt tak nigdy o Lucasie nie mówił. Nawet najwięksi krytycy Prequeli nigdy takiego zarzutu nie stawiali, ja w każdym razie nie słyszałem. Filmy są techniczno-organizacyjnym majstersztykiem, nawet Kałużyński jak w swojej recenzji zjechał TPM "na funty szterlingi" to stwierdził, że to nie jest film, ale pokaz animacji.
Prequele to raczej ofiary okoliczności, Lucas nie miał właściwego wsparcia, nie miał ekipy tak mocarnej jak miał w latach 70-tych. Oglądasz piłkę nożną, to wiesz, że jeden zawodnik meczu nie wygra. W życiu bym nie powiedział o Lucasie "nieudacznik". Ekscentryk, wizjoner, trochę dziwak - na pewno tak, ale nigdy nieudacznik, to bardzo niesprawiedliwe.
Z tym byciem tak dobrym jak ostatni film - to trochę tak jest, ale Lucas ma za sobą wielką armię fanów, którzy się na niego zrzymają, ale w gruncie rzeczy zawsze za nim staną murem - popatrz na zakończenie "The People vs George Lucas". Lucas nie jest do końca reżyserem, jest trochę prorokiem albo i wodzem sekty.
Ludzie zarzucają nowym filmom, że nie są dziełami autorskimi, że są tworem korporacyjnego komitetu. Jednocześnie zapominając, że taka była właśnie metoda pracy Lucasa w latach 70-tych. Zasadą był ZESPÓŁ i odrzucenie EGO. Lucas porzucił ten ideał właśnie pod koniec lat 80-tych i ofiarą tego zmienionego podejścia są właśnie Prequele. Sequele są wynikiem zastosowania oldskulowego podejścia George`a, dlatego bardziej przypominają OT niż bliższe im epokowo PT. To nie są arcydzieła, ale mocne filmy. Gdyby udało się je wysłać w przeszłość, pozbawione ciężaru bycia kontynuacją OT, byłyby równie wysoko ocenione jak OT.
A SOLO? Solo jest fajnym fantazy westernem. I był klapą tylko dlatego, że miał cenę dwóch filmów a promocję 1/4 albo i mniej. Film to niestety biznes i wielkie produkcje, żeby na siebie zarobić muszą przyciągnąć więcej ludzi, niż tylko "fanbase".
wszystko uwierzę, poza tym że można frekwencję w kinie zrobić większą ilością reklam... może po prostu to na mnie nie działa, ale zachodzę w głowę jak ma to działać u innych? A co z filmami hmmm nie-popcornowymi, które mają "promocję" w postaci zajawek w kinie, ew. w telewizji, a tak naprawdę to pewnie zostaje facebook i twitter?
Może ktoś odważny powinien odwrócić proporcje, o czym ciągle piszę? Robić film dla sztuki, a potem dobra/kontrowersyjna/zachęcająca w taki-czy-inny sposób sztuka zarobi. A filmy jak fabryka konserw, masówka bo ludzie coś muszą jeść i siłą rozpędu będą chodzili.
Ale Disney to korpo, więc wątpię by taką mentalność było stać na woltę tego typu.
Lord Bart napisał:
we wszystko uwierzę, poza tym że można frekwencję w kinie zrobić większą ilością reklam...
-----------------------
Bart, chłopie, na jakim Ty świecie żyjesz... To jest JEDYNA metoda zrobienia frekwencji. A w każdym razie frekwencji w takich przedziałach liczbowych które liczą się przy tak straszliwych kosztach jakie generują współczesne blockbustery. Są całe opracowania naukowe, niestety większość pozamykana w sejfach wielkich korporacji, przeprowadzone przez interdyscyplinarne zespoły, potwierdzające skuteczność takich zabiegów. Ja o jednym z tych publicznie dostępnych czytałem, przepis na sukces kasowy filmu filmu jest BARDZO prosty... wystarczy puścić go na maksymalnej możliwej ilości ekranów. I tyle. Nie doceniasz Ciemnej Strony Marketingu.
może po prostu to na mnie nie działa, ale zachodzę w głowę jak ma to działać u innych?
