Zacznę recenzję od tego, że mnie i braci Dufferów łączy ten sam rocznik (no prawie 84/85 ), a zatem powinniśmy mieć teoretycznie te same przeżycia pokoleniowe. Tyle, że oni z USA, a ja zza żelaznej kurtyny
Chociaż nie jest to do końca prawda, bo AD&D, E.T., King i beemiksy to również moje doświadczenia. Tak czy siak schwytałem ten serial błyskawicznie, a na koniec przyszła taka refleksja, mianowicie ciekawe co będą wspominali za 20 lat dzisiejsi 10-latkowie? Łapanie pokemonów, tcw-rebels-coś-na-kształt-marveli-sw czy może kolejną kopipastę Ubisoftu? Chociaż pewnie zakończy się na wznowieniu klasyki ich rodziców, oczywiście rimejku na miarę tegoż pokolenia.
Ale wróćmy do serialu. Praktycznie rzecz biorąc 92% jego miąższu to nawiązania i zapożyczenia. Jednak Dufferom wyszło to co nie wyszło Jar Jarowi Abramsowi – może dlatego, że umiejętnie i zgodnie z definicją wykorzystali znane i kultowe schematy, a nie zerżnęli poprzedników dorzucając CzyDe.
Mógłbym napisać o tym trochę (pewnie dalej i tak będę wspominał), ale skupię się na biszkoptowej podstawie, czyli Dungeons&Dragons Basic Set 3rd version. Serial zaczyna się sesją i kończy nią, ale z racji tego że nasi (dziecięcy chyba jeszcze) bohaterowie mocno to przeżywają to fantastycznie połączono motywy wydarzeń w system – stwór jako Demogorgon, a The Upside Down jako Vale of Shadows i parę pomniejszych fireballi
Jest to naprawdę cudowna sprawa, to oddanie dziejących się rzeczy językiem zrozumiałym dla trójki kumpli, zrozumiałym dla ludzi tych roczników, bo czy nie dziwnym byłby bełkot chłopaków jakimś pseudo x-filesowym językiem?
Gross!
Ale tak naprawdę serialowi mocno robi obsada. Mike, Dustin i Lucas tworzą ten sezon. Tak to jest, że w produkcjach o dzieciakach/z dużym udziałem dzieciaków nieważny jest scenariusz, efekty, dorosła obsada. Ważne są smarki, które potrafią zepsuć wszystko jednym otworzeniem ust, jednym grymasem, ogólnie bachorstwo na odstrzał.
A tutaj… miód.
Ciekawie również wypada Elka, nie ma zbyt dużo tekstu, ale trochę do zagrania mimiką. I wyszło to świetnie, chociaż dziewczyna kojarzy mi się jednocześnie z Nikitą, Leonem i Jack z ME2. A może ma mi się tak kojarzyć?
Z trochę starszych dzieciaków mamy Jonathana i Nancy. Ten pierwszy… jest ok, ani w tą, ani w tamtą, natomiast z Natalką Dyer poćwiczyłbym polimery, oj tak. Charakterystyczna, ale słodka.
No i na koniec starszaki czyli szeryf Hopper i mamuśka białej hołoty (no co, tak to wychodzi) Joyce. Jim daje radę w każdej sytuacji, bekowej, seksowno-bekowej czy osobistego dramatu. Problem mam ostatecznie z kochaną Winoną Ryder.
Pal licho, że pamiętam ją z innych ról, innego typu postaci. Tutaj niewątpliwie zrozpaczona, będąca na granicy histerii, matka jest zagrana wręcz aż do przesady. Nie znaczy, że się ma cieszyć, bo nie ma z czego ale całość zdaje mi się… taka na jedną modłę. Wysokiej jakości, ale jednak.
Tak to wygląda, poza tym nawet drugi plan daje radę, jak np. rodzinka Mike’a, z cudownie oddaną amerykańską familią – housewife, tatuś biały kołnierzyk niemający bladego pojęcia co się tak naprawdę dzieje w domu (+ non stop włączony TV, ach ta cudna epoka taniego prądu ) + słodka siostrzyczka, w kapitalnej scenie ala ‘Poltergeist’ (1982)
Nie mogę zapomnieć również o nauczycielu, Scotcie Clarke’u, wspaniałym belfrze, które każdy chciałby mieć chociaż raz, chociaż z jednego przedmiotu w swoim szkolnym życiu. Zna Adeki , potrafi wytłumaczyć każdą, nawet najbardziej poj* teorię rzeczami, które ma pod ręką, a w końcu występuje w jednej z moich ulubionych scen, tj. E07, kiedy bajeruje Azjatkę oglądając „The Thing” (1982).
Kto mi zaprzeczy, że widza może być sexy i pomaga zaliczać? No, dopóki nie zadzwoni nadaktywny uczeń, ale to inna sprawa
Tuż przed końcem wrócę jeszcze do nawiązań i powiążę je z moimi właśnie ulubionymi momentami. W ogóle warto też wspomnieć o muzyce, kawałkach z epoki, ale motyw przewodni jak nic przywodzi na myśl Mass Effecta. Kolejny raz zresztą, nie mówiąc już że Druga Strona pachnie mi Half-Life’m, jeśli jesteśmy przy growych klasykach.
A tak to kilka-naście nawiązań do SW (ten orbitujący Falcon czy Mike nad urwiskiem i Yoda), spreparowane zwłoki + końcówka E03 i początek E04 mocniejsze nie tylko niż shitowy 10 sezon XF, ale też parę odcinków poprzednich epizodów
W E06, przy odwiedzinach Terry Ives na ścianie wisi White Rabbit Johna Tenniela , a wskakująca do drzewa Nancy to czyż nie Alicja?
No i E08, czyli ‘Alienowo’, jakieś jako, jakiś przylepiony do ściany chłopak…
Natomiast co do sponsorujących cytatów to dwa z E07 zamiatają sprawę:
1. Tu możecie sobie puścić X-Theme
They expect us to just sit here like prisoners. We should be out there looking for him.
Honey, we have to trust them, okay? This is our government. They`re on our side.
http://www.criminalelement.com/images/stories/-2015-Nov-Dec/deny.jpg
2. Mr. Clarke? It`s Dustin.
Dustin? Is everything okay?
Yeah, yeah. I just, I... I have a science question.
It`s ten o`clock on Saturday. Why don`t we pick this up...
Do you know anything about sensory deprivation tanks? Specifically how to build one?
Sensory deprivation? What is this for?
Fun.
A pamiętajcie, że w pokoju obok czeka gorąca Azjatka
Ale nie byłbym sobą gdybym na koniec nie ponarzekał nie wskazał minusów. Poza wspomnianą Winoną trochę to… całe siedem epizodów nabiera rozsądnego tempa i utrzymuje je do… finału. Serio, E08 trochę mnie rozczarował, ciągnął się jakoś tak.
Poza tym zakończenie? Powiązane z tym, że ma być drugi sezon? El zniknęła, ale jednak… mieszka w lesie? Czy może wychodzi z Doliny Cieni po przekąskę?
Nancy jednak jest ze Stivem? W ogóle jego motyw zupełnie mi nie pasuje, a już ten nawrót „dobrego” kolesia z sweterku w jelonki…
Will i jego wizje?
Powiem szczerze, że ucieszyłbym się na jednostrzałowa, z pozytywnym zakończeniem Nancy i Jonathana i El mieszkającej np. z szeryfem. Bo dlaczego nie? Szansa na drugą córkę?
Ale to tylko tak. Serial jest naprawdę soczysty, wspaniale nawiązujący i zmiksowany, ogromnie szczerze polecam!