Niewiele osób jak na razie zwraca na to uwagę - kwestia przyzwyczajenia do disnejowskich filmów? - ale chciałem utworzyć wątek żeby zastanowić się nad sumą i jakością morałów, którymi Ostatni Jedi bombarduje nas bardziej od przeciętnego odcinka The Clone Wars.
W zasadzie co kwadrans otrzymujemy określony morał, tyle, że nie jest to morał "do wyczytania", wynikający jakoś z fabuły, ale będący wprost na tacy podany przez jedną z postaci. Tego typu "mądrych sentencji o życiu i wszystkim" pojawia się w filmie tyle, że w pewnej chwili człowiek nie wie już, czy to film, czy czytanka dla dzieci...
Poniżej wypiszę morały, które sobie przypominam, ale na pewno było ich więcej więc liczę, że kolejne dopiszą inni jeśli o jakichś zapomniałem:
- Morał dotyczący niepotrzebnych strat w ludziach i brawury
- Morał dotyczący bycia szkodliwym "cynglem`, czy tam "pistoletem"
- Morał dotyczący tego, że dobrzy jesteśmy jak ratujemy tych, których kochamy
- Morał, że uczyć należy też porażek a nie samych sukcesów
- Morał, że wojna jest zła i na niej się zarabia
- Morał, że bogactwo pochodzi od złych rzeczy
- Morał, że liczy się nadzieja a nie taktyka wojskowa, zasoby i surowce
- Morał, że nie potrzeba pomocy od innych jak się samemu jest "iskrą co to rozpali Galaktykę"
- Morał, że niepotrzebne jest szkolenie bo wystarczy wiara, nadzieja
- Morał, że rodzina nie decyduje kim ty jesteś
...
Teraz w związku z powyższym natężeniem tak bezpośredniego moralizowania (nowość nawet porównując do poprzednich filmów Disneya) mam do was dwa pytania:
1) Czy podoba wam się ten zabieg i takie szkolne - moralizatorskie - podejście w sadze?
2) Czy przekonują was te sceny i morały i czy są dla was rzeczywiście świeże/ważne?
Osobiście mam z tym wszystkim problem: tzn. czuję, że to wszystko element dalszego zdziecinnienia sagi. Wszystko podawane jest na tacy i jak w bajkach, a nic nie zostaje do rozgryzienia dla widza. A z drugiej strony mam też z tym problem, że nie do końca widzą spójność tych morałów nawet w tej pojedynczej historii, nie wspominając o poprzednich filmach sagi.
Dawne Gwiezdne Wojny jeśli już czegoś uczyły to raczej tego, że są siły dobra i są siły zła, a poza tym, że żeby być dobrym należy właśnie pracować nad sobą, szkolić się, ćwiczyć charakter i nie dać się zwieść. Tutaj mamy natomiast taki czysty indywidualizm i promowanie idei w zgodzie z którą liczy się w zasadzie serce, a taki duży, taki mały może świętym (Rey) być.
Jestem bardzo ciekaw opinii i zdania na ten temat od innych użytkowników, zwłaszcza, że to może być ciekawe wprowadzenie w bardziej rozbudowaną dyskusję dotyczącą przekazu filmu i nie tylko: bo uważam, że za bardzo trochę koncentrujemy się cały czas na szczegółach fabuły, a za mało na znaczeniach: tu Ostatni Jedi, który pokazuje nawet, że stara wiedza i autorytety są nic nie warte może dostarczyć ciekawszych tematów do refleksji.