-----------------------
Mylnie zakładasz, że Twoje zachowania pokrywają się z większością widzów, podczas gdy należysz do zdecydowanej mniejszości. Większość widzów chodzi do kin zupełnie nieświadomie, w poszukiwaniu rozrywki, nie kierując się żadnymi opiniami krytycznymi, nie rozumiejąc tego na co patrzą, nie wiedząc nawet czemu im się to podoba co im się podoba. Przecież większość ludzi nie odróżnia dur od mol, a mimo to słuchają muzyki, chodzą na koncerty, a nawet potrafią powiedzieć, że jakiś kawałek co właśnie leci w RMF czy innym ZET im się podoba, a inny nie. Ludzie, skądinąd względnie inteligentni, chodzą na filmy Vegi i zupełnie nieironicznie mówią mi, że są one "zajebiste". Tacy widzowie idą do kina żeby zabić czas, i jeżeli będą wiedzieli, że akurat teraz leci jakiś wystrzałowy film, to na niego pójdą.
Zachowania "fandomów" to zupełnie inna bajka.
A co z filmami hmmm nie-popcornowymi, które mają "promocję" w postaci zajawek w kinie, ew. w telewizji, a tak naprawdę to pewnie zostaje facebook i twitter?
-----------------------
To z definicji są utwory skierowane do zupełnie innego odbiorcy, który takowych poszukuje ŚWIADOMIE. Czyta fora, zna twórców/reżyserów, wie co jest w produkcji i co będzie miało premierę za dwa lata. Świat masowego odbiorcy i świadomego kinomana są rozłączne.
Może ktoś odważny powinien odwrócić proporcje, o czym ciągle piszę? Robić film dla sztuki, a potem dobra/kontrowersyjna/zachęcająca w taki-czy-inny sposób sztuka zarobi.
-----------------------
No to przecież takie filmy są produkowane i co roku wychodzi naprawdę tego dużo i jest w czym wybierać. No chyba, że mówisz teraz o starwarsach. To muszę Cię zmartwić, to zawsze była masówka, to jest najbardziej typowy przykład produktu kinowego zaprojektowanego w celu ZADOWOLENIA widza masowego. Nigdy nie było to robione dla sztuki, Lucas w latach 70-tych mówił o tym otwarcie.
Ale Disney to korpo, więc wątpię by taką mentalność było stać na woltę tego typu.
-----------------------
To prawda, Disney przede wszystkim chce zarabiać pieniądze. Ale też nie jest wrogiem sztuki samej w sobie. Wierz mi, gdyby to było takie proste, tworzyć niegłupie i ambitne filmy, nieogłupiające widza,i zarabiać na nich, Disney by takie rzeczy produkował. Ale to jest o wiele trudniejsze niż się wydaje. A produkcja filmowa kosztuje, szczególnie w USA. I kółko się zamyka.
-przepis na sukces kasowy filmu filmu jest BARDZO prosty... wystarczy puścić go na maksymalnej możliwej ilości ekranów. I tyle.
=======
I jeszcze - sprawić by ludzie na ten film poszli, vulgo - poczuli wewnętrzną potrzebę że MUSZĄ ten film zobaczyć.
=======
Większość widzów chodzi do kin zupełnie nieświadomie, w poszukiwaniu rozrywki, nie kierując się żadnymi opiniami krytycznymi, nie rozumiejąc tego na co patrzą, nie wiedząc nawet czemu im się to podoba co im się podoba.
======
No właśnie - w ten sposób napędzono wynik TFA. Bo sentyment, owszem, ale szedł przed tym ogromny marketing - wystarczy przeszukać Youtuba i zobaczyć ilość reklam samego filmu, adresowanych do wszystkich, do tego świetnie to powiązano z kampanią Jeepa (którego salony Jeep/Dodge/Ram są dosłownie "w każdej wsi" - i było to obwieszone plakatami) - później podobnie dobrze zagrało to z równie popularnym Nissanem Rogue w "Rogue One".
