Owszem, epizody też wprowadzają masę nowych wątków, lokacji i pomysłów. Ale czy spin-offy ich nie wprowadziły i nie będą wprowadzać w przyszłości? Poza tym trzeba na chwilę zatrzymać się i porównać jakość tych nowych wątków, postaci, lokacji. Różnica jest ogromna, na korzyść spin-offów rzecz jasna, bo to właśnie one pogłębiają świat SW i sprawiają, że jest pełniejszy, bardziej wypełniony, sprawia wrażenie coraz większego, co daje tylko nadzieję na to, że będzie lepiej z każdym spin-offem. I będzie.
Wystarczy porównać postacie, które wprowadziły dwa spin-offy z dwoma disnejowskimi epizodami. Spin-offy: Krennic, Jyn, Cassian, Galen Erso, Chirrut, Baze, Qi`ra, Dryden Vos. Epizody: Finn, Poe, Phasma, Hux, Rose, DJ. No sorry, ale każda z wymienionych przeze mnie postaci ze spin-offów jest moim zdaniem ciekawsza od każdej wymienionej przeze mnie postaci z epizodów. Do tego mniej płytka i infantylna, bardziej rozbudowana i dojrzalsza, więcej wnosząca sobą do tego uniwersum.
Świat przedstawiony w spin-offach a epizodach też jest kolosalnie różny. Epizody od Disneya to tak naprawdę kopia lokalizacji i scenariuszów, a także w dużej mierze postaci. Spin-offy to powiew świeżości, fajny, niebanalny i oryginalny sposób poprowadzenia fabuły.
I uważam, że spin-offy więcej dają temu uniwersum niż epizody, których akcja dzieje się trzydzieści lat od wydarzeń, na których przez ostatnie niemal pół wieku byli skoncentrowani wszyscy - zarówno twórcy, jak i odbiorcy. Nie ma do tego między tymi dwoma okresami żadnych łączników, ani w postaci zapełniających tę ogromną lukę książek, komiksów, seriali, gier, ani w postaci bohaterów, którzy byli i tu, i tam, oprócz głównej czwórki i robotów. To po prostu osobna, wyalienowana wyspa, żyjąca własnym życiem, nijak nie nawiązująca do wcześniejszych wydarzeń, nie będąca z nimi w symbiozie, a jedynie je kopiująca. Przez to przekaz sequeli jest płytki, infantylny, miałki, bo nie było pomysłu na połączenie tych dwóch er, nawiązanie do przeszłości. Brak po prostu takiego najoczywistszego backgroundu, jasności przekazu, co wydarzyło się w ostatnich latach, że sytuacja polityczna, a także sytuacja naszych głównych bohaterów, wygląda tak jak wygląda. Choć lubię TLJ, to niewiele pomógł w kwestii naprawienia błędów popełnionych w TFA. Dwie sceny retrospektywne związane z Lukiem i jego akademią to za mało. Świat spin-offów natomiast nie żyje swoim własnym życiem, nie jest odosobniony, jest jednością z całym uniwersum i jest z nim w symbiozie. To wszystko współgra. Myślę, że dla nas, fanów, to powinna być gratka w pierwszej kolejności, jako że jest tu masa nawiązań i wszystko się zazębia.
Dlatego nie zgadzam się, że Solo to historia bez przyszłości. Równie dobrze, jeśli chcemy rozpatrywać to w takich aspektach, możemy nazwać trylogię sequeli czymś bez przyszłości. Wszystko jest bez przyszłości, z pewnego punktu widzenia. 😜
Jeśli jednak założymy, z innego punktu widzenia, że wszystko ma swoją przyszłość, to w jaśniejszych barwach dostrzegam przyszłość Solo, a nie ST. Choćby poprzez postać Maula, której pojawienie się daje dużo możliwości poprowadzenia historii w przyszłości, w różnych możliwych kierunkach. Poza tym wszystko ma w spin-offach swój sens. W epizodach nie zawsze go widzę.
Siedemdziesiąt pięć procent Solo opiera się na tym, co znamy? No chyba żartujesz. Wręcz przeciwnie. Cały ten film, mimo że dzieje się w przedziale czasowym najbardziej wyeksploatowanym, jest w całości nowy i oparty o to, czego nie znaliśmy, oczywiście oprócz głównych postaci i Sokoła. Cała historia jest nowa, świeża, oryginalna, i za to kocham ten film. A epizody? Do porzygu powtarzają znane schematy, są odgrzewanym kotletem. Tam jest wszystko to, co już widzieliśmy, tylko w o wiele bardziej infantylnej, miałkiej i naiwnej wersji niż we wcześniejszych epizodach.
I co z tego, że Solo jest jak powieść? No jest, i to jest w tym filmie właśnie fajne - że ucieka od tego wielkiego świata. Że jest powiewem świeżości. Że pokazuje coś, czego jeszcze nie było. Że jest niejako ekranizacją przygodowej książki SW, o czym wszyscy w czasach EU mogliśmy tylko pomarzyć. Że jest gwiezdnowojennym Indianą Jonesem. Że to nie tylko oryginalny film i oryginalny pomysł na poprowadzenie historii, ale i nowy gatunek filmowy w SW. Chyba każdy marzył o tym, by w SW pojawiło się wiele różnych gatunków, bo ten świat ma ogromny potencjał i zasługuje na opowiedzenie różnych historii.
Dlatego kocham świat spin-offów, świat bogaty, różnorodny, absolutnie oryginalny. Daleki od tego zblazowania, tego patosu, infantylności i miałkości, jakimi ocieka powtarzalny świat epizodów.
Niech Moc będzie z Wami.