Ostatniego Jedi po trzech seansach oceniam jako film świetny, jeden z najlepszych epizodów Sagi. Czy jednak w pełni sprawdza się jako bezpośrednia kontynuacja TFA, czy środkowa część trylogii? W tej kwestii mam pewne zastrzeżenia. Dobry sequel powinien rozwijać postaci, ich relacje, ale też pozostałe elementy świata. I o ile głównych bohaterów przedstawiono według mnie bardzo dobrze, o tyle w innych elementach film odrobinę kuleje. Czego więc w TLJ zabrakło?
- Republika. W TFA potraktowana trochę po macoszemu, ale jednak zarysowana. Wiemy że istnieje, wiemy że Najwyższy Porządek wysadza jej stolicę. Tyle na początek wystarczyło. W TLJ niestety nie dostajemy praktycznie żadnej wzmianki o jej obecnym statusie, poza tym że Porządek przejmuje panowanie militarne nad galaktyką. Ale mimo wysadzenia stolicy, muszą istnieć jakieś ośrodki administracyjne, siły militarne, jakiekolwiek pozostałości po organie sprawującym władzę nad większością galaktyki. Tymczasem można odnieść wrażenie, że niedobitki z Ruchu Oporu to ostatnie co z Republiki zostało. Mimo że Ruch Oporu był organizacją od Republiki niezależną. Wystarczyłaby jakaś wzmianka o tym co się dzieje. Czy jakieś niedobitki floty Republiki dołączające do Resistance – nawet gdyby miał to być tylko okręt Raddus z Holdo na pokładzie. Idealna okazja do wprowadzenia nowej postaci a jednocześnie zaznaczenia losu Republiki – tylko im udało się przedrzeć przez oddziały FO, los reszty jest nieznany.
- Snoke. Sytuacja podobna jak w przypadku Republiki. W TFA jedynie wstępnie zarysowany. Gdyby przeżył TLJ – nie byłoby problemu, cokolwiek więcej na jego temat mogłoby zostać pokazane w Epizodzie 9. Sama jego śmierć była wielkim zaskoczeniem i jak dla mnie, sceny z nim zostały świetnie poprowadzone. Ale jakąś informację o jego przeszłości, skąd się wziął, nawet jako wzmianka rzucona przez Luke`a w rozmowie z Rey wydaje mi się konieczna. O Imperatorze w OT też nie mieliśmy takich informacji, to fakt. Ale OT była niejako zawieszona w próżni, przeszłość była otwarta i zostawiała pole do domysłów. W przypadku TLJ – mamy już bardzo rozbudowaną historię poprzedzającą wydarzenia z tej trylogii. I pojawienie się znikąd jakby nie patrzeć potężnego użytkownika ciemnej strony który podbija w kilka lat całą galaktykę i nie wyjaśnienie w najmniejszym nawet stopniu kim jest uważam za błąd. Jeszcze większym błędem będzie przywrócenie go do życia w Epizodzie 9 i ujawnienie dopiero wówczas czegoś więcej na jego temat.
- Pojedynek na miecze świetlne. TLJ to pierwszy pełnoprawny epizod w którym nie zobaczyliśmy prawdziwego pojedynku na miecze świetlne. Była walka z gwardzistami. Ale to nie to samo. Był „pojedynek” Luke`a z Kylo Renem – ale z oczywistych względów nawet nie skrzyżowali mieczy. I o ile tego ostatniego raczej bym nie zmienił, to jednak zamiast walki z gwardzistami wolałbym zobaczyć walkę Kylo z Rey w czasie której Kylo pokonuje Rey i ma już zadać ostateczny cios, ale zabija jednak Snoke`a. Jasne, byłaby to kopia sceny z ROTJ. Ale jednak ich walka to coś na co czekałem. Zamiast tego dostałem świetną wizualnie, ale jednak niebyt emocjonującą walkę z gwardzistami. Co do walki Luke`a z Kylo...
- Ostatnia walka Luke`a Skywalkera. Tak jak napisałem w poprzednim punkcie. Tego co zrobiono z Lukiem w TLJ nie zmieniłbym na pewno. Jego postać i zakończenie historii to jeden z najmocniejszych punktów tego filmu jak i całej Sagi. Czuję jednak żal że nie dane mi było zobaczyć Luke`a po raz ostatni w akcji. W prawdziwej walce. Z drugiej strony to jest pozytywny niedosyt. Nie chciałbym na przykład zobaczyć za kilka lat spin-offa ze Skywalkerem w głównej roli. Potężny duch mocy w Epizodzie 9? To już inna sprawa.
- Pozamykane wątki. To już nie tyle zarzut do TLJ jako sequela, a właśnie środkowej części trylogii. Rian Johnson dostał bardzo dużą swobodę w wykreowaniu historii i stworzył epizod zamknięty, pozostawiając niewiele kluczowych wątków otwartych przed Epizodem 9. Jedyne niewiadome to co stanie się z Ruchem Oporu i jak skończy się relacja Kylo z Rey. Ostatnia część trylogii to raczej kiepski moment na otwieranie wielu nowych wątków. Dlatego też odnoszę wrażenie że Rian ukradł nam trochę zabawy z oczekiwaniem co dalej i postawił bardzo trudne zadanie stworzenia kontynuacji przed Abramsem.
To moje główne zarzuty pod względem Ostatniego Jedi. Czy wpływają znacząco na moją ocenę filmu? Na pewno nie. Ale w szerszej perspektywie, mogą wpłynąć na ocenę tej trylogii jako całości.