Jako że w newsie Rusisa mamy wypowiedź wyjętą z kontekstu, gdzie Mark opowiada o jego reakcji na postać Luke`a w TLJ, po tym jak przeczytał scenariusz/ trwała produkcja, trzeba dodać... że Mark zmienił zdanie po obejrzeniu filmu i powiedział wprost, że się mylił:
https://www.youtube.com/watch?v=OONALPqf3X8
I`ve had trouble accepting what he saw for Luke but again I mean I have to say having seen the movie I was wrong.
___________________
Luke Skywalker z Ostatniego Jedi to bohater, zarówno jako "hero", jak i jako postać w filmie, z krwi i kości. Czas i zdarzenia nadszarpnęły jego zdrowie, jego dawny entuzjazm. Miał chwile słabości, w części nawet doprowadził do zagłady swojej Akademii i powstania Kylo Ren`a. Ma swoje chwile słabości jak każdy człowiek. To nie robot, to żyjąca istota. Jak każda żyjąca istota popełnia błędy. Był pyszny, o czym mówi w filmie z ironią wymawiając "sławny Luke Skywalker", "zostałem legendą" - nie jest idealny i wszechmocny, tak jak w pewnym momencie myślała (i myśli) cała galaktyka (oraz widzowie ze zdolnością interpretacji, która zatrzymała się na czytankach w I klasie szkoły podstawowej). W głębi serca to jednak dalej ten sam chłopak z Tatooine, który po prostu potrafi postąpić dobrze... i w dodatku Wielki Mistrz Jedi, na końcu filmu pokazując swoją potęgę, jeszcze raz ratuje galaktykę, o czym wieść roznosi się po wszystkich układach. Jego historia kończy się tak jak się zaczęła - od blasku dwóch zachodzących słońc. To pożegnanie, godne pożegnanie, na miarę postaci Luke Skywalkera.
Trudno doszukiwać się w pseudo-krytyce niektórych jakiegokolwiek sensu. Takie postacie jak Luke czy Kylo czują, popełniają błędy, mają chwile zwątpienia. Niektórzy zaś chcieliby zupełnie nieprzekonywującego Luke`a, który po 30 latach dalej jest chodzącą maszyną dobra kipiącą entuzjazmem i bohaterstwem, zaś z Kylo zrobić drugiego Vadera, zamkniętą w masce maszynę do zabijania, bez emocji, aż do ostatnich chwil ostatniego filmu trylogii. To byłby prawdziwy upadek SW, wtedy saga zjadłaby własny ogon.
Rian Johnson zdawał sobie z tego sprawę i wprost mówi o tym teraz w wywiadach, jeśli seria miała zachować "vital", trzeba było pójść odważnie i zrobić dobry film, a nie produkt, który ma spełnić zachcianki niektórych fanów.