...czyli jak Twardy jechał do Australii
Część III
Twardy miał dziwny sen. Jakaś babcia ścigała go z laską w niedwuznacznie zbereźnym celu. Obudził się zlany potem. Zanim doszedł do siebie stwierdził, że czas już wstać i coś przekąsić. Jego kompani też jak na komendę obudzili się dochodząc do podobnych wniosków. Wszyscy trzej ruszyli do hotelowej restauracji. Twardy przez cały posiłek sprawiał wrażenie nieobecnego, ponieważ zastanawiał się nad sensem swego snu. Po skonsumowaniu posiłku udali się do pokoju, by przygotować się do wypadu na miasto. Umówieni byli z dziewczynami z Polski, w tym z tą przed którą Twardy zrobił z siebie klowna. Poprzysiągł sobie, że drugi raz już nie strzeli sobie gola. Należało się spodziewać, że "nasi" są wszędzie. Tym razem będzie sobą albo nie jest z niego Twardy. Ruszyli... Ze względu na to, że mieli jeszcze trochę czasu, wstąpili do baru na szybkie piwko. Kompani Twardego, pod wrażeniem kelnerek w tym lokalu, poczęli eksperymentować z egzotycznymi drinkami co miało się na nich zemścić później, ale nie uprzedzajmy faktów. Twardy natomiast miał jasno postawiony cel na dziś - dobrze się bawić więc, z braku "Tyskiego" wziął sobie Pepsi. Gdy nadszedł już czas na spotkanie, z całej trójki tylko on stał prosto na nogach. Dziewczyny gdy ich zobaczyły trochę się przestraszyły. Lecz, jak wyciągnięty z rękawa as, nieodparty urok Twardego zrobił swoje. Udali się do bardzo przyjemnego acz dość zatłoczonego klubu nocnego. I tu rozegrał się dramat w trzech aktach. Najpierw dziewczyny nie zwracając uwagi na kompanów, zaczęły się przymilać do Twardego. Jego kompani nie byli zachwyceni. Stwierdzili, że muszą sobie poszukać innych partnerek do zabawy, a że byli solidnie wstawieni wywoływali różnorakie emocje u potencjalnych partnerek, od rozbawienia i śmiechu po oburzenie i gniewne spojrzenia. I tu dziewczyny się zlitowały. Pociągnęły do tańca biednych podrywaczy co spowodowało płynne przejście do krótkiego acz barwnego aktu drugiego naszego dramatu. Jeden z kompanów stwierdzając: "To będzie niezła podróż" pobiegł podążając w szybkim tempie "do Rygi" ponieważ drinki zrobiły swoje. Drugi w niedługim czasie poszedł w jego ślady i Twardy znów używał swego nieodpartego uroku osobistego na wszystkich towarzyszkach zabawy. Już nawet doszedł do punktu zwrotnego i uzyskał zapewnienie otrzymania adresów wszystkich trzech. Ze względu, że był w swej najlepszej koszulce, a że bardzo ją lubił i nie chciał stracić, mając z drugiej strony do rozważenia nie wzięcie adresów zdecydował się na rozwiązanie pośrednie. Weźmie od dziewczyn adresy, zapisze je na koszulce, ale kredką do rzęs która powinna się łatwo sprać, co powodowało, że nie straci swojej ulubionej koszulki. Dziewczyny ładnie wpisały mu się na koszulce i wyszły, ponieważ dość wcześnie miały samolot, który zabierał je do kraju. Twardy oczywiście przysiągł, że gdy tylko zawinie do Polski, to je odwiedzi. Fakt, że były z okolic Rucianego - Nidy go nie przeraził. Przy okazji odwiedzi Jacksona i dorzuci jego zdjęcie do swojej kolekcji pokemonów. I tak oto zakończył się akt drugi naszego dramatu. Kolesie Twardego powrócili z dalekiej podróży i byli zaskoczeni, że dziewczęta zniknęły. Zamówili dla równowagi po piwie bo strasznie męczył ich "syndrom dnia następnego". Jeden z nich niósł swe piwo tak niezręcznie, że potknął się i wylał całą zawartość szklanki na koszulkę Twardego, tak nieszczęśliwie, że spowodował zamazanie się niedawno wpisanych adresów dzierlatek, chętnych na bliższe spotkanie z naszym bohaterem. Twardy tego już nie