Zauważyliście jak Riana wziął sobie do serca słowa Georgea`a? Jak bawi się tymi wszystkimi "zapowiedziami`.

W Luke w ANH moc budzi się w pięknej scenie z podwójnym zachodem słońca. Rodzi się Legenda. A w TLJ, przy podobnym krajobrazie, legenda odchodzi.

Luke mówi do Rey: chyba nie myślisz, że stanę na przeciwko całego FO i będę wywijał mieczem? Co robi nasz bohater na końcu filmu? Dokładnie to co sam wyśmiał na początku filmu.

Luke dwa razy mówi: "każde słowo, które wypowiedziałeś jest błędne". Po raz pierwszy ma to bardzo negatywny wydźwięk. A gdy wypowiada tę kwestię po raz drugi jest wręcz odwrotnie.

Jest mnóstwo smaczków, jak choćby Yoda, który śmieje się z Luke`a przerażonego wizją straty zwojów Jedi, że Rey przecież i tak wie już co trzeba. A na końcu widzimy księgi na pokładzie Sokoła.

Rey mówiąca do Luke`a, że moc to, no wiesz, to takie podnoszenie kamieni. I co robi na końcu filmu? Podnosząc stertę głazów, ratuje przyjaciół.

Było tego mnóstwo, ale nie jestem w stanie sobie teraz więcej przypomnieć. Może pamiętacie coś jeszcze?

Jedno jest pewne. Rianowi udało się stworzyć wyjątkowe SW. Mające w sobie trochę samokrytyki, oddające hołd temu co trzeba i dające dużo nowego. Nie jest to film idealny. Wywalenie kantyny i kilku dowcipów byłoby przeze mnie mile widziane. Nie sposób jednak odmówić TLJ odwagi. Wielu, być może, doceni ten obraz dopiero po latach. Ja się cieszę przede wszystkim z tego, że wyszło w końcu coś ze świata SW co ma "jaja". Daje możliwość dyskusji, wyłapywania pewnych spraw i stara się poruszyć ważne tematy.