Nie wiem czy to się nadaje na osobny temat, może nie, to najwyżej przenieście to do "Epizod 9 - plotki, przypuszczenia, przecieki" albo innego z tematów tego typu.
Tak czy inaczej, to o czym mam zamiar napisać naszło mnie po obejrzeniu odcinka pierwszego sezonu trzeciego serialu Sherlock (tak, są tacy, co dopiero teraz oglądają Sherlocka). Więc jeśli jesteś akurat w tej grupie, która nie widziała Sherlocka, a ma zamiar zobaczyć i nie chce SPOILERÓW Z SHERLOCKA to może nie czytaj.
Generalnie wygląda to tak. Pod koniec sezonu drugiego Sherlock popełnia samobójstwo. Przez następne ~2 lata jeden z policjantów, Anderson, zakłada grupę pasjonatów teorii spiskowych dot. samobójstwa Sherlocka, która wierzy, że Sherlock w jakiś sposób przeżył, mimo, że skoczył, jego ciało leżało zakrwawione na ziemi, widział to Watson, itd. Spotykają się w tej swojej grupie pasjonatów, wymyślają kolejne teorie w jaki sposób Sherlock mógł przeżyć - jest to dla nich sprawa najwyższej wagi, dojść do tego w jaki sposób Sherlock przeżył upadek, mimo, że wszystkie dowody wskazują na to, że Sherlock nie żyje. Wszyscy przeszli do porządku dziennego - Sherlock nie żyje i kropka.
Już na tym etapie trochę kojarzyło mi się to z okresem między epizodami 7 a 8, kiedy powstawała masa teorii o tym kim jest Snoke, kim są rodzice Rey, co robi Luke na Ahch-To, itd. Ale chyba dużo bardziej przypomina to próby wskrzeszenia Snoke`a przez fanów - "to nie był Snoke, tylko projekcja Mocy", "Snoke miał sobowtóra", "Skoro Maul przeżył przecięcie to Snoke tym bardziej", itd No ale póki co to była taka luźna analogia, najlepsze powiązanie z sytuacją w fandomie Star Wars jest dopiero pod koniec.
Pod koniec odcinka S03E01 Sherlock tłumaczy Andersonowi w jaki sposób to wszystko ukartował. Sherlock tłumaczy wszystkie trybiki, to w jaki sposób pomógł mu jego brat, kobitka z kostnicy, itd. Anderson tego słucha, po czym.. jest zawiedziony. Przez te 2 lata uknuł tyle różnych niesamowitych teorii na temat jego cudownego przeżycia, że sposób Sherlocka okazał się zbyt błahy. Sherlock wychodzi i Anderson totalnie zdruzgotany rozwala wszystkie swoje notatki, materiały tak skrzętnie zbierane przez 2 lata.
Dokładnie jak typowy fan teoretyzowania przed TLJ. Fan, który poszedł na TLJ i zawiódł się, że te wszystkie genialne teorie o Plagueisie i Rey Kenobi zostały zastąpione prostymi rozwiązaniami jak Snoke, który (póki co) niewiele znaczy, Rey będąca nikim czy Pretorianie wcale niebędący jakimiś przebudowanymi Rycerzami Ren. A nagrobek na Ahch-To to nie nagrobek Mary Jade tylko zwykły kamień. I wcale nie ma żadnego ducha Mocy Anakina. I Mandalorian pomagających Ruchowi Oporu.
Nie mam tu zamiaru bronić TLJ, bo sam mam do TLJ trochę zastrzeżeń, a w ogóle nie o to mi chodzi. Chciałem się tylko podzielić pewnym spostrzeżeniem z Sherlocka, a poza tym pokazać, że pierwsza reakcja wielu z nas na TLJ była dość mocno podyktowana spekulacjami powstałymi w ciągu 2 lat oczekiwań. Sam tak miałem. Wiem, że jest sporo osób na Bastionie, które gardziły takimi teoriami od samego początku, ale tak samo dużo osób mocno się angażowało w te wszystkie teorie o Snoke`u i Rey. I przez to te wszystkie teorie mocno wpłynęły na nasze postrzeganie filmu.
Jak macie ochotę to możecie coś odpisać, ale sam w sumie nie wiem co by to miało być ;D