Bardziej chodzilo mi cos w rodzaju bozonu Higgsa, na ktory osoby wrazliwe na moc, potrafia oddzialywac, niz spektrum od ciemnosci do jasnosci, bo to akurat siedzi w naszych glowach, i poza nimi, nigdzie cos takiego nie wystepuje. Natura nie zna takich pojec, bo jest jedynie slepym mechanizmem.
GW to bajka, i jak kazda bajka niesie ze soba moral, to tez film fabularny, wiec bez sensu wydaje mi sie zarzut, ze autor ustawil swiat i bochaterow tak, aby widz mogl ten moral wyciagnac. Z doktryny Jedi, o ile tak mozna nazwac kilka zalozen, ktorymi kieruje sie i wedlug ktorych zyje (lub nie) rycerz Jedi, nie wynika niewiele wiecej poza to, ze powinien on panowac nad emocjami, nie pozwolic przejac im nad soba kontroli, wystrzegac sie przywiazania dla dobra innych. Spelnienie tych warunkow nie jest mozliwe dla nikogo, kogo znam, tak samo jak nie znam ani nawet nie slyszalam o kims, kto potrafi ruchem dloni podnosic przedmioty, wyczuwac mysli innych, przewidywac przyszlosc, czy zyc 900 lat. To sa bajkowe zalozenia. Tak samo jest z celibatem Jedi i zyciem be przywiazania. Skoro dowiaduje sie, ze Zakon jako jedyna sila porzadkowa, potrafi utrzymac tysiacletni pokoj w tak ogromnym tworze jakim jest galaktyczna Republika, to uznaje ze jest skuteczny, i przyjmuje do wiadomosci, ze force userzy po odpowiednim treningu moga swietnie sobie radzic z zyciem w celibacie. Nigdzie nie widzialam tez, aby Jedi ktory dal sie poniesc emocjom, automatycznie przechodzil na csm, to byl dlugotrwaly proces wyjasniony okolicznosciami jak i pobudkami jakimi kieruje sie dana postac. Zreszta emocje sa tutaj zmitologizowane, przeciez nikt chyba nie sadzi ze Yoda mowiac o strachu i gniewie, ma na mysli krotkotrwale stany emocjonalne doznawane przez nas na codzien, gdy sie czegos wystraszymy lub gdy ktos nas czyms zdenerwuje. Zgodzisz sie chyba, ze kazde z tych doznan jest nieprzyjemne, dreczace i na dluzsza mete prowadzi do pogorszenia jakosci zycia, a nawet degeneracji psychiki. Tego typu stany, mozna obserwowac np. wsrod szczegolnego rodzaju internautow, zwanych hejterami. Sama potrafie hejtnac jak cos mnie szczegolnie poruszy, ale co za duzo to nie zdrowo.
Nie bardzo wiem o co ci chodzi z ta „pewna religia” z ideami na papierze i zamieszana w polityczne gierki. Wszystkie instytucje religijne sa takie same, bez wyjatku. Z tym ze porownywanie Jedi do ktorejkolwiek z nich, to w moim mniemaniu ostre przegiecie. Niech bedzie, ze byli skostniali i twardo trzymajacy sie zasad, podczas gdy trzeba bylo odpuscic, byli naiwniakami, siedzieli na garnuszku panstwa, a swiatynke mieli jak ta lala etc. Nie bylo jednak nigdzie Banku Jedi, gdzie Huttowie prali brudne pieniadze, nie kotlowali sie po katach z panienkami czy chlopcami, adeptom zakazujac tego samego, nie robili przypadkowych dzieci ktorymi pozniej nie mial sie kto zajac, nie gwalcili nieletnich, nie chandlowali nadzieja, nie zbierali haraczu straszac meka po smierci i ostracyzmem wspolnoty, nie sciskali sie z dyktatorami, nie wplywali na polityke Republiki i zycie jej obywateli; kto jak ma zyc, z kim i jak sypiac.
Egoizm ma swoja definicje i nie jest tozsamy z ego, chociaz scisle sie z nim wiaze. Rodzimy sie egoistami, i gdyby nie proces socjalizacji, takimi bysmy pozostali. Pytanie, czy mile uczucie towarzyszace pomocy komus wyplywa z egoizmu czy altruizmu jest bez sensu, bo analizujac psychike czlowieka rozkladajac ja na czesci proste, dochodzimy do prostych odpowiedzi, a czlowiek to nieco bardziej skomplikowana maszyneria. Nie chodze po ulicach z zamiarem poprawienia sobie samopoczucia datkami dla potrzebujacych, tak jak nie potrafie dajac pare groszy, czuc sie w zwiazku z tym ach jak przyjemnie, i odejsc w poczuciu samospelnienia. Bezdomni nie sa dla mnie czescio krajobrazu, dostrzegam ich i sie nad nimi zastanawiam, kim dana osoba jest, jak znalazla sie w takiej sytuacji, i odnosze to do siebie, czy ze mna mogloby stac sie cos podobnego? Jakbym sie wtedy czula, co robila, Nie, nie odczuwam zadnego psychicznego komfortu dajac pieniadze biednym, wrecz przeciwnie, zawsze mi glupio – tak mam. Nie raz zastanawialam sie, kiedy u nich mija stan wstydu, upokorzenia, bezsilnosci, zapewne nigdy tak do konca. Jest mi zupelnie obojetne, czy to co czujemy pomagajac jest wynikiem altruizm, egoizmu czy neuronow lustrzanych. Nikt nie jest w stanie zmierzyc, zwazyc ani obliczyc tego co kieruje danym czlowiekiem, w danej chwili, konkretnej sytuacji. Twierdzenie, ze mile samopoczucie w zwiazku z zachowaniami altruistycznymi jest przejawem egoizmu, to straszne uproszczenie.
Luke to postac z bajki i zachowuje sie tak, jak mu Lucas kazal. W bajkach nie tyle chodzi o roztrzasanie, co bylo gdyby, tylko o identyfikacje z bohaterem – co ja bym poczula, gdybym sie dowiedziala, ze zupelnie obcy facet ktorego sie boje, nienawidze wrecz, morderca i kat moich bliskich, ktory mnie sciga i chce ciachnac po flaczkach, okazuje sie moim ojcem? Nabieram sil i checi do czynow heroicznych, czy raczej odwrotnie? Dlaczego Luke ktory w TLJ dal ciala i jeszcze noge na dodatek, w sytuacji o wiele mniejszego zagrozenia, jest bardziej prawdopodobny niz tenze sam, uciekajacy przed ciezarem swego pochodzenia i losow calej galaktyki? Ze byl mlodszy? W porzadku – ale wygral, Imperium padlo, Republika ponoc sie powoli podnosila z gruzow, istnial wzgledny spokoj. Tylko nie pisz, ze to znow Jedaje sa winni, bo oni juz od dawna nie istnieli, zostaly dwa swiecace duszki, a Luke mial wolna reke.