Ja bym tu mocno rozróżnił dwie rzeczy. Nie jest problemem, że Leia przeżywa jakiś krótki pobyt w próżni, a problem jak sama scena wygląda na ekranie. W „Zemście Sithów” Grievous wychodzi sobie na chwilę, owszem to w większości droid, ale jednak. w „Imperium kontratakuje” mamy ślimaka kosmicznego i mynocki, oraz Hana i Leię, którzy wychodzą prawie do próżni. Jedno i drugie można tłumaczyć na różne sposoby, ale w gruncie rzeczy problem jest podobny.
To co różni te sceny i tę z „Ostatniego Jedi” to ekranowa wiarygodność. W poprzednich epizodach dzieje się to tak, że przynajmniej zapominamy o analizie, coś tam jest istotnego. Czy to przez szybką akcję, czy jeszcze jakieś inne złudzenia. Jakoś nas uspokajają.
Tu jest to rozciągnięte, sztuczne i naciągane, dlatego tak to boli. Leia w stanie prawie nienaruszonym przetrwała wybuch mostka, dryfuje nieprzytomna w próżni, potem budzi się właściwie gdy już zamarza... tak nagle i bez sensu. A następnie Mocą robi to co robi, jak skrzyżowanie SuperMana z Harrym Potterem. Patrząc na poprzednie filmy, to aż prosi się cytat z Hana mówiącego, że Moc tak nie działa. Ta scena po prostu wygląda źle. Szczerze mówiąc przy szybszym tempie, innym sposobie nakręcenia tego, bez nakręcania zbędnego patosu pewnie bym ją łyknął. Ale w sposób jaki jest zrobiona, po prostu boli. To jeden z kilku przykładów bezsensownego wyolbrzymienia zdolności bohaterów. Natomiast wiemy jedno, Leia w jakiś sposób szkoliła się w Mocy, ale to już było jasne w Epizodzie VII, gdy potrafiła wyczuć pewne sprawy, jak śmierć Hana. Ba nawet ratujący ją Kylo mógłby to uratować. Ale tego nie ma. Przychylam się niestety do opinii, że to najgorsza scena w SW. I szczerzę, życzę sobie by już palmy pierwszeństwa nikt jej nie zabrał.