Chciałbym wyróżnić temat związany z zielonym mlekiem z Ahch-To, jako że mam wrażenie, iż więcej widzów "Ostatniego Jedi" poruszył wątek właśnie zielonego mleka niż chociażby "hehe śmieszna wstawka" z Luke`iem wyrzucającym miecz świetlny Skywalkerów do morza. Przynajmniej tak mi się wydaje patrząc na wiele komentarzy rozsianych po różnych miejscach w Internecie.
W skrócie sytuacja wyglądała tak: Rey panoszy się na Ahch-To. Luke jej nie chce tam, ale ona za nim łazi. Luke odczuwa głód bądź pragnienie, więc idzie normalną drogą do źródła, które może zaspokoić jedną z tych potrzeb. Potem widzimy te stworki (thala-syreny? tak chyba się zwały w "Słowniku ilustrowanym" do "Ostatniego Jedi"), do których przychodzi Luke, następnie je doi, mleko spuszcza do jakiegoś pojemnika, a potem je pije.
Mi się ta scena podobała. Nie wprawiła mnie w zachwyt, nie wywołała jakichś większych emocji, ale fajnie wyszła. Jakbym miał ją umieścić po jakiejś stronie "wagi oceny", to zdecydowanie nie byłaby po stronie scen negatywnych, bardziej pozytywnych. Dobrze nakręcona, połączona związkiem przyczynowo-skutkowym, dość ludzka. W zestawieniu ze wszystkimi scenami, w których pojawił się obraz Luke`a Skywalkera, uwydatnia to, że mimo wszystkich swoich pozytywnych przymiotów nie był półbogiem i miał podstawowe potrzeby (głód, pragnienie), pragnąc je zaspokoić.
W Internecie często czytam, że scena była "obrzydliwa", "nieśmieszna", "tandetna", czy najlepsze: "nierealistyczna". Tak jakby fakt odżywiania się czymkolwiek przez jakąś istotę żywą był czymś dziwnym. Przypomina mi to zdziwienie w stylu uświadomienia nastolatkom, że najpiękniejsi modele i najpiękniejsze kobiety świata także chodzą do toalety za potrzebą.
Tak samo Luke. Mistrz czy nie mistrz, jak chciał się posilić to udał się po mleko i je wypił. Prosto od thala-syreny, ale czy to coś złego?