Dzisiaj, tj. 22 czerwca 2018 roku byłem po raz drugi na seansie "Han Solo: A Star Wars Story"; tym razem w moim rodzimym małym, należącym do lokalnych sieci kin, miejsu. Nie będę nie omylny, jeśli powiem, że ów film ponownie wywołał na mnie równie solidne wdzierające się w umysł, przenikające galaktyczną przygodą i Mocą, wrażenie , tak jak to było za pierwszym razem.
"Han Solo: A Star Wars Story" od samego początku, od błękitnych napisów na czarnym tle, którym towarzyszyła głęboka, tubalna, nastrojowa muzyka wzmacniająca przekaz tych napisów zawierających prawdopodobną treść, a słowo w słowo nie pamiętam - chodzi tu o pierwsze wyskakujące zdanie: ,,panuje bezprawie", pokazał, jak stworzyć film, który prawie idealnie, oprócz feministycznej "L-3", zbuduje silną, charyzmatyczną, często nietuzinkową postać, Hana Solo. Ów Koreliańczyk wychował się w ,,syfie" , z którego jeśli się nie ucieknie skończy się jako przemytnik, zabójca, albo śmieć pałętający się po ulicach. Mówiąc zwięźle, ,, w skorupce": moja ocena filmu: 8/10.
Trudnym zadaniem będzie wybranie ,,topki" najlepszych scen z "Hana Solo", skoro duża część z nich tak bardzo przypadła mi do gustu.
Wymienię tylko kilka z takowych scen, a z takim oznaczeniem: "1)" zabookuję tą fenomenalną, wprost dla mnie, jak i dla wartości filmu bezcenną:
- Poznanie się Hana z Chewbaccą w ufloganej błociskiem celi, gdzie Chewbacca miał być ,,stworem, który nie jadł od 3 dni" i wynikająca z ich spotkania owocna późniejsza współpraca; a do współpracy przyczyniło się nie tylko zrozumienie co Wookie mówi, ale artykulacja, wymowa przez Hana jego trudnego, gardłowego języka.
- Poruszanie się Sokoła Millenium, jego ujmujące ,,super-zwrotne" manewry w kłębiącym się, fluktuującym, smaganym nieustannie wyładowaniami elektrostatycznymi wirze, gdzie na te manewry składały się: ucieczka "Sokoła" połączona z potyczką z "TIE`ami", przemykanie krążownika tuż przed paszczą gigantycznego maszkarona, którego nie wiem, jak nawet nazwać, oraz kontrowersyjna przyspieszona dzięki hiperpaliwu Coaxium, trasa na Kessel - przebyta w 12 parseków; ucieczka z tak ogromnego pływu grawitacyjnego budzi kontrowersje.
- Scena nadania przydomku bardziej niż nazwiska, jeśli tak to można określic, który dostał Han, czyli: ,,Solo", jako określenie, tego że Hana wychowała Korelia, że przez większość życia musiał ufać tylko sobie.
1) Największe i chyba najlepsze wrażenie w "Han Solo: A Star Wars Story" wywołała na mnie scena, w której Qi`ra po zabiciu Vosa zdjęła jego pierścień i połączyła się z "Darth Maulem" - mrocznym Sithem, który, kto wie, czy nie stał się wówczas dla Qi`ry Mistrzem. Szok, postrach i brak pomysłów na rozszyfrowanie tej sceny.