I - dla kontrastu - zabrakło tego wszystkiego przy "promocji" SOLO, która powinna być nazwana "antypromocją". Jak TFA i później RO atakował potencjalnego widza praktycznie wszędzie, tak "Solo" miał zwiastuny w kinach (przy czym puszczane TYLKO przed filmami firmy na "D"... bo koszty?), krótkie reklamy w kablówkach, w necie już był ogorzej bo jak ktoś nie szukał SW to mu się nie wyświetlało - i było jak w przypadku mojego kolegi, który lubi kinowe SW a o filmie nie słyszał, bo TV nie ogląda i do kina chodzi rzadko i zwiastunów nie widział - ostatecznie film widział i bardzo mu się podobał - ale dlatego że go zaciągnąłem. Ilu było takich którzy film by zobaczyli ale o nim nie słyszeli? Bo well, fandom wiedział, ale już ludzie spoza niekoniecznie. A tak to już jest, że ludzie nie pójdą na film, o którym nie wiedzą że jest.
A potem zdziwienie, że "słaby (który tak naprawdę nie był słaby) wynik". A jaki miał być?
Finster Vater napisał:
jak w przypadku mojego kolegi, który lubi kinowe SW a o filmie nie słyszał, bo TV nie ogląda i do kina chodzi rzadko i zwiastunów nie widział
-----------------------
Identycznie z moim starszym kolegą z pracy, lubi SW ale o SOLO nie usłyszałby, gdybym mu o tym nie powiedział. Tak samo było z R1.
Ilu było takich którzy film by zobaczyli ale o nim nie słyszeli? Bo well, fandom wiedział, ale już ludzie spoza niekoniecznie. A tak to już jest, że ludzie nie pójdą na film, o którym nie wiedzą że jest.
-----------------------
Właśnie tak to jest, duża część starszego pokolenia SW nie jest tak przyklejona do internetu jak ludzie młodsi i w ogóle procesu produkcji nie śledzi. Są też zwykli widzowie, którzy nie mają pojęcia że jakieś nowe starwarsy będą, i chodzą "do kina" a nie "na film". W porównaniu z poprzednimi Disneyowymi produkcjami SOLO był nieobecny, trailer 3 miesiące przed premierą. R1 miał teaser 8 (czy 9?) miesięcy przed startem. TFA ponad rok. Disney chciał chyba po prostu policzyć ile można wyciągnąć z samego fandomu.
A wiesz, że coś takiego też mi chodziło kiedyś po głowie , odnośnie Twojego "Disney chciał chyba po prostu policzyć ile można wyciągnąć z samego fandomu.", to pamiętam, że nawet na Bastionie coś takiego chyba się przewijało na forum czy na głównej. Z jednej strony, wydaje się to wręcz nieprawdopodobne, ale z drugiej strony ? ... wcale bym się nie zdziwił
raczej nie, chyba że faktycznie różnie rozumiemy "poszukiwanie rozrywki".
Nie zakładam w ogóle siebie jako przykładu, bo na mnie w ogóle reklama nie działa, ale patrzę po wszystkich ludziach, których znam i którzy chodzą 3-4x w miesiącu do kina i to na różne filmy, różne gatunki.
Nikt z nich nie pójdzie na coś co wyskakuje z każdej reklamy, z każdej puszki karmy dla kotów i widzisz to rano patrząc w lustro. Taka nachalność raczej irytuje.
Świadomość nie ma nic do tego. Chyba, że chodzi o to co po prostu grają w tym tygodniu.
A Lucas robił filmy (przynajmniej OT) dla wszystkich, ale to zupełnie co innego niż zadowolenie mas. Robił sztukę chociażby z punktu widzenia eksperymentatorstwa technicznego i tego, że mu się chciało wyżej niż gumowe potwory, w uproszczeniu.
A Disney pfff produkuje rzeczy po najniższej linii oporu, bo najpierw jest, sztucznie zawyżona, chęć zysku. I dlatego nic się nie zamyka, a wychodzi kpina z widzów. Przynajmniej z tych co to czują, a nie kumpli sarlacca
Mr Plinkett?
Ja sobie nie przypominam. Nazywał go leniem, któremu się nie chciało podnieść grubej dupy z krzesła w czasie kręcenia scen. Jak możesz to daj fragment gdzie Stoklasa nazywa Lucasa nieudacznikiem.
Wydźwięk jest więc taki, że Lukas spaścił to co mógł i to czego nie mógł.
Nie miał wsparcia bo się otaczał klaką
Chodziło Ci o klikę?
