Garść refleksji bo dopiero co zobaczonym sezonie pierwszym:
Wizualnie - super. O ile w takich sequelach brakowało mi CGI i planet w rodzaju tych z prequeli, o tyle w Mandalorianinie uważam za wielką zaletę to, że było bardziej kameralnie, brudno, bez efekciarstwa i w ogóle dosyć "ziemsko". Scenografia oparta na prawdziwych, podniszczonych przedmiotach wypadła tu dużo lepiej, niż gdyby oprzeć się na bluescreenie. Podobnie jak to, że prawie wszystkie miejscówki to były posępne kamienie i piach .
Widać też w Mandalorianinie niski jak na SW budżet, ale nie sprawiło to, że serial wyglądał jakoś biednie - wręcz przeciwnie, zapewniło to właśnie ową "kameralność". Także pod tym względem uchwycono fajny, westernowy klimat. O to chodziło.
Gorzej jest fabularnie. Napisałem, że to taki trochę "Wiedźmin" w odległej galaktyce, bo historia jest skonstruowana w podobny sposób (główny wątek podróżującego bohatera + niepowiązane wątki poboczne, zamknięte w poszczególnych odcinkach), ale rozmach fabularny jest tutaj ze sto razy mniejszy niż w produkcji Netfliksa. O ile kameralne efekty są super, o tyle kameralny scenariusz już nie .
Mało bohaterów, mało dialogów, bardzo mały świat przedstawiony, praktycznie zero postaci do których można by coś poczuć (zarówno w sensie pozytywnym, jak i negatywnym). I mało odcinków. W gruncie rzeczy niewiele się działo, niewiele mogliśmy zobaczyć, a całość opierała się po prostu na odwiedzaniu kolejnych lokacji, strzelaniu i uciekaniu. Dążę do tego, że jest to pod każdym względem serial niszowy, zrobiony wyłącznie dla fanów SW (i to nie wszystkich), a nie produkcja, która przyciągnęłaby kogokolwiek z zewnątrz.
Zawiodłem się także na ostatnim odcinku. Zabrakło jakiegoś mocnego walnięcia na koniec, jakiegoś solidnego cliffhangera, który namnożyłby pytań przed premierą 2. sezonu. A skończyło się byle jak.
Marzyła mi się "Gra o tron" w świecie Gwiezdnych Wojen i dalej mi się marzy. Pewnie też dlatego czuję lekkie rozczarowanie - bo oczekiwałem wielkiej, rozbudowanej i wielowątkowej opowieści. Chociaż już w momencie ogłoszenia tytułu powinienem był sobie uzmysłowić, że taka nie będzie . W końcu jasne było, że "The Mandalorian" to musi być jeden bohater, prosta historia i dużo strzelania.
Otwartą kwestią pozostaje więc to, czy Disney`owi uda się kiedykolwiek wyjść poza schemat i zrobić naprawdę jakiś wielki projekt serialowy? Jest przecież moda na takie produkcje, może nawet lekki odwrót od filmu i kina, kosztem małego ekranu. To czemu by nie? Ile można jechać na kreskówkach i takich jednowymiarowych opowieściach?
Ale żeby nie było - odrzucając początkowe oczekiwania, i siadając do Mandalorianina tak po prostu, to oczywiście bardzo mi się podobało. Fajna seria, a szósty odcinek o odbiciu więźnia to absolutna perełka! Prosiłbym o jak najwięcej takich właśnie dzieł w kolejnych sezonach.