Czytanie książki Briana Jay`a Jonesa jest dla mnie równie kanoniczne i wyjątkowe. jak doświadczanie za każdym razem filmów George`a Lucasa: czyli "Gwiezdnych Wojen". Przeszedłem przez ok. połowę lektury "George Lucas, Gwiezdne Wojny i reszta życia" i jestem w niesamowitym szoku odnośnie tego, jak skąpy bagaż wiedzy do tej pory miałem o genezie najsłynniejszej Space Opery w dziejach kina oraz o tym co złożyło się na to, że "Star Wars" wyglądało tak, a nie inaczej; z jakimi problemami finansowymi, a głównie z niechęcią i zbytnią gburowatością i pogonią za zyskiem "białych kołnierzyków" z 20th Century Fox miał do czynienia niski, mający lekko odstające uszy i noszący sprane dżinsy i tanie marynarki Lucas.
Cudowne dzieje "Star Wars" spisane w literaturze autorstwa B.J.Jonesa, poprzez ukazywanie na czym tak na prawdę polega cały proces filmowy w tamtych czasach w ogóle i w przypadku "Gwiezdnych Wojen", uświadomiły, jak ciężka jest praca nie tylko reżysera i scenarzysty, ale i masy ludzi w tym: montażysty, nad tym by film wyglądał tak jak ma wyglądać. Wiem również na przykładzie fenomenalnej produkcji Lucasa z 1977 roku, jak wygląda praca na planie filmowym, ile trwają zdjęcia, a ile montaż oraz ile potrzebz czasu by wyszukać odpowiednie lokalizacje pod daną scenę w filmie.
Annikin Starkiller - zamiast Luke`a Skywalkera, "Porkburger" zamiast Sokoła Millenium - takie były jedne z wielu wcześniejszych możliwości powyższych nazw, wynikających z wciąż dopracowywanych scenariuszy "Gwiezdnych Wojen" z 1977r. przez Lucasa. Więcej nie będę spojlerował. Mówiąc krótko: niech Moc będzie z wami!, i bierzcie się za tą książkę koniecznie.