Okres premier Prequeli oraz Edycji Specjalnej przypadał na moje wczesne dzieciństwo i czas nastoletni. Tazosy, papierowe otwierane książeczki z TPM (pamięta ktoś?), kartonowe statuetki z Lay`sów (Atak Klonów) i naklejki z Chiosów do RotS - wszystko to definiowało moje początki zabawy z Gwiezdnymi Wojnami. Oglądanie teasera RotS po kilka razy dziennie, spotkanie pierwszego fana oprócz mnie (Slavek_8 :*), odkrycie książek, Bastionu, sporo tego było, ale lata 1999 - 2012 to naprawdę spory okres czasu na przeczytanie prawie 80 pozycji z EU i totalne zatopienie się w tym świecie bez reszty. Mimo tego, że powieści EU nie były nigdy wielkimi dziełami literatury i nie brakowało gniotów, to jednak było to mój świat.
Można powiedzieć, że SW takie, jakie znałem przed Disneyem było jak przyjaciel, z którym dorastałem.
Przyjście Disneya było pod względem emocjonalnym trudne, bo zdawałem sobie sprawę, że może dojść do nieścisłości, ale prawdziwym sztyletem w plecy była decyzja o kasacji EU. Poczułem jakby te wszystkie emocje, które przeżywałem z Lukiem, Macem, Hanem czy Yuzhaanami nagle ktoś chciał brutalnie wymazać z mojej pamięci. Wyrzucenie EU do kosza było bardzo niespodziewanym i bolesnym przecięciem jakiejś pempowiny łączącej mnie z młodszymi latami i zupełnie nie byłem na to gotowy, stąd wielkie rozczarowanie i złość na tę, do dziś niezrozumiałą, decyzję.
Ale emocje opadły, dałem się ponieść fali hajpu przed TFA i niestety podczas seansu naszła mnie myśl, że nie warto było poświęcać EU dla tego filmu. To moje subiektywne odczucie, ale wiem, ze nie jestem w nim odosobniony. Nowe filmy Disneya wywołują skrajne emocje, co tylko pokazuje, że nie wszystkim podoba się to, jak Myszka Miki podeszła do Gwiezdnych Wojen. W dodatku, ostrożność a raczej praktyczny brak rozwoju uniwersum w powieściach i komiksach tylko uświadamia mi, że była to zamiana siekierki na kijek z tą drobną różnicą, że siekierka była laserowa, a kijek jest z g*wna. Takie same braki spójności, ten sam poziom powieści ale przykrym dodatkiem jest fakt, że męczymy znowu i znowu i znowu ten sam okres, mimo fantastycznych kierunków, które wytyczyło EU (rozumiem, że post ROTJ jest chwilowo nie do ruszenia, ale jest tyle innych ciekawych czasów i wydarzeń do opisania, a tu znowu kolejna seria komiksowa o Lando...)
W dodatku fakt, że Disney coraz chętniej czerpie z postaci czy wydarzeń ze starego EU świadczy o tym, że tam niestety brakuje jakiegoś jasnego planu na ten wszechświat. Wszystko jest robione na kolanie i z dnia na dzień...
</żal_mode>