Klaka. Nie mylić z kloaką: sztucznie organizowane przez tzw. klakierów objawy zachwytu lub niezadowolenia
przewidywać wygląd nowego filmu Dżordża z jego dotychczasowych dokonań, to tak, spodziewałbym się słabego aktorstwa i kiepskiego scenariusza, CGI na szczęście stoi dziś na wyższym poziomie niż w prequelach
Ale na razie nie ma tematu - a gdyby był, to poszedłbym oglądać
Jakos nie potrafie sobie wyobrazic Lucasa wpasowujacego sie w kanon i nie wywracajacego go do gory nogami. Moze i w latach 70 potrafil z koniecznosci isc na ustepstwa, ale dzis jest miliarderem i nie ma takiej potrzeby. Ze swoja potrzeba kontroli wszystkiego oraz nie brania pod uwage niczego co wykracza poza swoja wlasna tworczosc istnieje duze prawdopodobienstwo, ze utopilby ten film jak w przyszlosci utopil m.in. LucasArts.
Raczej do tego nie dojdzie, ale chciałbym zobaczyć ten film. Odkąd pojawił się Disney, stęskniłem się trochę za bluescreenem - galaktyka znowu byłaby miejscem, w którym istnieją planety inne niż kolejne Ziemie, poukrywane tylko za śmiesznymi nazwami. Nawet jeśli większość akcji toczyłaby się na Tattooine.
Lucas jednak faktycznie musiałby dostać ogromną wolność przy tworzeniu, może jeszcze pół biedy z rygorem narzuconym przez kanon, ale odgórnych wytycznych co do kierunku w jakim miałby pójść film pewnie by nie przyjął.
Więc nie.
Ja myślę, że gdyby miało do tego dojść to Lucas musiał by mieć stworzone specyficzne warunki. Jednocześnie mieć luz i wielki rygor. Żadnego pisania dialogów, żadnego wpływu na detale scenariusza, nie dotykanie montażu. Rygor budżetowy i terminowy i nie ma przeproś.
Jednocześnie ja dałbym mu wielki luz jeśli chodzi o story. Niech robi co mu się żywnie podoba, ma mieć swoją wizję, niech zrobi z Obi-Wanem to co uważa za słuszne. To jego postać, jak chce niech trzyma się ram wyznaczonych przez ROTS i ANH, jeżeli nie, to niech idzie na żywioł. Kanon to nie jest jakiś święty tekst, Lucas miał osobiście bardzo luźne podejście do kanonu.
To są warunki, w których powstawała OT. I jak widać to zadziałało.
Byłoby super, ale na razie to bym wolał skontrolować kompetencje tego gościa do rozmowy o takich rzeczach. Czy ma jakieś dojścia i czy w ogóle został poinformowany że George ma ze SW już niewiele wspólnego.
Boris Johnson (o nie! kolejny) to farmazoniarz i bajkopisarz jakich mało. Dlatego zaznaczałem, że źródło kiepskie. Ale z drugiej strony, facet jest wysoko postawionym politykiem, i tacy ludzie z reguły wiedzą co się dzieje wcześniej niż "zwykli śmiertelnicy". Więc albo tak jak mówisz - nie wie co się dzieje, albo faktycznie coś wie i się wygadał.
Tak jak wcześniej napisałem.. Disney prędzej czy później wyskoczy z Lucasem, bo po prostu dobrze się to sprzeda. A i Lucas pewnie po pewnym czasie będzie na to chętny. Widać, że powoli przestaje być taki cięty na SW. Podobało mu się Rogue One, o Solo też się pozytywnie wypowiadał. Odwiedził plan Solo, gdzie ponoć dorzucił cegiełkę do jednej sceny. Odwiedził Favreau na planie The Mandalorian.
Jak najbardziej wyobrażam sobie Lucasa w roli reżysera jakiegoś spinoffa. I może właśnie o Kenobim. Wszystko co przychodzi nam do głowy na temat takiego filmu jest dosyć głupie. Bo przecież Kenobi jest na Tatooine i pilnuje Luke`a. A może właśnie Lucas miałby pomysł jak to rozwiązać. Nie jestem wyznawcą Lucasa, ale doceniam jego kreatywność w OT i jeszcze bardziej w PT, więc kto miałby wymyślić sensowną historię o Kenobim jeśli nie Lucas.