wytrzymał. Nie dość, że sam zabawiał laski kiedy jego kompani nawzajem podziwiali swe pawie to jeszcze teraz wszystko zepsuli. Wziął pustą już szklankę i rzucił w nieszczęsnego sprawcę tragedii. Szklanka, odbita w powietrezu przez cel poleciała wprost pod nogi oficera służb porządkowych. Ten natychmiast zainteresował się trójką mówiącą w obcym języku z wyraźną złością. Uznał, nie bez racji, że są pijani i należałoby ich zamknąć na 48 godzin celem wytrzeźwienia. Twardy, choć język angielski zna perfekt, musiał tłumaczyć policjantowi, że to wypadek, że jest zełoszczony na kolegę ponieważ zalał zapisane na koszulce cenne informacje i żeby ich nie zamykał, bo mają w południe samolot. W końcu oficer Policji zgodził się, ale tłumaczenia trwały na tyle długo, że samolot do Polski odleciał, co spowodowało, że Twardy nie był w stanie odtworzyć adresów dzierlatek. Znowu bluzgał na swego pecha, mając dość dużo racji. Pocieszał się jednak tym, że wyjaśnił swój sen. Chłopcy pozbierali się i poszli do hotelu. Tym razem już nikt ich nie zaczepiał. Szybko spakowali się, zwolnili pokoje i ruszyli na lotnisko. Samolot się trochę spóźnił. Personel lotniska twierdził, że to przez okresowe migracje kaczek krzyżówek, choć Twardy wątpił w każde ich słowo. Dobre w tym spóźnieniu było to, że mógł sobie zrobić zdjęcie na tle Petronas Towers ułożonego z widokówek. No i to tyle. Kuala Lumpur zostało w oddali, kiedy twardy na pokładzie kaczki krzyżówki... o przepraszam, oczywiście, samolotu leciał w stronę krainy dziobaków, kangurów i innych nielotów. Po pewnym czasie coś się zmieniło... nogi stały się jakieś dziwnie lekkie a mózg przestał naciskać na rdzeń kręgowy. Twardy wiele razy zastanawiał się, jak to jest przekroczyć równik. Teraz już wiedział... Był zawieszony głową na dół i stąd to dziwne uczucie. Lot trwał jeszcze kilka godzin, więc Twardy postanowił zobaczyć jakiś film. Trochę się tego obawiał po ostatnim, ale wmówił sobie, że ten "Koziołek Matołek" nie jest taki zły, nawet z czeskim dubbingiem. Tym rzem jednak się zdziwił... zamiast "Koziołka Matołka" na liście był "Bolek i Lolek" w wersji do rozpowszechniania w Wenezueli i wielce pouczający film przyrodniczy o zchowaniach godowych dziobaków, który Twardy ze względu na to, gdzie się udaje, obejrzał 2 razy. Nadszedł czas lądowania. Twardy wyjrzał przez okno i o mało co nie zdębiał. Panorama rozpościerająca się z okna nie przypominała Sydney, co najwyżej Londyn albo, co gorsza, Kamino. Natyuchmiast sięgnął po portfel oceniając jego wielkość oraz przestawił się w tryb: "nieodparty urok Twardego + 200%". Może, myślał, zwechcą mnie sklonować i stanę się bardziej sławny niż Michael Jackson... Był to jednak psikus pogody, która stwierdziła, że przydałoby się ochszcić Twardego po tej stronie równika. Tak więc Twardy i jego towarzysze dotarli do Australii cali i zdrowi, choć z niesmakiem związanym z szaloną nocą w Kuala Lumpur... Dotarli do wyznaczonej im kwatery, zastając zamiast współlokatorek kartkę, że "poszły w miasto". Zapewne to tak jak ten serial - "sex w wielkim mieście" pomyślał przez moment Twardy padając na swoje kojo... Nawet nie pamiętał, do jakich doszedł wniosków bo tak szybko zasnął...
KONIEC (prawie)
Na koniec jeszcze proźba. Jeśli czytają tą opowieść rzeczone młode damy z okolic Rucianego Nidy to autor tych słów prosi o kontakt. Twardy będzie bardzo wdzięczny za możliwość dodania Jacksona do swoich pokemonów.
No to teraz piszemy KONIEC i kończymy naszą opowieść.
I.G. Banita, nadworny kronikarz admirała Twardego na czas niebytności w kraju
Polska 2003